Może mniej poetycko, ale w podobnym stylu zadał nam podczas wywiadu pytanie "Magiel". Czy gdybyśmy na przełomie maja i czerwca (bo chyba to wtedy było) wiedziały, co nas czeka od 1 września, to czy byśmy się zdecydowały na objęcie nowych funkcji. Zrobiłam szybki rachunek sumienia i doszłam do wniosku, że:
Chyba największym bólem bycia prodziekanem jest brak czasu na cokolwiek. Jak wcześniej pisałam, dni robocze, w które nie byłam w dziekanacie, mogę policzyć na palcach jednej ręki, przy czym zazwyczaj była to siła wyższa - konferencja. Czas poświęcony na pracę naukową dyskretnie przemilczę. Pocieszam się, że od ponad roku mam otwarty przewód habilitacyjny, a obecnie czekam po recenzjach na kolokwium, więc teoretycznie nie mam się dokąd śpieszyć.
Czasami kłopotliwe jest to, że niektóre osoby przypisują mi nadprzyrodzone moce związane najpewniej z moją funkcją. Na przykład miałabym wiedzieć, o czym myśli Rektor, mieć informacje, czy ktoś będzie miał przedłużoną umowę o pracę, albo moc sprawczą, aby zmusić wykładowcę do przeprowadzenia zaległego terminu egzaminu w sesji poprawkowej, a nie np. w styczniu. Z drugiej strony niekiedy okazuje się, że takie moce posiadam, przy czym są to niby-moce... Na przykład okazuje się, że "szczególny przypadek", z jakim przychodzi do mnie student jest rozwiązywalny sam w sobie z mocy prawa. Student jest mi wdzięczny, chociaż ja do niczego nie byłam potrzebna.
To, co jest chyba najfajniejsze w tej pracy to drobna, często okupiona znacznym wysiłkiem, możliwość oddziaływania na uczelnianą rzeczywistość. Jak to ładnie ujęła moja zaprzyjaźniona profesorka psycholożka - wystarczy jej to, że może zmieniać świat wokół siebie; bardziej górnolotne cele odpuszcza. Miłe i napawające optymizmem jest to, że w tych drobnych zmianach wspiera nas zespół doktorantów i studentów. O ile możliwość zmian nie stanie się ułudą, czegóż można chcieć więcej?
Jest jeszcze jedna fajna rzecz. Jak się dowiedziałam na ostatniej konferencji mojego Kolegium, Dziekan KES czytuje naszego bloga. Serdecznie pozdrawiam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz