Najpierw się wyszlocham: w ciągu ostatnich 3 dni dostałam ponad 200 maili z czego 67 o charakterze:
- obraźliwym lub wulgarnym (nie będę cytować, ale zaimponowały nawet moim synom wychowanym na Targówku, starszy powiedział "To chyba chłopaki z Powiśla", młodszy tylko "Wow!")
- prześmiewczym, za to pełnym mściwej satysfakcji
- zawistnym i złośliwym ("i jak tam radio Pani Dziekan? A może by tak troszkę popracować?")
No cóż efekt powszechnie dostępnej skrzynki adresowej :-)
A teraz good news: dostaję mnóstwo maili (także od wykładowców), że wreszcie jest fajnie i że mają nadzieję, że będzie coraz fajniej. Cieszą się np. ci, którzy dowiedzieli się, że można realizować pensum pracując w Komisjach obron mgr, ci którzy dowiedzieli się, że można mieć wpływ na dobór terminu egzaminu, że można załatwiać (także dla swoich studentów) różne rzeczy niemożliwe i żaden zapis tego nie zabrania :-) Byłoby podłe z mojej strony, gdybym koncentrowała się na łyżkach dziegciu.
Studentom BARDZO dziękuję za miłe maile w sprawie asystentek toku. 23 osoby napisały, że pomimo październikowego zamieszania atmosfera przy okienkach jest (cytuję) "naprawdę ludzka i nie wiem, o co się Pani Dziekan martwi" oraz "czasem Panie mają wejścia a la Halinka, ale da się to wziąć humorem". Jedna z milszych wiadomości - "byłam w tamtym tygodniu w dziekanacie - pierwszy raz w tym roku, bo odwlekałam jak mogłam - w dodatku zbyt późno przyniosłam korektę. I Pani X tylko mi palcem pogroziła. Szkoda, że Pani Dziekan tego nie widziała. Czy Pani bywa w dziekanacie?"
Ostatnie pytanie mnie rozwaliło - ale i tak się ucieszyłam. Jest mi naprawdę miło, że potraficie wybrać te miłe momenty, bo ja sama łapię się na tym, że rzadko mówię Paniom coś miłego - zazwyczaj tylko poganiam z kolejną pracą albo "odpytuję" z waszych teczek. A potem wieczorem przypominam sobie, że nie podziękowałam za kawę, za pomoc w wyjaśnieniu trudnej sprawy, za podłączenie drukarki itp.
A najwięcej miłych słów padło pod adresem Pani Irenki Senator i Pani Ani Buckiej. Na sto procent przekażę - także tym Paniom, które były wymienione choćby raz. Może zresztą wprowadzę jakieś "halinkowe odznaki" - czekam na wasze pomysły w tej kwestii.
Jestem prawdziwą fanką "Pani Halinki" - Panie w dziekanacie też :-)
z mojej strony powiem ze jeszcze mi sie nie zdazylo podbijac legitykacji podczas poprzednich 3 lat bez kolejki a wczoraj pusto milo i fajnie bylo:) sprawa zajela 20 sekund:)
OdpowiedzUsuńŚwiadomość powszechnie dostępnych adresów mailowych nie jest powszechna wśród wykładowców SGH. Jedna z nich groziła mi pośrednio sądem za rozpowszechnianie powszechnie dostępnego adresu. Zabawne doświadczenie :D
OdpowiedzUsuńPrzy okazji, bez związku z wpisem, przypomniało mi się jak niektórzy wykładowcy (osobiście wiem, bo sam widziałem, o dwóch przypadkach) podchodzą do ochrony danych osobowych i z radością podają wyniki egzaminów z imionami i nazwiskami. Jeden z nich to prawnik. Też zabawne :D
Sebastian (Owłos) Pilarczyk
co do list z ocenami - to sama mam z tym problem. Za moich zamierzchłych czasów normalne było, że wykładowcy zamieszczali listy w gablotach i nikt się o to nie burzył. A dzisiaj sama nie wiem jak postępować. Trudno oczekiwać, że wykładowca będzie wysyłała maila do każdego ze stu studentów (a bywają grupy jeszcze liczniejsze). Nie wiem, na ile popadamy w paranoję z tą ochroną danych osobowych a na ile ma to sens...
OdpowiedzUsuńJa zamieszczam tabelkę z excela(nr indeksu, masa różnych plusów i minusów, wynik kolokwium, ocena) na stronie katedry i wysyłam zbiorowego maila, że info już jest. kto chce ten sprawdza
Usuńto jest tak samo jakbyś wywiesiła w gablocie - a nawet więcej, bo internet jest szerzej dostępny - po prostu łamiesz prawo ;-)
UsuńJeśli wywieszam na stronie tabelkę z numerami indeksu (bez nazwisk), to chyba nie ma problemu z ochrona danych osobowych. Swoją drogą te przepisy są często absurdalne. Np. nie każdy zdaje sobie sprawę, że uczelnie muszą mieć zgodę absolwenta na kontakt z nim, gdy studia już skończył... I jak tu np. zawiadomić WSZYSTKICH uprawnionych o uroczystości zakończenia ich studiów? :)
UsuńP.S. w końcu sposób opracowaliśmy, ale nie obejmuje jednak wszystkich :-(
chyba trochę popadamy w paranoję - uzewnętrzniamy się na wszelkich dostępnych portalach społecznościowych, opisujemy i szeroko omawiamy swoje życie prywatne, zawodowe, opinie i poglądy, oddajemy pod cudze sądy (sami nawet nie wiemy jak szerokiej faktycznie grupie osób)to, czego w fizycznie istniejącym gronie, np. na spotkaniu, nigdy byśmy nie powiedzieli. i to wszystko nie przeszkadza nam mieć pretensji o nazwisko przy ocenie z egzaminu na liście. :)
OdpowiedzUsuńdokładnie to mam na myśli :-)
Usuń