30 cze 2013

A może studia doktoranckie? (cz. 3)

Publikujemy kolejną część cyklu poświęconego studiom doktoranckim w SGH. Tym razem przenosimy się do Kolegium Zarządzania i Finansów. O tamtejszych studiach doktoranckich opowiada mgr Rafał Osiński.

Jest wiele przyczyn, dla których warto rozpocząć studia doktoranckie, choć od razu należy nadmienić, iż nie są one dla wszystkich. Warte są one podjęcia przede wszystkim przez te osoby, które myślą o pracy naukowej czy to na uczelni wyższej czy to w instytucie naukowo – badawczym itp. Dodatkowo trzeba pamiętać, że praca w sferze naukowej wymaga sporej ilości samodyscypliny – jest to jednak wolny zawód, który charakteryzuje się zadaniowym podejściem do pracy.

Studia doktoranckie oferują wiele szans rozwoju: od uczestnictwa w badaniach naukowych przez możliwość organizacji i uczestnictwa w konferencjach naukowych aż po prowadzenie zajęć ze studentami bądź słuchaczami Uniwersytetu III Wieku. Aktywność w tych obszarach to z jednej strony możliwość zdobycia wielokierunkowego doświadczenia zawodowego z drugiej zaś ciekawe doświadczenie, które pozwala opanować stres, zdobyć umiejętność wystąpień publicznych itd. Studia doktoranckie nie wykluczają pracy zawodowej choć praca na pełen etat może być utrudnieniem ze względu na to, iż obowiązki doktoranta bywają dość szerokie.

Dla mnie bliskie w sposób szczególny z powodu zainteresowań naukowych jest Kolegium Zarządzania i Finansów. Dzięki realizacji studiów doktoranckich w tym Kolegium doktorant ma możliwość prowadzenia badań naukowych, tworzenia publikacji w obszarze szeroko rozumianej problematyki gospodarowania zasobami finansowymi oraz zarządzania jednostkami gospodarczymi. Studia doktoranckie w KZiF oferują wiele interesujących wykładów oraz możliwość współpracy z doświadczonymi pracownikami naukowymi, którzy chętnie dzielą się swoim doświadczeniem z osobami stojącymi dopiero u progu kariery naukowej.

Pamiętać jednak należy, iż najważniejsze przy wyborze jest kierowanie się swoimi własnymi zainteresowaniami. Takie podejście pozwoli oszczędzić ewentualnych rozczarowań oraz sprawi, iż studia doktoranckie będą naprawdę satysfakcjonujące.

26 cze 2013

A może studia doktoranckie? (cz. 2)



Przedstawiamy kolejną część cyklu poświęconego studium doktoranckim w SGH. Tym razem opowiada o nich mgr Arkadiusz Filip, doktorant w Kolegium Analiz Ekonomicznych.
 
Studia doktoranckie już w zasadzie kończę, co stawia mnie w pozycji osoby mogącej już niejako z zewnątrz spojrzeć na ten czteroletni etap w moim życiu. Początki do łatwych nie należały. O ile po zakończeniu liceum studia magisterskie (wówczas jeszcze jednolite) były naturalną koleją rzeczy, o tyle decyzja o udziale w rekrutacji na studia doktoranckie była pewnym krokiem w nieznaną przestrzeń. Czy rzeczywiście warto? – to pytanie nurtowało mnie przez dłuższy czas, zwłaszcza, że rozpoczynałem wówczas etap kariery zawodowej, którego pogodzenie ze studiami doktoranckimi mogło być nie lada wyzwaniem. A jednak zaryzykowałem i moja determinacja okazała się skutecznie pokonywać napotykane po drodze trudności tak, że dziś mogę śmiało patrzeć na ten okres jako na prawie ukończony. 

Studia doktoranckie to coś zupełnie innego niż studia magisterskie. Z jednej strony, przez pierwsze 2 lata, doktoranci, podobnie jak studenci, muszą normalnie uczęszczać na oferowane im przedmioty i zdawać egzaminy. Przedmioty te nierzadko nie mają zbyt wiele wspólnego z dziedziną zainteresowań doktorantów a ich przydatność jest nawet lekko wątpliwa. Z drugiej strony nie stanowią one istoty tych studiów. Na rozwój doktorantów daleko bardziej wpływa udział w umiejętnie dobieranych konferencjach naukowych, przygotowanie publikacji, samodzielna ciężka praca przy pewnym wsparciu ze strony uczelni. 

Jak to konkretnie wygląda postaram się opowiedzieć z perspektywy doktoranta Kolegium Analiz Ekonomicznych. Jako absolwent Metod Ilościowych w Ekonomii i Systemów Informacyjnych, a także Finansów i Bankowości, nie miałem żadnych wątpliwości co do tego, z jakim kolegium chciałbym się związać. Po czterech latach od podjęcia decyzji o rekrutacji mogę stwierdzić, że jej nie żałuję. Kolegium Analiz Ekonomicznych ma pewną specyfikę, która odróżnia je od innych kolegiów w SGH. Pierwszą taką cechą jest różnorodność prowadzonych badań i otwarcie na kandydatów. Szeroko rozumiane narzędzia matematyczne, statystyczne i ekonometryczne znajdują zastosowanie w wielu dziedzinach nauki, przez co rozprawy doktorskie przygotowywane w KAE przeze mnie oraz moich kolegów i koleżanki dotyczą oprócz dość oczywistych dziedzin jak ekonomia, finanse czy ubezpieczenia, również systemów informatycznych, rolnictwa czy farmakologii. Zebranie w jednym miejscu osób o tak różnorodnych zainteresowaniach i pomysłach na swoje badania owocuje ciekawymi i ubogacającymi dyskusjami.

Większość osób z mojego kolegium łączy pracę naukową z pracą zawodową, co niewątpliwie wpływa pozytywnie na jakość przygotowywanych rozpraw, wzbogacając je o cenny wymiar praktyczny. Ponadto w KAE chętni mają szansę rozwijać się w pracy dydaktycznej, prowadząc wybrane z szerokiej oferty ćwiczenia dla studentów SGH. Ćwiczenia te pozwalają sprawdzić się w roli osoby przekazującej wiedzę i dają kontakt z interesującymi ludźmi, będący czasem odskocznią od pracy zawodowej i naukowej. Wreszcie, na doktorantów w KAE, podobnie jak w pozostałych kolegiach, czeka bogata oferta różnorodnych stypendiów i programów, z których jednak chyba najłatwiej skorzystać osobom niepracującym zawodowo. 

Podsumowując, jeżeli uważasz, że dyplom magistra to dla Ciebie za mało i chcesz się dalej rozwijać, uważasz, że w obszarze Twoich zainteresowań mogą znaleźć zastosowanie narzędzia matematyczne, chcesz poznać interesujących ludzi i posłuchać ciekawych wystąpień, wreszcie chciałbyś zobaczyć jak wyglądają ćwiczenia od tej drugiej strony, KAE jest właśnie dla Ciebie. Zapraszam!

25 cze 2013

Google Scholar i narzędzie dla leniwych

W Dziekanacie wreszcie wysyp prac magisterskich - widać niektórzy doszli do wniosku, że faktycznie dobrze byłoby problem magisterki załatwić przed wakacjami i spędzić urlop jako magister, a nie panikujący przed wrześniem student. Dodatkowym powodem słuszności tej decyzji jest ograniczony kontakt z promotorem w czasie wakacji.

Tym razem jednak nie chciałabym wyżywać się na wątkach formalno-prawnych składania pracy, ale nad jedną z kwestii jej tworzenia. Otóż przeglądając niektóre z Waszych prac (bywają naprawdę niezwykle interesujące) zauważyłam, że z dużą niefrasobliwością traktujecie kwestię poprawności cytowania. Rzecz nie w plagiatach (tu zostawiam sprawę Soladowi i promotorom), ale w tych fragmentach prac, które są opatrzone przypisem, lecz za każdym razem konstruowanym w inny sposób.

W zasadzie w pracach magisterskich dopuszczalny jest każdy z wiodących systemów cytowań (MLA, APA, ISO 690 - ten w szczególności w SGH) - jeśli ktoś nie wie dokładnie czym się różnią, to proszę zerknąć na poniższy skan (jeśli druk jest zbyt mały, to niech "CTRL +" będzie z Wami):



Jest to skan z bardzo przydatnego narzędzia o nazwie "Google Scholar: cytowania" .

Jeśli nie chce Wam się samodzielnie  wstukiwać opisów bibliograficznych, to można sobie ten proces nieco zautomatyzować: wchodzicie na stronę Google Scholar i w okienku wyszukiwarki wpisujecie nazwisko autora (ja nadal będę się posługiwała swoim):


Jeśli (teraz tych "jeśli" będzie sporo) poszukiwany przez Was autor jest obecny w bazie Google Scholar, to pokaże się lista tytułów jego prac, np.:



Jeśli poszukiwany autor utworzył swój profil w bazie, to na samej górze zobaczycie link do tego profilu opatrzony ikoną pióra w kałamarzu. Poniżej znajduje się lista prac naukowych z informacją o liczbie cytowań, wykazem powiązanych artykułów i poszukiwanym przez nas słowem "cytuj".

Klikając w "cytuja" uzyskacie podgląd prawidłowego sposobu cytowania artykułu/książki w trzech wiodących systemach (MLA, APA, albo ISO 690) - tak jak to było widać na pierwszym skanie, który Wam pokazałam. Można sobie skopiować preferowany sposób cytowania, albo zaimportować do odpowiedniej bazy (jeśli się takową posługujecie). Jak mawia mój młodociany syn: proste jak strzał w pysk.

Skąd więc moje "jeśli"?

Otóż nawet najlepsze programy wymagają myślenia i porządku, a ze strony osób korzystających z nich - odrobiny nieufności. Wystarczy, że swój artykuł umieścił bazie niedbaluch, albo osoba, która dopiero ćwiczy posługiwanie się Scholarem. Istnieje wówczas ryzyko, że źle wypełnione zostały pola opisu bibliograficznego i uzyskacie np. wynik:

Kachniewska, Zarządzanie..., Warszawa

Nie wiadomo kto, nie wiadomo co... - a za nieprawidłowe cytowanie odpowie student przed swoim promotorem :-(

Nie zapominajmy też, że wujaszek Google nie zgadnie, z której strony chcieliście coś zacytować! Możliwe też, że dotarliście do artykułu w bibliotece, a w bazie Scholara pracy jeszcze nie ma i w wykazie jej nie znajdziecie.

Pocieszająca jest wiadomość, że coraz więcej nauczycieli akademickich dba o zamieszczanie swoich prac w Scholarze, a zamieszczając robi to porządnie - choćby dlatego, że w ocenie naukowców zwraca się uwagę na tzw. indeks H, który można łatwo sprawdzić korzystając z Google Scholar. Oczywiście jeśli w bazie istnieje nasz profil :-)

Kolegom, którzy ze Scholarem jeszcze się nie zaprzyjaźnili polecam prosty poradnik dostępny na stronie Academii.edu.

PS 1: W odpowiedzi na maila studenta: jeśli promotor nie założył profilu w Scholarze, to nie znaczy, że nie będzie tam jego prac. Warto natomiast namawiać wykładowców, żeby publikowali swój dorobek w necie - artykuły konferencyjne są dość trudno dostępne (mały nakład) a często znacznie ciekawsze i bardziej aktualne niż publikacje książkowe.

PS 2: W odpowiedzi na maila jednego z wykładowców: jeżeli korzystamy z programu Publish or Perish, to oczywiście Scholar nie jest niezbędny (co więcej PoP jest niewątpliwie znacznie bardziej wiarygodny). Trzeba jednak pamiętać, że zasięg Google jest nie do pogardzenia z punktu widzenia promocji dorobku. Natomiast h-index powinien być taki sam w Scholarze i w "PP" - nie umiem wyjaśnić skąd może się brać różnica i to aż 2 pkt. Może ktoś bardziej biegły dorzuci jakieś wyjaśnienie?

PS 3: Ponieważ niechcący rozpętałam awanturę nt. nieodpłatnego i otwartego udostępniania swoich prac w sieci (TAK! JESTEM ZWOLENNIKIEM!) to dorzucam ciekawy link, całkiem a propos...

21 cze 2013

Z niestacjonarnych na stacjonarne

Pytania o możliwość transferu ze studiów niestacjonarnych na stacjonarne pojawiają się rzadko, ale najlepsi studenci niestacjonarni od czasu do czasu ubiegali się o taką możliwość. Jedyne, co mogli zrobić wówczas pracownicy Dziekanatu (w tym Dziekani), to przekazać sprawy do decyzji Prorektora ds dydaktyki i studentów.

Kilka dni temu ukazało się pismo okólne nr 6 (Pismo okólne nr 6 z dn. 14 czerwca 2013 r., w sprawie warunków przeniesień pomiędzy formami studiów w ramach SGH), które co prawda w dalszym ciągu nie pozwala na podejmowanie decyzji w tym obszarze na poziomie Dziekanatu, ale umożliwia studentom oszacowanie szans na pomyślne rozpatrzenie wniosku.

Zgodnie z rzeczonym okólnikiem na studiach drugiego stopnia (magisterskich) przeniesienie ze studiów niestacjonarnych na studia stacjonarne możliwe jest (za zgodą Rektora) po zaliczeniu przez studenta pierwszego semestru studiów. Limit przeniesień nie może przekroczyć 3% ogólnej liczby studentów studiujących w danym semestrze studiów i formie studiów, określonej na dzień rozpoczęcia I terminu sesji. Oczywiście zmiana trybu studiów jest dopuszczalna w przypadku, kiedy zadeklarowany przez studenta kierunek jest uruchomiony na studiach, na które ma nastąpić przeniesienie.

Zgodę na przeniesienie mogą uzyskać wyłącznie studenci, którzy osiągnęli w ciągu dotychczasowego toku studiów średnią na poziomie min. 4,7. Jeżeli liczba wniosków przekracza 3%-wą pulę, o której była mowa powyżej, to pierwszeństwo zachowują studenci z najwyższą średnią. Dodatkowym elementem, uwzględnianym przez Rektora może być informacja o terminowości uzyskiwania zaliczeń.

Student, zainteresowany uzyskaniem przeniesienia, składa w DSM podanie zawierające wniosek o przeniesienie w terminie 14 dni od daty zakończenia I terminu sesji. Przeniesienie nastąpi z początkiem nowego semestru. Jeżeli student złoży wniosek dopiero po II terminie sesji (czyli w czasie nowego semestru) - to oczywiście również ma szansę na pozytywne rozpatrzenie podania, ale przeniesienie nastąpi dopiero z początkiem kolejnego semestru (następnego po tym, w którym nastąpiło złożenie i rozpatrzenie wniosku). 

Bardzo cieszę się z tego okólnika, bo studenci studiów niestacjonarnych coraz częściej dopytują się o jakąkolwiek regulację w tym zakresie, a odpowiedź nieodmiennie brzmiała: "Proszę złożyć wniosek i sprawa będzie rozpatrzona indywidualnie przez Retora". 

Ponieważ jestem zwolenniczką maksymalnej przejrzystości działań (w tym trybu podejmowania decyzji), zawsze alergicznie reaguję na przypadki Wielkiej Tajemnicy, w których nie wiadomo, co się komu należy, kto i o co może się ubiegać, od czego zależy decyzja, jakie kryteria uwzględniane są przy rozpatrywaniu wniosku itp. Dlatego przedmiotowe pismo okólne było jednym z najbardziej wyczekiwanych przeze mnie od początku roku akademickiego, a jego wzór stworzyliśmy w DSM (przy największym udziale nieocenionego Dziekana Wierzbickiego) już w lutym.

Jeżeli znajdą Państwo jakikolwiek obszar podlegający nadal Wielkiej Tajemnicy, to proszę pisać. Jeśli tylko dana dziedzina leży w gestii Dziekana SM, to postaram się zainicjować prace nad jej regulacją. 

Marzy mi się ten wielki dzień w SGH, kiedy przejrzyste będzie absolutnie wszystko: począwszy od tego komu i na jakiej zasadzie przydzielane jest miejsce na parkingu, a skończywszy na tym, jak wygląda polityka kadrowa, czy przydział środków na badania naukowe. Niestety na razie przeciętny student/wykładowca ma bardzo ograniczony dostęp do wielu informacji i trzeba się nieźle nachodzić, żeby wyjaśnić wiele - z pozoru oczywistych - spraw. Trzymam kciuki za Kanclerza SGH, który ma podobnie absurdalne marzenia jak ja - ale nieco więcej możliwości ich realizacji :-)

PS: Przeniesienia ze studiów stacjonarnych na niestacjonarne odbywają się nadal wg dotychczasowych zasad: wymagana jest wyłącznie zgoda Dziekana, a podstawą jest pisemny wniosek studenta. Zgodę wydaję praktycznie zawsze, bo przeniesienia w tym kierunku zazwyczaj wynikają z faktu podjęcia pracy zawodowej i niemożności kontynuowania nauki na studiach stacjonarnych.

20 cze 2013

Sesja na zaś

fot. nieprzygoda
W dniu wczorajszym poznałam nowe oblicze zapobiegliwości studenckiej (a może fatalizmu?) w postaci kilku podań o przedłużenie sesji – na zaś. System elektroniczny generuje podania dotyczące sesji zimowej, więc wnioskujący cofają się pół roku wstecz i proszą o wydłużenie sesji o ponad pół roku (tak to wygląda jeżeli zestawić hasło „sesja zimowa” i „do n-tego października”). Niektórzy bardziej świadomi tego, o co wnioskują studenci korzystają z formularza papierowego, jednak i oni proszą o coś, co im się jeszcze nie należy. 

Przypomnijmy §38 Regulaminu. Według pkt 3 W wyjątkowych przypadkach, na udokumentowany wniosek studenta, o którym mowa w ust. 1 pkt. 2, dziekan może dopuścić go do składania egzaminu poprawkowego. No właśnie – egzaminu poprawkowego i w przypadku gdy student nie przystąpił do egzaminu w terminie I, przysługuje mu prawo do zaliczania przedmiotu w II terminie (§38.1.2 Regulaminu). Innymi słowy, nawet jeżeli z góry zakładają Państwo, że obleją egzamin wrześniowy, choćby po to, aby wykorzystać przysługujący limit dwukrotnego przedłużania sesji (§38.4 Regulaminu) to i tak i tak my tego nie wiemy. Z naszej perspektywy wiążące są Państwa oceny w protokołach egzaminacyjnych. Jeżeli nie przystąpili Państwo do egzaminu w terminie I z powodu kolizji czy choroby, proszę najpierw spróbować swoich sił w sesji wrześniowej, a dopiero potem ewentualnie (oby nie!) wnioskować o termin poprawkowy. 

Przy okazji: Dziekanat nie może narzucać wykładowcom wcześniejszych (późniejszych też) terminów egzaminów w sesji czy poza nią (!). O to również zdarza się Państwu wnioskować. Nasza moc sprawcza jest jednak mniej więcej taka sama jak gdybyśmy chcieli zmusić Państwa do nie składania podań o przedłużenie sesji…

19 cze 2013

Njus ministerialny

Od początku roku akademickiego ciężko pracujemy nad tym, żeby zbudować jakiś cień zrozumienia między dziekanami (stojącymi na straży regulaminu) a studentami (organicznie stworzonymi do jego łamania). 

Naszym benchmarkiem przez kilka pierwszych tygodni roku akademickiego był Dziekanat Studium Licencjackiego, ale szybko okazało się, że jesteśmy w stanie go bez problemu przegonić jeśli chodzi o przejrzystość funkcjonowania (blog i FB), ułatwienia organizacyjne (chociażby słynna skrzynka na listy), godziny otwarcia (dwa popołudnia dyżurów zamiast jednego), elastyczność korespondencji (tutaj w tyle zostają częściej studenci niż pracownicy DSM).

Wreszcie przyszło wsparcie wizerunkowe, które zawdzięczamy Pani Dziekan Dorocie Podedwornej-Tarnowskiej: oto DSM ma swojego ministra, a dokładniej wiceminister w resorcie finansów. Informację tę z trudem zachowałyśmy (obie autorki bloga) dla siebie przez kilka dni, pomimo że Internet huczy od piątku, ponieważ czekałyśmy na oficjalną nominację nowej Pani Minister i komunikat MF. Nominacja została wręczona wczoraj i oficjalnie możemy ogłosić, że od dzisiaj... mamy o jednego dziekana mniej :-(

O dokonaniach Pani Dziekan Podedwornej-Tarnowskiej była już mowa na łamach Gazety SGH, bo dostała się jej we wrześniu niełatwa działka opieki nad studentami zagranicznymi. Jej działalność nie była zbyt widoczna z perspektywy bloga (oto jeden z nielicznych wpisów z jej udziałem), ponieważ blog adresowany jest do polskich studentów, ale to dzięki jej wysiłkom udało się zadbać o sprawy tyleż oczywiste, co od lat leżące odłogiem.

Na przykład o to, aby studenci obcokrajowcy mogli dostać się z internetowej strony głównej SGH do zamieszczanych na bieżąco przez Dziekanat Studium Magisterskiego anglojęzycznych informacji, bez konieczności przebijania się przez polską wersję strony SGH (SIC!). Na przykład o uproszczenie struktury i stworzenie pełnej anglojęzycznej wersji WD. O zamieszczenie zakładki na stronie głównej w wersji English.

Dzięki tym zmianom anglojęzyczni studenci (w tym studenci dość kosztownego kierunku, jakim jest International Business) w styczniu br. po raz pierwszy w historii SGH mieli możliwość świadomego (ze zrozumieniem) dokonania zapisów na wykłady za pośrednictwem WD!!!

Wisienką na torcie jest fakt, że po tylu latach internacjonalizacji SGH studenci obcojęzyczni podpisują większość dokumentów i umów sporządzonych wyłącznie w języku polskim, nie rozumiejąc ich zapisów i treści! Od września sukcesywnie pracujemy i nad tym zagadnieniem, a największa część pracy przypadła Pani Dziekan i wspierającej ją grupie studentów i doktorantów współpracujących z DSM (największe podziękowania należą się Joasi Fierli i Izie Czepirskiej) oraz dzięki zespołowi CI (w tym w szczególności Pani Iwonie Dębek).

Na to nakładały się nieustanne zmagania Pani Dziekan z bałaganem towarzyszącym składaniu wniosków wyjazdowych oraz powrotów studentów z wymiany zagranicznej. Prawie codziennie „rozgryzała” indywidualne przypadki i „wpadki” studentów. Walczyła z niespójnym system regulaminowych zapisów różnych obszarów działalności Uczelni, nie zawsze właściwą konstrukcją umów partnerskich z innymi Szkołami i regulaminami wymiany, które bywają sprzeczne z regulaminem SGH. Ofiarą błędów i nieporozumień zawsze stają się studenci, których Pani Dziekan za uszy wyciągała z kłopotów.

Teraz Pani Dziekan rozpocznie (oby równie udaną!) walkę o zrównoważony system finansów RP oraz obniżenie podatków dla swojej byłej szefowej ;-) a studentami zagranicznymi zajmie się, znana Wam doskonale z bloga, Pani Dziekan Górak-Sosnowska. Nie wątpię, że poradzi sobie równie dobrze - tym bardziej, że doradzać jej będzie (przynajmniej przez jakiś czas) Pani Wiceminister ;-) Gorzej, że ucierpi na tym blog, który pochłania sporo naszego prywatnego czasu...

(Nawet czekając na nominację, w czasie wielkiej burzy w mediach, Pani Minister pisała jeszcze notatkę w sprawie praktyk studenckich i planowała rozwiązanie problemu rozliczania praktyk w sposób najmniej uciążliwy dla studentów! Zdradzam tę tajemnicę za jej przyzwoleniem.)

Jak wynika z powyższego nie zamierzam zabiegać o odwołanie Pani Dziekan Podedwornej-Tarnowskiej, ani powołanie nowego Dziekana (chyba, że inną decyzję podejmie JM Rektor SGH). Poza ambarasem organizacyjnymi i wysokimi kosztami takiego rozwiązania (zebranie elektorów SGH) nie widzę powodu, aby zamykać powrót do naszego zespołu osobie, którą niezwykle cenię i która przez kilka miesięcy była olbrzymim wsparciem w najtrudniejszym okresie sprawowania funkcji (ja przecież też dopiero się wszystkiego uczyłam).

Obawiam się, że Minister Finansów pozna się na pracowitości Pani Dziekan i nie zechce nam jej oddać przed upływem kadencji, albo i dłużej, ale Dorota wie, że czeka na nią DSM i... nieprawdopodobnie dużo pracy :-)

Dorot! Trzymamy kciuki! Pokaż z jakiej kuźni kadr się wywodzisz!

18 cze 2013

Nowa Ekonomia Dziekanatowa (czyli prawie Instytucjonalna)

Wczoraj po południu w aktualnościach DSM zamieszczona została informacja o wymianie listy pytań egzaminacyjnych z ekonomii na egzamin magisterski (obrona). Przygotowanie tej listy było konieczne ponieważ obowiązujący dotychczas zestaw pytań funkcjonuje już 4 lata i mocno się zestarzał. Nie uwzględniał np. wielu wątków ekonomii instytucjonalnej, operował starszą literaturą i nie odzwierciedlał współczesnego stanu myśli ekonomicznej.

Opracowanie nowego zestawu zagadnień powierzone zostało zespołowi Katedry Ekonomii II Kolegium Gospodarki Światowej pod kierownictwem prof. Ryszarda Rapackiego. Autorem pytań jest prof. Bogusław Czarny. Pytania zostały zrecenzowane przez członków Katedry oraz wybranych wykładowców ekonomii, którzy uczestniczą w obronach (są członkami komisji) i z tego tytułu mają szczególnie dużą wiedzę na temat stanu wiedzy i jakości przygotowania studentów.

Studenci, którzy przed wakacjami podchodzą do obrony najpewniej są już przygotowani do egzaminu, a ci, którzy będą się bronić we wrześniu zapewne właśnie zorganizowali sobie gotowce z opracowanymi tematami (nawiasem mówiąc w dziekanacie mam dwa takie gotowce - ekonomiści łapią się za głowę widząc, ile głupot tam się mieści...). W związku z tym nowy zestaw pytań (także w języku angielskim) zaczniemy stosować 1 października br. i dotyczyć on będzie zarówno tych osób, dla których nowy semestr będzie regularnym (pierwszym lub drugim) semestrem seminarium magisterskiego, jak i tych, którzy w ostatniej chwili złożą pracę i zostaną dopuszczeni do obrony dopiero w październiku.

Prof. Czarny zamieścił na końcu zestawu pytań spis literatury, w której znajdą Państwo odpowiedź na wszystkie pytania z listy. Ponieważ stworzenie gotowca jest i tak kwestią czasu, a jego jakość zapewne nie będzie odbiegała istotnie od tego, który krąży obecnie po Uczelni, to sądzę, że powinni Państwo podejść do sprawy systemowo.

Ja zastosowałabym narzędzia crowdsourcingu, zebrała tą drogą zespół, podzieliła zadania, ustaliła właściciela procesu odpowiedzialnego za zebranie wyników prac cząstkowych. Każda praca cząstkowa stanowiłaby opracowanie określonej liczby pytań (najlepiej - zweryfikowanej przez życzliwego ekonomistę - oczywiście jeśli ktoś zechce Was wesprzeć w tych działaniach). A następnie w porozumieniu z SamStu udostępniłabym zrecenzowany gotowiec, jako jedyny zweryfikowany, za pośrednictwem portalu studenckiego. Można też pójść  po rozum do głowy i uznać, że najlepszym brykiem jest podręcznik, który został już dawno zweryfikowany i zrecenzowany ;-)

Ale ja nie wykładam ekonomii tylko zarządzanie, więc może mam zbyt duże oczekiwania ;-)

Przy okazji serdecznie gratuluję tegorocznym absolwentom, wśród których znaleźli się także trzej studenci współpracujący od września z DSM. Mam wielką nadzieję, że zostaną jeszcze przez kilka lat w SGH - na trzecim poziomie studiów :-) Pamiętajmy, że tytuł zawodowy magistra nie stanowi współcześnie istotnego wyróżnika na rynku, więc doktorat to niegłupi pomysł...

PS 1: Wyjaśniam (po lekturze Państwa poczynań w sieci), że "dziekanat" nie chce pomóc w stworzeniu gotowca, tylko Dziekanka nie ma złudzeń, że takowy stworzycie. A skoro tak, to zróbcie coś, co będzie stanowiło realną pomoc...

PS 2: Druga plotka to informacja, że opublikowane zostaną także listy pytań kierunkowych. Na razie nic takiego nie przewiduję (uważam, że lista pytań z ekonomii to i tak wyjątkowe fory). Ale być może studenci powinni zwrócić się do SamStu z propozycją, aby wystąpić z taką inicjatywą do opiekunów kierunków...

17 cze 2013

Badania operacyjne i decyzje

fot. Wikipedia
Inspiracją do utworzenia specjalności Badania operacyjne i decyzje w Kolegium Analiz Ekonomicznych było wskazanie studentom przedmiotów wymagających analitycznego myślenia oraz zastosowania wiedzy zdobytej na innych przedmiotach do rozwiązywania praktycznych zadań – mówi dr Michał Bernardelli z Instytutu Ekonometrii w rozmowie na temat oferty skierowanej do studentów MIESI. Podczas wakacyjnej przerwy warto zastanowić się nad konstrukcją planu zajęć na przyszły rok akademicki i skorzystać z możliwości dostępnych w ramach realizacji specjalności. 

mgr Izabela Czepirska: Kiedy utworzono specjalizację? 

Dr Michał Bernardelli: Przed rokiem 2009 istniała tak zwana ścieżka „Badania operacyjne i decyzje”, która następnie została przekształcona w specjalność międzykierunkową o tej samej nazwie. Ukończenie tej specjalności kierunkowej uprawnia do otrzymania certyfikatu „Metody obliczeniowe i optymalizacyjne wspomagające podejmowanie decyzji”. 

Co było inspiracją do jej utworzenia? 

Wskazanie studentom przedmiotów wymagających analitycznego myślenia oraz zastosowania wiedzy zdobytej na innych przedmiotach do rozwiązywania praktycznych zadań, jak również przygotowanie studenta do szybkiej nauki nowych rzeczy oraz efektywnego poszukiwania i adaptowania gotowych algorytmów do rozwiązywania napotkanych problemów. 

W jaki sposób specjalizacja rozszerza wiedzę z zakresu kierunku? 

Wiele z przedmiotów na tej ścieżce to jednocześnie przedmioty kierunkowe. Stanowią one podstawę do nauki bardziej zaawansowanych zagadnień a jednocześnie przedstawiają przykłady problemów oraz ich rozwiązań spotykanych w rzeczywistości. Kluczową cechą tej specjalizacji jest położenie nacisku na zastosowania, w przeciwieństwie do teoretycznego podejścia na wcześniejszych latach studiów. 

Jakim osobom w sposób szczególny polecałby Pan zrealizowanie specjaizacji? 

Nie da się ukryć, że ta specjalność nie należy do łatwych. Wybierają ją na ogół studenci bardzo zdolni, często studiujący na dwóch uczelniach, jeżdżący na wymiany międzynarodowe, elita studentów SGH. Wielu z nich już pracuje. Trzon tej specjalności stanowią studenci MIESI. Ukończenie tej specjalności wymaga jednak wiele pracy własnej, nadrobienia zaległości z innych przedmiotów. Stąd specjalność polecałbym dla osób, które faktycznie chcą coś ze studiów wynieść, które uczą się nie tylko dla papierka, dla studentów, którzy są gotowi poświęcić czasami lepsze oceny na studiach na rzecz lepszej pracy w przyszłości. 

Ilu absolwentów rocznie kończy specjalizację? 

Nie mam dokładnych danych jeżeli chodzi o liczbę osób kończących specjalność międzykierunkową, mam jednak informacje na temat liczby osób, która zgłosiła się po certyfikat. Przed rokiem 2009 (wtedy zacząłem pracę na SGH) zainteresowanie było znikome – rocznie certyfikat odbierała co najwyżej jedna osoba. Od roku 2009 widać wyraźny wzrost zainteresowania tą specjalnością (21 osób w roku 2009, 18 w roku 2010). W kolejnych latach liczby wydawanych certyfikatów to około kilkunastu sztuk. Ciężko określić dokładny powód takiego wzrostu chętnych, być może w poprzednich latach certyfikaty będące poświadczeniem dodatkowych umiejętności nie były tak pożądane na rynku pracy i absolwenci po prostu ich nie odbierali, a może faktycznie przedmioty wchodzące w skład specjalizacji dają możliwości zdobycia praktycznej wiedzy, która stanowi przewagę nad konkurencją? Czymkolwiek nie byłoby to spowodowane, faktem jest zauważalny wzrost osób korzystających z możliwości stwarzanych poprzez ukończenie specjalności międzykierunkowej „Badania operacyjne i decyzje”. 

Jakie są plany związane ze specjalizacją? Czy będą jakieś modyfikacje programu? 

Nazwy przedmiotów wchodzących w skład specjalności, m.in. ze względu na proces zgłaszania przedmiotów obowiązujący na SGH, są tylko wytycznymi. Przykładowo Analiza matematyczna II jest czasami uruchamiana pod nazwą Analiza matematyczna z algebrą. Prowadzący zajęcia sami modyfikują program dostosowując go np. do liczby zajęć w danym semestrze, a przede wszystkim wprowadzając informacje na temat najnowszych osiągnięć w danej dziedzinie. Stąd na tę chwilę nie jest planowana modyfikacja związana z przedmiotami wchodzącymi w skład specjalności. Jeżeli jednak znajdą się rozsądne propozycje, zgodne z oczekiwaniami studentów, to jak najbardziej istnieje możliwość rozszerzenia tej specjalności. 

Czy specjalizacja przygotowuje do egzaminów branżowych? 

Sama specjalność nie została stworzona z myślą o przygotowaniu do jakichkolwiek egzaminów, natomiast umiejętności zdobyte podczas jej realizacji z pewnością mogą pomóc w uzyskaniu innych certyfikatów, np. związanych z obsługą specjalistycznych programów komputerowych. 

Jaka jest forma oferowanych zajęć – czy są to wykłady, ćwiczenia, warsztaty? 

Głównie są to wykłady połączone z ćwiczeniami. Część z przedmiotów odbywa się jednak na zasadzie laboratoriów komputerowych, na których stworzona jest możliwość indywidualnej pracy każdego ze studentów. Aby porównać między sobą poszczególne przedmioty warto skorzystać z możliwości wglądu do ocen uzyskanych z ankiet wypełnianych przez studentów z ubiegłych lat. W jaki sposób program ścieżki wychodzi naprzeciw potrzebom rynku pracy? 

Jakie możliwości zawodowe daje? 

W specjalności nie chodzi o wyuczenie się kilku schematów czy procedur rozwiązywania problemów. We współczesnym świecie istotna jest umiejętność ciągłego i szybkiego przyswajania nowej wiedzy. Liczą się osoby z otwartymi umysłami, z rozległą i przekrojową wiedzą, potrafiące się znaleźć na rynku nowatorskich rozwiązań i technologii. Stąd specjalność ta kształci i kreuje umysły nie rzemieślników, a raczej elastycznej i przebojowej kadry analitycznej, badawczej i kierowniczej. 

Co chciałby Pan przekazać studentom SM, aby zachęcić ich do wybrania tej specjalizacji? 

Przede wszystkim chciałbym zwrócić uwagę na fakt, iż studia magisterskie są taką ostatnią realną szansą na dokonanie właściwych wyborów, które na ogół wpływają na dalsze życie. Dlatego warto jest popatrzeć z szerszej perspektywy na to co można wynieść ze studiów. Nikt potem nie pamięta i nie będzie pytany, jaką miał ocenę na maturze – w ostatecznym rozrachunku liczyć się będą nabyte umiejętności i posiadana wiedza. Rynek pracy łatwo zweryfikuje przydatność i jakość tego czego nauczyliśmy się na studiach. Dlatego wielu studentów przychodzi na zajęcia i uczestniczy w nich bez zapisania się na nie. Nie mają już oni czasu na ukończenie wszystkich przedmiotów wchodzących w skład specjalności, ale chcą wyciągnąć jak najwięcej w trakcie ostatniego semestru czy roku studiów. Sądzę, iż jest to wystarczająca rekomendacja. 

Czy śledzi Pan losy absolwentów? Jak potoczyły się ich kariery? Czy specjalizacja pomogła im odnaleźć się na rynku pracy? 

Nie jestem w stanie monitorować losów absolwentów. Wielu z nich miało pracę już na studiach. Ze względu na swoje – bardzo pożądane w dzisiejszych czasach – umiejętności analityczne oraz zdolność szybkiego przyswajania wiedzy, są oni bardzo poszukiwanymi pracownikami na rynku pracy. Wielu z nich spotykam np. na prowadzonych szkoleniach w dużych firmach, urzędach czy instytucjach i za każdym razem są bardzo chwaleni przez pracodawców. 

Z kim powinien się skontaktować student zainteresowany specjalizacją, który chce uzyskać dodatkowe informacje? 

Część informacji znajduje się w Internecie.  W zależności od pytania polecam osobisty kontakt z prowadzącymi poszczególne przedmioty bądź bezpośrednio z koordynatorem (mój e-mail: michal.bernardelli@sgh.waw.pl). Warto też zasięgnąć opinii starszych koleżanek i kolegów.

15 cze 2013

Ile za II kierunek - zakończenie batalii o zniżki

Nauczyłam się już, że pewnych zmian (szczególnie regulacyjnych) nie da się przeprowadzić szybko. Jednak kolejna poważna przeprawa za nami! (przypomnę, że zmagania zaczęłam jesienią od postulatu maksimum: bez opłat, choć oczywiste było, że jest on nierealny, poprzez 50% zniżkę, po wariant zawarty w dotychczasowych umowach: opłata za II kierunek = wysokość czesnego dla studentów niestacjonarnych)

Ku mojej radości wreszcie ukazało się "Zarządzenie Rektora nr 30/2013 r. w sprawie wysokości opłat za studia pierwszego i drugiego stopnia w roku akademickim 2013/2014". Niby kwestia nieistotna dla aktualnych studentów, bo zasadnicze znaczenie tego zarządzenia zawiera się w serii załączników, czyli tabeli opłat i umów zawieranych między studentem a Szkołą (reprezentowaną przez Dziekana), a przecież aktualni studenci takie umowy już podpisali (zaraz po rekrutacji). Warto jednak zwrócić uwagę na fakt, że owo zarządzenie w korzystny sposób reguluje wysokość opłat za II kierunek studiów.

Temat tych opłat podejmowany był na naszym blogu m.in. tutaj. W art. 170a Ustawy jest mowa, że "student pierwszego kierunku studiów stacjonarnych w uczelni publicznej ma prawo podjąć studia na drugim kierunku studiów stacjonarnych w uczelni publicznej bez wnoszenia opłat", ale "do kontynuowania studiów bez wnoszenia opłat w kolejnym roku studiów, o których mowa w ust. 3, ma prawo student, który w poprzednim roku studiów spełnił kryteria, o których mowa w art. 181 ust. 1, z uwzględnieniem art. 174 ust. 4."

(te kryteria dotyczą przypadku studenta, który:
  • uzyskał wysoką średnią ocen lub posiada osiągnięcia naukowe, artystyczne lub sportowe we współzawodnictwie międzynarodowym lub krajowym,
  • znalazł się w liczbie 10% najlepszych studentów danego kierunku studiów)
Ponieważ niełatwo jest uzyskać takie wyniki, istnieje prawdopodobieństwo, że student otrzymujący zgodę na II kierunek, po I roku studiów będzie jednak musiał za drugie studia płacić. Niektórzy studenci zapewne wówczas zrezygnują z II kierunku, ale na pewno będą i tacy, którzy uznają, że warto kontynuować studia.

Zarządzenie Rektora dotyczy wyłącznie tych studentów, którzy rozpoczną studia w nadchodzącym roku akademickim (2013/14), a jednym z zapisów, jakie udało się zawrzeć w zarządzeniu jest obniżenie czesnego na drugim kierunku dla tych studentów, którzy I kierunek realizują również w SGH. W przypadku studiów mgr opłata wyniesie 80% czesnego, a na studiach licencjackich 70% czesnego (ze względu na to, że są to dłuższe studia i mocniej obciążają finansowo).

Rozwiązanie to udało się przeforsować m.in. dzięki wsparciu Kanclerza SGH, który z pomocą pracowników Kwestury oszacował poziom kosztu studiowania w SGH oraz pomógł ustalić poziom kosztów stałych, które student powinien powinien ponosić tylko raz, niezależnie od liczby kierunków realizowanych w Szkole.

Natychmiast pojawiły się zapytania ze strony aktualnych studentów (objętych starymi umowami), czy "zniżka" dotyczyć będzie także obecnych studentów, planujących podjąć studia (lub już studiujących) na II kierunku w SGH (oczywiście, o ile nie uda im się spełnić kryteriów upoważniających do nieodpłatnego studiowania na II kierunku).

Odpowiedź Prorektora ds studentów i dydaktyki uzyskałam wczoraj: studenci, którzy objęci są starymi umowami, ale zechcą podjąć drugi kierunek w SGH (równolegle z pierwszym) mogą również ubiegać się o obniżenie płatności na II kierunku do poziomu 80% czesnego. Wnioski takie należy adresować na Prorektora ds dydaktyki i studentów, będą rozpatrywane indywidualnie, ale w taki sposób, żeby dotychczasowi studenci nie byli traktowani gorzej niż ci, którzy rozpoczną studia w nadchodzącym roku akademickim.

Spodziewam się, że pierwszy rzut takich wniosków pojawi się zaraz po sesji zimowej, ponieważ wtedy minie pierwszy rok studiów tych studentów, którzy wnioskowali o drugi kierunek, a zarazem studiują na nowych zasadach (Ustawa).

Uważam to rozwiązanie za uczciwe i korzystne dla studentów... choć nadal podtrzymuję zdanie, że zamiast rozwijać się wszerz lepiej iść w górę - na studia doktoranckie!

13 cze 2013

A może studia doktoranckie?

Rozpoczynamy kolejny mini-cykl. Tym razem głosu na łamach naszego bloga użyczamy doktorantom z kolegiów SGH, którzy dzielą się swoimi doświadczeniami na tym kolejnym etapie studiów. Może zainspirują studentów DSM? Pierwsza o studiach doktoranckich opowiada mgr Marta Pachocka, doktorantka III roku w Kolegium Ekonomiczno-Społecznym. 

Drogi dojścia do decyzji o podjęciu studiów doktoranckich układają się różnie. Nie inaczej było ze mną. W zasadzie od I roku 5-letnich jednolitych studiów magisterskich w SGH planowałam pracę w polskiej służbie zagranicznej w jednym z państw francuskojęzycznych lub w organizacji międzynarodowej, odbywając w tym celu kolejne staże w Polsce, we Francji i w Belgii; działając w Forum Młodych Dyplomatów; prowadząc Strefę Wiedzy w Portalu Spraw Zagranicznych PSZ.pl oraz studiując dwukrotnie we Francji. 

Na ostatnim roku studiów, w związku z realizacją rocznego programu menedżerskiego CEMS MIM, zaczęłam rozważać pracę w sektorze prywatnym w środowisku międzynarodowym. Wówczas jeden z profesorów w SGH uświadomił mnie, iż mając tak zróżnicowany profil wykształcenia (podwójny magister ekonomii, kierunki: stosunki międzynarodowe oraz zarządzanie i marketing, a także Master in International Management), zainteresowań naukowych i doświadczeń oraz ze względu na dużą aktywność w organizacjach studenckich przez całe studia, powinnam zastanowić się nad pracą naukową…To był punkt zwrotny. Zagrałam va banque i podjęłam decyzję o udziale w rekrutacji na stacjonarne studia doktoranckie w Kolegium Ekonomiczno-Społecznym, która zakończyła się pomyślnie. 

W czerwcu 2013 r. mijają prawie trzy lata od tego dnia i stoję na stanowisku, że była to właściwa decyzja. Mam poczucie, że jestem na swoim miejscu. Po pierwsze, w KES spotkałam doktorantów, którzy stali się – nie boję się tego powiedzieć – moimi przyjaciółmi. Łączą nas nie tylko wspólne zainteresowania naukowe, inicjatywy (por. konferencje doktorantów „Młodzi KES”) i motywacja, lecz również podobne systemy wartości oraz zrozumienie dla podejmowanego wysiłku i stylu życia. Po drugie, znowu czynnik ludzki – tym razem mam na myśli pracowników naukowych w roli wykładowców, opiekunów naukowych, promotorów, kierowników zespołów projektowych, inspiratorów oraz pracowników administracji, którzy zawsze służą wsparciem i są cennym źródłem informacji na temat złożonego systemu funkcjonowania Uczelni. Po trzecie, ogromne doświadczenie dydaktyczne (prowadzenie ćwiczeń, zastępstwa, Uniwersytet Trzeciego Wieku), organizacyjne (m.in. działalność w Samorządzie Doktorantów i jego organach, Komisjach uczelnianych, inicjowanie i koordynowanie projektów) i naukowo-badawcze (publikacje, projekty), które można zdobyć w ramach studiów doktoranckich w KES, z zastrzeżeniem, że w mojej ocenie jest ono proporcjonalne do włożonego wysiłku. 

Doktorant musi chcieć się rozwijać i być aktywnym. Istna sielanka? Nie! Raczej efekt pasji, ciężkiej pracy, determinacji i spotkań z inspirującymi ludźmi. Co dalej? To zależy w dużej mierze od nas samych – w wielu przypadkach uzyskanie stopnia doktora nie przekłada się na "czystą" karierę naukową, lecz aktywność na pograniczu – między tą sferą i praktyką zawodową w biznesie czy administracji publicznej.

Na koniec kilka słów o finansach. Doktoranci stacjonarni mogą starać się o stypendia doktoranckie i ich zwiększenia. Mogą także zabiegać o włączanie ich w różne projekty badawcze, wnioskować o środki własne w ramach Badań Młodych Naukowców i składać projekty do Narodowego Centrum Nauki. Ponadto, pamiętajmy, że studia nie wykluczają pracy zawodowej w różnej formie i zróżnicowanym czasie pracy. Własny przykład – współpraca z Francuską Izbą Przemysłowo-Handlową w Polsce…Zostawiam pod rozwagę i zachęcam do studiowania w KES!

9 cze 2013

Co nas czeka w nowym semestrze

fot. SGH Memes
Studenci (i my również) dopiero co zaczęli przeżywać koniec bieżącego semestru, tymczasem warto zastanowić się nad tym, co przyniesie nowy rok akademicki. Okazją do tego jest pismo okólne Rektora SGH, a konkretniej załącznik do niego.

Nowy semestr zimowy zaczynamy już we wrześniu. Dla tych, których informacja ta przeraziła, gdyż kojarzy się z krótszymi wakacjami pocieszenie: jest to 28 września, który wypada w sobotę (w moich czasach studenckich był to niekiedy i 20-któryś września, czyli w zasadzie pół miesiąca mniej). Innymi słowy studenci studiów niestacjonarnych sobotnio-niedzielnych "tracą" (choć w zasadzie to zyskują) jeden weekend wrześniowy, a pozostali - jeden poniedziałek. To ostatnie powinno być o tyle mniej bolesne, że dwa inne poniedziałki będą w semestrze zimowym wolne od zajęć dydaktycznych. 

Nowością w nadchodzącym roku akademickim jest dłuższa niż zazwyczaj przerwa międzysemestralna. Same ferie trwają 11 dni. Do tego można dodać prawie 2 tygodnie sesji w I terminie i tydzień w II terminie - jeżeli ktoś się szybko uwinie z egzaminami, może liczyć na naprawdę długi wyjazd na narty (albo nad morze, jak kto woli). Dłuższa przerwa międzysemestralna podyktowana była względami praktycznymi: dłuższym czasem sesji ( = możliwością rozłożenia egzaminów w czasie, lepszymi możliwościami terminowego dostarczania protokołów), ale również feriami szkolnymi, które w nadchodzącym roku wypadają w naszym województwie najpóźniej. To z kolei ukłon głównie w stronę wykładowców, którzy wcześniej często musieli wybierać - ferie, albo pierwszy tydzień zajęć, ale może i przyda się niektórym studentom. 

Do zobaczenia na inauguracji nowego roku akademickiego (2 października o 11:00, według tego samego pisma), choć pewnie i w wakacje zdarzy się nam coś na blogu napisać.

5 cze 2013

Wspaniali Studenci DSM

fot. SGH Memes
Stało się! Pod koniec II semestru pracy Dziekanka Kachniewska wyznała na naszym fejsbukowym profilu, że studenci SM są wspaniali. Ci, którzy przedkładają regularne zaglądanie na FB nad sesję (choć wierzę, że i jedno i drugie można pogodzić), wiedzą, że chodzi o masowy udział w I turze deklaracji. Dziekanka Kachniewska obiecała też szczegóły. Oto one:
  • na studiach stacjonarnych w I turze deklaracji wzięło udział 1650 osób, co daje frekwencję 88,5%,
  • na studiach popołudniowych – 123 osoby, czyli 84,8%
  • a na sobotnio-niedzielnych – 692, czyli 86,1%
Oznacza to, że w ciągu jednego semestru udział w I turze zwiększył się o ponad 20 punktów procentowych, a w porównaniu do lat ubiegłych – o ponad 50 punktów procentowych. Nieśmiało zakładamy, że mamy pewien udział w Państwa mobilizacji. Być może zadziałała nieustająca kampania informacyjna prowadzona wszelkimi możliwymi kanałami komunikacyjnymi; a może jest to zasługa samego systemu kaskadowego deklaracji semestralnych, który wyraźnie premiuje udział w I turze. Nie pomijamy jednak czynników od nas niezależnych, w tym spiskowej teorii dziejów, że oto studenci specjalnie masowo biorą udział w I turze deklaracji, aby nasz system kaskadowy rozwalić.

Najważniejszy jest chyba sam efekt, zwłaszcza że osiągnięty uniwersalnie, tj. niezależnie od trybu studiów; no i zadowolenie Dziekanki ;)

Zapraszamy do II tury wyborów we wrześniu!

PS: Obrazka nie mogłam odpuścić, gdy tylko go zobaczyłam na SGH Memes. W końcu górna część zdjęcia pochodzi z wnętrza naszego Dziekanatu. Kto niedowidzi napisu – zawsze może zapuścić żurawia na drugą stronę okienka.

4 cze 2013

Wieści z dyżuru: "Czy mogę się skreślić?"

Dyżur dziekański stanowi znakomitą możliwość rozprawienia się z licznymi mitami, jakie tworzą studenci na forach internetowych. Kiedyś miałyśmy ambicję z Panią Dziekan Górak-Sosnowską rozwalać te mity w zarodku, ale nie sposób ślęczeć bezustannie w necie, śledząc "kąciki porad" tworzone przez studentów. Poza tym jeśli dorosły człowiek uważa, że w grupie na FB uzyska lepszą informację niż na dyżurze dziekańskim - to wypada uszanować tę wolę. 

Kiedy nadarza się jednak sposobność sprostowania studenckich doniesień, to warto z niej skorzystać. Najnowszy przypadek dotyczy skreślenia z listy studentów na wniosek studenta

Podobno nie każdy ma do tego prawo. Podobno trzeba szczegółowo opisać przyczyny rezygnacji i można nie dostać zgody. Podobno dziekan przetrzymuje studentów, którzy sobie nie dają rady z nauką, bo wtedy muszą występować o warunki lub powtarzanie semestru i Szkoła na tym zarobi. Podobno potrzebna jest opinia Samorządu Studentów. Podobno nawet zgoda. Podobno na inne uczelnie trafia - jak wilczy bilet - informacja, że ktoś gdzieś wcześniej studiował i "się skreślił".

Spośród powyższych prawdziwe jest tylko to, że skreślenie na wniosek studenta wymaga... złożenia wniosku przez studenta. Zgodnie z Regulaminem (§ 60, ust. 1 pkt. 2) "Dziekan skreśla studenta z listy studentów w przypadku złożenia pisemnej rezygnacji ze studiów". Wniosek musi mieć formę pisemną, żeby w przypływie amnezji student nie zdziwił się, że utracił prawa studenckie. 

Skreślenie z listy studentów oznacza utratę praw, ale też zwolnienie z licznych obowiązków. Na studiach niestacjonarnych przestaje np. obowiązywać konieczność wniesienia czesnego na poczet dalszych studiów. Na studiach stacjonarnych studenci nie mają - od chwili skreślenia - obowiązku studiowania ani składania deklaracji semestralnych. 

Niby drobiazg, ale wyobraźmy sobie, że student rezygnuje ze studiów nie zgłaszając tego faktu w Dziekanacie, a następnie dziwi się, że na jego koncie w WD (ciągle przecież aktywnym) pojawiają się informacje o niezaliczonych przedmiotach. Oczywiście można uznać, że po jakimś czasie nastąpi wówczas skreślenie z innego paragrafu - ale korespondencja w tej sprawie może się wlec miesiącami (a zgodnie z umową jej koszty w tym przypadku ponosi student). Lepiej więc złożyć wniosek i spokojnie iść dalej swoją drogą.

Czy Dziekan może odmówić skreślenia studenta? 
A po co miałabym to robić? Żeby potem w kajdankach doprowadzać delikwenta na zajęcia i egzaminy?

Czy prawdą jest konieczność uzyskania wcześniejszej akceptacji/opinii Samorządu na wniosku składanym w DSM? 
Pierwsze słyszę. Na pewno nic takiego nie wynika z regulaminu i nie mam pojęcia dlaczego Samorząd miałby ingerować w sprawy, które reguluje umowa zawierana między studentem i Uczelnią (reprezentowaną przez właściwego dziekana). Podobno (dużo tych "podobno") taka informacja pojawiła się na FB. No cóż - ja działam w oparciu o regulamin...

Czy prawdą jest, że trzeba szczegółowo opisać przyczyny takiego wniosku? 
Oczywiście warto uzasadnić wniosek. Być może okaże się, że wskazana przyczyna została wyolbrzymiona przez studenta i problem można rozwiązać w inny sposób. Trafiłam kilka razy na takie przypadki.

Jedna studentka wnioskowała o skreślenie z powodu oblanej sesji. Oblana sesja oznaczała dwie oceny niedostateczne na 8 przedmiotów (pozostałe zaliczone pozytywnie) i zasugerowałam raczej wniosek o wpis warunkowy. Przedmioty udało się zdać w kolejnym semestrze - na razie nie zapeszam, bo właśnie zaczęła się kolejna sesja. Ale trzymam mocno kciuki! 

Druga Pani (niestacjonarne) przeraziła się wysokością czesnego powiększonego o koszt warunków. Rozwiązaniem okazało się wnioskowanie o rozłożenie płatności na raty.

(Tu uwaga: w jednym z wcześniejszych wpisów była mowa o możliwości rozłożenia płatności na raty. W przypadku dwóch rat decyzję podejmuje Dziekan. W przypadku większej ich liczby - Rektor ds studentów i dydaktyki. Nowe zarządzenie Rektora, nad którym jeszcze pracujemy, w tym Kwestor i Kanclerz SGH, uprości ten problem i każdy student będzie mógł opłacać czesne w ratach (nawet miesięcznych) z mocy samej umowy. Proste rozwiązane, praktykowane od lat w innych szkołach - aż żal, że wcześniej nie pomyślały o nim ani władze akademickie, ani Samorząd Studentów. Po części działania te sprowokował komentarz Pana Krzysztofa na blogu - co uważam, za dodatkowy argument, żeby jednak zgłaszać problemy "blogerkom", a nie w grupkach i podgrupkach na FB).

W składanych wnioskach najczęściej przytaczany jest argument natury finansowej (np. utrata pracy i możliwości finansowania studiów, szczególnie dotkliwa, kiedy wcześniej pracodawca pokrywał koszt nauki). Czasami wniosek podyktowany jest sprawami zdrowotnymi lub rodzinnymi i tu nic nie potrafię pomóc. Na studiach stacjonarnych często problem dotyczy niemożności poradzenia sobie z nauką. Nie podejrzewam, żeby chodziło o zbyt trudne egzaminy - niektórzy studenci po prostu przeceniają swoje możliwości realizowania kilku kierunków jednocześnie...

Czy skreśleń jest dużo? 
Tych wnioskowanych przez studentów raczej niewiele (od września 34 wnioski). Natomiast z powodu kiepskich wyników w nauce (w tym niezłożenia pracy magisterskiej w terminie) tylko w bieżącym roku akademickim zostało skreślonych 186 studentów. Oczywiście część z nich prawie natychmiast ubiega się o wznowienie (skreślenie bardzo skutecznie zachęca do wzmożonej pracy: wkuwania lub pisania). Jeśli skreślenie nie było wynikiem kary dyscyplinarnej - to bardzo chętnie wznawiam. Tym chętniej jeśli skruszony delikwent nagle przypomina sobie, że pracę w zasadzie napisał, tyko nie miał czasu wgrać do Soladu (SIC!). 

O magisterce po skreśleniu była już mowa, ale warto sobie odświeżyć. Pamiętajmy, że wykładowcy mają prawo do wakacji, toteż z pozostałych do końca września 4 miesięcy należy realnie liczyć na dwa...