Pokazywanie postów oznaczonych etykietą historia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą historia. Pokaż wszystkie posty

18 mar 2013

Prof. dr hab. Marek Rocki dla bloga DSM: zanim powstał blog

Prof. Marek Rocki w swoim domowym gabinecie.
Zdjęcie pochodzi z archiwum prof. Rockiego dostępnego na stronie SGH

Z Dziekan(ką) Kachniewską uważamy – chyba niebezpodstawnie – że prowadzimy jedyny blog dziekanatu w Polsce, a może i w jakiejś części Europy. Warto jednak w tym kontekście przypomnieć pionierski i nowatorski pomysł „Serwisu informacyjnego” prof. dr hab. Marka Rockiego, Rektora SGH w latach 1999–2005 i Senatora RP od 2005 r. Serwis informacyjny funkcjonował w czasie całej kadencji prof. Rockiego jako Rektora SGH, a także później. 

Skąd pojawił się pomysł stworzenia rektorskiego Serwisu informacyjnego pytań i odpowiedzi? 

Serwis powstał, gdy jeszcze byłem Dziekanem, chociaż wówczas nie był tak bardzo aktywny. Gdy byłem Prorektorem ds. studenckich doszedłem do wniosku, że z punktu widzenia studenta, sprawy mogą się wydawać nietypowe, natomiast z punktu widzenia kogoś, kto się zajmuje studentami, są one standardowe. Dlatego mogłem, prosząc Biuro Rektorskie o odpowiedź na typowe podania i pisma studentów – takie jak na obecnej stronie DSM – pisać „Pani Jadziu, odpowiedź nr 5”. Pamiętajmy, że wtedy – początek lat 90. nie było internetu! 

Parę lat później – będąc dziekanem Studium Dyplomowego – postanowiłem stworzyć stronę dziekanatu z odpowiedziami na typowe pytania studentów. A potem, ponieważ były to pytania dotyczące różnych innych spraw, utworzyłem serwis. Założyłem go również dlatego, że chciałem wiedzieć, co się dzieje w Szkole. Miałem takie wrażenie, że rektorowi nie wystarcza kontakt z Samorządem jako reprezentantem studentów. Są jeszcze organizacje, koła naukowe, są studenci, którzy są nie zrzeszeni, a dla których Samorząd Studentów jest ciałem zbyt formalnym, albo odległym. Forum, na którym każdy może zadać pytanie – nawet anonimowo – daje możliwość pozyskania informacji o rzeczach, o których w sposób formalny mógłbym się nie dowiedzieć. 

Czy pytający kiedykolwiek nadużywali anonimowości? 

Pojawiały się pytania o moje dochody, albo jakiego szamponu używam, ale nie uważam tego za nadużycie. Nie były też nadużyciem anonimowe narzekania na rzetelność pracy nauczycieli akademickich lub służb administracyjnych uczelni. Dzięki nim ja wiedziałem co doskwiera studentom, a studenci mogli – mam nadzieję – dowiedzieć się z moich odpowiedzi, w jaki sposób funkcjonuje uczelnia wyższa. 

A jakie pytanie najbardziej Pan zapamiętał? 

Było to tyle lat temu, że szczerze mówiąc nie pamiętam. Chyba jednak było to pytanie o szampon, jakiego używam – z racji tego, że jestem w zasadzie łysy. Nie było pytań, na które nie potrafiłem odpowiedzieć. Mogłem odpowiedzieć natychmiast, ale mogłem też przesłać pytanie do kilku wytypowanych służb – do Kwestury, Dyrektora Administracyjnego, czy Centrum Informatycznego – i zamieścić odpowiedź, którą uzyskałem. Ważne i interesujące było dla mnie to, że studenci posługiwali się moimi odpowiedziami w dyskusjach z dziekanami. Drukowali je używali jako rektorskiej wykładni regulaminu studiów. 

Jak od strony czasowej wyglądało prowadzenie Serwisu informacyjnego? 

Teraz dokładnie nie pamiętam, ale codziennie było to kilka pytań, więc poświęcałem około pół godziny na serwis. Było dla mnie ważne, co dzieje się w Szkole, więc uważałem, że moim obowiązkiem jest przeczytać i odpowiedzieć. Ważne było to, że w serwisie pojawiały się także pytania od pracowników oraz kandydatów na studia. 

Czy czytuje Pan blog naszego Dziekanatu? 

Z bólem przyznaję, że dopiero wczoraj zacząłem – przygotowując się do tej rozmowy – ale wcześniej obserwowałem, co się działo na Facebooku. Z tego co przejrzałem wczoraj zajmujecie się ważnymi rzeczami, chociaż nie widziałem komentarzy – nie wiem czy są one niewidoczne? 

Nie wszystkie wpisy są komentowane. Ale niektóre – jak o deklaracjach semestralnych, czy oświadczeniach w systemie POLon – mają po kilkadziesiąt komentarzy... A gdyby teraz przyszło Panu powrócić do interaktywnej i internetowej formy komunikacji, czy nadal byłby to pytania i odpowiedzi, czy może jakaś inna forma? 

Mam mieszane uczucia, bo z jednej strony wielość kanałów powoduje możliwość zakłóceń w komunikacji. Jeżeli funkcjonuję wirtualnie w kilku miejscach, mogę stracić panowanie nad swoimi odpowiedziami. Z drugiej strony taka wielość kanałów być może powoduje, że większa liczba osób dociera do ważnych i aktualnych informacji. „Serwis”, w którym po pytaniu czy wypowiedzi następowała odpowiedź, miał inny charakter niż Wasz blog, w którym stroną inicjującą jest Autor, a czytelnicy są raczej komentatorami niż dyskutantami. Forum dyskusji było samorządowe forum eSGieHa, ale o ile jeszcze 3 lata temu było bardzo aktywne, to teraz bardzo rzadko pojawiają się nowe wpisy. Najprawdopodobniej studenci znaleźli sobie inne miejsce na komunikowanie się. Szkoda, bo było to interesujące forum wymiany opinii. Zapewne jest miejsce podobnej aktywności, ale do niego nie dotarłem. 

Dziękuję za rozmowę.

11 mar 2013

Prof. dr hab. Marek Rocki dla bloga DSM: jak Rektor Dziekanem został

Prof. Rocki oddaje krew w trakcie IV Dnia Krwiodawstwa w SGH
Zdjęcie pochodzi z archiwum prof. Rockiego dostępnego na stronie SGH
Prezentujemy rozmowę z prof. dr hab. Markiem Rockim, Rektorem SGH w latach 1999–2005 i Senatorem RP od 2005 r. Rozmowa dotyczy końca lat 90., gdy prof. Rocki był Dziekanem Studium Dyplomowego (obecnie Magisterskiego) i jako pierwszy ustanowił związek między tymi dwoma stanowiskami (Dziekana SM i Rektora) w naszej Uczelni. 

Studenci znają Pana z różnych funkcji, jednak mało chyba kto ze studentów wie, że był Pan Dziekanem. Jak to się stało, że został Pan Dziekanem Studium Dyplomowego? 

Przedtem, w latach 1990–1996, byłem przez dwie kadencje prorektorem. Pierwszą kadencję prorektorską pełniłem z woli prof. Aleksandra Müllera, który wygrał wybory jako kandydat Obywatelskiego Komitetu Wyborczego w 1990 r. Kolegium elektorów wybrało mnie na prorektora ds. studenckich. Była to nieco krótsza kadencja, bo w związku wejściem w życie nowej – ówcześnie – ustawy o szkolnictwie wyższym, zaczęła się w grudniu, a nie jak zwykle – we wrześniu. W 1993 r. odbyły się kolejne wybory rektorskie. Były o tyle dramatyczne, że rozegrały się w dwu podejściach. W pierwszym, jedynym kandydatem był dotychczasowy Rektor, ale nie uzyskał akceptacji kolegium elektorów. W drugim podejściu, po ponownym rozpisaniu wyborów, kontrkandydatami prof. Müllera byli: prof. Janina Jóźwiak i ówczesny prorektor, prof. Ryszard Gajęcki – a wygrała prof. Jóźwiak. 

Miałem o tyle przyjemną sytuację, że cała trójka proponowała mi, żebym w dalszym ciągu był prorektorem. W pierwszej kadencji rektorskiej prof. Jóźwiak byłem więc o raz drugi prorektorem, tym razem ds. zarządzania. W następnej kadencji – ponieważ już byłem przez dwie kadencje prorektorem – prof. Jóźwiak zaproponowała, abym był nadal w gronie władz i został Dziekanem Studium Dyplomowego. I tak zostałem dziekanem. 

Jakie wyzwania stały wówczas przed dziekanatem? 

Ówczesny Dziekanat Studium Dyplomowego dopiero co powstał. Gdy Senat ustanowił zmianę struktury organizacyjnej Szkoły, powstało Studium Podstawowe – obecnie Licencjackie, ale z innymi kompetencjami. Swoją drogą byłem ówcześnie, przez kilka miesięcy, jednocześnie dziekanem Studium Podstawowego – poprzednika obecnego Studium Licencjackiego. Nieco później zaczęło powstawać Studium Dyplomowe. Tworzył je prof. Tomasz Szapiro, opracowując jego organizacje, wszystkie procedury i przepisy wewnętrzne. 

Po zakończeniu kadencji prof. Szapiro były dwa główne wyzwania. Po pierwsze, ujednolicenie regulaminów studiów, bo wtedy mieliśmy trzy, albo nawet cztery regulaminy studiów: regulamin studiów Studium Podstawowego, regulamin studiów dla Studium Dyplomowego, osobny dla Studium Zaocznego, a oprócz tego odrębny regulamin studiów miał prof. Bohdan Jung dla programu Science Po. Ponad rok pracowaliśmy nad tym, aby stworzyć jeden regulamin dla całej Szkoły. Drugim wyzwaniem była komputeryzacja. W momencie, kiedy prof. Szapiro tworzył Dziekanat, liczba komputerów w Szkole nie była nadzwyczajnie duża i znaczna część procedur wymagała obróbki ręcznej. Wybory wykładów odbywały się poprzez deklaracje wypełniane ręcznie. Pracownicy dziekanatu musieli przekładać, sortować, wpisywać, bo nie było systemu komputerowego. 

Gdyby można było porównać pracę Dziekanatu obecnie i za Pana czasów, kiedy było łatwiej? 

Na pewno łatwiej było za moich czasów. Obecny Dziekanat ma kompetencje związane z rekrutacją, których my nie mieliśmy. Szczerze mówiąc nie do końca lubię obecną strukturę. Przedtem jeden dziekanat zajmował się rekrutacją, a drugi dyplomowaniem. Obecnie obydwa dziekanaty zajmują się jednym i drugim. Wydaje mi się, że można by to uprościć. Wówczas problematyczny był Dziekanat Studium Zaocznego, który zajmował się i rekrutacją i dyplomowaniem. W momencie, gdy wchodziła w życie ustawa z 2005 r., dzieląca studia na licencjackie i magisterskie, możliwe były różne konfiguracje. Przykładowo mogły powstać dwa dziekanaty: dla studiów stacjonarnych i dla studiów zaocznych. Można było też utworzyć cztery: dwa dla studiów stacjonarnych oraz dwa dla zaocznych. Ekipa Rektora Adama Budnikowskiego wybrała pierwszą koncepcję, likwidując Dziekanat Studium Zaocznego. Gdy ja byłem Dziekanem, DSD nie obsługiwał studentów zaocznych, ani nie przeprowadzał rekrutacji na studia magisterskie. 

Dziękuję za rozmowę.

4 mar 2013

Rektor SGH, prof. dr hab. Tomasz Szapiro dla bloga DSM: o samoregulacji systemu

Obecny system dydaktyczny jest pod wieloma względami znacznie bardziej skomplikowany niż 20 lat temu, na co wskazywał Rektor w poprzednim wpisie. Warto przyjrzeć się rozwiązaniom, które wówczas zwiększały efektywność systemu, a także problemom, które do dzisiaj dają się we znaki. 

W momencie, gdy nowy system ruszył, pojawiły się pewne zjawiska, które podlegały samoograniczeniu. Na przykład były wykłady, na które zapisało się 700 osób. Nie można w Szkole przeprowadzić wykładu dla 700 osób. Takie wykłady były dzielone na mniejsze grupy i wykładowcy mogli prowadzić jedną albo kilka takich grup. Budowało to reputację jednych, i dyskomfort innych. Powodowało to napięcia, ale dawały się rozwiązać. 

Jak wspominałem, w mojej epoce, jeżeli studentów nie było na wykładzie kierunkowym, to wykład nie ruszał i kierunek nie ruszał, ale przy pełnej swobodzie wyboru studenci mogli się przenosić na inny kierunek. Nie pojawiał się problem który dzisiaj jest centralny – umowy ze studentem dotyczącej zaoferowania mu studiów na danym kierunku, który wpisany jest w umowę. Dzisiaj, jeżeli student podpisuje z nami umowę na kierunku Ekonomia na licencjacie, to Uczelnia musi mu go zagwarantować, albo płacić odszkodowanie. 

Takich sytuacji za moich czasów w Dziekanacie nie było. W związku z tym ten system się samooptymalizował, ale i usztywniał, gdyż studenci przestali wybierać przedmioty kierunkowe, które nie mogły ruszyć. Szkoła tego nie dostrzegła. Należało te kierunki bardzo silnie promować; tylko jeden kierunek – MISI – umiał to zrobić. Na pierwsze wykłady na MISI przychodziło 16 osób. Dzisiaj ten kierunek ocenia się na blisko 300. Niektóre inne kierunki upadły i już wtedy było widać paradoksy: np. jeden z wysokich urzędników państwowych oferował 7,5 tys. miejsc pracy w sektorze publicznym a my nie mogliśmy uruchomić kierunku Administracja publiczna z braku chętnych zainteresowanych taką ofertą. 


Lata 90. to okres rekonstruowania oferty. Widoczny w lewym dolnym rogu puchar zdobywali studenci ekonometrii w starych czasach. W czasach nowych, znaczonych innowacyjną wtedy Nokią 3010 (środek ekranu) kierunek MIESI liczył kilkanaście osób. Upraktycznienie zajęć, polityka uruchamiania wykładów, gdy były studentom potrzebne, koło naukowe bardzo aktywnie wspierane przez pracowników i włączane do badań i projektów, przyczyniły się do dwudziestokrotnego wzrostu liczności kierunku i utworzenia kadry dzisiaj rozpoznawalnej na uczelni i daleko poza nią.

Student wtedy cieszył się ogromną swobodą wyboru, ale ponosił jej konsekwencje. Jeżeli wybierał przedmioty w sposób chaotyczny, nie mógł uzbierać odpowiedniej liczby punktów kredytowych, nie mógł ukończyć studiów w ciągu 10 semestrów. Za kolejne semestry musiał płacić. A jednak to się nie zdarzało… 

Ponieważ studenci mieli problemy z wyborem ścieżki studiów i przedmiotów, więc funkcjonował punkt opieki tutorskiej, w którym przez bodaj 8 godzin dyżurowała grupa 3-4 dydaktyków, doradzających studentom. Punkt opieki tutorskiej mieścił się tam, gdzie obecnie jest Dział Zarządzania Nieruchomościami. Dyżurujący tam dydaktycy przy okazji zapoznawali się ze sobą. Poznałem tam wiele osób, które do dzisiaj pozostają ze mną w relacjach merytorycznych, naukowych czy dydaktycznych. Ten Punkt został uznany za nadmierny koszt, po pierwsze dlatego, że to były godziny dydaktyczne, które wchodziły do pensum, a po drugie ze względu na obciążenie sal. W związku z tym przeniesiono dyżury do katedr, co było w moim odczuciu błędem, ponieważ uniemożliwiło kontaktowanie się dydaktyków ze sobą, studentom utrudniło dotarcie, a także uniemożliwiło kontrolę odbywania tych dyżurów. W związku z tym zostało zinstytucjonalizowaną opiekę tutorską całkowicie zniesiono. 

Jednocześnie nastąpił proces kształtowania się wykładów szczególnie popularnych – przede wszystkim były to wykłady obowiązkowe i kierunkowe, ale także wykłady, które cieszyły się bardzo wysoką reputacją. Ta się składa, że zazwyczaj mówimy o rzeczach strasznych. Także i w Szkole wyeksponowana negatywna przyczyna popularności, jaką było zawyżanie przez dydaktyków ocen studentom po to, aby przychodzili studiować na ich wykłady. Zjawisko zawyżania było kontrolowane przez standaryzację egzaminów na pierwszym roku, w mniejszym zakresie standaryzacja występowała i później, ale nie była możliwa na poziomie wykładów fakultatywnych. Skala tego zjawiska jest ciągle przedmiotem sporu – nigdy nie widziałem analizy weryfikującej istnienie faktycznie tego zjawiska, np. przez próbę organizacji egzaminów z zewnętrznym obserwatorem. 

Niektóre wykłady w Studium Dyplomowym były po prostu unikatowe. To wynikało z dopuszczenia do budowania oferty przez każdego pracownika, a nie tylko Rady Naukowe. Zgłaszane wykłady dotyczące rynku kapitałowego, techniki marketingowe w tamtym okresie inspirowane były także naciskiem studentów, którzy wracali z wymian zagranicznych. Inne zajęcia okazały się bardzo atrakcyjne, bo przekładały się dla studenta na natychmiastową korzyść – mógł odpłatnie pomagać tworzącym się małym firmom. Wobec tego był wielki popyt na wiedzę dotyczącą wspomagania małych tworzących się firm. Inny popyt wywołała hossa na giełdzie – bardzo opłacało się znać inżynierię finansową. Wobec tego te wykłady były oblegane nie dlatego, że stawiano tam łatwe stopnie.

18 lut 2013

Rektor SGH, prof. dr hab. Tomasz Szapiro dla bloga DSM: jak Rektor Dziekanem został

O tym, w jaki sposób prof. Kachniewska została Dziekanem SM już pisałyśmy (o sposobie powołania prodziekanów – również). Sięgnijmy jeszcze głębiej do historii DSM. O swoich pierwszych krokach w Dziekanacie opowiada Rektor SGH, prof. dr hab. Tomasz Szapiro. 

Pierwszym dziekanem Studium Podstawowego została prof. Maria Podgórska, która tworzyła rozwiązania organizacyjne umożliwiające wybór wykładowców. Choć lista przedmiotów była usztywniona, to jednak istniał duży wybór wykładowców. Na początku studenci mieli prawo chodzić na każdy wykład i po zapoznaniu się z tym nim – zapisać się do wykładowcy. Wywoływało to dość duże przepływy studentów, co tworzyło trudności dydaktyczne. Potem zaczęła funkcjonować giełda studencka, Samorząd zaczął wydawać Informator i system „zwiedzania wykładowców” został wycofany. 

Natomiast w Studium Dyplomowym warunkiem, aby to wszystko mogło działać było stworzenie systemu komputerowego, ale też znalezienie dziekana. Byłem wówczas zagranicą, gdy otrzymałem propozycję wystartowania w wyborach i współtworzenia Szkoły. Wcześniej byłem silnie związany z grupą ludzi, która tworzyła obecną reformę w SGH, więc była to dla mnie naturalnie interesująca propozycja, a jak sądzę wybór był związany z tym, że wcześniej byłem m.in. w Kanadzie przez rok, funkcjonowałem jako dydaktyk i interesowałem się rozwojem systemów edukacyjnych. Dziekanem zostałem we wrześniu – pół roku przed początkiem zajęć w Studium Dyplomowym – i funkcję tę pełniłem przez dwie kadencje. 

Jako że Studium Podstawowe było trzysemestralne. Miałem około 3 miesięcy na zorganizowanie Studium Dyplomowego. Pierwszy dziekanat mieścił się w pokoju 208 w budynku F. Zajmować trzeba było się wszystkim: trzeba było znaleźć kierownika dziekanatu, stworzyć system wyboru zajęć i układania planu, trzeba było oprogramować system, kupić komputery. Z pomocą wielu ludzi zebrałem fantastyczny – w moim odczuciu – zespół. Moimi prodziekanami byli: Mirka Rybak, Alek Sulejewicz, Adam Noga, Leszek Garbarski, Grażyna Wojtkowska, Ala Ryszkiewicz. Pomagało bardzo wiele innych osób – nie sposób ich tu przywołać w ramach blogowego wpisu. 


Dziekanat Studium Dyplomowego – wtedy miejsce ludzi pogodnych (na zdjęciu z obecną Kierownik DSM, mgr Barbarą Kraszewską)

Ale jedną rzecz muszę powiedzieć: mimo, że sądzę, że zadanie było trudne, to jednak sądzę, że dzisiejszy poziom komplikacji jest nieporównanie większy. Na przykład, wtedy udawało się jako Dziekanowi przekonać członków Senacie, żeby nie tworzyli zbyt wielu kierunków. Każdy nowy kierunek oznaczał bowiem w systemie, gdzie można wybierać wykłady, oddzielny system komputerowy do rozliczania studentów. 

Jedna z rzeczy, która mi się nie udała w Dziekanacie to system oceny zajęć. Gdy wykładałem w Kanadzie, byłem oceniany jako dydaktyk. W razie niskich ocen nie uzyskałbym zgody na prowadzenie dalej zajęć, a właściwie na pracę. Uczelnia kanadyjska, w wypadku negatywnych ocen, zaproponowałaby mi nagranie na wideo moich zajęć i konsultacje w ośrodku doskonalenia dydaktyki. Znam kolegów kanadyjskich, którzy byli temu poddani i poprawili swoje umiejętności dydaktyczne, ale i znam takich, którzy musieli odejść. Bez pozytywnych ocen nie były możliwe żadne formy nagród.

Taki system oceny był przedmiotem troski wielu polskich uczelni. Nam udało się wówczas zbudować taki formularz i sporządzić pilotażowe, ale bardzo duże badanie obejmujące znaczną część populacji studentów. Okazało się jednak, że nie mogę nic z wynikami oceny zrobić. Dziekan Studium Dyplomowego nie miał wpływu na pracowników. Ich zwierzchnikami był ktoś inny. Nie ustanowiono wówczas relacji, które powinny istnieć, które pozwalałyby na równoległy wpływ dziekanów studiów i kolegiów na proces dydaktyczny. 

Jako Dziekan nie mogłem wyeliminować bardzo negatywnie ocenianych pracowników ani nagrodzić tych najlepszych, bo nie miałem budżetu. W związku z tym opisałem tę sytuację i wnioskowałem, aby stworzyć system oceny skutkujący zmianą zachowań a nie system oceny sam dla siebie. Tego za mojej kadencji nie udało się jednak zrobić. Dopiero moi następcy wprowadzili najpierw tzw. totolotek, czyli formularze które były skanowane, później zbierane internetowo, ale ze znanymi przygodami. To bardzo trudny system i tym się teraz będziemy zajmować w komisji zajmującej się procesem dydaktycznym.

11 lut 2013

Rektor SGH, prof. dr hab. Tomasz Szapiro dla bloga DSM: Jak powstał Dziekanat Studium Magisterskiego?


Rozpoczynamy cykl wpisów będących zapisem rozmowy z Rektorem SGH. Dotyczą one nie tyle teraźniejszości, co przeszłości – czasów, gdy Rektor był Dziekanem Studium Dyplomowego (obecnie: Magisterskiego). Pierwszy wpis poświęcony jest kwestii powstania DSM. Choć dla większości obecnych studentów jest on naturalnym elementem uczelnianej rzeczywistości, należy pamiętać, że jego historia sięga zaledwie 20 lat, a pod obecną nazwą – siedmiu. 

Pytanie tak naprawdę dotyczy zmiany struktury Szkoły na skutek transformacji systemu edukacji w latach 90. U nas pierwszym, najbardziej widocznym takim ruchem była zmiana nazwy Szkoły. Szkoła kiedyś nazywała się Szkołą Główną Planowania i Statystyki – oddającą wizję realizatora obiektywnych procesów badawczych w oficjalnym, spolityzowanym rozumieniu. Decyzją Senatu przywrócono jej w 1991 r. nazwę Szkoła Główna Handlowa. Ta zmiana miała charakter symboliczny. Oznaczała, że Szkoła zrywa z narzuconym modelem funkcjonowania, który dał jej przydomek „czerwonej twierdzy”, „szkoły aparatczyków”. Instytucji bardzo silnie uzależnionej od presji politycznej, jakiej poddane były zresztą wszystkie uczelnie, szczególne te, które zajmowały się zarządzaniem i ekonomią. 

Równoległa zmiana struktury wynikała także z potrzeb praktycznych. Szkoła nie odpowiadała bowiem na potrzeby otoczenia. Jak to obrazowo określił ważny ówczesny dokument programowy: SGPiS przygotowywała co prawda specjalistów, ale – w dziedzinie ekonomii księżycowej a nie ekonomii rynkowej. Zmiana dotyczyła nie tylko programów studiów, ale również ich struktury naszej Uczelni. Uczelnia odeszła od kształtowania specjalistów o profilu branżowym na branżowo sformowanych wydziałach (np. handel zagraniczny, handel wewnętrzny) a oferowała programy kształcenia w ujęciu funkcjonalnym, bliższym realiom, w których funkcje splatają się we współczesnym przedsiębiorstwie rynkowym; mówiąc metaforycznie: zarządzanie, marketing, czy ekonomia są cegłami tego samego domu, czyli tego samego wykształcenia. Równolegle powstały kolegia, które miały określony profil, ale to nie był profil branżowy. 

Dziekani kolegiów mieli jak wcześniej wysoką autonomię w obszarze badań naukowych, promocji pracowników, pozyskiwania funduszy na projekty badawcze i nie podlegali jak wcześniej presji politycznej. Ich autonomia w sferze kształtowania programów nauczania zmniejszyła się. Kolegia nie utraciły prawa do tworzenia dydaktyki, lecz decyzje o uruchomieniu programów uspołeczniono tzn. oferta dydaktyczna kolegiów kierowana była do ogólnouczelnianej komisji programowej. Była to niespotykana w naszym regionie innowacja organizacyjna, której skutki przyniosły radykalne zmiany – zarówno zmiany korzystne i kłopotliwe. 

Ale zmiana dotyczyła nie tylko programów studiów i struktury naszej Uczelni w grupie pracowników naukowych. Zmiany organizacyjne dotyczyły także studentów. W 1993 r. utworzono dwa nowe organy jednoosobowe – Dziekana Studium Podstawowego i Dziekana Studium Dyplomowego oraz podległe im Dziekanaty. Dziekani Studiów byli – i tak zostało do dzisiaj – umocowani w Statucie bardzo silnie, ponieważ pochodzą z wyboru elektorów. Obie jednostki – DSP i DSD – realizowały model szkoły biznesu, dostosowany do warunków polskich i wspólnie prowadziły jednolite studia magisterskie. 

W 1981 r., w trakcie strajku w SGH, w strajkowych dyskusjach został wyartykułowany pomysł Szóstego Wydziału Uczelni. Miała to być jednostka, w której każdy student mógłby uczyć się tego, co go interesuje i rozwija. W stanie wojennym studenci i pracownicy praktykowali tak rozumiane partnerstwo w nauczenia w konspiracyjnie organizowanych kursach i w na obozach prowadzonych przez pracowników uczelni, głównie z dzisiejszego KES. Niewątpliwie koncepcja Szóstego Wydziału była inspiracją dla Studium Dyplomowego SGH.
Studium Podstawowe oferowało 15 przedmiotów i brało to, co najlepsze z kultury europejskiej, tzn. uczyło w sposób otwarty i ogólny, dążąc do tego, aby absolwenta SGH charakteryzowała duża wiedza ogólna, umożliwiająca szybkie przyswajanie nowej, wykraczającej poza programy wiedzy w szybko zmieniającym się otoczeniu. Wśród tych przedmiotów obowiązujących wtedy – bo nie dzisiaj – każdego studenta była socjologia, filozofia, ekonomia, logika, której nie mogę odżałować. Filozofia tego kształcenia była oczywista i zgodna z nowoczesnymi kierunkami programowani systemów edukacyjnych: dajemy wiedzę specjalistyczną, zorientowaną na praktykę w końcowym okresie studiów, opierając ją od początku na bardzo silnych podstawach wiedzy ogólnej, pozwalającej dalej pracować samodzielnie.

Studium Dyplomowe było strukturą nieporównanie bardziej złożoną niż Studium Podstawowe: studenci mieli do wyboru przedmioty z kilku poziomów i mogli wybierać przedmioty kierunkowe, związane z kierunkiem oraz przedmioty swobodnego wyboru – każdy student miał prawo do indywidualnego trybu studiów więc nie wyodrębniono ITS jako odrębnego trybu studiowania. Uczelnia nie miała obowiązku uruchomienia każdego wykładu – w razie braku odpowiedniej liczby chętnych wykłady nie były uruchomione i trzeba się było zapisać na wykład uruchomiony. W efekcie – ku niezadowoleniu niewybieranej kadry – ruszały tylko dobrze obsadzone wykłady. Było ich wystarczająco dużo, by móc skończyć studia na innym niż wymarzony, ale atrakcyjnym kierunku studiów – absolwenci SGH mieli i mają pracę. 

Ten okres zaowocował bardzo wyraźną zmianą wizerunku Uczelni. Studenci wielokrotnie opowiadali, że przy różnego rodzaju okazjach międzyuczelnianych są zawsze przedmiotem zazdrości studentów z innych uczelni, że udało się stworzyć system, w którym oni mogą swobodnie kształtować ścieżkę studiów. W tle procesów restrukturyzacyjnych na uczelni funkcjonował i trwa do dzisiaj fundamentalny spór. Czy Studium Dyplomowe, a tym samym system studiów w SGH jest efektywny, gdyż potrafi zaspokoić potrzeby edukacyjne studentów wykorzystując część kadry, co stanowi podstawę do racjonalizacji zatrudnienia, czy też jest nieefektywny gdyż nie potrafi skonsumować posiadanego potencjału kadrowego (wielu specjalistów nie wykłada). Spór ten nie został wyartykułowany w sposób umożliwiający jasno określoną radykalną korektę. Przeprowadzano ewolucyjnie serie – niezauważalnych bo rozłożonych w czasie na przestrzeni kilkunastu lat – drobnych i większych korekt, tworzono i uruchamiano nowe kierunki, nowe wykłady i nowe przepisy. Częściowo usztywniono organizację studiów – powstały przepisy obligujące studentów w ramach kierunku do obowiązkowego udziału w zajęciach w określonym semestrze, w efekcie przywrócono ITS, dla tych którzy chcieli studiować ekstatycznie. Co ciekawe, sądząc po opiniach kadry, te korekty zmierzające do usprawnienia organizacji zajęć i zwiększenia udziału kadry w nauczaniu nie były skuteczne. W moim odczuciu, rosnąca liczba korekt niosła mniej uproszczeń niż komplikacji. 

Następnie (r. 2006/2007) system dydaktyczny został dostosowany do wymogów określonych w ramach Procesu Bolońskiego – został wprowadzony obowiązkowy poziom licencjacki. Otworzyło to nową epokę – wprowadzane w trybie korekt zmiany otrzymały postać zinstytucjonalizowaną. Złożoność całego systemu powiększyło połączenie w dziekanatach studiów stacjonarnych i niestacjonarnych. W ten sposób powstał Dziekanat Studium Licencjackiego oraz Dziekanat Studium Magisterskiego a zniknęło Studium Dyplomowe i jego legenda...