30 paź 2013

Uszy zostają, czyli nowe dyplomy i stare zdjęcia

Studentów, którzy jeszcze się nie obronili, albo już się obronili, ale jeszcze nie mają dyplomów, czeka niespodzianka (chyba że ktoś jest na bieżąco z zarządzeniami). Pod koniec września weszło w życie Zarządzenie Rektora nr 38 z 12.06.2013 r. określające m.in. formę graficzną nowych dyplomów. W związku z tym mamy dwa komunikaty: dobry i jeszcze nie do końca dobry.

Ten drugi dotyczy tego, że wszystko co nowe wymaga przygotowań, a Dziekanat SM relatywnie późno stał się właścicielem części tego procesu. Przygotowania do druku są finalizowane, ale jeszcze nie możemy pochwalić się odbiciem pierwszej pieczęci na nowym druku. Dzisiaj wreszcie został zainstalowany program do obsługi nowego szablonu, jutro odbędzie się szkolenie, w jaki sposób przygotowywać dane do wygenerowania na dyplomie. 

Dobra wiadomość wiąże się ze zdjęciami. Przypominam, że nowe Zarządzenie zmieniło ich rozmiar na mniejszy (35 x 45 mm). Żółta lampka może się zapalić w głowach tych osób, które złożyły komplet dokumentów z większymi zdjęciami. Część z nich pewnie nie zapoznała się z treścią ZR, ale inni mogli byli zakładać, że obronią się przed 28 września. Biorąc pod uwagę skalę problemu i brak przepisów przejściowych, zdecydowaliśmy się wystąpić o zgodę na umieszczanie na dyplomach większych zdjęć, w przypadku studentów, którzy złożyli dokumenty do 30 października 2013 r. Dzisiaj stosowne Zarządzenie Rektora nr 68 zmieniające w tym zakresie poprzednie ZR zostało podpisane i weszło w życie.  
 
A zatem bez obaw – nikomu nie będziemy obcinać uszu, ani nakazywać przynoszenia kolejnego kompletu zdjęć (te większe, obecnie złożone, byłyby chyba zresztą mało przydatne ze względu na swoją ponadwymiarowość). 
 
I PS od Pani Kierownik Dziekanatu, mgr Barbary Kraszewskiej: nowe zdjęcia obowiązują studentów studiów dwustopniowych. Absolwenci studiów jednolitych, którzy nie otrzymali jeszcze dyplomu (są tacy, a opóźnienie bynajmniej nie wynika z winy DSM) dostarczają zdjęcia w starym (większym) formacie.

28 paź 2013

Przypadki z dyżuru

Myślałam, że to będzie zwyczajny dyżur, ale już przy jednym z pierwszych podań oświadczyłam, że napiszę o nim na blogu. A zatem poniżej zatem hall of fame z dzisiejszego dyżuru prodziekańskiego. 

Podanie nr 1 (inspirujące), a w zasadzie dwa podania. Student przyszedł w pewnej sprawie i złożył od razu dwa podania – na wypadek zgody i na wypadek braku zgody. Nigdy wcześniej nie otrzymałam dwóch podań warunkowych. Dostałam oczopląsu. W efekcie nie rozpatrzyłam od ręki żadnego. 

Podanie nr 2 – niby standardowe podanie o wypisanie z przedmiotu, ale adnotacja prowadzącego przyprawiła o uśmiech nie tylko mnie, ale i Panią mgr Katarzynę Zając. Brzmiała ona: „Z wielką przyjemnością”. Ponoć prowadzący poprosił, aby wypisujący się student zachęcił innych – jakieś 100 osób – bo ma za dużo słuchaczy na wykładzie. 

Podanie nr 3 było normalne do bólu. Zwykłe dopisanie czy wypisanie z zajęć. Załatwiłam od ręki przy studencie, który siedzi po drugiej stronie biurka i obserwuje mój każdy ruch. Załatwiam = piszę „zgoda”, albo „brak zgody”, albo „zgoda pod warunkiem… (tego nie lubię, bo to wymaga większej liczby słów)”. No więc piszę „zgoda” a student odchodząc pyta, kiedy podanie zostanie rozpatrzone. Nie zostanie, bo już zostało… 

Podanie nr 4 nie było podaniem – a wydrukiem z konta na Gmailu pewnego studenta. Uznał, że sama kopia jego korespondencji z prowadzącym wystarczy do tego, aby wypisać się z przedmiotu. Dodał, że przedmiot jest e-learningowy, stąd ta wirtualna forma. Nie mam jak podpisać się na wydruku czyichś maili. Nie mogę ich również rozpatrzyć. Podanie, błagam! 

Na koniec muszę się do czegoś przyznać. Po raz pierwszy w życiu z premedytacją nie przyjęłam studenta. Pojawił się jakieś 7 minut po ostatnim interesancie (około 17:45) twierdząc, że ja mam przecież jeszcze przez kwadrans dyżur. Tymczasem był on oficjalnie do 16:30 – jak zresztą co tydzień. To, że dzisiaj zakończyłam przed 18:00 wynikało wyłącznie z faktu, że zaczęłam pół godziny przed terminem, a przez 10 minut miałam wsparcie drugiego prodziekana.

27 paź 2013

Student na imprezie

Czasami lubię potańczyć, czy szerzej: poskakać. Realizuję to na różne sposoby – niekiedy na domówkach (tylko takich z mojej i wyższej kategorii wiekowej, a więc do muzyki starszej i raczej w parach), a czasami na dyskotece (od tej wiosny zwłaszcza w pewnym praskim klubie). Deklaracja ta nie miałaby racji bytu na tym blogu, gdyby nie wątek studencki. 

Wczoraj wybrałam się w malutkim składzie poskakać, ale wszystko jakoś nie szło – zaparkowałam daleko, miejsca aby usiąść w klubie nie było, a i muzyka jakaś nie ta. Brakowało jeszcze tylko tego, abym spotkała na parkiecie jakiegoś studenta. Mniej więcej po 23:00 stało się. Najpierw spostrzeżenie – widzę osobnika bardzo podobnego do mojego byłego studenta (mam go na FB, stąd i aktualne informacje o jego wyglądzie, a i na zajęciach nie dał się nie zauważyć). Tańczy w większej grupie ubrany w kilt, więc ewidentnie rzuca się w oczy. I on mnie zauważył. Zaraz cała grupa (około 10 osób) niby dyskretnie, choć ze względu na masowość spojrzenia w zasadzie nie, patrzy w moją stronę. Gra AC/DC. Grupa szaleje (i w międzyczasie zerka), a ja się usztywniam (i co tu dużo ukrywać – też pozerkuję). Wydaje mi się, że na sali aż roi się od moich studentów i wszyscy mi się ukradkiem przyglądają. 

Dodałam nieco dramaturgii, ale mimo wszystko takie spotkanie poza kontekstem uczelnianym, a konkretniej w kontekście imprezowym (a także np. basenowym, choć tego jeszcze szczęśliwie nie przerabiałam), może być nieco kłopotliwe, ale i ciekawe poznawczo. Tym razem zakończyło się dobrze – po kilku minutach wymiany zerknięć student (a w zasadzie absolwent) przyszedł się przywitać. Wymieniliśmy w muzycznym hałasie klika zdań. Zapytałam przezornie, ilu esgiehowców jest jeszcze na parkiecie. I w zasadzie tyle. Potem każdy skakał w swoim rewirze. Zerkać już nie było na co, bo ile można. 

Zaprzyjaźniona profesorka, która współskakała ze mną, stwierdziła, że ona pewnie zmyłaby się z klubu, gdyby spotkała tam swoich studentów (choć to tylko gdybanie – pracuje na malutkim wydziale, więc i prawdopodobieństwo jest znacznie mniejsze). Ale chyba wszystko zależy od studenta. Do następnego, Panie Macieju! ;)

25 paź 2013

POL-on naprawdę „on”!

fot. wallcg.com
Na początku słowo pochwały. Mimo jednego komentarza „o nie…” odnotowanego na FB – który zresztą zalajkowałam w imieniu dziekanatu, bo to przecież my gromadzimy te wszystkie formularze – nie jest źle. Niemalże natychmiast ruszyli Państwo do czynu i zaczęli składać deklaracje na wszystkie możliwe sposoby – albo w okienku, albo w skrzyneczce (skan nie wchodzi niestety w grę). Mimo gromadzonej sterty papieru bardzo nas to cieszy. 

Ale jest ale. Niektórzy do sprawy podeszli zbyt pośpiesznie, albo nieuważnie i wypełnili nie to oświadczenie co trzeba. Większość błędów dotyczy studentów II sem., którzy z automatu wypełniają często to samo oświadczenie co poprzednio – dla studentów I semestru właśnie. Bardzo prosimy o odrobinę uwagi. Przecież wystarczy przeczytać skrótowy skrót informacji na blogu i wszystko będzie jasne. 

Dla naprawdę leniwych – basic: 
  • Formularz I dotyczy I kierunku, I semestru 
  • Formularz II dotyczy I kierunku, wyższych semestrów 
Powyższe są do wyboru. Wielokierunkowcy składają dodatkowo w kontekście SGH:
  • Formularz III dotyczy II kierunku, przy czym I kierunek został rozpoczęty po 1 października 2011 roku 
Pytania, które zaczynają się od tego, że opowiadają Państwo swoje historie edukacyjne (czasami od poziomu licencjata i głębiej) proszę kierować przede wszystkim do swoich Asystentek toku, które po kilku semestrach już są zaprawione w boju. Do tej pory na blogu rozwiewała je z cierpliwością anioła i determinacją Syzyfa Dziekan(ka) Kachniewska, jednak do końca miesiąca nie ma jej w kraju (i nie są to wakacje).

23 paź 2013

POL-on czy jazda na gapę?

fot. nocny.eu
Tak naprawdę rzecz dotyczy żmudnego, cosemestralnego zadania, które wypada dwa razy do roku. W roku akademickim 2013/2014 po raz pierwszy wypada jutro. Mowa oczywiście o oświadczeniach składanych przez każdego studenta w systemie POL-on. 

System będzie otwarty w dniach 24 października – 4 listopada. Zdecydowaliśmy się otworzyć go jak najszybciej jest to możliwe, po to, aby mieli Państwo jak najwięcej czasu na wypełnienie oświadczeń i złożenie ich wirtualnie, jak również w wersji papierowej w Dziekanacie. Na te ostatnie czekamy od 24 października do 7 listopada. 

O POL-onie pisałyśmy (głównie Dziekan(ka) Kachniewska) na tyle wiele razy, że doczekał się osobnej zakładki w menu na stronie głównej, gdzie omówiony jest w sposób treściwy i wyczerpujący w każdym możliwym zakresie (choć mimo to wpisy o POL-onie mają kilkaset, jak nie więcej pytań w komentarzach, i to nie tylko z SGH). Studenci sem. II-IV+ mają ten luksus, że procedurę i sposób wypełniania formularza już przetrenowali. Dla nowych studentów jest to odpowiedni moment, aby kliknąć na zakładkę „Oświadczenia do POL-on” w górnym menu. 

Co się wydarzy, jeżeli oświadczenia się nie wypełni? Jak wiadomo, na podstawie danych z POL-onu uczelnie otrzymują dotacje na każdego studenta, który oświadczenie złożył. Jeżeli ktoś tego nie zrobił, jedzie na gapę. Nigdy nie wiadomo, kiedy pojawi się kanar. Na pocieszenie dodam, że różne jednostki Uczelni tkwią zakopane w POL-onie generując i wypełniając różnorakie dane i zestawienia zbiorowe na potrzeby tego systemu. Z tej perspektywy jedno oświadczenie wydaje się niewielkim kłopotem.

17 paź 2013

Komentarz: Magda17 paź 2013, 09:46:00

Tym razem nawiążę do komentarza swojej imienniczki, która domaga się następujących informacji:
  1. jaki jest ostateczny termin składania podań o wypisanie/dopisanie do przedmiotu
  2. gdzie dokładnie w regulaminie jest zapisane, że ta procedura wymaga podpisu wykładowcy.
Ad. 1
Nie zamierzam udzielać odpowiedzi po raz kolejny, ponieważ stosowna informacja została rozesłana na konta mailowe WSZYSTKICH STUDENTÓW. Pozostaje ją odebrać, co zresztą jest wymogiem regulaminowym (zgodnie z § 11 ust. 1 "Student jest zobowiązany korzystać z konta w uczelnianym systemie poczty elektronicznej w sprawach związanych ze studiami w SGH, a w szczególności regularnie sprawdzać pocztę elektroniczną z częstotliwością pozwalającą na utrzymywanie bieżących kontaktów z dziekanatem. Niezapoznanie się studenta z informacjami umieszczonymi przez Uczelnię na jego koncie pocztowym nie stanowi okoliczności, która zwalnia go z należytego, w szczególności terminowego spełnienia obowiązków.") Pozwalając na "ręczne" zmiany złożonych deklaracji naginam dość mocno regulamin (patrz § 10 pkt. 1)

Ad. 2
Regulamin w ogóle nie przewiduje nieregulaminowej formy zapisywania się na przedmioty. Jeśli student nie skorzystał z systemu deklaracji w WD lub postanowił dokonać zmian, to może to zrobić wyłącznie za zgodą Dziekana i wg zasad ustalonych przez Dziekana (§ 13 ust. 3 pkt. 1).

Jeśli masowe zmiany stanu zapisów na zajęcia mają naruszyć plan pracy wykładowcy - to czuję się zobowiązana podjąć decyzję dopiero po zasięgnięciu jego/jej opinii. Nie zamierzam prowadzić w imieniu studentów korespondencji z 600 wykładowcami. Studenci oczekują wyjątkowego traktowania - więc w ich interesie pozostaje poszukiwanie kontaktu i zgód wykładowców. 

Akcentuję słowo "masowe" ponieważ liczba podań pozasystemowych sięga setek (a niektóre z nich dotyczą kilku lub kilkunastu przedmiotów). Wprowadzenie tych zmian do systemu ręcznie przez asystentki toku zajmie zapewne kolejne 2-3 tygodnie (o ile nie zawiesimy w tym czasie innych normalnych zadań dziekanatu - np. obsługi obron, rozpatrywania innych podań itd.).

Dodam, że prodziekani, którzy tkwią na dyżurach po 3-4 godziny (zazwyczaj do ostatniego studenta) działają wbrew mojemu poleceniu. Dyżur dziekański nie powinien trwać dłużej niż godzinę, a jeśli studenci masowo decydują się dopełniać swoje obowiązki poza WD, to powinni się liczyć z tym, że ich sprawy nie zostaną rozpatrzone w przewidzianym terminie.

Pozostają jeszcze trzy inne sprawy dotyczące pozaregulaminowej formy zapisu na zajęcia:
  1. kolizje
  2. nadwyżkowe ECTS
  3. sekwencja przedmiotów dla I semestru
  4. kolejki przed DSM.
Ad. 1
Trudno mi uwierzyć, że realizacja przedmiotów za 40 a nawet 50 ECTS umożliwia ich realizację w jednym semestrze bez żadnej kolizji czasowej. Tymczasem zgodnie z regulaminem (§ 27 ust. 5): W przypadku gdy przedmioty wskazane w deklaracji semestralnej pozostają wobec siebie w kolizji czasowej z uwagi na obowiązujący plan zajęć, student ma obowiązek dokonania wyboru jednego z kolidujących zajęć (...), pod rygorem wykreślenia wszystkich kolidujących ze sobą zajęć. 

W systemie elektronicznym kolizja jest zgłaszana natychmiast i student wie, że należy ją usunąć. Bazując na systemie papierowych podań biorą Państwo na siebie ten obowiązek i jeśli nawet kolizja nie ujawni się w trakcie semestru (bo studenci w SGH, jako jednej z nielicznych uczelni świata, regulaminowo zagwarantowali sobie prawo nieobecności na zajęciach), to ujawni się w czasie sesji (egzaminy w sesji zazwyczaj odbywają się w takich porach dnia i tygodnia, jak wcześniej zajęcia). O ile kolizja wynikająca z winy Uczelni jest podstawą do wnioskowania o przedłużenie sesji, o tyle ujawniona kolizja terminu zajęć jest podstawą do ich usunięcia z konta studenta i może spowodować niezaliczenie semestru. Zgoda dziekana na dopisanie się do przedmiotu nie oznacza przerzucenia na dziekana odpowiedzialności za wykluczenie kolizji - to jest nadal obowiązek studenta.

Ad. 2
Jeśli zostaną zrealizowane - są przepisywane na kolejny semestr. Jeśli nie - staną się podstawą do wpisu warunkowego (maks. 2 przedmioty) lub powtarzania semestru. Dodam jeszcze, że "warunkowy wpis nie przysługuje studentowi na pierwszym semestrze studiów drugiego stopnia oraz na ostatnim semestrze studiów pierwszego i drugiego stopnia" (§ 46 ust. 3, pkt. 5).
Nie pomoże tłumaczenie, że obowiązkowe był tylko 30 ECTS. Jeśli student bierze na siebie więcej obowiązków, to powinien to robić odpowiedzialnie.

Ad. 3
Sekwencja przedmiotów dla I semestru jest obowiązkowa. Wypisanie się z tych przedmiotów (a tym samym nieuzyskanie zaliczenia w pierwszej sesji) oznacza skreślenie z listy studentów.

Ad.4
Składając deklarację w WD można ich uniknąć. Przychodząc na dyżury dziekańskie nie sposób ich uniknąć.

14 paź 2013

Wieści z dyżuru

praca domowa od dwóch asystentek toku
Dzisiaj ponoć czekały do mnie 104 osoby na dyżur. Wierzyć mi się nie chce, że tyle przyjęłam, choć kilku studentów wyrażało podczas dyżuru współczucie, że mam „taką cierpliwość”. Może nie tyle cierpliwość, co racjonalność – jeżeli dzisiaj nie odsiedzę swoich 3 godzin (zamiast 1), to petenci pojawią się ponownie u mnie lub innego prodziekana. Oczywiście mogę założyć, że zakończenie dyżuru w regulaminowym czasie zniechęci niektórych studentów i przyjdą ci, którzy naprawdę muszą, ale dzisiaj chyba tylko 3 osoby czekały bez sensu – tj. w sprawach, które mogły swobodnie załatwić w okienku (np. przedłużenie sesji), albo i tak u mnie nie załatwią (np. wznowienie). Ale do rzeczy: 

Na początek garść informacji praktycznych ogólnych. Przychodząc na dyżur proszę: 
  1. Podpisać podanie. Napisanie swojego imienia i nazwiska w edytorze tekstu nie jest równoznaczne z podpisem. 
  2. Wiedzieć, kto jest Państwa Asystentem toku (tu rozczulił mnie student, który zapytany o to, wyjął IPhone’a i chciał mi pokazać zdjęcie – nie wiem, czy nazwiska, czy samej Asystentki toku – tłumacząc, że ma problemy z zapamiętywaniem nazwisk) 
A teraz smaczki szczegółowe: 
  1. Proszę nie brać mnie na litość. Przyszedł dzisiaj student w prośbą o przepisanie bez zgody wykładowców. Tłumaczył mi przez kilka minut, że powinnam jednak jego podanie rozpatrzyć pozytywnie, ponieważ stał w kolejce przez 2 godziny. Szczerze mówiąc moje dotychczasowe dyżury to 3+ godziny, które spędzam znacznie bardziej intensywnie niż tylko stojąc. Argumentacja zatem mnie nie rusza. Zwłaszcza, że to student nie dopełnił formalności. 
  2. Proszę nie tłumaczyć, że wykładowca napisze na podaniu zgodę, jeżeli będzie zgoda Dziekana. O tyle jej nie będzie najpierw, że podanie ma swoją drogą do pokonania: najpierw tworzy je student. Potem idzie po podpis do wykładowcy. Potem idzie po zgodę Dziekana. Podanie, które zostanie do Dziekanatu złożone nie może już go opuścić. Innymi słowy niemożliwe jest, że wydam zgodę na coś a następnie oddam oryginał studentowi. Teoretycznie bowiem student może podanie zatrzymać a następnie powiedzieć, że Dziekanat nie wywiązał się ze swojej decyzji. A zatem – jeżeli coś finalnie ląduje w Dziekanacie nie może potem z niego wybyć. Najpierw zgoda wykładowcy – potem nasza
  3. Palma pierwszeństwa należy się jednak studentce, która przyszła na dyżur z tabelką w podaniu. Pustą. Tabelka zawierała jedynie nazwy kolumn: przedmiot, nazwisko wykładowcy, sygnatura, podpis… Studentka prosiła o mój podpis, a wykładowców i przedmioty to ona sobie potem uzupełni. Czułam się prawie jak gdybym wystawiała weksel in blanco (i oczywiście go nie wystawiłam). 
Dyżur zakończył się po 18:00 na korytarzu, gdzie przyjęłam ostatnie podanie.

Przysfajanie podań

fot. perfecttravellers.com
Innymi słowy pora na kolejną część wyimków z podań i nie tylko. W tym roku akademickim niewiele podań przykuło moją uwagę. Może to dlatego, że póki co w zasadzie codziennie jestem w dziekanacie, a jak już przybędę, to na minimum 2 godziny w celu rozpatrywania gór i stosów podań. A może dlatego, że „humorowi z podań” dedykowałam już trzy wpisy (ostatni jest tu, reszta do odgrzebania łańcuszkiem), sprawy się powtarzają i po prostu nie da się wiele nowego wymyślić. 

Mimo to kilka podań zasługuje na wzmiankę. Tym razem palmę pierwszeństwa mają podania skomplikowane, a zatem napisane tak zawiłym a zarazem wydumanym językiem, że wymagają przynajmniej dwukrotnej lektury (czyli przynajmniej dwukrotnie więcej czasu). Wersja light to skomplikowana składnia i gramatyka (np. „wniosek wnioskującego uzasadnia się dołączeniem żądanej dokumentacji pisemnej poświadczającej wspomianą czynność uniemożliwiającą uczestnictwo w egzaminie”), tudzież jej brak (np. „mimo wielu prób udało mi się wgrać skan zwolnienia”). Wersja bardziej hardkorowa to podanie z samymi sygnaturami przedmiotów, w którym – aby się nie pogubić – musiałam sobie pozaznaczać, które sygnatury są identyczne i porobić strzałki (było ich łącznie z 6-7 a autor połączył je w szereg koniunkcji, implikacji etc.); odpowiedziałam również cyferkami. 

Drugą kategorię stanowią potworki językowe i kolokwialne. Obok tytułowego "przysfajania" wiedzy z przedmiotu, pojawiło się także uzasadnienie absencji na obu terminach sesji „złym samopoczuciem”. Do tej kategorii zaliczyć można również dodatkowe władze dziekańskie, a także kilkakrotne przypisywanie Dziekan(ce) Kachniewskiej uczucia miłości (poprzez proste zamienienie A na O). 

Kategoria trzecia to – nie wiem jak ją ładnie nazwać – w każdym razie chodzi o sytuację, gdy student ma 3 przedmioty niezaliczone i występuje z dwoma podaniami o warunki (bo można mieć max 2 wpisy warunkowe, dalej to powtarzanie semestru), licząc że... no właśnie nie wiem co. Inny student prosił o przedłużenie sesji, bo w umówionym miejscu i czasie nie było prowadzącego. Zapytany prowadzący (bo zawsze w takich sytuacjach proszę o zdanie drugiej strony) powiedział, że odbył się wówczas egzamin, w którym wzięło udział czterech innych studentów, a wspomniany student nie został do niego dopuszczony. Nadal pojawiają się podania o dobre serce dziekana i wyznaczenie trzeciego egzaminu podwójnie już oblanego. 

I na koniec dwie perełki. Pierwsza to uzasadnienie podania o wpis warunkowy, które studiowaliśmy zbiorowo, bo było tego warte: 
Prośbę swą uzasadniam brakiem zaliczenia w możliwych terminach. Pozatym styczność z tym przedmiotem uświadomiła mi piękność tych zagadnień. I moim ukrytym marzeniem jest pochodzić jeszcze raz :)
Niestety, nie mogę przekazać, o jaki to piękny przedmiot chodzi. A druga perełka to walizki. I to nie byle jakie – przyjechały do dziekanatu z lotniska. Wkrótce przybył po nie właściciel - jeden z zagranicznych studentów.

12 paź 2013

Feniksy, zombie i rosyjski - czyli nowy, dobry rok :-)

Niezależnie od roli Dziekanki i wpływu na przedłużanie terminu złożenia prac magisterskich, bywam też nieszczęsnym promotorem prac, które niby się piszą... ale latami! Jak zwykle na początku semestru pojawiają się na seminarium synowie i córy marnotrawne, którym udało się uzyskać "przedłużki" (ostatnio rozpatrywałam wniosek o "przedłużkę pracy magisterskiej" - po prostu perełka!) i domagają się natychmiastowej pomocy w napisaniu pracy, bo inaczej "dziekanat każe im płacić".

Owszem - każe. Może nie tyle dziekanat, co Dziekan, a ściślej mówiąc, osobiście przez studenta podpisana umowa, która jasno formułuje zasady i wysokość odpłatności. Odpłatność pojawia się także w sytuacji, gdy student został wznowiony po uprzednim skreśleniu z powodu niedotrzymania terminu złożenia pracy, o czym szerzej była mowa we wpisie: Magisterka po skreśleniu.

Jednak wysokość opłat nie powinna być traktowana jako element szantażu emocjonalnego wobec wrażliwych promotorów. Fakt, że student w wyznaczonym czasie nie zdążył napisać pracy (lub nawet nie zabrał się za pisanie) jest przede wszystkim jego własną winą. Jeśli jest inaczej (brak kontaktu z promotorem, jego wyjazd, choroba i inne zdarzenia utrudniające współpracę) należało dokonać zmiany promotora (o co można wnioskować u Dziekana).

Z drugiej strony, promotor, do którego zgłasza się nagle dawno nie widziany student, obwieszczając "musimy się sprężać - mam tylko miesiąc!" - powinien jasno dać do zrozumienia studentowi, że czas pracy zależy przede wszystkim od wysiłku autora. Podkreślam też fakt, że promotor ma prawo zażądać od studenta okazania zgody dziekana na przedłużenie terminu złożenia pracy magisterskiej lub zgody na wznowienie studiów po skreśleniu. Tak jak pisałam prawie rok temu: można prowadzić pracę magisterską dowolnie wybranej osoby (także przygodnie spotkanego pana na ulicy), ale nie można oczekiwać, że dziekan uzna prawa danego pana z ulicy do obrony tylko dlatego, że promotor pomógł temu panu napisać pracę. Nie można też żądać wynagrodzenia (godziny do pensum) za prowadzenie pracy magisterskiej takiego pana...

Studenci wracający po skreśleniu lub uzyskujący przedłużenie są jak zombie lub jak feniksy. Ci pierwsi wpijają się w promotora, zasypują mailami, dręczą po nocach, bo w ciągu miesiąca chcą nadrobić długie miesiące nieróbstwa. Ci drudzy objawiają się nagle z gotową pracą, która ani razu nie została skonsultowana, prosząc... o przyjęcie, bo już wgrali pracę do Soladu! Taki przypadek miał miejsce właśnie na początku bieżącego semestru - na szczęście Pani Promotor przytomnie zwróciła się do Dziekana zanim uległa presji podopiecznej.

Przestrzegam studentów i promotorów przed obiema formami szaleństwa...

Jako że wypłynął temat magisterki - widać stale nie dość wałkowany - to dodam jeszcze, że studenci zamierzający pisać prace w języku obcym mają do tego prawo (po złożeniu pisemnego wniosku i uzyskaniu zgody dziekana). Ostatnio wypłynęła kwestia pracy w jęz. rosyjskim (sama chętnie bym taką poprowadziła :-) - pojawiła się wątpliwość, czy praca może być zweryfikowana w systemie antyplagiatowym. Tak, może. Solad rozpoznaje teksty pisane cyrylicą i zestawia z zasobami Internetu oraz zasobami wgranymi do systemu. Utrudniona jest jedynie weryfikacja powtarzalności treści z polskimi aktami prawnymi, które (oby zawsze) wydawane są przecież w języku polskim. Sadzę jednak, że w tym zakresie możemy zaufać promotorowi, który potrafi ocenić prawidłowość cytowań i rozpoznać zapożyczenia z takiej czy innej ustawy.

Poza znużeniem moimi własnymi zombie (feniksów w tym roku nie mam) muszę jednak przyznać, że ten rok akademicki rozpoczęłam z fantastycznymi studentami (dotyczy to wszystkich moich wykładów uruchomionych w tym semestrze). Nigdy jeszcze nie zebrałam tak aktywnych i chętnych do współpracy grup. Może pomógł mi reset na początku semestru (dziękuję Pani Dziekan Górak-Sosnowskiej, która trwała wtedy na placu boju) - a może po prostu wspaniale łapie się oddech na zajęciach po nużących godzinach w biurze dziekanatu :-)

PS: dziękuję za wspaniałe kwiaty od studentów podpisanych jako "blogomaniacy" :-) Kwiaty dotarły za mną do domu!

9 paź 2013

Zgłoszenie seminarium - granice tolerancji

Sypią się pytania o to, jak bardzo poważnie należy traktować dwutygodniowy termin zgłoszenia seminarium magisterskiego w DSM. Zwłoka wynika z różnorakich przyczyn, niekoniecznie niedbalstwa studenta. Często chodzi o trudność w "złapaniu" wykładowcy, który powinien podpisać się na zgłoszeniu, wyrażając w ten sposób zgodę na opiekę naukową nad magistrantem.

Często jednak okazuje się, że student jest zaskoczony, że "to już" i nie poświęcił ani chwili przed wakacjami na przemyślenie, co chciałby pisać i pod czyją opieką - w takim przypadku dwa tygodnie faktycznie mogą się wydać zbyt krótkim okresem...

Staram się ze zrozumieniem podchodzić do studenckich wyjaśnień. Przebojem tego sezonu jest wyjaśnienie, że studentka chciałaby najpierw ustalić z chłopakiem, czy już zabrać się za pracę magisterską, czy najpierw wezmą ślub (a on się nie może zdecydować). Czasem myślę, że to naprawdę, jakiś matrix. No bo jak ludzie mogą wymyślać takie rzeczy?

Pomijając fakt, że ślub i praca magisterska w mojej opinii nie stanowią wartości konkurujących, ani substytucyjnych, lecz kompatybilne, pozostaje zastanowić się, ile czasu mogę dać młodym kochankom na przemyślenie powyższej kwestii.

Deadline, jaki narzuciłam studentom nie wynika wprost z regulaminu, ale przeciąganie sprawy w nieskończoność może mieć poważne skutki - aż po ryzyko skreślenia z listy studentów. Wynika to z faktu, że po gorączce pierwszych tygodni października, asystentki toku zaczną lada chwila spokojnie przeglądać konta studentów i wyłaniać tych, którzy nie zgłosili właściwej liczby ECTS do realizacji w nadchodzącym semestrze. Brak zgłoszenia seminarium oznacza mniejszą niż wymagana liczba ECTS i tym samym staje się regulaminową podstawą do skreślenia (§ 27 ust. 7).

Im solidniej i sprawniej pracuje dana asystentka toku, tym większe ryzyko, że przed końcem października uwinie się z innymi sprawami i zacznie rozliczać dokonania studentów w zakresie deklaracji semestralnych. Dlatego radzę studentom, którzy z różnych powodów się spóźniają z decyzją, aby przynajmniej dali znać swoim asystentkom toku, że jest jakiś problem i uzgodnili z nimi, ile czasu jeszcze potrzebują. Jeśli to będzie dodatkowy tydzień - sądzę, że asystentka przymknie oko.

Ostrzegam też przed przesadnym przeciąganiem decyzji, ze względu na możliwą reakcję wykładowcy. Kiedy do mnie (jako potencjalnego promotora) przychodzą studenci w pierwszym miesiącu semestru - to rozmawiam z nimi chętnie. Ale jeśli zjawiają się w listopadzie, to już mogę mieć problem z miejscem (staram się nie prowadzić więcej niż 10 prac rocznie). Poza tym zakładam, że ktoś, kto ma taki stosunek do wyboru promotora, zapewne będzie miał równie ospałe podejście do samej pracy.

Podsumowując: jeśli dwa tygodnie absolutnie nie wystarczą, proszę skontaktować się ze swoją asystentką toku i ustalić, ile czasu jeszcze Państwo potrzebują. Pierwszy miesiąc semestru uważam jednak za absolutne granice rozsądku i jeśli nawet asystentka toku da się przekonać, że jeszcze nie zapadła decyzja co do ślubu - to pozostaje Dziekanka, która nie należy do zbyt tolerancyjnych...

7 paź 2013

Dobre serce wykładowcy

Freaky heart
Zarzekałam się, że o tym nie napiszę, ale w ciągu ostatnich kilku dni trafiło do mnie przynajmniej kilka osób z tym samym problemem, a raczej prośbą. Może więc warto. 

Sytuacja przedstawia się mniej więcej podobnie: student – zazwyczaj ostatniego semestru – otrzymuje dwie oceny niedostateczne (2.0) z egzaminu w obu możliwych terminach. W takim przypadku uzyskuje – zależnie od uwarunkowań indywidualnych – wpis warunkowy, powtarzanie semestru, a jeżeli ktoś się postara to i skreślenie. Niektórzy jednak szukają opcji nr 4, czyli jak zrobić, aby wyjść na czysto. 

Techniki pozyskiwania opcji nr 4 są różne. Znana mi dotychczas to odwołanie się do nadwyżki punktów ECTS z poprzednich semestrów – skoro student zrealizował więcej niż wymagane 120 ECTS i na koniec podwinęła mu się noga na np. 3 ECTS, czy nie można by zapomnieć o tym drobnym niedociągnięciu, wymazując je wstecz z deklaracji semestralnej? Przecież studia i tak są w zasadzie ukończone. 

Na dzisiejszym dyżurze (3 godziny 15 minut – pozdrawiam tych, którzy prawie tyle czasu stali, tyle że w kolejce) pojawiła się jednak nowa wersja – na dobre serce wykładowcy. Choć postawił dwie oceny niedostateczne w I i II terminie, gotów jest dać studentowi kolejną szansę i jeszcze raz go przepytać – prosi tylko o zgodę dziekana. Abstrahując od tego, że w takim układzie czuję się postawiona pod ścianą (jeżeli się nie zgodzę to ja jestem ta zła, bo wykładowca chce, albo „chce” iść studentowi na rękę), jest to całkowicie sprzeczne z Regulaminem studiów (por. np. § 36.1) a nawet z liczbą rubryczek w protokole. No, chyba żeby dorysować serduszko…

6 paź 2013

Remont bloga

Źródło: ladypodroze.blogspot.com
Nawiązując do jednego z komentarzy pod wpisem poświęconym nowej sgh-owej stronie www zapewniam wszystkich studentów i wykładowców, że stopniowo będziemy "remontować" nasz blog. Oczywiście mamy świadomość, że posypały się wszystkie linki, które prowadziły do "starej" strony, ale w pierwszym tygodniu semestru wpisy sprzed roku nie wydawały się najpilniejszą potrzebą.

Czytając maile od wykładowców i studentów, alarmujące o nieaktualnych linkach we wpisach z listopada czy grudnia, ucieszyłam się, że blog ma tylu użytkowników (bo określenie "czytelników" wydaje się dalece niewystarczające). Porządki już zaczynamy - nie będą wymagały zawieszenia bieżącej działalności bloga ;-)

Chwilowo posiłkujemy się wsparciem dawnych studentek, obecnie doktorantek, które od roku wspierają nas w różnych pracach. Tym razem przypadnie im w udziale żmudna praca: przegląd archaicznych wpisów i aktualizowanie linków (co wymaga przekopywania się przez nową stronę uczelnianą). Czy dziewczyny zechcą z nami pozostać na dłużej, jako współautorki bloga - jeszcze nie wiemy :-)

Troje wykładowców sugerowało proste rozwiązanie - wprowadzenie bloga do strony www Uczelni i powierzenie jego prowadzenia odpowiedniej jednostce SGH. Rozwiązanie to miałoby wiele zalet: ja i Dziekan Górak-Sosnowska miałybyśmy więcej czasu na sen, blog stałby się elementem oficjalnej polityki informacyjnej SGH i studenci przestaliby zarzucać mi, że oczekuję śledzenia bloga, zamiast zamieszczać informacje w aktualnościach.

Niestety wad jest więcej: nie wiem, jaka jednostka poza DSM byłaby "odpowiednia" i komu by się chciało tyle pracować bez wynagrodzenia. Poza tym blog powstał przecież właśnie dlatego, że oficjalna polityka informacyjna SGH okazała się niewystarczająca. Nie dlatego, że nikomu nie zależy na skutecznym docieraniu z informacją do zainteresowanych, tylko dlatego, że Uczelnia ma zbyt wielu i zbyt różnorodnych biorców informacji. Blog to tylko maleńki strumyczek informacji dotyczący tego, co pojawia się na styku DSM-studenci i (rzadziej) DSM-wykładowcy. Dzięki temu mamy miejsce, w którym można się bawić w szczegóły, na jakie nie wystarczyłoby miejsca na oficjalnym portalu.

Nie oznacza to wcale, że bloga "trzeba śledzić obowiązkowo" (obawa zgłoszona przez jednego z naszych pierwszaków). Wiadomości istotne z punktu widzenia studentów są ZAWSZE wysyłane na prywatne konta studentów w domenie sgh.waw.pl (i tu faktycznie obowiązuje zgodnie z regulaminem konieczność regularnego sprawdzania poczty). Wiadomości istotne dla wykładowców rozsyłam na adres katedr i instytutów z nadzieję, że sekretarki dostarczają je wszystkim pracownikom.

Przy okazji nawiążę do wpisu sprzed roku, w którym pierwszaki znajdą odpowiedź na powtarzające się pytanie, dlaczego poleciłam pracownikom DSM prowadzić korespondencję ze studentami wyłącznie w domenie sgh. Lektura tego wpisu przyda się również kilku osobom, które właśnie dowiedziały się, że zostały skreślone z listy studentów (informacje zostały rozesłane już dawno, ale poczty nikt nie sprawdzał...).

Wiele osób pyta mnie także o spis treści bloga - taką funkcję pełni chmura tagów na dole po prawej stronie.

Proszę cierpliwie czekać aż dojdziemy do ładu ze starymi wpisami. A jeśli ktoś jest niecierpliwy, to może  do nas dołączyć (nocami albo w niedzielne wieczory ;-)

5 paź 2013

„Kasa z warunków” a uczelniana racja stanu

milion złotych
Pracując w dziekanacie zetknęłam się z kilkoma spiskowymi teoriami dziejów. Niektóre funkcjonują chyba niezależnie od uczelni, jak ta, że Asystentkom toku trafiła się nielada fucha, pracują bowiem tylko 3 godziny dziennie (czyli tyle czasu, ile otwarte jest okienko). Z kolei najciekawszą dla mnie naszą uczelnianą spiskową teorią dziejów była ta, mówiąca o tym, że władze dziekańskie doprowadziły do likwidacji SGHowego chomika. Jest wreszcie i trzecia teoria, z którą spotykam się co semestr. W tym semestrze po raz pierwszy w brzmieniu (kopiuję z FB, danych autora nie podaję, chyba że sobie tego zażyczy): „Liczba warunków wzrośnie w sposób istotny statystycznie. Z czegoś trzeba będzie opłacić informatyków”. 

Jak rozumiem, nie chodzi o to, że studenci w geście dobrej woli zaczną hurtowo oblewać egzaminy, aby wzmocnić budżet Szkoły. Musieliby się zresztą mocno napracować, gdyż sam tegoroczny zysk to według oficjalnych informacji ponad 1 mln PLN. Licząc przeciętnie około 500 zł za przedmiot (wg tabeli opłat) wpis warunkowy musiałoby mieć ponad 2 tys. studentów, czyli w zasadzie niemalże co trzeci (no, chyba że niektórzy zaszaleją więcej niż raz). Do budżetu Szkoły „kasy z warunków” nawet nie przyrównuję, bo okazałoby się, że w SGH musiałaby studiować cała populacja dużego polskiego miasta. 

Może zatem chodzi o spisek wykładowców? Ale jak – wszak Regulamin wyraźnie precyzuje: „Student, który nie uzyskał zaliczenia przedmiotu, może ubiegać się o wpis warunkowy na podjęcie studiów w semestrze następnym” (§ 36.6). Ponadto: „Na egzaminach w I terminie oraz II terminie studenta obowiązuje ten sam zakres materiału i te same wymagania egzaminacyjne” (§ 37.4). Nie ma zatem szans na celowe przygotowanie trudniejszego egzaminu dla części studentów, niezbędnych do wzmocnienia finansów CI (jak w cytowanym przykładzie), DSM (nieraz się z tym spotkałam, zresztą nie tylko ja), czy warszawskiej kopalni plasteliny. 

Ja wiem, że to jest oczywiste dla chyba wszystkich – łącznie z autorem cytowanego komentarza. Zastanawiam się jednak, skąd wziął się taki mit. Czemu akurat „kasa z warunków” a nie np. opłaty za legitymację? Przecież w tym przypadku każdy student mógłby się poczuć pokrzywdzony, a nie tylko ci, którzy nie zaliczyli przedmiotu (o wykładowcach nie wspominam: w końcu organizowanie dodatkowych terminów egzaminów – często pisemnych i często więcej niż jednego, bo studenci z przedłużeniem sesji przybywają pojedynczo – należy do naszych przyjemności).

3 paź 2013

Broszura dla nowych studentów

To już drugie wydanie naszej broszury informacyjnej dla nowych studentów studiów magisterskich. Co prawda różni się ona niewiele od wydania pierwszego, jednak zniknęło ono w odmętach starej strony www, więc i tak i tak ta wersja jest jedyna (chyba, że ktoś zachował kopię). 

Zapraszamy zatem do lektury 48 stron informacji, które mogą przydać się zarówno starym-nowym studentom (tj. z dyplomem licencjata z SGH), jak również tym nowym-nowym. Jest tam słowo o dydaktyce, życiu studenckim, a także dziekanacie od strony mniej oficjalnej – tj. o nas, (pro)dziekanach, jak i o Asystentkach toku obsługujących studentów I semestru. Na ostatnich stronach znajdują się ważne daty + zmora podań i dyżurów: etapy procesu decyzyjnego. Gdyby każdy student się z nim zapoznał, oszczędziłby sporo czasu swojego (i naszego).

Co prawda są na stronie redakcyjnej i dziękowałam im w ubiegłym semestrze, ale nie zaszkodzi ponownie, a więc: dziękuję przede wszystkim Samorządowi Studentów za przygotowanie sporej części pozadydaktycznej i dydaktycznej. Swój wkład w broszurę mają również SKN Informatyki, „Magiel” oraz liczne jednostki Uczelni, które dostarczyły nam swoje materiały. 

Wydanie III najpewniej za pół roku, a oto link do wydania II (bieżącego).

2 paź 2013

Gigantycznej kolejce mówimy dość!

tak było wczoraj
Wbrew pozorom wiemy, co działo się wczoraj przed Dziekanatem - mamy nawet dowód rzeczowy w postaci dołączonego zdjęcia. Po prostu wszyscy jednocześnie zapragnęli odebrać legitymację. Słusznie, skoro rozpoczął się nowy rok akademicki. 

Wczorajsza kolejka przerosła jednak możliwości absorpcyjne Dziekanatu. W dużej mierze dlatego, że nowi studenci przypisani są do zaledwie kilku osób, a nowy rok akademicki przywitaliśmy (tymczasowo) w składzie mniejszym o dwie osoby. 

Już popołudniu pojawiły się na FB postulaty, aby godziny otwarcia okienek wydłużyć (m.in. wpis na naszym fanpejdżu), a niezależnie żale studentów, którzy stali po 1,5 godziny i zastali zamknięte okienka (jedna osoba narzekała jeszcze na to, że klient tuż przed nią wykupił ostatnią porcję pierogów). Zastanawialiśmy się, co w takiej sytuacji zrobić, albowiem czas pracy Asystentek toku jest ten sam - 8h, w tym 3h na okienko a 5h na obróbkę tego, co z okienka przyszło (i innych spraw również). I bez tego kilka pań zostało wczoraj po godzinach. Nawet my od rozpatrywania podań dostajemy oczopląsu. 

Ale do rzeczy. Dziekan(ka) Kachniewska postanowiła, że weźmiemy i tego byka za rogi. W ramach ograniczonych możliwości postaramy się usprawnić wydawanie legitymacji. A więc:
  • dzisiaj okienka otwarte będą od 14:00
  • studenci zostali podzieleni wg liter alfabetu - stosowna informacja znajduje się przed Dziekanatem. 
  • legitymacje odbierane mogą być w większej liczbie okienek niż dotychczasowo. Część literek (i Państwa legitymacji) przejęły panie z innych okienek, aby odciążyć swoje koleżanki zajmujące się I semestrem.
Mamy nadzieję, że te zmiany przyniosą właściwy efekt, czyli że kolejka nie będzie sięgała chmur.

A co mają zrobić studenci, którzy mają inne sprawy do Dziekanatu? Absolutnie to samo co zwykle - udać się do swojej asystentki toku (niestety w być może powiększonej o pierwszaków kolejce, ale nic na to nie poradzimy). Dla mniej cierpliwych pozostaje także skrzyneczka przed drzwiami DSM.

Dopisywanki i inne poterminowe życzenia

za bobnewell.net
Nabrzmiewa w Dziekanacie stos podań w sprawie tradycyjnego dopisywania, wypisywania bądź przepisania się z zajęć, na zajęcia, a nawet między zajęciami. Tradycja ta funkcjonuje głównie w głowach studentów, ponieważ: 
  • § 10.1 Regulaminu głosi, że: "…student ma obowiązek: 1) zapisywać się na zajęcia objęte obowiązującym go planem studiów i programem kształcenia, składając terminowo deklaracje semestralne"; 
  • § 27.1 Regulaminu uszczegóławia: "Przed każdym kolejnym semestrem student jest obowiązany dokonać zapisów na zajęcia w tym semestrze, składając deklarację semestralną w terminie określonym w instrukcji dziekana". 
Dodajmy także:
  • § 27.6 Regulaminu: "Wszystkie przedmioty wskazane przez studenta w deklaracji semestralnej, z uwzględnieniem ewentualnych korekt złożonych w przepisanym terminie, stają się dla niego wiążącym indywidualnym semestralnym planem studiów i podlegają obligatoryjnej realizacji w danym semestrze, chyba że przepis szczególny regulaminu stanowi inaczej lub dziekan zarządzi inaczej". 
Jak rozumiem, chodzi o skorzystanie z furtki oferowanej przez ostatni przytoczony paragraf i nadzieję, że „dziekan zarządzi inaczej”. W tym semestrze podstawą do spełnienia tej nadziei jest:
  • osobiste stawienie się zainteresowanego studenta na dyżurze właściwego prodziekana 
  • z podaniem w ręku, które zawiera pisemną zgodę wykładowcy i uzasadnienie. Każde podanie zamierzamy rozpatrywać indywidualnie (dziekan nie „zarządza inaczej” z automatu, ale jeżeli ma do tego stosowne podstawy). 
Podania już złożone proszę zabrać, albo liczyć się z tym, że mogą zostać rozpatrzone negatywnie. Proszę się również liczyć z tym, że dyżury (pro)dziekańskie mają ograniczoną pojemność, choć i tak w praktyce rzadko kiedy się zdarza że kończą się po regulaminowych 60 minutach…

Powyższa procedura (wizyta na dyżurze i pisemna zgoda wykładowcy) dotyczy zarówno dopisywania, jak i wypisywania się z przedmiotów, oraz zmiany grupy ("bo inna godzina lepiej pasuje").

1 paź 2013

Wirtualne odsetki pierwszaków

fot. eldershomeloans
Dzisiejszy dzień na dobre rozpoczął okres Sturm und Drang w Dziekanacie: masy – ba, sterty – podań, kilogramy studenckich akt i niekończąca się ponoć kolejki sięgającej Rektoratu (zalew korespondencją mailową, wirtualnymi podaniami i pytaniami zadawanymi przez nową stronę www tymczasem pominę). Jedną z niestandardowych spraw z dzisiejszego dnia okazała się kwestia odsetek, które zaczęły pojawiać się na kontach studentów niestacjonarnych.

 Chodzi o 680 zł wliczane na poczet czesnego. W zakładce płatności w WD pojawia się niedopłata i rzeczone odsetki. O ile niedopłata jest realna – chyba, że ktoś już wszystko wpłacił – odsetki mają (póki co) charakter wyłącznie wirtualny. Ich byt wiąże się z podwójnym systemem księgowania – wpłaty zostały zarejestrowane w systemie rekrutacji (konto ogólne) i dopiero 10 października zostaną zaciągnięte na indywidualne konta studentów w WD. Innymi słowy proszę zacząć się (ewentualnie) przejmować niezawinionymi odsetkami dopiero po 11 października. Choć najpewniej do tego czasu po prostu znikną.

PS: Powyższe informacje zostały rozesłane na indywidualne konta studentów I roku (w domenie sgh.waw.pl). Nie mają Państwo obowiązku śledzić bloga, ale pocztę warto sprawdzać, bo będą tam trafiać różne "przypominajki" i szkoda, żeby przepadały w czarnej dziurze, zamiast ratować Was przed wpadkami regulaminowymi ;-)

Przypominam też, że korespondencja z Dziekanatem - zgodnie z regulaminem studiów - także powinna odbywać się z kont w domenie sgh.waw.pl - inne maile czekają dłużej na odpowiedź.