"Zasadę Dilberta" (znakomita książka Scotta Adamsa) polecam każdej osobie, której kiedykolwiek przejdzie przez myśl kierowanie jakimkolwiek zespołem lub zarządzanie projektem. W dużym skrócie zgodnie z tą zasadą pracownik tak długo jest promowany w strukturach firmy (organizacji) aż osiągnie granice swojej niekompetencji. Innymi słowy - jeśli ktoś jest dobry w tym, co robi, to go awansujemy na stanowisko, na którym nie będzie już tak dobry - aż do skutku... Aktualnie prowadzę wewnętrzne śledztwo w Uczelni, którego celem jest wyszukanie osoby odpowiedzialnej za strukturę nowej strony SGH. Tu szczyty niekompetencji są doprawdy imponujące!!!
Przedmiotem mojego rozgoryczenia, zgrzytania zębami tudzież wielkiej frustracji jest głównie struktura i nawigacja w ramach nowej strony. Największym sukcesem tego opus magnum jest to, że nie rozwiązuje ani jednego problemu funkcjonowania poprzedniej strony, za to tworzy kilka nowych. Nawigacja nadal przypomina żeglowanie w czasach wikingów (nawet gorzej, bo gwiazd nie widać), otwieranie się każdej strony ma w sobie tyle wdzięku i tempa, co mielenie mąki przy pomocy żaren, a dostępność informacji podyktowana została chyba wyłącznie potrzebą dopieszczenia kadr SGH - bo na pewno nie szacunkiem dla głównego użytkownika, jakim jest student.
Najłatwiej dotrzeć do informacji o Kolegiach (choć oczywistym jest, że większość pracowników wie, gdzie pracuje, a studentów chyba średnio interesuje struktura Uczelni). Numer dwa to administracja Szkoły. Nic dziwnego - trudno wyobrazić sobie studia bez świadomości, kto aktualnie zatrudniony jest w Dziale Zarządzania Nieruchomościami, albo jak ma na imię ta lub inna sekretarka.
Oferta edukacyjna zajmuje ledwie trzecie miejsce (nie od dziś wiadomo, że Szkoła najlepiej i najsprawniej funkcjonowałaby bez balastu w postaci studentów) - ważne, że przynajmniej zachowujemy pozory zainteresowania pozyskiwaniem słuchaczy.
Czwarte miejsce poświęcono tradycjom szkoły - po co chwalić się tradycjami, skoro najpierw dopieścić trzeba strukturę administracyjną.
Co dalej? Współpraca z firmami i współpraca z mediami. Studentów ciągle nie widać...
I wreszcie są!!!! Ostatnie miejsce na stronie SGH, ostatnie miejsce w hierarchii ważności, ostatnie miejsce na liście tych, z którymi warto się komunikować, ostatnie miejsce w grupie osób zachowujących prawo do informacji. Przyczyny są oczywiste:
Po pierwsze są z nami tylko kilka lat, więc daleko im do pozycji sekretarki, księgowej, czy innego pracownika administracji. Po drugie już są - nie trzeba o nich zabiegać, więc nic dziwnego, że znaleźli się dalej niż potencjalni kandydaci (co prawda rekrutacja odbywa się raz w roku, a studenci miewają pytania i problemy przez cały rok, ale nie bądźmy drobiazgowi). Po trzecie - jak wspomniałam - najlepiej żeby ich nie było. Może zepchnięci na szary koniec strony www zrozumieją wreszcie, jakie jest ich miejsce?
Pozostaje kwestia kontaktów z otoczeniem (biznesowym, medialnym), które również wylansowano na pozycję lepszą niż alumni SGH. 20 lat temu można było uznać, że wpływ mediów na renomę SGH jest nieporównanie większy niż studentów, więc jakoś udałoby się wybronić tę kolejność. W czasach mediów społecznościowych i kultury Web 2.0 nikt jednak chyba nie ma wątpliwości, jak mogą zareagować studenci, skoro nawet
Dziekanka - całkiem serio oburzona - może napisać na blogu, co sądzi o nowej stronie SGH.
Nie wiem, kto zatwierdził tę strukturę strony, ani tym bardziej, kto ją zaproponował. Liczę na wsparcie Samorządu Studentów w tych dociekaniach i ewentualnym domaganiu się zmian. Sama już przygotowuję się psychicznie na zalew pytań i próśb o linki, które powinny być na wyciągnięcie ręki, ale zostały skrzętnie ukryte przed studentami. Walka o skrócenie kolejek w Dziekanacie skazana jest na porażkę - co z tego, że mamy blog (jakie szczęście, że u wujaszka Google a nie na serwerze SGH), skoro większość linków w dotychczasowych wpisach prowadzi donikąd...
Na wszelki wypadek podaję link, który oszczędzi Wam nawigowania po stronie:
student SGH. Po prawej stronie znajdziecie WD, DSL i DSM.
Jedyne, o co na szybko mogę Was prosić, to wskazywanie, gdzie pojawiają się martwe linki, errory wszelkiej maści i dezinformacja - w miarę możliwości będziemy się starały porządkować dane i aktualizować przekierowania. Mam nadzieje, że jakoś zapanujemy nad chaosem. Niestety tylko w ramach strony dziekanatu - cała reszta strony www podlega tajemniczemu Demiurgowi, którego jeszcze nie wykryłam...
PS:
Szanowni Państwo - ponieważ komentarze i maile, które dostaję, często stanowią wyłącznie upust złości (wcale się nie dziwię, ale to niewiele zmieni), uprzejmie proszę o
konkretne informacje: jaki link nie działa, których dokumentów brakuje itd. Już wiem, że jest kłopot z dwoma dokumentami koniecznymi do złożenia pracy mgr i elektronicznym systemem podań. Na pewno postaram się uwzględnić te okoliczności rozpatrując podania.
Sprawdzam w miarę możliwości wszystkie Wasze zgłoszenia, ale niektóre są na wyrost. WD działa poprawnie i choć trzeba mocno się naszukać, że tam trafić, to z linku powyżej (
student SGH) bez problemu można się dostać do WD.
Nie nakręcajcie wzajemnie swojej frustracji - widzę co się dzieje na FB i w mojej skrzynce pocztowej, jako wykładowca też nie jestem w stanie niczego znaleźć i jestem tym rozdrażniona, ale sypiąc wulgaryzmami na forach niczego nie zmienimy. Pisałam już do Kanclerza i do Rektora z prośbą o sugestię co można zrobić, żeby opanować ten bałagan, ale nie spodziewam się ich odpowiedzi w nocy, więc pozostaje czekać do jutra...