16 mar 2015

Zgoda z automatu


Ostatni wpis dotyczący terminu obrony wywołał spore zainteresowanie wśród studentów. Ponoć masowo zaczęli się Państwo składać podanie o wyznaczenie terminu obrony w konkretnym przedziale czasowym.

Rekordzista złożył podanie z prośbą o wyznaczenie terminu obrony na konkretny dzień konkretnego miesiąca – jeden jedyny, bo wtedy akurat będzie w Warszawie i by mu pasowało. Choć miłosiernie nie doprecyzował godziny, jaka byłaby najbardziej odpowiednia, zgody i tak by nie uzyskał. Skąd mam wiedzieć, czy danego dnia zaplanowane będą komisje, czy termin pasować będzie promotorowi, którego obecność jest tak samo ważna jak samego magistranta? Nie podał także powodu, który – jak pisałam wcześniej – stanowi immanentną część składową podania. 

Przykład numer dwa dotyczy sytuacji z okienka. Mocno po terminie przyszła studentka, aby złożyć podanie o wypisanie z przedmiotu. Usłyszała od Asystentki toku, że zgody najpewniej nie dostanie (wnioskowanie poparte obserwacją naszych decyzji z ostatnich dni), ale oczywiście podanie może złożyć – aha, czyli jednak zostanie rozpatrzone pozytywnie? – zapytała a w zasadzie założyła studentka.

Dochodzimy zatem do kwestii zasadniczej, czyli różnicy w interpretacji magicznej formułki „może Pan/Pani złożyć podanie” pomiędzy Państwem a nami. Wymawiam ją czasami podczas dyżuru, piszę w mailu, stosują ją również Asystentki toku. Kilkakrotnie pisałam na tym blogu, że mogą Państwo złożyć podanie, oznacza tyle, że mają Państwo do tego prawo. I nic więcej. W szczególności, nie oznacza to implikacji: jeżeli złożą Państwo podanie, to zostanie ono rozpatrzone pozytywnie. Proszę mieć to na uwadze. Oszczędzi to niektórym z Państwa rozczarowania. Decyzja może być bowiem pozytywna, albo negatywna – jak to w przypadku podań bywa.

13 mar 2015

Niechciana obrona

źródło
Kolejny dni spędzone w komisjach egzaminacyjnych i doświadczenia z podań przyniosły mokre żniwo. Mokre w tym sensie, że kolejnych kilka osób oblało egzamin magisterski. Wśród tej kategorii sporą część stanowią osoby, które zakładały, że może uda się na egzamin nie przyjść, jednak okazało się to niemożliwe. 

Termin obrony podawany jest do Państwa wiadomości dwa tygodnie wcześniej. Można zapoznać się z nim logując się w serwisie SGH, gdzie dostępny jest harmonogram obron, ale niezależnie od tego stosowana informacja wysyłana jest na Państwa konto e-mail. Od tego momentu nie ma już odwrotu poza bardzo szczególnymi przypadkami losowymi. 

Mimo to wpływają do Dziekanatu podania na kilka dni przed zaplanowaną obroną, w których wnioskują Państwo o przełożenie terminu tłumacząc się na różne najczęściej zwyczajne sposoby: nie było czasu, aby się przygotować, praca po 10 godzin dziennie, wyjazd na narty, niekorzystanie z poczty w domenie sgh.waw.pl, etc. Uprzejmie informuję, że to nie są szczególne przypadki losowe. Efekt jest taki, że nie zdążyli się Państwo przygotować na egzamin, bo inaczej nie składaliby podania o jego przesunięcie; następnie najpewniej nie uczą się Państwo dalej, licząc na pozytywne rozpatrzenie sprawy; potem następuje zimny prysznic – okazuje się, że obrona się odbędzie, więc gorączkowo starają się Państwo opanować niezbędną wiedzę w ciągu 1-3 dni. Jedna z ostatnich rekordzistek podchodziła niedawno do obrony po raz drugi. W pierwszym podaniu zawnioskowała, aby obrona odbyła się nie wcześniej niż w styczniu (i tu nie ma problemu – nikt przecież Państwa nie pogania, zwłaszcza przy drugim podejściu), później – aby był to marzec, a gdy wyznaczyliśmy już termin marcowy – aby był to kwiecień. Problemy osobiste wymienione jako przyczyna okazały się po prostu pracą zawodową. Do obrony doszło. I na tym może zakończę...

To wszystko nie oznacza, że są Państwo skazani na obronę w niesprzyjającym terminie. Jeżeli wiedzą Państwo, że obrona w ciągu np. najbliższych dwóch miesięcy byłaby niewskazana, nie stoi nic na przeszkodzie, aby z wyprzedzeniem napisać stosowne podanie. Póki termin nie jest wyznaczony, są znacznie większe szanse na pozytywne rozpatrzenie takiego podania. No, chyba że lubią Państwo ryzyko. 

Anegdotyczne PS: Po jednym z egzaminów magisterskich przyszedł do Dziekanatu członek komisji wzburzony niewiedzą studentki, która nie wiedziała, co to jest bezrobocie. „Szczęśliwa” – skwitowała jedna z przysłuchujących się wzburzeniu osób.

5 mar 2015

O studencie, co się nie wstawił

Długo przymierzałam się do tego wpisu, który podsumować miał pierwsze tygodnie i piętrzące się w Dziekanacie stosy podań. Dopowiem od razu, że są to spiętrzenia, a raczej stosy, ruchome. Mimo osłabionego liczebnie składu, podania staramy się rozpatrywać z dnia na dzień. 

Przez pierwsze dwa tygodnie dominowały podania o przedłużenie sesji. Obok całej masy standardowych podań z dołączonym zwolnieniem lekarskim, pojawiały się „perełki”. I tak, znalazł się student, który „odbywał chorobę”, a inny „nie wstawił się na egzaminie” (może to i dobrze). Jedno z podań wskazywało na sporą przedsiębiorczość autorki: „w załączeniu przekazuję zwolnienie lekarskie, które wypisał mi lekarz na wypadek, gdybym nie zdążyła na egzamin” (studentka była podwójnie przedsiębiorcza, bo na egzamin zdążyła, tyle że nie udało się jej go zaliczyć i starała się teraz, wbrew wszelkim zasadom formalnym, uzyskać kolejny termin sesji). 

Stopniowo część podań o przedłużenie sesji zamienia się w podania o wpis warunkowy lub powtarzanie semestru. Równolegle pojawiają się ostatnie wnioski o przedłużenie terminu złożenia pracy magisterskiej (przypominam, że termin minął nieodwołalnie wraz z końcem lutego). Praca w Dziekanacie wre. Stosy złożonych prac magisterskich wskazują na to, że zapowiada się kolejna fala obron… Oby tylko studenci stawiali się na nich, a wstawiali – jeżeli muszą – już po.