27 lis 2012

Graduacja 2012

...piękne słowo zastępujące naszą "uroczystość zakończenia studiów". Jak ją zwał, tak zwał - jest za nami. Przedsięwzięcie to imponujące i wielkie słowa uznania dla Biura ds. Absolwentów i jego szefowej (dr Andżelika Kuźnar), bo dokonali rzeczy niemożliwej: niewielkimi środkami i skromnymi siłami przygotowali uroczystość, która zgromadziła kilkuset absolwentów wraz z rodzicami, przyjaciółmi a niekiedy także dziećmi!

Nie wiem, jak Andżelika nad tym zapanowała: setki ludzi to nic - ale w tym Rektor i Dziekani, czyli czynnik nieobliczalny i zapracowany, wielka zmienna i jeszcze większa niewiadoma. Do ostatniej chwili trwały ustalenia, jak będzie przebiegać ceremonia. W tym roku była o tyle nietypowa, że żegnaliśmy roczniki, którymi opiekowały się poprzednie Panie Dziekan (prof. Grażyna Wojtkowska-Łodej i prof. Joanna Plebaniak) a funkcje dziekańskie objęli już nowi dziekani: prof. Morawski i ja. Jak to wdzięcznie ujął Dziekan Morawski w swoim przemówieniu: "załapaliśmy się jak Piłat do credo..." :-) Nietypowe było też to, że w tym roku na uroczystość zaproszono absolwentów studiów licencjackich - garstka ich przybyła, ale może i oni pokochają graduację.

Nie ulega wątpliwości, że graduacja jest jak wesele: niby dla młodych, ale w rzeczywistości dla ich rodzin :-) Z boku może się to wydawać śmieszne, ale kiedy patrzyłam na rodziców, którzy z dumą fotografowali swoje dzieci, to pomyślałam sobie, że szkoda, że 20 lat temu takiego obyczaju u nas nie było.  I warto dla nich te "króliki" wyciągnąć i przemęczyć się w wełnianych togach i łańcuchach!

Na prośbę dr Kuźnar w sobotę otworzyliśmy wyjątkowo (pomimo, że nie było zjazdu dla niestacjonarnych) podwoje dziekanatu, żeby umożliwić odbiór dyplomu tym, którzy wcześniej nie mieli takiej możliwości (głównie absolwenci z innych miast). Odebrało dyplomy 20 osób, ale część niestety odeszła z kwitkiem, bo zapomniała o obiegówce... (oj, uczulam wszystkich - a szczególnie tych, co lubią gubić książki z biblioteki!).

Uroczystość była ciepła i wesoła: ze znakomitym występem chóru SGH i rzucaniem biretów. Żal tylko było patrzeć na eleganckie absolwentki, które łapały równowagę na śliskim parkiecie w butach na wysokich obcasach, usiłując jednocześnie nie zgubić zdradliwie zsuwającego się biretu. Ja dla odmiany nie mogłam zapanować nad łańcuchem, który zjeżdżał na wszystkie strony (dowód na zdjęciu) - ale dzielnie wytrwałam do końca.

Podziękowania składam niniejszym Pani dr Kuźnar i jej zespołowi, który nade mną czuwał, Paniom, które pełniły w sobotę "dyżur dyplomowy" i Prodziekanom, którzy wyręczyli mnie wyczytując prawie 250 nazwisk, dzięki czemu ja musiałam już tylko powtórzyć 250 razy: "Serdecznie Pani/u gratuluję, Pani/u (Kasiu, Wojtku, etc...)" - starając się, żeby za każdym razem wypadło to indywidualnie. Aż szkoda, bo prawie wszystkim należało się coś więcej - za niesamowite osiągnięcia, za fantastyczne wyniki w nauce (nie pojmuję, jak można mieć tak wysokie średnie?!), za działalność wszelaką itd. Często to powtarzam i będę powtarzać: Niewiarygodnych mamy studentów/absolwentów.

Jak się tworzy urban legend

fot. gettimages via momlogic
Globalnego Facebooka opanowała właśnie kolejna 'miejska legenda' o tym, że wystarczy publicznie ogłosić prywatność swoich danych i zasobów, aby FB nie mógł z nich korzystać. Wczoraj posypały się więc prawnicze wpisy u niektórych moich znajomych, a zaraz po nich komentarze innych wskazujące na to, że równie dobrze można ogłosić napad wojowników Jedi czy zaćmienie słońca. 

Nie przypuszczałam wówczas, że podobna, uczelniana, urban legend wytworzy się na podstawie mojego przedwczorajszego wpisu. Miał on w każdym razie zupełnie inny cel, a wyszło, co wyszło.  Przypomnijmy:
  • 24.11 po południu (sobota) na forach studentów SGH pojawia się informacja o tym, że coś się stało z chomikiem SGH. Niedowiarkom podaję link do jednego z nich. Od tego czasu trwa na ten temat mniej lub bardziej ożywiona dyskusja. 
  • 25.11 wieczorem (godzinę można sprawdzić, niedziela) dyskusje te natchnęły mnie do popełnienia wpisu na dziekanatowym blogu.
  • 26.11 też chyba wieczorem zauważam, że na grupach studenckich na FB podawany jest link do tego właśnie wpisu. Nie znam intencji podających osób, ale widzę, że statystyki wpisu skaczą do góry osiągając niemalże 700 odsłon. 
  • 27.11 rano - czytam nowe komentarze pod wpisem, w tym jeden wylewający wiadro... żalu na prowadzony przeze mnie przedmiot podstawowy oraz pytający, co złego było w SGHowym chomiku. Jako że z Autorem tego wpisu (sądząc po treści, formie i jego traumatycznych doświadczeniach) nie będę najpewniej w stanie nawiązać rzeczowej rozmowy, nie interesuję się specjalnie tym akurat zarzutem.
  • 27.11 południe - zaczynają do mnie docierać głosy w różnych formach - czasami wyrazy zdziwienia, czasami niedowierzania, jakoby to Dziekanat SM miał związek ze zniknięciem SGHowego chomika. Dowodem rzeczowym w tej sprawie ma być cytat z mojego wpisu:
    Pewne rodzaje łowów specjalnie mi nie przeszkadzają (co nie znaczy, że je pochwalam). Dotyczy to: tego, że moje slajdy znajdowały się na niedawno zlikwidowanym SGHowym Chomiku.
I teraz przejdźmy do wnioskowania:
  • Jeżeli 1) piszę, że coś mi specjalnie NIE przeszkadza, to czy podjęłabym przeciw temu działania?
  • Jeżeli 2) i tak publikuję swoje slajdy na stronie Katedry, to jaki problem w Chomiku?
  • Jeżeli 3) piszę o zlikwidowanym chomiku ponad dobę później niż pierwsze informacje na ten temat, to istnieje dosyć duże prawdopodobieństwo, że wiem o tym - podobnie jak studenci - z for internetowych, na których jeszcze jestem (na jednym ostatnio mnie zabanowano)
  • A poza tym 4) Ja mam naprawdę codziennie masę istotniejszych spraw niż Chomik. 
  • 5) to nie należy do zakresu obowiązków dziekańskich itp. itd.
Pozostaje jednak również sfera urban legend, która mimo to zagnieździła się w niektórych umysłach i pewnie by tam pozostała, nawet gdybym zamieściła tu oświadczenie założycieli feralnego chomika. Choć to chyba już nie jest legenda miejska, ale raczej spiskowa teoria dziejów. A z nią problem zasadniczy jest taki, że nie da się jej nigdy obalić.

PS: I jak można mówić, że wiedza z Socjologii do niczego się nie przydaje.

26 lis 2012

Liczą się intencje

Zasadniczo ten post miał się ukazać za dwa dni i mieć nieco inny wydźwięk. Oto nasze wielokrotne wirtualne apele dotyczące wsparcia w zakresie modernizacji strony internetowej DSM zostały wysłuchane. W ubiegłym miesiącu zgłosił się do nas student ostatniego roku, Pan Krzysztof, który zaoferował nie tylko pomoc własną, ale także kontakt z uczelnianym SKN Informatyki.

Pomysł sam w sobie był strzałem w dziesiątkę, zarówno pod względem merytorycznym, jak i technicznym. Któż bowiem lepiej niż studenci SKNI zna meandery programowania? Co więcej, zapośredniczenie kontaktu - z własnej inicjatywy studenta - nie stawiało SKNI w kłopotliwej sytuacji. Mogli się w projekt zaangażować, albo i nie. 

Archaiczny engine, o którym też już pisałam, rozpracowaliśmy wstępnie z p. Krzysztofem. Rozwiązanie brzmiało: iframe. Wówczas ustaliliśmy także punkty brzegowe dla nowej strony DSM. Jednym z nich było oszukanie menu - czyli dobudowanie do obecnego menu po lewej dodatkowych zakładek imitujących brakujące poziomy głębokości (czyli żeby menu się rozwijało). Drugim punktem brzegowym miała być edytowalność nowej strony - czyli możliwość zamieszczania treści przez osoby nie znające tajników htmla i innych języków, których nazw nie znam i jest mi z tym dobrze. 

Punkty brzegowe zostały przekazane do SKNI. Pomysł wsparcia DSM spotkał się z dużym zaangażowaniem zarówno na poziomie Zarządu Koła, jak i jego członków (i członkiń - jak być może dopisałaby Dziekan(ka) Kachniewska). Pojutrze na 17:00 mieliśmy umówione spotkanie robocze, na którym zapadłyby najpewniej kluczowe decyzje... 

Wczoraj jednak okazało się, że najpewniej w ciągu kilku najbliższych miesięcy czekają nas wszystkich szersze i zasadnicze zmiany informatyczne, a tym samym praca członków SKNI poszłaby na marne. Aby to samo nie stało się z całą opisaną powyżej inicjatywną, pozostanie po niej ślad w postaci tego wpisu. A całemu SKNI serdecznie dziękujemy za intencje. Dały nam one sporo pozytywnej energii przez ostatnie tygodnie!

PS: ECzytelnicy tego wpisu mogą również przekazać pozytywną energię do SKNI np. lajkując ich profil na FB.

25 lis 2012

Polowanie na "wiedzę"

fot wikipedia (czyli bardzo w temacie)
Czasami, a zwłaszcza w okresie okołosesyjnym, mam wrażenie, że studiowanie to tak naprawdę zabawa w kotka i myszkę. Myszką w tym układzie jest studiowany przedmiot, a polującym – student. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie sposób tego polowania, niekiedy dysfunkcyjny. 

Pewne rodzaje łowów specjalnie mi nie przeszkadzają (co nie znaczy, że je pochwalam). Dotyczy to: 
  • Tego, że moje slajdy znajdowały się na niedawno zlikwidowanym SGHowym Chomiku. Te same slajdy są dostępne na stronie mojej Katedry, więc de facto są dostępne.
  • Tego, że notatki z moich zajęć mogą (bo nie wiem czy?) funkcjonować gdzieś w wersji wirtualnej i być przekazywane z pokolenia na pokolenie – czyli z rocznika na rocznik. 
Szczytem szczęścia byłoby zapytanie mnie jako autora, czy wyrażam zgodę na kopiowanie moich slajdów i upublicznianie ich w Internecie wszem i wobec. Tego niestety się nie doczekałam. Za to, gdy napisałam do właścicieli SGHowego chomika przeprosili i obiecali (na moją prośbę) zamieścić informację, że materiały znajdują się tam za zgodą twórcy. Czy to zrobili – nie wiem, bo od tamtej pory tam nie zaglądałam.

Drażnią mnie następujące wzory polowania na „wiedzę” (bo tu chyba raczej zaczyna się polowanie na ocenę): 
  • Kopiowanie prac pisemnych z Internetu. Dotyczy to w moim przypadku prac, które studenci mogą napisać dodatkowo na niektórych przedmiotach na podwyższenie oceny. Mimo tego, że co semestr i co przedmiot ogłaszam, że umiem korzystać z Googla zawsze znajdzie się choć jedna osoba, która mi nie wierzy. 
  • Ściąganie – w każdej postaci i formie. 
Wzory te są naganne, ale tylko mnie drażnią, gdyż mam możliwość zareagowania – robię to za pomocą Googla, albo pilnującego na egzaminie komanda. Zdecydowanie najgorsza jest kategoria ostatnia – wzory naganne, którym towarzyszy moja bezradność. Jest to póki co zbiór jednoelementowy (stąd bez punktora): Pozyskiwanie pytań egzaminacyjnych.

Frustrują mnie wiszące w Internecie zdjęcia fragmentów (niekiedy dość obszernych) zestawów egzaminacyjnych, powielane w ksero pytania z lat ubiegłych, wypisywanie na forum na szybko po egzaminie tego, co się z niego zapamiętało, a nawet przechwytywanie na dyktafon pytań od studentów wychodzących z sali. Na swoje pytania jeszcze nigdzie się nie natknęłam (i chyba dobrze, bo wtedy by mnie szlag trafił), choć zdaję sobie sprawę, że gdzieś fragmentarycznie krążą. W końcu wiedza zbiorowa gromadzi się od dekady, bo tyle prowadzę Socjologię.

Pozostaje tylko zmieniać pytania (co robię niezależnie) i nie popadać w paranoję, że moi studenci znają zestawy egzaminacyjne zanim je przygotuję. Na szczęście potwierdzają co semestr, że tak nie jest.

Dalej odsłaniamy kulisy

Wróble ćwierkają, że najwyższa pora zaprezentować kolejną osobę, która aktywnie uczestniczy w pracach Dziekanatu! A zatem, do dzieła. Kolej na Anię Parę.

Ania wśród współpracowników DSM pojawiła się, podobnie jak Kasia, dzięki Pani Dziekan prof. Magdalenie Kachniewskiej. Znajomość rozpoczęła się jeszcze na etapie pisania pracy licencjackiej i magisterskiej przez Anię, które to prace promowała obecna Pani Dziekan.

Zakres obowiązków, które wypełnia Ania w ramach współpracy z Dziekanatem Studium Magisterskiego jest szczególnie bliski studentom i bardzo dla nich istotny. Zajmuje się ona mianowicie opracowywaniem bazy FAQ oraz monitoruje grupy i fora internetowe, by znaleźć te zagadnienia, które najbardziej nurtują studiujących na naszej uczelni. Dodatkowo to właśnie Ania odpowiada na zgłoszenia, które trafiają na skrzynkę mailową. Zatem to dzięki niej wiele problemów udaje się wyjaśnić, choć czasem naprawdę nie jest to proste.

Na co dzień obok doktoratu Ania pracuje w przedsiębiorstwie zajmującym się wprowadzaniem zagranicznych przedsiębiorstw na rynek polski i polskich firm na rynki zagraniczne. Wcześniej pracowała w obszarze turystyki i hotelarstwa zajmując się między innymi social media marketingiem oraz poszukiwaniem partnerów hotelowych do współpracy w ramach franczyzy. Jej plany na przyszłość to powrót do pracy w tym obszarze.

Ania jest zapaloną sportsmanką i w czasie wolnym lubi w szczególności jeździć na rowerze. Uwielbia wyprawy rowerowe między innymi w góry, ale nie tylko. Dodatkowo bierze udział w biegach długodystansowych. Udało się już jej pokonać półmaraton, zaś kolejny cel to przebiegnięcie całego maratonu. Do tych aktywności dochodzi pływanie. Plan na przyszłość to zawody triathlonowe. Jakby tego było mało, Ania to też podróżniczka.

Jak radzi sobie z takim nawałem zadań obowiązków? Klucz do sukcesu to efektywne gospodarowanie czasem. Dobry plan i motywacja i pasja pomagają naprawdę wiele zdziałać. Pozazdrościć!

21 lis 2012

Do szewca po bułki?

Mój Tata mawiał, że do szewca się chodzi po buty, a do piekarza po bułki. Dzisiejszy dyżur (jak i kilka poprzednich) utwierdził mnie w przekonaniu, że niektórzy studenci chcieliby kupować buty u piekarza. Tylko dzisiaj przybył do mnie student, który chciał omówić ze mną sprawę, rozpatrzoną już przez moją Szefową. Znalazł się także taki, który wierzył, że jestem w stanie zrobić "coś" z decyzją Prorektora. I do tego kilku, których sprawy można było rozpatrzeć na poziomie okienka...

Wspominana na łamach niniejszego bloga p. Katarzyna Zając stworzyła diagram procesu decyzyjnego, który lada dzień zawiśnie na jednej z wewnętrznych ścian dziekanatu. Na łamach bloga wykorzystam go i trochę rozbuduję - werbalnie, rzecz jasna, bo graficznie nie ma jak. A więc: jeżeli mają Państwo jakąś sprawę:
  1. Proszę sprawdzić, czy rozwiązania nie ma w jednym z ogólnodostępnych miejsc informacji. A jest ich kilka: a) wielokrotnie przytaczany tu Regulamin, ale także b) FAQ i inne zasoby strony DSM, c) ten blog, a dla bardziej dociekliwych - uchwały Senatu i zarządzenia Rektora (by wymienić tylko dwie zakładki działu Dokumenty).
  2. Jeżeli nie znajdą Państwo rozwiązania, proszę udać się do swojego Asystenta toku, czyli do okienka. Panie najlepiej znają Was i Wasze sprawy. Często zresztą korzystamy z ich wiedzy chociażby po to, aby ustalić historię danego studenta.
  3. Jeżeli to nie zadziała, zapraszamy na dyżur prodziekański - staramy się na nich rozwiązywać nietypowe przypadki (choć niemal każdy student uważa, że jego przypadek jest szczególny - nawet te z kategorii 1 i 2). Każdy z nas zajmuje się określoną kategorią studentów. Polecam to zwłaszcza uwadze studentom wyjeżdżającym albo powracającym z wymiany - te sprawy najlepiej omawiać z Dziekan Podedworną-Tarnowską.
  4. Jeżeli nam się nie uda, można się zwrócić do Dziekanki, zapisując się wcześniej na dyżur. Dziekan Kachniewska rozpatruje ponadto przypadki krytyczne, czyli takie, w których my nie mamy (na szczęście!) mocy sprawczej, w tym skreślenia i wznowienia. Jeżeli ktoś się takiego doigrał - najlepiej ominąć pkt 3.
  5. Kolejny krok to podanie do Prorektora ds. dydaktyki i studentów. Można je złożyć w przypadku odwołania od decyzji z pkt 4, albo w sprawach finansowych. Uwaga - Dziekanat nie ma żadnych kompetencji, jeżeli chodzi o sprawy finansowe. Stąd podania o anulowanie opłaty, rozłożenie na raty czesnego etc., są automatycznie przekazywane zgodnie z właściwością. Tym niemniej podania te należy składać u nas.
  6. Ostatni krok, jaki mogą Państwo wykonać na Uczelni, jeżeli nie zgadzają się Państwo z decyzją z pkt 5., to odwołanie się do Jego Magnificencji Rektora SGH
A co dalej? Dalej zostaje już chyba tylko Sąd. Oczywiście równie dobrze można się po prostu pogodzić z negatywną decyzją i nie przekraczać punktu 6 (a nawet 1-5!). Ale może być też tak, że sprawa zostanie załatwiona po myśli studenta. Statystycznie rzecz ujmując, często tak się właśnie dzieje.

20 lis 2012

Siostrom i Braciom po fachu

Ducha mojej korespondencji z wykładowcami najlepiej opisuje sformułowanie totalna frustracja. Na pierwszy ogień wrzucę problem żałosnych przeliczników za godziny realizowane w wkndy oraz za zajęcia prowadzone w języku angielskim. 

Z jakiego powodu mielibyśmy zostawiać rodziny i pędzić do Szkoły w wknd, skoro można te godziny "tłuc" w tygodniu? Po co zmagać się z własnymi ograniczeniami językowymi, skoro można ograniczyć się do wykładów prowadzonych po polsku? Rzecz nie byłaby tak bolesna, gdyby nie poczucie niesprawiedliwości, związane z tym, że są lepsi i gorsi. Dlaczego przelicznik za godziny wykładowe w języku angielskim w ramach Programu CEMS wynosi 2,5 a dla pozostałych zajęć anglojęzycznych (np. dla IB czy F&A) tylko 1,5. Czy angielski na CEMS jest bardziej angielski?

Do tego dorzućmy wątek kursów i kursiątek zgłaszanych na równi z wykładami akademickimi. Jak można z równą powagą (i wynagrodzeniem godzinowym) traktować warsztaty, prowadzone w kameralnych grupkach, z wykładami akademickimi, wymagającymi przeprowadzenia egzaminów nawet w kilkusetosobowych grupach? I jak można dać 3 ECTS studentowi, który realizuje zabawny warsztat - i dokładnie tyle samo temu, który wkuwa do potężnego egzaminu...

(Dodam, że jako trener biznesu prowadzę sporo zajęć dla praktyków i doceniam znaczenie warsztatów. Doceniam też fakt, że studenci SGH mogą w nich uczestniczyć przed podjęciem pracy zawodowej. Ale, na Boga!, ileż wody trzeba wylać na 30-godzinnych zajęciach w SGH, skoro prowadzone z praktykami zajmują max 2-3 dni robocze?)

Znaną mi (i podzielaną) frustrację wykładowców potęguje fakt, że nie mam wielkiego wpływu na zatwierdzony w Szkole system przeliczników. Tymczasem oczekiwania wobec mnie są przeogromne. Także ze strony studentów sobotnio-niedzielnych, wybierających z bardzo ograniczonej oferty, którzy płacą spore czesne za obiecane im warunki studiowania. 

Zwracanie uwagi na ten problem (pro)rektorowi na nic się zdaje, bo zasady rozliczenia z wykonania pensum uchwala Senat - a to jest cielsko niespieszne... Zamiast tego zwracam więc uwagę Siostrom i Braciom po fachu, że znakomita większość Senatu to przedstawiciele poszczególnych kolegiów. Jeśli chcą mieć Państwo wpływ na to, co dzieje się w SGH, to proszę serdecznie, żeby każdy e-mail rzucony mi w twarz, kierować także do Dziekana swojego kolegium. Tak jak Państwo żądają ode mnie "żeby coś z tym wreszcie zrobić" - warto podobne żądanie wystosować do swoich przedstawicieli w Senacie. Po to przecież zostali wybrani.

PS: Pojawiają się stale pytania - tak wykładowców, jak i studentów zainteresowanych indywidualnym trybem realizacji zajęć - o obowiązujące w tym zakresie przeliczniki. Polecam Państwa uwadze pkt. 9 "Zasad rozliczania z pensum dydaktycznego".

18 lis 2012

Ujawnijmy troszkę kulisy

Chodząc i rozmyślając nad treściami, którymi chciałbym się podzielić na łamach bloga, uznałem, że niezłym pomysłem byłoby przedstawienie co najmniej kilku osób zaangażowanych w pracę Dziekanatu. Zacznę od wolontariuszy, którzy z własnej niczym nie przymuszonej woli angażują swój czas, by choćby trochę przyczynić się do poprawy funkcjonowania Dziekanatu wnosząc jednocześnie nieco studenckiego spojrzenia na ten obszar działalności. A zatem na początek – Kasia Negacz.

Kasia rozpoczęła współpracę z DSM dzięki Pani Dziekan, prof. dr hab. Magdalenie Kachniewskiej, w odpowiedzi na prośbę o odniesienie się do Regulaminu DSM. Obecnie zaś współpracuje głównie z naszą Prodziekan Panią dr Katarzyną Górak-Sosnowską. Zajmuje się m.in. restrukturyzacją strony internetowej DSM, opracowywaniem zmian w procedurze dyplomowania i pokrewnymi sprawami prawnymi, a także współpracą przy pisaniu specjalnej broszury dla studentów, która niedługo ujrzy światło dzienne, a którą sam mam również przyjemność współtworzyć. Broszura ta będzie swoistym przewodnikiem po różnych formalnych zagadnieniach dotyczących studiowania na naszej Uczelni.

Jej zaangażowanie jest o tyle imponujące, że na co dzień działa w wielu różnorodnych obszarach. Kasia jest doktorantką w dwóch kolegiach (Kolegium Ekonomiczne-Społeczne i Kolegium Nauk o Przedsiębiorstwie), kończy prawo a także współpracuje z jedną z korporacji w dziedzinie CSRu. Zasiada  także w zarządzie jednej z akademickich organizacji zajmujących się problematyką zrównoważonego rozwoju.

Na co dzień Kasia interesuje się także kulturą krajów Azji Południowo-Wschodniej i językiem chińskim. W ogóle urodzony z niej podróżnik – ponad 1/3 swoich studiów spędziła poza granicami Polski, poznając rozmaite zakątki świata. Ciekawią ją również tematy związane z ochroną klimatu i przyrody oraz wpływem tych czynników na działalność przedsiębiorstw.

A już niedługo – kolejne sylwetki osób, które, uwierzcie mi, wkładają bardzo dużo wysiłku, by zmniejszyć trudy związane ze współpracą na linii Dziekanat – Student.

[kgs] Jednak się wtrącę, bo trzeba koniecznie dopisać jedną ważną rzecz. Nie wiem, czy mgr Negacz ma tego świadomość, ale to od niej zaczyna się pospolite ruszenie dziekanatowych wolontariuszy. Skoro ona zgłosiła się sama z siebie do pomocy, możliwe było, że znajdą się kolejne osoby. Zresztą kilka z nich zostało zrekrutowanych (albo podlobbowanych) przez mgr Negacz.

17 lis 2012

Zerówki - dla jednych ulga, dla innych praca

rys. miastodzieci.pl

Zbliża się połowa semestru a wraz z nią pierwsze zerówki. Studenci je lubią i na nie nalegają, gdyż w ten sposób mogą sobie rozłożyć egzaminy na czas poza sesją. Z punktu widzenia wykładowcy zerówka oznacza często znaczny nakład dodatkowej pracy, którą niekiedy nadmiernie wykorzystują jej beneficjenci. 

Regulamin studiów określa, że „Egzamin zerowy może być przeprowadzony wyłącznie poza godzinami zajęć przewidzianych w semestralnym harmonogramie (...)” (§37.5). Oznacza to konieczność znalezienia odpowiednio pojemnej sali (realizującej zasadę co drugi rząd, co drugie miejsce) oraz wygospodarowania dodatkowego czasu w tygodniu – najlepiej w porozumieniu ze studentami.

Jednak zasadnicze schody pojawiają się dalej. Jeżeli grupa jest liczna, konieczne są dodatkowe osoby pilnujące poprawności przebiegu egzaminu, czyli mówiąc po naszemu – utrudniających, a jeżeli się da, uniemożliwiających studentom ściąganie. Łatwo można się domyślić, że mało komu – a już na pewno nie innym wykładowcom – chce się przez godzinę czy półtorej wpatrywać w piszących studentów; spacery po auli to również marna rozrywka. Z tego względu od kilku lat zapraszam do pilnowania swoich byłych studentów, którym – biorąc pod uwagę to, że niektórzy zgłaszają się co semestr – sprawia to frajdę. A ponadto znają znacznie lepiej niż ja (nie sugeruję, że z doświadczeń własnych) obecne mechanizmy ściągania. Za moich czasów nie było jeszcze chociażby smartfonów… 

Pisząc o smartfonach warto wspomnieć o kolejnym schodzie – krążących czy to w sieci, czy w ksero, testach z lat ubiegłych. O ile w przypadku przedmiotów, w których wiedza jest na bieżąco aktualizowana nie ma problemu, bo adekwatnie zmieniają się egzaminy, o tyle w przypadku niektórych przedmiotów – zwłaszcza z nauk społecznych – na próbę wystawiona jest kreatywność przygotowującego egzamin. Skoro jest ten sam sylabus, a jego przedmiotem są te same podstawy, ile różnych pytań testowych można do niego wymyślić? Oczywiście spełniających następujące warunki brzegowe: a) na temat, b) nie zbyt oczywiste i c) nie zbyt szczegółowe (a przy licznych grupach studentów często niestety d) w formie testowej). Choć niezależnie od tego, robiąc zerówkę trzeba przygotować kolejne wersje egzaminów na I termin. Czyli i tak wracamy do kreatywności...

Jedno jest dobre – jeżeli już się zerówkę przeprowadzi, a następnie sprawdzi – mniej pracy przypada w sesji. Na brak II terminu niestety raczej nie mamy (wykładowcy) co liczyć, bo zawsze znajdzie się jakaś zbłąkana dusza…

16 lis 2012

I etap deklaracji już ruszył

Ponawiam prośbę, żeby Państwo potraktowali ten etap poważnie. Im więcej osób deklaruje wykłady w I etapie, tym większa szansa, że wstępny harmonogram zajęć nie będzie ulegał zmianom. 

Dotychczas I etap był ignorowany przez większość studentów, a planowanie harmonogramu przypominało wróżenie z fusów. II etap zmieniał "krajobraz dydaktyczny", rozwalał plany tak studentom, jak i wykładowcom i powodował, że pierwsze tygodnie semestru zamieniały się w gorączkową walkę o ocalenie resztek planu zajęć i możliwość zdobycia obowiązkowych 30 ECTS.

Koleżanki i Kolegów Wykładowców zachęcam do obserwowania stanu zapisów na poszczególnych przedmiotach. Często przed II etapem wyborów zamykane są przedmioty podlimitowe - ku rozżaleniu studentów, którzy je wstępnie deklarowali. Tymczasem niektórzy wykładowcy gotowi byliby je prowadzić, pomimo niewielkiej liczby zapisów. W takim przypadku serdecznie proszę o zgłoszenie gotowości prowadzenia zajęć podlimitowych. Będzie na to czas od 21 listopada (koniec I etapu deklaracji) do 30 listopada (wtedy Dział Nauczania rozpoczyna pracę nad wstępnym harmonogramem zajęć).

Dyskutowałam z Panią Kierownik Centrum Informatycznego m.in. o możliwości informowania studentów o przyczynach usuwania wykładów, które były dostępne w I etapie. Niestety oznaczałoby to konieczność wysyłania setek maili. Ani Dziekanat, ani CI nie są w stanie wziąć na siebie obsługi tak obszernej korespondencji. Postaram się "hurtowo" zamieścić te informacje na blogu po zakończeniu I etapu deklaracji. Najczęściej przyczyną "znikania" wykładów przed II etapem jest decyzja wykładowcy (nie podejmuje się prowadzenia zajęć podlimitowych). Niestety nie zawsze udaje nam się znaleźć zastępstwo. 

Wykładowców, którzy nie mogą prowadzić zajęć w semestrze letnim ze względu na wyjazdy zagraniczne, zbyt duże obciążenia dydaktyczne, sprawy osobiste lub planowane urlopy naukowe - proszę o wskazywanie zastępstwa i to już w trakcie trwania deklaracji a nie w pierwszych dniach zajęć w nowym semestrze. W sytuacji, kiedy przedmiot został umieszczony w ofercie dydaktycznej uczelni, nie można go tak po prostu odwołać. Wielu studentów - szczególnie realizujących ostatni semestr studiów - zostałoby wtedy pozbawionych możliwości zaliczenia przedmiotów kierunkowych lub specjalnościowych. Proszę w związku z tym - tak wykładowców, jak i kierowników poszczególnych jednostek - o pomoc w rozwiązaniu problemów z obsadą zajęć lub ich usunięcie z oferty dydaktycznej na przyszły rok.

Na zakończenie trafny, choć mało optymistyczny obrazek, który podesłała studentka na FB (Dziękowanie Pani Alicjo i proszę przypomnieć o informacjach w kolejnym semestrze ;-)

Źródło: 9gag.com

14 lis 2012

Prawda czy fałsz?

No to proponuję Wam małą zabawę w dziekanów.

Studentka w czwartek (data nie jest istotna) zgłasza się do DSM, żeby upewnić się, że ma wszystkie przedmioty i zaliczenia, bo w kolejnym tygodniu chciałaby złożyć pracę (na wtorek jest umówiona z promotorem na "podpisy" - czyli praca jest gotowa). Ze zgrozą dowiaduje się, że brakuje jej do absolutorium dwóch przedmiotów, które - głowę daje - zdawała i to pozytywnie dwa semestry wstecz. Denerwuje się, że nikt jej tego nie powiedział wcześniej. Pani z Dziekanatu denerwuje się, że studentka nie pilnuje sobie wpisów z przedmiotów i oczekuje, że ktoś będzie to robił za nią. Niemniej obiecuje studentce, że na razie nie uruchomi procedury skreślenia (k'woli ścisłości powinna była ją uruchomić 2 sem. wcześniej) tak, żeby w kolejnym tygodniu możliwe było błyskawiczne znalezienie wykładowców i umówienie się na uzupełnienie wpisów (o ile się zgodzą). W protokołach jej nazwisko jest, ale nie ma oceny.

Mija piątek, mija wknd, mijają dwa kolejne tygodnie... O studentce słuch zaginął. Zostaje skreślona z listy studentów. Zawiadomienie o skreśleniu zostaje wysłane pocztą i odebrane ("zwrotka" trafia do dziekanatu). Kilka dni później do dziekanatu trafia list od studentki (papierowy, podpisany), w którym wyjaśnia ona, że akurat w wknd po pamiętnej czwartkowej rozmowie z pracownicą dziekanatu miała poważny wypadek na treningu jazdy konnej i wylądowała w szpitalu z podejrzeniem pęknięcia miednicy i obrażeniami narządów wewnętrznych. Ostatecznie sprawa nie była aż tak groźna, jak się pierwotnie wydawało, ale dziewczyna nie może chodzić, a tym samym osobiście zjawić się w dziekanacie. Prosi, żeby jednak przywrócić ją na listę studentów. Nie wie, czy jest to możliwe, skoro z punktu widzenia DSM niezaliczone przedmioty są faktem, ale zarzeka się ponownie, że były zdane i to w terminie.

Dokładnie tyle wiadomo, więc nie pytajcie o dodatkowe szczegóły. Rozumiem, że studencka solidarność może w Was brać górę. Ale spróbujcie spojrzeć na tę sytuację z punktu widzenia znanych Wam przepisów i biurokratycznego Dziekana (albo Dziekanki). Wierzyć? Nie wierzyć? Co zrobić?

Zostawiam Was z tym do niedzieli.

13 lis 2012

Praca magisterska – jak ją przełknąć, by się nie udławić

Drogi studencie, z pewnością prędzej czy później zaczniesz zastanawiać się jakie to rzeczy kryją się za hasłem „praca magisterska”. Cóż, mam nadzieję, że te kilka akapitów pomoże Ci niektóre wątpliwości rozjaśnić.

Po pierwsze warto sobie zdać sprawę, iż pisanie pracy to dość długi proces, którego zwieńczeniem jest obrona. Pierwszy etap to znalezienie promotora. Warto możliwie szybko go posiadać. Wybór promotora to istotny moment – przez najbliższy rok będziesz ściśle współpracować z kimś, kto ma Ci pomóc zostać wymarzonym magistrem. Warto zatem przede wszystkim wybrać osobę, która zajmuje się tematyką, o której chcesz pisać a poza tym osobę, z którą kontakt jest w miarę łatwy. Trzeba zapoznać się z zasadami współpracy, jeśli potencjalny promotor takie sformułował. Starsze koleżanki i starsi koledzy studenci są w tym obszarze dobrymi doradcami. Dobrym źródłem informacji są także zasoby Wirtualnego Dziekanatu.

Praca magisterska to pierwsza w Twoim życiu praca naukowa. Konieczne jest zatem sformułowanie tezy, którą w trakcje swojej pracy będziesz falsyfikować, zachowanie odpowiedniej struktury (część teoretyczna, empiryczna, bibliografia oraz przypisy, które wykazać mają, że przy pisaniu pracy korzystano z różnorodnych źródeł i nie popełniono plagiatu).  

 Gdy Twoja praca badawcza jest zakończona, kolejny etap to wyznaczenie wspólne z promotorem terminu obrony. Warto możliwie szybko składać prace, by mieć swobodę wyboru.

Po przejściu tych trudności oraz po uzyskaniu pozytywnej opinii recenzenta pora na finał! Obrona pracy to około 25 minutowe spotkanie z Komisją Egzaminacyjną, na którym musisz udzielić możliwie poprawnej odpowiedzi na trzy pytania:
  • Pytanie z ekonomii. Do nich masz dostęp przed obroną, więc nie ma zaskoczenia.
  • Pytanie recenzenta. To pytanie jest związane z treścią Twojej pracy, może stanowić zaproszenie do dyskusji nad pogłębieniem jej tematyki. Warto pamiętać, że często jest to bardzo szerokie zagadnienie, na które nie ma jednoznacznej odpowiedzi – chodzi o pokazanie Twojej samodzielności w formułowaniu wniosków.
  • Pytanie kierunkowe. Jest to pytanie zadawane przez Twojego promotora. Nie wahaj się poprosić promotora o wskazówki dotyczące obszarów, jakich pytanie może dotyczyć.
W odpowiedziach trzeba być konkretnym i od razu przystępować do meritum. Pamiętaj, że obrona to tylko krótkie spotkanie!
   
A zatem – powodzenia!

12 lis 2012

Koniec i kropka... do marca

System oświadczeń zamknięty i... zaraz zaczęły wpływać maile od kolejnych studentów, którzy jednak chcieliby złożyć oświadczenia. Przyjdzie poczekać do marca...

Informacja o otwarciu systemu oświadczeń trafiła na Wasze konta dwukrotnie (za pierwszym razem, kiedy system był otwarty planowo, a za drugim, kiedy okazało się, że ponad 200 osób nie dopełniło tego obowiązku). Nie wiem, czy było warto otwierać go powtórnie. Z jednej strony około 100 osób uzupełniło swoje oświadczenia (+). Z drugiej strony wyrabiamy w Was odruch oczekiwania na pomoc w każdej sytuacji, kiedy dopuszczacie się kolejnych zaniedbań (-).

Pada pytanie: "Co mi teraz grozi, Pani Dziekan?!". Ministerstwo na podstawie oświadczeń ustala listę osób uprawnionych do nieodpłatnego studiowania, za które poszczególne uczelnie mogą uzyskać dotacje. Brak nazwiska na liście oznacza ryzyko utraty dotacji. Z tym wiąże się konieczność samodzielnego ponoszenia kosztu studiów. 

Zasada wydaje się fair: jeśli oczekujesz, że podatnicy zapłacą za Twoje studia - dopilnuj terminowego złożenia oświadczenia. Liczę, że dopóki obowiązują przepisy przejściowe, Ministerstwo nie będzie zbyt rygorystyczne i zbiera oświadczenia po to, że by nas oswoić z nowym obowiązkiem. W przyszłości (czyli już w marcu) proszę się jednak lepiej pilnować.

Przypominam o regulaminowym (§ 11) obowiązku sprawdzania poczty. Zagorzali wrogowie skrzynki w domenie sgh.waw.pl mogą przekierować maile na inny adres (Samorząd opracował instrukcję, o której już wspominałam). Oświadczenia składać należy w każdym semestrze (baza Ministerstwa zasilana jest do 15.11 i do 15.03), co  oznacza, że co roku na początku listopada i na początku marca, czeka nas ta sama zabawa.

I trochę optymistyczniej na koniec: na 2 tys. studentów tylko nieco ponad 100 nie złożyło oświadczenia. W tamtym roku proporcje były znacznie gorsze, więc:
  • dziękuję wszystkim solidnym, 
  • dziękuję za przypominanie obiegiem pantoflowo-fejsbukowym 
  • i wreszcie dziękuję pracownikom dziekanatu, którzy dwukrotnie ślęczeli nad wysyłką informacji, godzinami odznaczali w systemie złożone "papierowe" oświadczenia i analizowali, kogo nam jeszcze brakuje.

Znowu nie o blogu w radiowej Czwórce

Coraz częściej dochodzę do wniosku, że nasz dziekanatowy blog jest albo nieciekawy, albo mało oryginalny. Już drugi raz z rzędu w radiu była audycja z udziałem Dziekan(ki) Kachniewskiej i moim, która docelowo (tj. w naszym skromnym mniemaniu) miała być o blogu, a była...

Może nie będę zdradzać wszystkich szczegółów. Można ją natomiast  odsłuchać:
Czwórkowa audycja ma charakter egalitarny, a zarazem biurokratyczny. Egalitarny, gdyż utożsamia nas - (pro)dziekan(ki) - z paniami z dziekanatu. W zasadzie jest to słuszne, bo i płeć się zgadza i miejsce pracy. Biurokratyczny, bo cała audycja dotyczy urzędników. Przedmiotem dyskusji jest jedynie to, w jakim stopniu mają oni wykształcony pierwiastek ludzki...

9 lis 2012

Maglowanie (pro)dziekan(ek)

W zasadzie nie było to ani w DSM, ani w Maglu, ani nawet w kuchni (co sugeruje tytuł Maglowego artykułu), ale w nowym klubie Jajko. Około 15 tys. odsłon temu spotkałyśmy się tam we cztery - dwie redaktorki i dwie (pro)dziekan(ki) i przy kawie z szarlotką porozmawiałyśmy o pierwszych wrażeniach po objęciu stanowisk, zmianach i pomysłach na dalsze usprawnienia funkcjonowania dziekanatu.

Innymi słowy zapraszamy do lektury nowego "Magla", a zwłaszcza stron 10-11, które w całości zajęłyśmy. Jest (znowu) trochę o założeniach i koncepcji, ale tym razem bardziej na luzie niż w Gazecie SGH. Jest także o bieżących wówczas sprawach, które teraz znajdują się w październikowym archiwum wpisów, takich jak protokołowa akcja abolicyjna, czy tajemnica 5 godzin, gdy okienka są zamknięte. Mówimy także o coraz większym wsparciu naszych wolontariuszy, zarówno doktorantów, jak i studentów. Opowiadamy o tym, co już się za ich sprawą dzieje, czyli o obsłudze bazy wiedzy podczepionej pod adres dsm.zgloszenie@gmail.com, na który nadal można pisać, a także o Autorze Trzecim. Opowiadamy i o tym, co - mamy nadzieję - dziać się będzie, czyli nowej stronie DSM (tej oficjalnej) i systemie identyfikacji wizualnej bloga i fanpage. 

Dodajmy, że blog DSM pojawia się także wzmiankowo na stronie 666 "Magla", na której to Redaktor Nieodpowiedzialny zarzeka się, że w tym numerze nie piszemy [...] o blogujących władzach Dziekanatu Studium Magisterskiego... No cóż, taka chyba konwencja działu "Do góry nogami" ;-)

W przyszłym numerze ciąg dalszy "DSM od kuchni", czyli naszego tasiemcowego wywiadu przeprowadzonego przez p. Ewę Świątecką i p. Urszulę Stelmach. Już teraz zapraszamy do lektury!

8 lis 2012

Nowy system deklaracji semestralnych - ważne także dla wykładowców!

Nowy system deklaracji semestralnych został już pozytywnie zaopiniowany przez Samorząd Studentów SGH toteż najwyższa pora przybliżyć jego zasady (informacja zostanie też rozesłana na indywidualne konta pocztowe studentów i wykładowców).

Zacznę jednak od straszenia, bo to lubi każdy Dziekan, więc czemuż by nie Dziekanka. Zgodnie z Regulaminem studiów (§ 27, pkt 7) nieusprawiedliwione niezłożenie deklaracji semestralnej w wyznaczonym terminie lub zadeklarowanie mniejszej liczby punktów ECTS niż wymagana planem studiów, uważa się za niepodjęcie studiów lub rezygnację ze studiów i stanowi podstawę do skreślenia z listy studentów. Przytaczam na wypadek, gdyby posypały się w komentarzach pytania "a co jeśli nie zadeklaruję, skoro nie ma trzeciego etapu?" No właśnie skreślenie. Chyba można w dwóch etapach wybrać 10 przedmiotów?

Jakie zmiany?
Nowy regulamin z kwietnia br. wnosi ich sporo. Przede wszystkim znikają korekty, które były zmorą wykładowców. To sprawia, że studenci powinni wcześniej niż zwykle zacząć myśleć o wyborach przedmiotów, a ignorowany dotychczas I termin powinien być potraktowany z większą atencją :-)

Pierwszy projekt przewidywał, że osoby, które nie wykorzystają I terminu zostaną wykluczone z II terminu i skreślone. Ale potem czeka mnie fala wznowień, więc na razie postąpimy bardziej humanitarnie ;-) Żeby Was zachęcić, wprowadzimy swoisty rodzaj promowania studentów, którzy dokonają wyboru części przedmiotów już w pierwszym terminie.

Terminy deklaracji są podane już w WD. 
I termin przypada na 15 - 21 listopada i te osoby, które wezmą w nim udział będą miały pierwszeństwo w wejściu do systemu w II terminie. W przypadku przedmiotów o ograniczonych limitach naboru na tym etapie zostanie przeprowadzony ranking (średnia lub wyniki z rekrutacji). Na podstawie wyników I terminu deklaracji Dział Nauczania opracuje wstępny harmonogram zajęć. Na tym etapie wykładowcy będą mieli możliwość zgłaszać uwagi co do chęci/niechęci prowadzenia zajęć, wyznaczać zastępstwo w przypadku jeśli zajęć nie mogą uruchomić itd.

Serdecznie proszę Koleżanki i Kolegów z SGH, żeby poważnie podeszli do tego zadania. Liczebność grup można śledzić za pośrednictwem WD i jeśli zorientują się Państwo, że zbyt duża liczba zajęć "grozi" uruchomieniem, to proszę odwoływać je właśnie w okresie między I a II terminem deklaracji. Uważam, że karygodna jest sytuacja, kiedy wykładowcy odwołują zajęcia, kiedy trwa już semestr i studenci mają ustalony plan zajęć (mam tu na myśli nie tylko plan zajęć w SGH, ale także inne zobowiązania: pracę zawodową, kursy, praktyki, opiekę nad dziećmi i tysiąc innych spraw). Proszę też zauważyć, że odwołanie zajęć oznacza dla studenta konieczność poszukiwania nowego wykładu, który daje określoną liczbą ECTS, co bywa niełatwe.

II termin trwa od 10 do 24 stycznia - ale nie dla wszystkich! Zapisy w II terminie deklaracji będą miały przebieg kaskadowy.
  1. Najpierw (10-13 stycznia) osoby, które uczestniczyły w I terminie deklaracji uzyskają możliwość usunięcia wszelkich kolizji
  2. Kolejny etap daje pierwszeństwo osobom zapisującym się na IV semestr (ponownie - dotyczy tylko tych, którzy skorzystali z I terminu deklaracji). Decyzja ta wynika z faktu, że ta grupa osób często nie może dostać się na wykład z powodu braku miejsc a IV semestr jest przecież ostatnim, który pozwala zrealizować kierunek. Proszę pamiętać, że ukończenie studiów to nie tylko obowiązek zrealizowania 120 ECTS, ale także określonego zestawu przedmiotów kierunkowych. Studenci IV semestru mogą dobierać przedmioty do końca II terminu (czyli do 24 stycznia), ale trzy pierwsze dni będą mieli wyłącznie dla siebie.
  3. Kolejny etap obejmie studentów pozostałych semestrów - ale tylko tych, którzy deklarowali przedmioty już w I terminie.
  4. Ostatnie trzy dni (21-24 stycznia) z systemu mogą korzystać już wszyscy - także Ci, którzy zignorowali ten obowiązek w I semestrze.
Przy prawidłowym przebiegu całego procesu 6 lutego powinien już być podany do wiadomości plan zajęć na semestr letni.

A potem zleci migusiem i będzie wiosna :-)

6 lis 2012

Oświadczenia dla maruderów

Widzę, że zawzięli się Państwo, żeby testować moją cierpliwość. Przyznam, że w dniu Wszystkich Świętych dostałam tylko 80 maili i żaden nie dotyczył oświadczeń, ale niestety teraz budzą się maruderzy, którzy nie złożyli, zapomnieli, nie wiedzieli, myśleli, że.... etc.

Niniejszym informuję, że od najbliższego czwartku (8.11) do niedzieli (11.11) a ściślej rzecz ujmując do 9.00 rano w poniedziałek, na mój wniosek Centrum Informatyczne otworzy ponownie system w WD i umożliwi wypełnienie oświadczeń w formie elektronicznej (wydrukowane należy następnie złożyć w Dziekanacie do 15 listopada). Proszę pamiętać, że samo złożenie papierowego oświadczenia nic nie daje, bo Ministerstwo pobiera te informacje poprzez system POLon i żaden urzędnik nie będzie przyjeżdżał sprawdzić, co my tam sobie przechowujemy w Dziekanacie.

Informacja o powyższym rozwiązaniu zamieszczona będzie też w aktualnościach DSM (czy ktoś je sprawdza?) oraz rozesłana na wasze konta pocztowe (czy ktoś je przegląda?). Podobnie zresztą, jak ostatnio, kiedy byli Państwo informowani wszystkimi możliwymi kanałami, a pomimo tego ok. 200 osób nie dopełniło swojego obowiązku.

W celu uniknięcia nieporozumień przypominam, że oświadczenie składa każdy student studiów stacjonarnych realizowanych nieodpłatnie, który rozpoczął studia w roku akademickim 2011/12 lub później. Więcej wskazówek znajdą Państwo tutaj.

W celu uniknięcia nagminnie powtarzających się pytań:
  • Nie - niestacjonarni nie składają.
  • Nie - ci którzy zaczęli studia w roku akad. 2010/11 nie składają (chyba, że zaczęli drugi kierunek)
  • Nie - przy rozpatrywaniu, czy jestem na drugim czy na pierwszym kierunku nie uwzględniam studiów licencjackich. Ani żłobka, przedszkola, szkoły podstawowej, gimnazjum, liceum i kursu szydełkowania....

5 lis 2012

A nauka poszła w las...

"nuklearny" banknot irański
- to najsmutniejsza konstatacja z dzisiejszego Kolegium Dziekańskiego. A było to tak: Dziekan(ka) Kachniewska zadała nam pytanie, czy planujemy w listopadzie udział w jakichś konferencjach. Najpierw zapadła cisza. Potem pojawiły się pojedyncze odpowiedzi. Każdorazowo traktowane z należytą atencją. Bo przecież udział w konferencji oznacza nie tylko wolny dzień (który można przeznaczyć na uczestnictwo), ale także - a może przede wszystkim - czas na to, aby przygotować referat.

Chyba nigdy nie miałam aż tak jałowego czasu naukowego w swoim akademickim życiu zawodowym, a pracuję równo dekadę. Od początku września wydusiłam z siebie kilka haseł encyklopedycznych, jeden referat (z danych zebranych w czasie "wakacji") i jeden artykuł popularnonaukowy. Byłam także na połowie jednej konferencji i brałam udział w jednej dyskusji panelowej (i 4x w Festiwalu Nauki, ale to było w błogim wrześniu). I to chyba tyle. W miarę na bieżąco jestem w stanie komentować wydarzenia w mediach, choć marna z tego pociecha, bo najczęściej wymaga to kilkunastominutowego researchu w sieci i już. Z trwogą patrzę w swój kalendarz i listę goniących mnie zobowiązań, zaciągniętych w czasach mojej dżahilijji (arab. niewiedza, dot. czasów przedmuzułmańskich) - niewiedzy, nieświadomości tego, jak może wyglądać brak czasu.

Stopniowo przepoczwarzam się w urzędnika. Pocieszam się, że to w imię naprawy świata wokół mnie, czyli celów wyższych i taki jest koszt alternatywny, ale jednak po max. 4 latach prodziekanowania trzeba będzie jakoś wrócić do świata nauki. Póki co nie jestem w stanie zmusić się do napisania poważniejszego tekstu (poniekąd blog jest próbą samousprawiedliwienia - że przecież jednak piszę), bo nie mam na to ani siły, ani ochoty (pochodna braku siły). Książki od początku miesiąca jedynie kartkowałam, bo przyszły jakieś wcześniej zamówione (w czasach dżahilijji), na które czekałam - ba - chciałam je przeczytać! 

Mam nadzieję, że wróci mi zapał przed rokiem 2016. A na razie powtarzam sobie, że to, co mogłam byłam zrobić naukowo - zrobiłam (w moim przypadku jest to uruchomienie procedury habilitacyjnej we wrześniu 2011 r.). Inna sprawa, że nie mam pojęcia, czy - gdy nadejdzie wyczekiwany termin kolokwium - będę w stanie wbić się ponownie w naukowe tryby i jakoś do niego przygotować...

PS: A na obrazku naukowa namiastka, czyli irański banknot z elementem nuklearnym, ozdobnikiem poetyckim i prztyczkiem w nos zachodnich sąsiadów.

Wybory

Bez obaw - ostatnia rzecz na jaką miałabym chęć, to wikłanie się w rozgrywki wyborcze samorządowych aktywistów. Jest jednak kilka punktów (sugestii zmian), które mogłyby ułatwić życie studentom i w których współdziałanie Samorządu i Dziekanatów (DSL i DSM) jest pożądane. Zamiast tego czytam o obietnicach, które nie mieszczą się nie tylko w kompetencji SS, ale nawet samych Dziekanów.

Najbardziej jednak przygnębia przekonanie, że sprawy studenckie należy "wywalczyć" w dziekanatach. Starałam się już poprzednim (odchodzącym) władzom SS wskazać takie obszary, w których ścisła współpraca Dziekanatów i studentów jest obustronnie korzystna. Przyszli biznesmeni powinni chyba rozumieć, jak bardzo zasada win-win sprzyja efektywności działań. 

Jednym z najbardziej palących problemów jest brak przedsiębiorczej i aktywnej osoby, która wzięłaby na siebie ciężar reprezentowania grupy studentów anglojęzycznych. Pani Dziekan Podedworna-Tarnowska nie traci nadziei, że wśród prawie 10 tys. studentów naszej prestiżowej uczelni znajdzie się jedna osoba władająca angielskim i skłonna wspomóc zagubionych kolegów. Ja z kolei nie tracę nadziei, że SS zacznie reprezentować interesy studentów niestacjonarnych i wytypuje aktywnego przedstawiciela tej grupy. 

Przydałby się też ktoś, kto zainteresowałby się sprawą jakości i dyscypliny prowadzenia zajęć oraz terminowości zgłaszania zmian w tym zakresie przez wykładowców. Tego typu sprawy często trafiają do dziekanatów dopiero po dłuższym czasie, kiedy bezradni studenci zaczynają pisać rozpaczliwe maile. Opór przed zgłaszaniem tych przypadków dziekanom jest dość silny (choć chyba nigdy nie dałam powodów do podejrzeń, że studenci z tego tytułu mieliby się liczyć z jakimikolwiek nieprzyjemnościami). Niewątpliwie łatwiej byłoby zgłaszać takie sprawy przedstawicielowi Samorządu.

Ważny aspekt - poruszany przez Dziekana Morawskiego na łamach ostatniej Gazety SGH - to kwestia jakości obsługi studentów. DSL ma przynajmniej trochę przestrzeni - tam można marzyć o obsłudze przy stolikach. W DSM - półmrok, ciasnota, niedostatek okienek. Nie ma też pomieszczenia dla obsługi procesu przygotowania i drukowania dyplomów. 

Kontrast z sąsiadującym oddziałem banku jest uderzający. Nie przekonają mnie argumenty, że bank prowadzi działalność komercyjną a Dziekanat nie. Dziekanat jest wizytówką SGH - uczelni, która pobiera niemałe opłaty od studentów niestacjonarnych i duże dotacje za kształcenie studentów stacjonarnych. Dopóki ktoś nie udowodni, że oddział banku przynosi większy dochód niż studenci - będę walczyła o porównywalne warunki obsługi. A jeśli oddział banku lepiej się opłaci - to dlaczego nie zamkniemy SGH i nie otworzymy samych okienek bankowych?

Nietrudno zauważyć, że lepsze, większe i porządnie wyposażone pomieszczenia dziekanatu (w tym sprawne komputery i drukarki) to ukłon tak w stronę pracowników, jak i studentów. Całkowita zbieżność interesu. Uczelnia niedługo napotka na poważny problem - Dziekanat dławi się już ilością akt osobowych, których nie ma gdzie archiwizować...

Oczywiście głos dziekana to wołanie na puszczy. Ale żądania niezadowolonych klientów - to inna para trampek. Na razie wszystko, co mogłyśmy zrobić z Prodziekan(k)ami, to takie zmiany w dziekanacie i jego otoczeniu, które nie wymagały wsparcia finansowego uczelni. (Od razu rozwiewam przekonanie, jakoby Uczelnia dołożyła choćby złotówkę do naszych działań w mediach społecznościowych. Takie pytania padały np. w wywiadach radiowych). 

Niestety zabiegi o wyposażenie i godne warunki obsługi studentów - to przedsięwzięcia, których same nie zdołamy zrealizować. Pozostaje liczyć na to, że nowe władze SS zechcą nas wreszcie wesprzeć...

3 lis 2012

A nuż się uda, czyli kiedy nie działa automat

korekty z jednego okienka
Temat papierowych korekt pojawia się w internetowym świecie coraz rzadziej. Chyba dlatego, że minął już gorący okres do 19 października, a ponadto niemalże dwa tygodnie temu uspokajałyśmy Was, że w kwestii tej działa automat. To znaczy: aby wypisać się z przedmiotu wystarczy podać jego tytuł + sygnaturę. Aby dopisać się na przedmiot wystarczy to samo + podpis wykładowcy (oczywiście w obu przypadkach w określonym terminie). 

Ostatnie dni podpisywania Waszych korekt wskazały jednak, że niektórzy podchodzą do sprawy innowacyjnie. Innowator (ten Mertonowski) akceptuje społecznie uznane cele, jednak stara się je osiągnąć innymi niż zinstytucjonalizowane środkami. W przypadku deklaracji zależy mu na dopisaniu się do konkretnych zajęć, ale nie może zdobyć podpisu wykładowcy. Co w związku z tym robi?
  • wpisuje do korekty deklaracji przedmiot, na który się chce zapisać i dołącza do niej wydruk korespondencji mailowej z prowadzącym, na którym - czasami po kilkakrotnej wymianie listów - znajduje się sakramentalne "tak" czyli zgoda. W takich przypadkach jest i zgoda nasza, choć przekopanie się przez wydruki zajmuje trochę czasu.
  • wpisuje do korekty deklaracji przedmiot licząc, że nie zobaczymy braku podpisu wykładowcy. Wówczas, nawet jeżeli puste pole jest ukryte między innymi podpisami, zazwyczaj je jednak dostrzegamy. Stawiamy kreskę i dajemy zgodę tylko na to, na co zgodę wyrazili prowadzący. 
Strategia druga na "a nuż się uda" pozostawia Was w niepewności. Do czasu wpisania wszystkich korekt nie wiecie, czy się udało. Oby nie było potem płaczu, że przedmiotu nie ma w WD (ze względu na brak podpisu), a chodziliście na niego przez cały semestr, albo, że jest (mimo braku podpisu), bo Asystentka toku automatycznie, hurtem przepisała go z deklaracji. Każda z nich ma kilkaset papierowych korekt, więc dochodzenie swoich praw może być mocno utrudnione.

Jest jeszcze trzecia strategia - autodestrukcyjna (choć w typologii Mertona nazywałaby się wycofaniem - nie realizujemy celów, ani nie stosujemy się do uznanych społecznie środków). Dotyczy wypisywania się z przedmiotów obowiązkowych przez studentów I semestru. Mając na względzie Wasze dobro takiej opcji nie przyjmujemy. Skutkowałaby bowiem brakiem możliwości zaliczenia przedmiotów obowiązkowych, a tym samym nie zaliczeniem semestru (którego przecież powtarzać nie można!) i skreśleniem z listy studentów. Szczęśliwie w typologii Mertona ten typ jest najrzadszy, więc i w populacji studentów SGH nie powinno być inaczej.

1 lis 2012

Już wkrótce Uroczystość zakończenia studiów

Powoli nieodłącznym elementem tradycji uczelnianej staje się coroczna uroczystość graduacji (a w zasadzie „Uroczystość ukończenia studiów”, by nie posługiwać się zapożyczeniami). Impreza ta w takiej formie została po raz pierwszy zorganizowana w 2009 r. według pomysłu ówczesnej Prorektor ds. dydaktyki i studentów, prof. dr hab. Anny Karmańskiej.
 
W tym roku planowana data uroczystości to 24 listopada. Relacje foto i wideo z wcześniejszych spotkań dostępne są na stronie internetowej SGH oraz na YouTube Uroczystość ta  zorganizowana będzie dla osób, które obroniły swoje prace licencjackie lub magisterskie w SGH w poprzednim roku akademickim. Jak podkreśla koordynująca prace przygotowawcze dr Andżelika Kuźnar z Biura ds. Absolwentów, zamierzeniem władz rektorskich jest, by to właśnie listopad stał się miesiącem jednoznacznie kojarzonym z tą uroczystością. Absolwenci wystąpią w gustownych togach, otrzymają na pamiątkę biret, znaczek absolwenta oraz tubę na list gratulacyjny, który zostanie im wręczony w tym uroczystym dniu. Poza tym absolwentom, którzy uzyskali dyplom z wyróżnieniem zostaną wręczone upominki. Najważniejsze jest jednak to, że będzie to świetna okazja, by w sposób symboliczny zakończyć bardzo ważny etap edukacji i spotkać się w gronie przyjaciół ze studiów. W poprzednich latach dopisali także najbliżsi członkowie rodzin absolwentów, dla których możliwość uczestnictwa w tym święcie wiązała się często ze wzruszeniem i dumą.

W ramach współpracy Dziekanat Studium Magisterskiego przekazuje organizatorom listę nowych magistrów, w tym tych, którzy ukończyli uczelnię z wyróżnieniem. Jak podkreśla dr Kuźnar, współpraca odbywa się bardzo sprawnie i efektywnie. Ważną informacją jest także to, że dnia 24.11 Dziekanat Studium Magisterskiego będzie czynny w godzinach 9.00–12.00, co pozwoli odebrać dyplomy magisterskie tym, którzy jeszcze tego nie zrobili. 

Gorąco w imieniu Rektora i Dziekan Studium Magisterskiego zapraszam do uczestnictwa wszystkich zainteresowanych wraz z osobami towarzyszącymi. Możliwość zgłoszeń istnieje do 9.11. Dodatkowo będziemy wdzięczni za dzielenie się refleksjami dotyczącymi tego, jakie wydarzenia warto by było zawrzeć w kolejnych edycjach uroczystości (np. bal absolwenta?). Chętnych zapraszamy także do promowania wydarzenia na portalu Facebook. Z góry dziękujemy! Szczegóły znajdują się na stronie SGH.

PS. Serdecznie dziękuję Pani dr Andżelice Kuźnar z Biura ds. Absolwentów za ogrom przekazanych informacji i de facto za współautorstwo tego posta :)