29 lis 2013

Magisterski program European Master in Law and Economics (EMLE)

Program EMLE prowadzony jest w kooperacji z międzynarodowymi uczelniami – członkami Konsorcjum EMLE. Uczelnie partnerskie to: Université Paul Cézanne Aix-Marseille III (Francja), Universita degli Studi di Bologna - School of Economics (Włochy), Ghent University (Belgia), University of Haifa (Izrael), Universität Hamburg (Niemcy), University of Mumbai (Indie), Erasmus University Rotterdam - Erasmus School of Law (Niderlandy), Universität Wien (Austria). Studenci biorący udział w programie spędzają trzy kolejne trymestry studiów w wybranych przez siebie krajach. 

Program w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie prowadzony jest pod patronatem i merytoryczną opieką profesora Leszka Balcerowicza. Studenci realizują przedmioty w języku angielskim, z zakresu ekonomicznej analizy prawa oraz przedstawiają dysertacje (na poziomie magisterium) w wybranej przez siebie tematyce z tego zakresu. 

Absolwenci programu EMLE uzyskują trzy równoległe dyplomy, od partnerów, u których realizowali kolejne trymestry studiów. Wszystkie dyplomy są oficjalnie uznawalne we wszystkich krajach partnerskich. Spełniają również wymagania programu Erasmus Mundus. Absolwenci są przygotowani do studiów doktoranckich z zakresu prawa i ekonomii. 

Od roku akademickiego 2013/2014 planujemy poszerzyć ofertę SGH dla studentów EMLE o program praktyk związanych merytorycznie z zakresem programu. Chcielibyśmy zaoferować Państwu praktyki zarówno w zakresie prawa, jak i w zakresie ekonomii. Minimalny czas trwania to 1-2 miesiące, a ze względu na termin realizowania trymestru w Polsce miesiącami na nie przeznaczonymi byłyby kwiecień i maj, lub miesiące wakacyjne. 

Zapraszamy wszystkich zainteresowanych do składania aplikacji na studia poprzez stronę internetową Konsorcjum.

Na stronie www.emle.org uzyskają Państwo wszelkie niezbędne informacje. W przypadku dalszych pytań można się również kontaktować z dr Magdą Szybiak. Zapraszamy! 

dr Magda Szybiak

28 lis 2013

Polska Mistrzem Europy!!!

Nie będę siliła się na przebicie sprawozdań, jakie studenci niewątpliwie udostępnią po zakończeniu Kongresu Makroekonomicznego. Moja rola była niezwykle skromna, choć zastępowałam samego Magnificencję na otwarciu Kongresu. Byłam jednak pod wrażeniem profesjonalizmu organizacji, liczby gości (brawo studenci, którzy stanowili zdecydowaną większość obecnych!!!), nie wspominając o meritum - w tym o doborze prelegentów. Z wielkim żalem opuszczałam obrady (szkoda, że tak późno się dowiedziałam, bo inaczej zaplanowałabym swoje pozostałe zobowiązania). 

Cieszę się jednak, że mogłam wysłuchać przynajmniej jednego wykładu (dr. Piątkowskiego z Banku Światowego), który jak zwykle zarażał pozytywnym myśleniem, optymizmem na skalę globalną i rysował świetlaną przyszłość przed słuchaczami, którzy jako absolwenci lada chwilą wylecą w świat promować Polskę. (Tytuł wpisu zaczerpnięty ze slajdów Pana Dr. Piątkowskiego)

Oby zapowiadana "cykliczność" tej imprezy stała się ciałem! Mam nadzieję, że w przyszłym roku na tyle wcześnie dostanę cynk, żeby nie przegapić całości debat. Na razie gratuluję pomysłu SKN Finansów Międzynarodowych, choć nie miałam wątpliwości, że opieka merytoryczna wspaniałego prof. Czarka Wójcika musi przynieść spektakularne efekty!

A jak Wasze "wróżby andrzejkowe"? Będzie ekonomia szczęścia, czy raczej umiarkowanie? ;-)

27 lis 2013

Wyrównujemy, a w zasadzie podwyższamy

fot. Donny Nguyen
Ileż to razy przychodzili na mój dyżur studenci twierdząc, że chcą się wypisać z danego przedmiotu, gdyż okazał się dla nich za trudny. Podejrzewam, że niekiedy to student nie dał przedmiotowi szansy i prawie w ogóle nie chodził na zajęcia (i wtedy nie dziwne, że przedmiotu nie dało się zaliczyć). Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że niekiedy zajęcia faktycznie mogły być zbyt trudne, zwłaszcza jeżeli chodzi o przedmioty „cyferkowe”. 

I właśnie dla nich nie możemy nie napisać o inicjatywie Samorządu Studentów poświęconej kursom wyrównawczym. Jak na razie Samorząd zbiera informacje dotyczące zapotrzebowania na przedmioty, które przydałyby się Państwu w celu uzupełnienia wiedzy (i docelowo lepszego studiowania). Podajemy zatem: 

Zachęcam do wypełnienia. Będę miała do czego się odwoływać na dyżurach w kolejnym semestrze.

26 lis 2013

Prawo pracy a rynki wschodnie - czyli pogranicze w ogniu

Wbrew tytułowi nie zamierzam włączać się w politykę, ani problem zatrudnienia migrantów ekonomicznych. Nawiązuję po prostu do problemu dwóch wykładów, które stanęły pod znakiem zapytania w nadchodzącym semestrze, budząc obawy licznych studentów o szanse realizacji specjalności.

W pierwszej sprawie (Prawo pracy) wspomógł mnie Dziekan Kolegium Ekonomiczno-Społecznego motywując prof. Oniszczuka do poprowadzenia wykładu. W drugim przypadku (Strategie wejścia na rynki wschodnie) studenci zdołali namówić Panią Prodziekan KGS, prof. Witek-Hajduk, żeby uruchomiła zajęcia, choć pierwotnie nie miała takiego zamiaru. Obojgu serdecznie dziękuję (mowa o wykładowcach istotnie przekraczających pensum dydaktyczne)!!!

Aktualnie wyjaśniam z CI, czy "odratowane wykłady" można przywrócić do życia w WD. Jeśli to się uda, zapisy będą możliwe drogą internetową (wd-ową ;-) w II etapie deklaracji. Jeśli z jakiegoś powodu to się nie uda (choć ja tego wówczas nie zrozumiem), to uruchomimy specjalne listy "analogowe" w Dziekanacie.

Jeśli coś się jeszcze pali, to proszę pilnie zgłaszać, zanim Dział Nauczania (DN) opracuje harmonogram na semestr letni.

Wykładowców natomiast proszę o pilne zgłaszanie zamiaru uruchomienia zajęć podlimitowych (jeśli faktycznie mają taki zamiar), bo z końcem listopada przekazuję DN listę wykładów do uruchomienia w kolejnym semestrze.

Zaraz semestr letni, sesja i znowu wakacje :-))))

25 lis 2013

Liczy się nie tylko ilość


fot. designinstruct.com
Ostatni dyżur dziekański zaobfitował w przypadki, ktrórych nigdy nie traktowałam jako występujące w przyrodzie na większą skalę. Ale skoro w ostatnich dwóch tygodniach pojawiły się aż trzy ulegam heurystyce dostępności i piszę w czym rzecz. Otóż wszystkie przypadki dotyczyły studentów, którzy zrealizowali, bądź zrealizują według deklaracji wymagane 120 punktów ECTS, ale mimo to nie mogą czekać na wyznaczenie terminu obrony, gdyż mają niezaliczony program studiów. Jak to możliwe, skoro na program studiów magisterskich składa się 120 ECTS?

Przypominam – punktów ECTS trzeba mieć minimum 120, ale i należy pamiętać o strukturze doboru przedmiotów. W końcu studiują Państwo konkretny kierunek studiów, w skład którego wchodzą przedmioty podstawowe, kierunkowe, związane z kierunkiem (i ew. swobodnego wyboru) (inaczej można by studiować FIR a wybrać np. same lektoraty i WF). Z każdej puli należy zadeklarować a następnie zrealizować odpowiednią liczbę punktów ECTS. O ile w przypadku przedmiotów podstawowych i kierunkowych nie ma zazwyczaj problemu, bo w praktyce po prostu trzeba wyrobić wszystkie dostępne przedmioty, gapowiczom brakuje najczęściej punktów na kolejnym poziomie. 

Pojawia się wówczas pytanie: co z tym można zrobić? Gdy odpowiadam w jedyny sobie znany sposób (że trzeba zrealizować brakujące przedmioty z danej kategorii), pojawia się kolejne pytanie – czy nie dałoby się może jednak przenieść części punktów z jednej kategorii do drugiej, aby niejako ręcznie wyrównać straty. Jedna studentka tłumaczyła mi nawet, że przedmioty pozostałe i związane z kierunkiem mają tych samych prowadzących, co ewidentnie świadczy o tym, że da się je podmienić. Zaproponowałam podanie do Senatu Szkoły, ponieważ to on ustala Informator na dany rok, a tam strukturę programu kształcenia. 

I jeszcze na koniec – gdy okazuje się, że już z tym nic nie można zrobić i trzeba znaleźć winnego: ścieżka studiów, jaką Państwo tworzycie to Państwa wybór. W Dziekanacie rozliczamy studenta dopiero gdy zrealizuje ostatni przedmiot. Asystentki toku nie są wróżkami – nie zweryfikują Państwa zamiarów edukacyjnych odnośnie kolejności realizowanych przedmiotów. Inna rzecz, że do czasu zaliczenia przez Państwa semestru nie mają wglądu w Państwa deklaracje. Oczywiście zdarza się, że Asystentka toku alarmuje studenta I semestru, że nie zadeklarował przedmiotów obowiązkowych, tylko najwyraźniej losowe, ale to jest jej dobra wola. 

Życzę wszystkim właściwych 120 ECTS!

22 lis 2013

Nowe technologie

Dzisiaj cały dzień upływa mi pod hasłem nowe technologie: poczynając od spotkania z informatykami tworzącymi nowy projekt regionalnego systemu lojalnościowego, poprzez długie posiedzenie jury konkursu na najlepszy produkt sektora nowe technologie w turystyce, po informację, którą nadesłał Prorektor ds dydaktyki i studentów, prosząc o jej rozpropagowanie.

Chodzi o udział w projekcie badawczym prowadzonym przez Centrum Zastosowań Matematyki i Inżynierii Systemów działające w Polskiej Akademii Nauk (www.maths.com.pl). Szczegóły dotyczące tego przedsięwzięcia znajdą Państwo tutaj, a ja ze swej strony dodam, że osoby, które uzyskają zaświadczenie potwierdzające udział w projekcie i złożą stosowny wniosek do Dziekan SM, mogą uzyskać na tej podstawie zaliczenie praktyki zawodowej.

18 lis 2013

Praca magisterska - ad meritum

Szanowni Studenci - odkąd zostałam dziekanem przeżywam prawdziwy najazd jeśli chodzi o liczbę chętnych do pisania prac licencjackich i magisterskich. Przypuszczam, że chodzi o złudną nadzieję, że u Promotorki-Dziekanki łatwiej będzie w razie czego przedłużyć sobie to i owo, albo uniknąć płatności za nieterminowe złożenie pracy.

Komentować tego nawet nie zamierzam, bo nigdy nie hołdowałam zasadzie, że najciemniej pod latarnią. Na seminaria nie przyjmuję nie ze złośliwości, ale dlatego, że NIGDY nie prowadzę więcej niż 10 prac rocznie. Po prostu mierzę zamiary na swoje siły, dość mocno zresztą ograniczone przez DSM.

Wyjątek jestem w stanie zrobić wyłącznie w trzech przypadkach: 
  • prace w języku ros. lub ang. (wiem, że jest kłopot z promotorami - szczególnie w tym pierwszym przypadku)
  • prace poświęcone miernikom innowacyjności (podkreślam - miernikom! - a nie bełkotowi nt. innowacyjności w ogóle)
  • prace poświęcone zastosowaniu nowych mediów w marketingu (rzucam temat szeroko i ogólnikowo, ale chodzi o wykorzystanie koncepcji grywalizacji, crowdsourcingu, zastosowanie analizy big data w marketingu etc.). Szczegóły do ustalenia na konsultacjach.
Ostatni z wymienionych tematów pojawi się na jutrzejszym spotkaniu branżowym i spędza mi sen z powiek, jako zagadnienie któremu warto byłoby poświęcić porządną pracę doktorską. Podwójnie chętnie zapraszam więc osoby, które poza magisterium planują doktorat w SGH.

Jeżeli ktoś realizuje podobną problematykę w ramach seminariów (mgr lub dr) u innych wykładowców - poproszę o informację, bo chętnie sobie poczytam :-)

14 lis 2013

Konkurs

www.świadomieoatomie.pl
Czasu niewiele, ale dopiero dzisiaj trafiłam na link podrzucony przez jedną z doktorantek współpracujących z Dziekanatem, której dawny wpis znajdziecie np. tutaj.

Ania podrzuciła tym razem info o konkursie zamieszczonym na stronie "świadomie o atomie"(nawiasem mówiąc są tam też konkursy dla kadry naukowej - młodszej i starszej). Osią konkursu jest energia atomowa, ale zadania konkursowe dotyczą bardzo różnych dziedzin, w tym gospodarki turystycznej, socjologii, ekonomii, komunikacji społecznej.

Zachęcam w szczególności "bardziej moich" studentów (bardziej moi to ci, którzy poza tym, że studiują na studiach mgr, realizują przedmioty lub seminaria mgr pod moją opieką ;-) do realizacji zadań konkursowych. Niezależnie od wyników konkursu, przygotowane prace można wysłać do mnie: na podstawie oceny ich zawartości będą uwzględniane w punktacji z przedmiotów, które otworzyłam w bieżącym semestrze.

13 lis 2013

Nieobecności na zajęciach: od słowa do czynu

Nie tak dawno temu, bo dwa wpisy niżej Dziekan(ka) Kachniewska wyrażała swoje ubolewanie w związku z nieobecnościami i spóźnieniami wykładowców na zajęcia. Problem ten dotyczył głównie Dzieci gorszego Boga, czyli studentów studiów niestacjonarnych sobotnio-niedzielnych. 

Dziekan(ka) wspominała również, że narzędzia, jakimi dysponuje DSM w zakresie mobilizowania nieobecnych są dość ograniczone – jest to w zasadzie wyłącznie kontakt z danym prowadzącym, ewentualnie z jego kierownikiem, w celu wyjaśnienia sytuacji. Chociaż narzędzie to w wielu przypadkach okazuje się skuteczne, to jednak ograniczone jest w jeszcze jeden istotny sposób: możemy reagować wyłącznie na pisemne podanie studenta. Z tym bywają jednak problemy. 

Dlatego zachęcamy do wypełnienia ankiety przygotowanej dla studentów studiów niestacjonarnych przez Samorząd Studentów, dotyczącej nieobecności i innych czasowych nie powinności wykładowców na studiach sobotnio-niedzielnych. Umożliwi ona oszacowanie skali problemu, a ponadto pomoże lepiej zdiagnozować miejsca zapalne. Student jest identyfikowany według ankiety na podstawie numeru indeksu, która to informacja ma być przekazana wyłącznie do dyspozycji władz Uczelni. Ma to zapobiec zbyt frywolnemu korzystaniu z ankiety (i osłabić ewentualne pretensje niektórych wykładowców). 

A zatem – do dzieła! – choć pisząc te słowa mam szczerą nadzieję, że będzie go jak najmniej.

8 lis 2013

Dwie propozycje do przemyślenia

Źródło: gcl.com.pl
Propozycja pierwsza wpłynęła na moje konto w portalu LinkedIn i dotyczy stażu w dziale marketingu firmy HRS Polska - jednego z wiodących portali rezerwacji hotelowych w Polsce. Zainteresowanych proszę na razie o kontakt ze mną - skieruję Państwa do właściwej osoby, z którą będzie można omówić minimalny czas stażu i możliwość praktycznego połączenia nowych obowiązków ze studiami.

Ponieważ w minionym roku miałam przyjemność pracować w kilku komisjach rekrutacyjnych u różnych pracodawców, proszę poważnie wziąć sobie do serca kilka uwag (przed jakąkolwiek rozmową rekrutacyjną!):
  1. pozornie oczywiste sprawy: opracowanie frapującego CV z porządnym zdjęciem i opisem wszelkich doświadczeń (nawet jeśli to jest letnia praca przy sianokosach)
  2. założenie sensownego adresu mailowego (marysia11c, to dość wątpliwa inwestycja)
  3. przemyślany list motywacyjny odwołujący się do znajomości firmy i zakresu jej działania 
  4. a co z tego wynika - przynajmniej podstawowa wiedza o firmie, w której zamierzają Państwo podjąć staż lub praktyki
Zmorą komisji rekrutacyjnych są kandydaci, którzy nie mają wyobrażenia, na czym będzie polegała praca, o którą się ubiegają. Tymczasem takie pytanie ma na celu m.in. sprawdzenie Państwa inteligencji i wyobraźni. Można nie wiedzieć na 100%, na czym polega praca doradcy personalnego - ale jak można ubiegać się o to stanowisko, jeśli na pytanie: "Jak Pan sądzi, jaki będzie Pański zakres obowiązków?" delikwent odpowiada "Nie mam pojęcia, ale bardzo zależy mi na tej pracy".

Jeśli więc ktoś zamierza zgłosić się na staż do HRS (nie wiem, jakie są warunki, ale zespół jest fantastyczny i młody!) to niech wygoogla sobie cokolwiek, żeby błysnąć na rozmowie (bez obaw - mnie tam nie będzie). Na początek jakiś zamierzchły wpis z bloga dla praktyków :-)

Druga informacja jest bliższa światu nauki: w SGH wreszcie zostanie wdrożony projekt naukowo-dydaktyczny "Ekoinwestycje w mieście". Pierwsi wykładowcy i doktoranci wyjeżdżają na staże naukowe już w tym roku kalendarzowym, a pierwsze wykłady zostaną opracowane i włączone do oferty w przyszłym semestrze. Na razie jeszcze nie ustalono, jak będzie wyglądał nabór studentów na zajęcia i jakie kryteria kwalifikacyjne zostaną przyjęte, ale projekt jest duży (na początek 2 razy 40 studentów - pierwsza grupa od lutego).

Studenci, którzy ukończą tę specjalność międzykierunkową, poza dyplomem SGH uzyskają certyfikaty ukończenia specjalności i gwarancję stażu naukowego (plus stypendium) w partnerskich ośrodkach zagranicznych.

Na razie odbyło się pierwsze posiedzenie Komitetu Sterującego - dlatego proszę wybaczyć mi te szczątkowe informacje. Ale ponieważ jestem, za przeproszeniem, członkiem KS, więc będę trzymała rękę na pulsie. Lada chwila opracowane zostaną informatory dla studentów, które na pewno przekażę Państwu oficjalną drogą (www). 

Informacja first minute jest po prostu bonusem dla czytelników bloga ;-)

7 lis 2013

Nieobecność nieusprawiedliwiona i blady strach

Tym razem nie chodzi o studentów opuszczających lektoraty lub ćwiczenia, ale o wykładowców. Moja wiara w etykę pracy padła już dawno pod naporem skarg studenckich. I nawet nie o to chodzi, czy jestem w stanie pomóc, czy wykładowcy przejmują się uwagami dziekanów, czy reagują na prośby o wyjaśnienia. Rzecz w tym, że jestem zażenowana, kiedy muszę kierować takie zapytania do wykładowców.

Od 20 lat pracuję w SGH i nie zdarzyło mi się opuścić zajęć nie zapewniając zastępstwa lub jakiejkolwiek formy ich odpracowania. Dlatego złość mnie dławi, kiedy jeden z profesorów tłumaczy mi cierpliwie, że mam "zawyżone standardy moralne" i powinnam zrozumieć, że "na wykładach świat się nie kończy, przecież ważna jest też praca naukowa". Prowadzę badania naukowe, opracowuję ekspertyzy, bywam na konferencjach i seminariach naukowych, staram się publikować (nawet teraz, kiedy praca w dziekanacie nie pozostawia czasu na pisanie w ciągu dnia). Prowadzę też doradztwo dla firm, zajmuję się pracą społeczną i staram się (nieudolnie) pełnić obowiązki domowe, choć na szczęście synowie cenią sobie coraz bardziej moją permanentną nieobecność w domu :-) O blogach nawet się nie wypowiadam, bo ostatnio częściej pisuje Pani Dziekan Górak-Sosnowska, taktownie nie wypominając mi tego, że ją zostawiłam samopas. 

A jednak nie wyobrażam sobie 50 minutowych spóźnień na zajęcia (to rekord odnotowany w tym roku), opuszczenia 3 wykładów z rzędu (bez uprzedzenia studentów i bez zgłoszenia tego faktu w DSM), zakończenia wykładu po 10 minutach z informacją, że jestem pracownikiem banku (na eksponowanym stanowisku) i niestety muszę lecieć.

Odrębna sprawa, to moje wielokrotnie ponawiane prośby o zgłaszanie podobnych patologii do DSM. Przewodniczący Samorządu Studentów, którego prosiłam o wsparcie uprzedził mnie, że może być problem, bo studenci obawiają się ewentualnego odwetu wykładowców. Rok temu pewnie bym się żachnęła: Jaki odwet! Mówimy o elicie intelektualnej narodu! Przecież wszystkim nam zależy na jakości! I jeszcze kilka głodnych kawałków w podobnym stylu...

Ale przez ten rok poznałam tak szokujące przypadki ludzkich zachowań i reakcji, że obawy studentów wydają mi się zrozumiałe. Niemniej bez Waszych zgłoszeń nie tylko nadal będziemy tkwić w fałszywym przekonaniu, że wszystko jest OK, ale przede wszystkim nie uda się niczego uporządkować. Studenci będą tracili kolejne godziny zajęć i w najlepszym przypadku po obronie napiszą mi długi gorzki list. Dostałam takowy w ub. tygodniu od Pana Wojtka. Wspomniany absolwent obronił się... cztery lata temu. Teraz ma swoją firmę i jedyną więzią, jaka jeszcze łączy go z SGH jest... lektura naszego bloga :-)

Tylko pojedynczy studenci mają odwagę pisać na bieżąco, ale dzięki temu przynajmniej można podjąć jakieś działania, a w skrajnych przypadkach (ignorowanie moich maili przez wykładowcę, a nawet jego kierownika) - poprosić o pomoc Prorektora do spraw studentów i dydaktyki. Zapewniam, że każda z tych interwencji obywa się bez ujawniania nazwisk studentów, ale zarazem podkreślam, że na pomoc Rektora mogę liczyć wyłącznie wtedy, kiedy otrzymuję pisemne i podpisane informacje. W przeciwnym razie Rektor słusznie podkreśla, że to jednak tylko pogłoski - nawet jeśli huczy od nich na FB.

Najciekawszy przypadek miał miejsce w minionym tygodniu. Grupa studentów, która straciła po 3 tygodniach nadzieję na to, że odbędzie się wykład (wykładowca nie dawał znaku życia) zdecydowała się złożyć formalną zapytanie, jakie będą dalsze losy wykładu. Kilka dni później jedna ze studentek przybiegła do DSM z prośbą o zwrot pisma, wyjaśniając wprost, że "studenci wystraszyli się". 

Skarga jednak została w DSM, wykładowca też się znalazł i rozwalił nas wszystkich wyjaśnieniem, że przez trzy tygodnie pojawiał się na zajęciach, ale studentów nie było... Okazało się, że pomylił sale, nie pomyślał o tym, żeby zajrzeć do harmonogramu i upewnić się, droga do DSM też najwyraźniej była zbyt długa. Poza tym doszedł do wniosku, że studenci zapisali się na wykład, ale na niego nie chodzą. Tu ponownie wytknę, że SGH jest jedyną znaną mi Szkołą na świecie, w której studenci regulaminowo zagwarantowali sobie prawo do nieobecności na wykładach. Szokuje to nawet zagranicznych studentów. Mnie też, chociaż ja akurat cenię sobie fakt, że studenci głosują nogami.

Po raz kolejny proszę - zgłaszajcie wszelkie przypadki niesolidności, bo tylko wtedy można próbować zmierzyć się z tym problemem. Każda stracona minuta zajęć ma wymierną wartość: można ją określić w złotych (na podstawie kosztu jednego ECTS, za który musicie płacić np. powtarzając semestr), albo przekładając stracone pod drzwiami auli godziny na to, co moglibyście robić, gdybyście z góry zostali uprzedzeni, że wykład musiał zostać odwołany.

W przeciwnym razie Wasz brak działania zemści się na Was nie tylko poprzez te wymierne straty, ale także poważniejsze konsekwencje. Właśnie odwiedził mnie dyżurze student, który domagał się zwolnienia z opłaty za przedłużenie złożenia pracy magisterskiej, bo przez pół roku nie mógł zastać na konsultacjach swojego promotora. Promotor nie potwierdził tej wersji, sytuacja jest patowa (może student brzytwy się chwyta?), a wystarczyło kilka miesięcy wcześniej zgłosić problem i nie doszłoby może do podobnej sytuacji.

Najgorsze są przypadki, kiedy połowa studentów denerwuje się marnowaniem ich czasu, a druga połowa ma to w nosie, bo wie, że u danego profesora łatwo się zalicza. Niestety takie przypadki nie należą do rzadkich i trafiały już nawet na nasz blog.

Trudno jest Was rozgryźć i wcale mi na tym nie zależy. 
Pytanie, na czym Wam zależy....

6 lis 2013

Okolicznościowa garść statystyk – październik 2013

fot. mashi
Październik to czas wzmożonego ruchu nie tylko w Dziekanacie (i przed – w kolejce), ale i na blogu. 17 wpisów zobowiązuje. Czas zatem na powrót do okolicznościowych statystyk. 

W ubiegłym miesiącu najbardziej interesowały Państwa sprawy bieżące, z terminem realizacji na październik. Było ich całkiem sporo. Najważniejsza – oświadczenia w systemie POL-on nadal są (ponad 1,4 tys. wejść + na podstronę o POL-onie kolejne 1,6 tys.), inne już dawno powinny być załatwione, jak zgłoszenie seminarium magisterskiego (1,3 tys. wejść), czy przepisywanki między zajęciami (ponad 800 wejść), czy wreszcie kwestia protokołów i warunków (ponad 1 tys. wejść). 

Drugą kategorię wpisów cieszących się zainteresowaniem stanowiły przypadki z życia prodziekana – zarówno prywatnego (które zostało wystawione na poważną próbę na imprezie – ponad 1 tys. wejść), jak i służbowego – dyżurowego (również ponad 1 tys. wejść). 

Nadal najczęściej zaglądają Państwo do nas przez Facebook (2,8 tys. w URL i 4,7 tys. w odsyłaczach) i Googla (odpowiednio 1,3 tys. i 3,9 tys.). Trzecie miejsce zajmuje witryna SGH – po kilkaset wejść z różnych podstron DSM. W tym miesiącu moją szczególną uwagę przykuł pewien dziwny serwer, z którego odnotowałyśmy ponad jedno wejście dziennie. Po kliknięciu okazało się, że są tam same nieubrane panie, a strona reklamuje się jako „the best adult site!”. Związku przyczynowo-skutkowego (ani odwrotnego) do tej pory nie mogę się doszukać. I niech lepiej tak zostanie.

4 lis 2013

Czarny dyżur

Niby jest lepiej, bo trwał tylko ponad dwie godziny, ale jednak dzisiejszy dyżur był wyjątkowo ciężki. W zasadzie wiedziałam, że tak będzie. To pierwszy dyżur po ostatecznym, finalnym i niepodważalnym końcu przepisywanek. Niby raptem 4 dni za późno, w tym 3 to weekend i/lub święto, a jednak robią zasadniczą różnicę. Od dzisiaj przepisywankom mówimy stop (właściwie powiedzieliśmy już dawno, ale teraz minął faktycznie termin). 

Znowu próbowali Państwo różnych strategii, choć po pierwszych trzech osobach rozpatrzonych na nie, tłumaczyłam ogółowi kolejki, że jest po terminie i można liczyć wyłącznie na brak zgody. Zazwyczaj wysłuchują Państwo, że zgody nie ma, a następnie rozpoczynamy całą misterną grę „a może jednak” ewentualnie w wersji: „może coś by się jednak dało zrobić”, albo: „ja rozumiem, że to moja wina, ale może…”, a nawet: „Pani może wszystko” lub „czy Pani to naprawdę robi różnicę…” i wreszcie „niech Pani będzie człowiekiem”. I tak w kółko (gdy wracaliśmy po raz trzeci do tego samego początku argumentu mówiłam dość, zwłaszcza że przecież zawsze można się odwołać od mojej decyzji). 

Chyba tylko dwie osoby przyjęły do wiadomości jak jest i już (w tym jedna nieco przesadnie, bo chyba się na mnie obraziła; wyszła zamaszyście bez „do widzenia”). Była jedna studentka, która powiedziała, że muszę ją dopisać, bo przecież ona tu studiuje (I semestr, zero zapisów na jakiekolwiek zajęcia, więc pozwoliłam sobie zapytać, na jakiej podstawie twierdzi, że studiuje, skoro nie jest zapisana na żadne zajęcia). Były też łzy. Nie zdradzę ile. A, i jedna osoba przyszła dzisiaj prosić o przedłużenie mając z wnioskowanego przedmiotu już dwie oceny niedostateczne (czyli tak naprawdę prosiła o podwójną niemożliwość), ale to był akurat ciekawy przerywnik. 

Strasznie nie lubię być na nie. Nie cierpię powtarzać, że nie – nie ma takiej możliwości, tak – naprawdę jest po terminie, tak – termin minął pod koniec października, tak – wiem, że to było niedawno, nie – naprawdę nie ma takiej możliwości… Nie znoszę też prawić kazań: trzeba było sprawdzać pocztę, trzeba było zadeklarować wszystkie przedmioty na czas, trzeba było pofatygować się wcześniej na jakikolwiek dyżur któregokolwiek dziekana, trzeba było… Ale wiem jedno – nie czuję się jak wielokrotny winowajca, choć patrząc na niektóre wbijane we mnie spojrzenia niewątpliwie powinnam.

3 lis 2013

Gratulacje Pani Magdo!

Największym zmartwieniem w dziekanacie jest absolutny brak czasu na jakiekolwiek zajęcia poza bieżącą obróbką spraw studenckich. Rzadko mamy okazję nawet zorganizować półgodzinne spotkanie, tak żeby wszyscy pracownicy mogli spokojnie omówić istniejące problemy, pomyśleć o jakichkolwiek usprawnieniach, zmianie procedur etc. Nie ma mowy o jakichkolwiek koncepcjach - ograniczamy się zazwyczaj do antykoncepcji, w tym gaszenie pożarów i przeciwdziałanie różnym patologiom. Z mizernym zresztą skutkiem zważywszy, że od początku roku skreśliłam już kilkudziesięciu studentów (z różnorodnych przyczyn), a - gdybym miała taką możliwość - powinnam skreślić co najmniej tyluż wykładowców (za opuszczanie zajęć, za niezłożone protokoły, za kilkutygodniowe nieobecności w Szkole). W przypadku (pro)dziekanów dodatkowym wyzwaniem jest konieczność równoległej pracy akademickiej (wykłady, prace naukowe, udział w konferencjach), na co trudno się zdobyć po kilkugodzinnym dyżurze albo całodziennym przekoywaniu się przez papiery i regulamin.

Tym milej jeśli wydarzy się cokolwiek, co świadczy o tym, że nasz świat nie zamknął się na podaniach, skreśleniach i wznowieniach. Mniej więcej rok temu emocjonowałam się sukcesami Pani Prodziekan Górak-Sosnowskiej (która zresztą często ma okazję promować markę SGH własnymi osiągnięciami). 

Teraz powodem do radości jest doktorat jednej z pracownic. Pani (teraz już dr) Magda Szybiak jest najlepiej znana studentom zagranicznym, ponieważ pod jej opieką znajdują się wszystkie programy wymiany międzynarodowej i studiów anglojęzycznych. Dla mnie jest to dodatkowo osoba bezcenna z powodu niezwykle solidnego podejścia do pracy, niesłychanej cierpliwości i opanowania, co w dziekanacie jest niesłychaną wartością.

GRATULACJE PANI MAGDO!!!!!!!!!!

Radość radością, choć martwię się, że Pani Magda może zechcieć szukać czegoś więcej niż praca biurowa, tym bardziej, że jest ponad miarę obciążona obowiązkami, w których nie bardzo może ją ktokolwiek zmienić. Poza tym każdy z nas chciałby skomercjalizować osiągnięcia. Na razie jednak cieszę się jej sukcesem i liczę na wsparcie i rozsądek Kanclerza SGH ;-)

PS: 
Żeby nie było, że Dziekanka zagrzebała się w podaniach - ja też mam na koncie pewien sukces - może nie tej miary co doktorat, ale jednak. Otrzymałam właśnie informację, że książka "Rynek turystyczny. Ekonomiczne zagadnienia turystyki" (w której powstaniu mam niebagatelny udział) zdobyła nagrodę Rektora Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu. 

Pozdrawiam Poznań, Pana Rektora i serdecznie dziękuję :-)