Pokazywanie postów oznaczonych etykietą blog. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą blog. Pokaż wszystkie posty
11 wrz 2016
5 wrz 2016
Po drugiej stronie okienka, cz. 2
http://dziekanat.waw.pl
i prawie o tej samej nazwie: "Po drugiej stronie okienka", cz. 2.
Blog obecny kadencji minionej (2012-2016) pozostanie tu jako archiwum i pamiątka.
13 mar 2014
Nowy blog w SGH
![]() |
fot. wesccessful |
Tym razem wiadomość będzie to krótka, ale warta odnotowania, a do tego niejednoznaczna. Warta odnotowania, gdyż na naszej Uczelni pojawił się drugi blog. Niejednoznaczna, ponieważ możemy się cieszyć z ublogowienia SGH, albo i martwić, że nie jesteśmy jedyne (na wszelki wypadek dodam, że zdecydowanie optujemy za wariantem pierwszym). Dodatkowo niejednoznaczna, gdyż mogę zostać posądzona o kryptoreklamę. Ale skąd! Napisałabym o nowym blogu uczelnianym, nawet gdyby powstał w najbardziej odległym mi funkcjonalnie czy instytucjonalnie zakątku SGH.
A teraz do sedna: 1 marca ruszył blog Kolegium Ekonomiczno-Społecznego, docelowo Szkoły Polityki Publicznej (stąd najpewniej tytuł: „KES – (prze)budowa). Jak pisze dr Anetta Janowska:
z użyciem tego nietradycyjnego kanału chcemy im opowiedzieć o tym czym jest KES. Czym się zajmuje naukowo, jakie prowadzi projekty, jakie zajęcia proponują studentom SGH nasi pracownicy naukowi. Chcemy im także pokazać na czym polega wyjątkowość KES wśród innych kolegiów naszej Szkoły.
Sama jestem ciekawa, co będzie się pojawiało na blogu nr 2 (bo jednak my jesteśmy nr 1, chociażby chronologicznie i póki co ilościowo). Zachęcam więc do regularnego zaglądania!
6 paź 2013
Remont bloga
![]() |
Źródło: ladypodroze.blogspot.com |
Nawiązując do jednego z komentarzy pod wpisem poświęconym nowej sgh-owej stronie www zapewniam wszystkich studentów i wykładowców, że stopniowo będziemy "remontować" nasz blog. Oczywiście mamy świadomość, że posypały się wszystkie linki, które prowadziły do "starej" strony, ale w pierwszym tygodniu semestru wpisy sprzed roku nie wydawały się najpilniejszą potrzebą.
Czytając maile od wykładowców i studentów, alarmujące o nieaktualnych linkach we wpisach z listopada czy grudnia, ucieszyłam się, że blog ma tylu użytkowników (bo określenie "czytelników" wydaje się dalece niewystarczające). Porządki już zaczynamy - nie będą wymagały zawieszenia bieżącej działalności bloga ;-)
Chwilowo posiłkujemy się wsparciem dawnych studentek, obecnie doktorantek, które od roku wspierają nas w różnych pracach. Tym razem przypadnie im w udziale żmudna praca: przegląd archaicznych wpisów i aktualizowanie linków (co wymaga przekopywania się przez nową stronę uczelnianą). Czy dziewczyny zechcą z nami pozostać na dłużej, jako współautorki bloga - jeszcze nie wiemy :-)
Troje wykładowców sugerowało proste rozwiązanie - wprowadzenie bloga do strony www Uczelni i powierzenie jego prowadzenia odpowiedniej jednostce SGH. Rozwiązanie to miałoby wiele zalet: ja i Dziekan Górak-Sosnowska miałybyśmy więcej czasu na sen, blog stałby się elementem oficjalnej polityki informacyjnej SGH i studenci przestaliby zarzucać mi, że oczekuję śledzenia bloga, zamiast zamieszczać informacje w aktualnościach.
Niestety wad jest więcej: nie wiem, jaka jednostka poza DSM byłaby "odpowiednia" i komu by się chciało tyle pracować bez wynagrodzenia. Poza tym blog powstał przecież właśnie dlatego, że oficjalna polityka informacyjna SGH okazała się niewystarczająca. Nie dlatego, że nikomu nie zależy na skutecznym docieraniu z informacją do zainteresowanych, tylko dlatego, że Uczelnia ma zbyt wielu i zbyt różnorodnych biorców informacji. Blog to tylko maleńki strumyczek informacji dotyczący tego, co pojawia się na styku DSM-studenci i (rzadziej) DSM-wykładowcy. Dzięki temu mamy miejsce, w którym można się bawić w szczegóły, na jakie nie wystarczyłoby miejsca na oficjalnym portalu.
Nie oznacza to wcale, że bloga "trzeba śledzić obowiązkowo" (obawa zgłoszona przez jednego z naszych pierwszaków). Wiadomości istotne z punktu widzenia studentów są ZAWSZE wysyłane na prywatne konta studentów w domenie sgh.waw.pl (i tu faktycznie obowiązuje zgodnie z regulaminem konieczność regularnego sprawdzania poczty). Wiadomości istotne dla wykładowców rozsyłam na adres katedr i instytutów z nadzieję, że sekretarki dostarczają je wszystkim pracownikom.
Przy okazji nawiążę do wpisu sprzed roku, w którym pierwszaki znajdą odpowiedź na powtarzające się pytanie, dlaczego poleciłam pracownikom DSM prowadzić korespondencję ze studentami wyłącznie w domenie sgh. Lektura tego wpisu przyda się również kilku osobom, które właśnie dowiedziały się, że zostały skreślone z listy studentów (informacje zostały rozesłane już dawno, ale poczty nikt nie sprawdzał...).
Wiele osób pyta mnie także o spis treści bloga - taką funkcję pełni chmura tagów na dole po prawej stronie.
Proszę cierpliwie czekać aż dojdziemy do ładu ze starymi wpisami. A jeśli ktoś jest niecierpliwy, to może do nas dołączyć (nocami albo w niedzielne wieczory ;-)
18 mar 2013
Prof. dr hab. Marek Rocki dla bloga DSM: zanim powstał blog
![]() | |
Prof. Marek Rocki w swoim domowym gabinecie. Zdjęcie pochodzi z archiwum prof. Rockiego dostępnego na stronie SGH |
Z Dziekan(ką) Kachniewską uważamy – chyba niebezpodstawnie – że prowadzimy jedyny blog dziekanatu w Polsce, a może i w jakiejś części Europy. Warto jednak w tym kontekście przypomnieć pionierski i nowatorski pomysł „Serwisu informacyjnego” prof. dr hab. Marka Rockiego, Rektora SGH w latach 1999–2005 i Senatora RP od 2005 r. Serwis informacyjny funkcjonował w czasie całej kadencji prof. Rockiego jako Rektora SGH, a także później.
Skąd pojawił się pomysł stworzenia rektorskiego Serwisu informacyjnego pytań i odpowiedzi?
Serwis powstał, gdy jeszcze byłem Dziekanem, chociaż wówczas nie był tak bardzo aktywny. Gdy byłem Prorektorem ds. studenckich doszedłem do wniosku, że z punktu widzenia studenta, sprawy mogą się wydawać nietypowe, natomiast z punktu widzenia kogoś, kto się zajmuje studentami, są one standardowe. Dlatego mogłem, prosząc Biuro Rektorskie o odpowiedź na typowe podania i pisma studentów – takie jak na obecnej stronie DSM – pisać „Pani Jadziu, odpowiedź nr 5”. Pamiętajmy, że wtedy – początek lat 90. nie było internetu!
Parę lat później – będąc dziekanem Studium Dyplomowego – postanowiłem stworzyć stronę dziekanatu z odpowiedziami na typowe pytania studentów. A potem, ponieważ były to pytania dotyczące różnych innych spraw, utworzyłem serwis. Założyłem go również dlatego, że chciałem wiedzieć, co się dzieje w Szkole. Miałem takie wrażenie, że rektorowi nie wystarcza kontakt z Samorządem jako reprezentantem studentów. Są jeszcze organizacje, koła naukowe, są studenci, którzy są nie zrzeszeni, a dla których Samorząd Studentów jest ciałem zbyt formalnym, albo odległym. Forum, na którym każdy może zadać pytanie – nawet anonimowo – daje możliwość pozyskania informacji o rzeczach, o których w sposób formalny mógłbym się nie dowiedzieć.
Czy pytający kiedykolwiek nadużywali anonimowości?
Pojawiały się pytania o moje dochody, albo jakiego szamponu używam, ale nie uważam tego za nadużycie. Nie były też nadużyciem anonimowe narzekania na rzetelność pracy nauczycieli akademickich lub służb administracyjnych uczelni. Dzięki nim ja wiedziałem co doskwiera studentom, a studenci mogli – mam nadzieję – dowiedzieć się z moich odpowiedzi, w jaki sposób funkcjonuje uczelnia wyższa.
A jakie pytanie najbardziej Pan zapamiętał?
Było to tyle lat temu, że szczerze mówiąc nie pamiętam. Chyba jednak było to pytanie o szampon, jakiego używam – z racji tego, że jestem w zasadzie łysy.
Nie było pytań, na które nie potrafiłem odpowiedzieć. Mogłem odpowiedzieć natychmiast, ale mogłem też przesłać pytanie do kilku wytypowanych służb – do Kwestury, Dyrektora Administracyjnego, czy Centrum Informatycznego – i zamieścić odpowiedź, którą uzyskałem. Ważne i interesujące było dla mnie to, że studenci posługiwali się moimi odpowiedziami w dyskusjach z dziekanami. Drukowali je używali jako rektorskiej wykładni regulaminu studiów.
Jak od strony czasowej wyglądało prowadzenie Serwisu informacyjnego?
Teraz dokładnie nie pamiętam, ale codziennie było to kilka pytań, więc poświęcałem około pół godziny na serwis. Było dla mnie ważne, co dzieje się w Szkole, więc uważałem, że moim obowiązkiem jest przeczytać i odpowiedzieć. Ważne było to, że w serwisie pojawiały się także pytania od pracowników oraz kandydatów na studia.
Czy czytuje Pan blog naszego Dziekanatu?
Z bólem przyznaję, że dopiero wczoraj zacząłem – przygotowując się do tej rozmowy – ale wcześniej obserwowałem, co się działo na Facebooku. Z tego co przejrzałem wczoraj zajmujecie się ważnymi rzeczami, chociaż nie widziałem komentarzy – nie wiem czy są one niewidoczne?
Nie wszystkie wpisy są komentowane. Ale niektóre – jak o deklaracjach semestralnych, czy oświadczeniach w systemie POLon – mają po kilkadziesiąt komentarzy... A gdyby teraz przyszło Panu powrócić do interaktywnej i internetowej formy komunikacji, czy nadal byłby to pytania i odpowiedzi, czy może jakaś inna forma?
Mam mieszane uczucia, bo z jednej strony wielość kanałów powoduje możliwość zakłóceń w komunikacji. Jeżeli funkcjonuję wirtualnie w kilku miejscach, mogę stracić panowanie nad swoimi odpowiedziami. Z drugiej strony taka wielość kanałów być może powoduje, że większa liczba osób dociera do ważnych i aktualnych informacji.
„Serwis”, w którym po pytaniu czy wypowiedzi następowała odpowiedź, miał inny charakter niż Wasz blog, w którym stroną inicjującą jest Autor, a czytelnicy są raczej komentatorami niż dyskutantami. Forum dyskusji było samorządowe forum eSGieHa, ale o ile jeszcze 3 lata temu było bardzo aktywne, to teraz bardzo rzadko pojawiają się nowe wpisy. Najprawdopodobniej studenci znaleźli sobie inne miejsce na komunikowanie się. Szkoda, bo było to interesujące forum wymiany opinii. Zapewne jest miejsce podobnej aktywności, ale do niego nie dotarłem.
Dziękuję za rozmowę.
7 mar 2013
Rektor SGH, prof. dr hab. Tomasz Szapiro dla bloga DSM: o blogach i blogu
Publikujemy ostatni wpis z cyklu. Tym razem przenosimy się już do czasów współczesnych, gdy prof. dr hab. Tomasz Szapiro został Rektorem i pytamy o to, czy czyta blog DSM i co sądzi o wirtualnym świecie.
Czytam blogi, różne blogi, tak jak chodzę do kina i do teatru, albo czytam prasę zawodową. To, co czytam, wybieram z różnych powodów; zazwyczaj z potrzeby uczestniczenia. Blog DSM odpowiada na moje potrzeby – dowiaduję się czegoś o ludziach, z którymi pracuję, o studentach i o kolegach. Z pewnym dyskomfortem przyznaję się: nie mam zbyt wiele czasu na czytanie książek, chodzenie do kina, słuchanie muzyki i czytanie blogów, także i tego blogu.
Uczestniczenie w blogu, gdy jest to kontakt regularny, ale niewyłączny, pozwala czegoś się dowiedzieć i weryfikować to z życiem. I to jest bardzo ciekawe. Ta sztuczna na pozór komunikacja nie musi być oceniania krytycznie. Może być bardzo kreatywna, może dostarczać bardzo ważnych treści i emocji, ale może też narażać na przeżycia przykre, na zjawiska wobec których stajemy zupełnie bezradni.
Traktuję blog jako formę specyficznej rozmowy. Tu jednak tracimy prawo, czy raczej możliwość wyboru rozmówcy. Jako dydaktyk jestem otwarty do każdego studenta, ale już idąc na ulicy – przy dość dużej otwartości na ludzi – nie chcę z każdym i w każdej chwili rozmawiać. Prawo do prywatności jest respektowane w w kontaktach z różnymi ludźmi, w blogu niekoniecznie. Komunikacja ze studentami na zajęciach, albo na przerwie – bo są to różne rodzaje komunikacji – jest uczciwa. Wszyscy wiedzą w jakich są rolach, jaka jest sfera intymności, gdzie ją można poszerzać, gdzie nie. Tymczasem bloger nie ma kontroli, kto go czyta, a spór – ma nieznaną widownię. To oznacza inną niż w rozmowie odpowiedzialność za słowa i odmienną niż rozmowa komunikację.
Wielokrotnie widzimy to, oglądając chociażby wywiady telewizyjne, że emitując pewien komunikat trafiamy też do ludzi, którzy są nierzetelni – tzn. wyjmują jakieś zdanie z tego komunikatu i replikują je do innych odbiorców bez kontekstu. A kontekst może przecież decydować o przekazie.
Traktuję blogi jak deszcze – są i już, i radzę sobie z nimi, dopóki nie ma powodzi. Tak i blogi – czasem są źródłem przeżyć ciepłych i niezapomnianych, a czasem – niezapomnianych, ale inaczej.
19 lut 2013
Netykieta, czyli o poszanowaniu czasu i nerwów
![]() |
www.lozbjn.edu.pl |
Zasadnicza prośba dotyczy bloga, FB i poczty elektronicznej. Mamy zagorzałą grupę miłośników epistolografii, którzy z tą samą sprawą zgłaszają się wszędzie. Pół biedy, gdyby wszędzie występowali pod tym samym nickiem, a jeszcze lepiej pod prawdziwym imieniem i nazwiskiem - po pierwsze nie udzialałybyśmy kilka razu odpowiedzi jednej osobie, a po drugie zamiast prosić nickowców o dane (żeby móc im pomóc), mogłybyśmy od razu przystąpić do działania. Czyli:
- zasada nr 1: jeśli zadają Państwo pytanie na blogu, to proszę oszczędzać nasze skrzynki pocztowe i FB, jeśli pytanie wysyłają Państwo mailem - darujmy sobie analizowanie tej samej sprawy na portalach publicznych
- zasada nr 2: jeśli pytanie dotyczy losów podania lub wątpliwości, co do statusu jakiejś sprawy, to proszę podać od razu swoje dane i nazwisko asystentki toku.
Jeden ze studentów zadał pytanie na blogu, potem to samo na FB, a następnie obcęgami wyrywałam z niego (mailowo) dane (w kolejnych mailach: nazwisko, rok studiów, kierunek, nazwisko asystentki toku). Proszę - szanujmy wzajemnie swój czas.
Kolejna rzecz, to pytania kierowanie do asystentek toku - a zaraz potem do mnie ("napisałam do Pani Ani, czy Pani Dziekan może mi powiedzieć, kiedy dostanę odpowiedź"). Otóż Dziekan po to ma całe biuro z kilkunastoma pracownikami, żeby ci pracownicy go odrobinę odciążyli. Z drugiej strony rozumiem Państwa niepokój - dlatego już proponowałam rozwiązanie. Powtórzę to jako:
- zasada nr 3: pisząc do swojej asystentki toku (adresy tutaj), proszę jednocześnie wysyłać cc do mnie - jeśli sprawa idzie sprawnie, to nie obciąża mnie to czasowo, a jeśli coś kuleje, to mogę czuwać nad przebiegiem korespondencji
- zasada nr 4: nadawanie tematów poszczególnym wiadomościom
- zasada nr 5: kompletujemy historię korespondencji w ramach danego tematu (jeśli korespondencja w jakiejś sprawie wymaga kilkukrotnej wymiany poczty, to możemy prześledzić, o czym już była mowa).
Nie z powodu złośliwości, ale dla zachowania zdrowych zmysłów ZAWSZE zaczynam załatwianie spraw od tych maili, które są najkrótsze. To pozwala mi szybko się wczytać w ich treść, szybko podjąć działanie i "odhaczyć" sprawę. Te dłuższe zazwyczaj zostają na wieczór lub nawet na noc (do poduszki, bo i tak w nocy nic już nie wyjaśnię). Dlatego:
- zasada nr 6: krótko i na temat (podany w nagłówku wiadomości)
Jeśli zabraknie istotnych szczegółów - umiem poprosić. Jeśli coś Państwa zdaniem wymaga dłuższych wyjaśnień - sprawę proszę przedstawić krótko w e-mailu, a resztę w załączniku.
- zasada nr 7: jeśli zależy Państwu na kilku sprawach, proszę każdej poświęcić odrębny e-mail (to akurat uwaga raczej do pracowników i jednostek uczelnianych niż do studentów, ale bywa różnie)
- zasada nr 8: spraw indywidualnych nie rozpatrujemy na forach publicznych - jeśli to się zdarza, to wyłącznie w przypadkach, które wbrew pozorom nie są indywidualne i dotyczą wszystkich (lub dużej części) studentów lub wykładowców
- zasada nr 9: mój adres (mimo iż służbowy) przeznaczony jest dla wykładowców oraz do korespondencji z prof. Magdaleną Kachniewską (czyli dla studentów z moich wykładów i seminariów). Jeśli poszukują Państwo kontaktu z Dziekanem, to właściwym adresem jest dsm[at]sgh.waw.pl, a jeśli sprawa dotyczy studenta konkretnego toku studiów, to najszybciej pomoże asystentka toku (podobnie ma się rzecz z korespondencją z Panią Dziekan Górak Sosnowską i pozostałymi prodziekanami).
Wbrew pozorom pisanie prosto do mnie opóźnia sprawę, a nie przyspiesza (muszę przekierować e-mail do asystentki, która udzieli wyjaśnień). Czyli wracamy do zasady nr 3.
Jeśli już jednak mail trafia do mnie: staram się udzielać odpowiedzi na bieżąco, najpóźniej w ciągu doby. Ponieważ jednak wbrew logice usiłuję zachować kontakt z Nauką, co wymaga wyjazdu na konferencję albo napisania referatu, to czasem odłączam i wysyłanie maila w odstępach 8 minutowych (to był rekord jednego z wykładowców) kompletnie nic nie daje.
- zasada nr 10: jeśli nie odpowiem w ciągu doby można ponowić kontakt - wcześniej to zbytnia natarczywość.
Jeśli niepokój jest wielki - to można napisać do dowolnego prodziekana, kierownika DSM lub na adres dsm[at]sgh.waw.pl
Prośby organizacji studenckich i jednostek naukowych, żeby na boczku bloga umieścić reklamę jakiegoś przedsięwzięcia komercyjnego - stanowcze nie! (nie jest to blog zarobkowy - wręcz przeciwnie, sporo do niego dokładamy).
Natomiast:
- zasada nr 11: jeśli inicjatywa adresowana jest do studentów, a nie ma wymiaru komercyjnego i może stanowić wartość sama w sobie - poświęcimy jej chętnie wpis na blogu (tak było np. z koncertem świątecznym i graduacją) lub miejsce na FB (tak było z Google Online Marketing Challenge). W tym drugim przypadku dobrze, jeśli info ma formę dostosowaną do stylu FB (mem obrazkowy albo film)
Proszę też nie zwracać się do nas z prośbą o mailing - konta studenckie służą do obsługi procesu dydaktycznego i dostarczania związanych z tym informacji. Nie mogę zgodzić się na ich udostępnienie w celach reklamowych. Jeśli mimo tego jakaś inicjatywa wydaje się Państwu godna złamania tej zasady - to proszę zwrócić się do JM Rektora SGH.
![]() |
www.lozbjn.edu.pl |
Co do tematów poruszanych w komentarzach (tutaj i na FB) - poza pytaniami podrzucają czasem Państwo wnioski racjonalizatorskie. Zawsze warto! Nawet jeśli z jakiegoś powodu nie da się ich (od razu) wdrożyć, to pomysły są mile widziane. Natomiast zrzędy, trolle i inne monstra, które narzekają, w celu narzekania, mocno utrudniają korzystanie z bloga - polecam przerzucenie się na twórczość własną (np. sugerowany blog "Nie dla DSM"). Nie wiem, jaki byłby cel takiej strony, ale jedni lubią się wspólnie śmiać, a inni narzekać, więc dlaczegóżby nie?
- zasada nr 12: nie chcesz pomóc - nie przeszkadzaj
Ważna rzecz to feedback. Jeśli coś wyjaśniam lub doradzam i proszę o informację zwrotną, to znaczy, że jest ona ważna:
- zasada nr 13: prosisz o wyjaśnienie lub pomoc - odezwij się, czy wszystko zadziałało jak należy. "Dziękuję" też jest mile widziane...
Ostatnia sprawa - poruszana wielokrotnie - to adresy. Toteż:
- zasada nr 14: używamy poczty w domenie sgh.waw.pl
28 sty 2013
Wszystko jest dla ludzi - nawet SGH
Lada dzień grono studentów studiów magisterskich powiększy się o kolejną grupę rekrutów. Już teraz sypią się pytania, które dotyczą przede wszystkim systemu deklaracji semestralnych. Faktycznie budzi on wiele obaw - szczególnie tych osób, które studia licencjackie kończyły w innych uczelniach, realizując program studiów według ściśle określonego planu.
Takie rozwiązanie, jakie przyjęto w SGH, ma dać studentom większy wpływ na kształtowanie planu studiów, kolejność realizowania przedmiotów, dobór wykładowców etc. Niektórzy (szczególnie na studiach stacjonarnych) bardzo to sobie cenią. Inni (głównie studenci sobotnio-niedzielni) raczej zgłaszają problemy: zajęcia nie są uruchamiane z powodu zbyt małej liczby chętnych, kolizje powodują, że wbrew pozorom wybór jest ograniczony. "Pierwszaki" czytające takie komentarze na FB wpadają w panikę.
Zachowajmy olimpijski spokój. Z puli przedmiotów kierunkowych, obowiązujących na wybranym przez Państwa kierunku, wyłonione zostały zajęcia, które zablokowano tylko dla I semestru. Nie ma obaw, że zabraknie tam miejsc. Pozostanie dokonać wyboru innych przedmiotów (specjalnościowych lub falkultatywnych) i w tym celu system zostanie dla Państwa otwarty po nadaniu numerów albumów i utworzeniu kont w Wirtualnym Dziekanacie (WD). Przez 3 dni każdy będzie mógł wybierać przedmioty, które zechce zrealizować poza wykładami kierunkowymi, tak aby uzyskana suma punktów ECTS w I semestrze wyniosła minimum 30.
Można wybrać większą liczbę przedmiotów (nadwyżka ECTS zostanie zaliczona na poczet kolejnego semestru), proszę jednak nie przeholować! Trzy ECTS odpowiadają zazwyczaj jednemu wykładowi, który najpewniej zakończy się egzaminem. Ile egzaminów są Państwo w stanie zdać w trakcie sesji? Brak choćby jednego zaliczenia może skończyć się skreśleniem z listy studentów (regulamin studiów SGH nie przewiduje warunków po I semestrze). Jest to w pewnym sensie odpowiedź na Państwa zarzuty, że nie da się nie skończyć SGH, jeśli już ktoś się tu dostanie. No cóż - nie chciałabym, żeby Państwo testowali prawdziwość tego stwierdzenia...
Szczęśliwcy, którzy dostali się na studia w zimowym naborze lada dzień otrzymają powiadomienia, numery albumów, indywidualne konta w WD i własne subkonta do wpłat bankowych. Tu kolejna ważna informacja: wszelkie opłaty powinny być wnoszone właśnie na takie subkonto - jeśli ktoś przez pomyłkę wpłaci pieniądze na konto główne SGH - proszony jest o błyskawiczny kontakt z dziekanatem. W przeciwnym razie będą Państwo przekonani, że wszystko jest w porządku, a za kilka miesięcy zaskoczy nas wszystkich pokaźna kwota karnych odsetek.
Proszę śmiało pisać, jeśli pojawią się w tych pierwszych dniach jakiekolwiek wątpliwości. Wszystko jest dla ludzi - nawet SGH ;-)
A głosowanie na nasz blog nadal trwa i ma się nieźle - co nie znaczy, że możemy przespać kolejne dni!
27 sty 2013
Cudze dzieci
Najwyższa pora wprowadzić obowiązkowe prowadzenie blogów na wszystkich uczelniach, a najlepiej we wszystkich jednostkach obsługujących studentów. W przeciwnym razie nie podołam :-(
Poza mailami od wykładowców i studentów studiów magisterskich SGH otrzymuję coraz więcej wiadomości od "nieswoich studentów". Pół biedy jeśli są to studenci naszego (SGH-owskiego) studium licencjackiego. Dopóki pytania dotyczą spraw ogólnouczelnianych - daję radę. Gorzej jeśli jestem pytana o podstawy decyzji Dziekana DSL - przykro mi, że odsyłam Was wówczas do właściwego dziekanatu, ale nie mogę wyrokować, nie znając historii studenta. Tajemnicza "teczka" nadal rulez!
Kolejna grupa "cudzych dzieci", które trafiają z pytaniami do DSM, to studenci studiów magisterskich... ale z innych uczelni. Tymczasem ja nawet nie znam statutu Politechniki czy UW! (łącznie 37 zapytań z tych dwóch uczelni przez ostatnie dwa miesiące). Studenci SGGW pytają mnie o warunki zaliczenia seminarium magisterskiego - a przecież o to można zapytać promotora. Gorzej, jak ktoś nie ma promotora (przypadek studentki z UE we Wrocławiu - pozdrawiam ukochany Wrocław!) i pyta... czy ja bym się nie podjęła. Tu przynajmniej wiem, jaka jest odpowiedź: Nie, nie podejmę się. Ale to wcale nie oznacza, że wrocławski UE nie dopuszcza możliwości wybrania promotora spoza uczelni - po prostu trzeba sprawdzić w swoim regulaminie studiów (zapewne całkiem innym niż w SGH).
Nie wiem też, dlaczego w Białymstoku nie ma kierunku MIESI - ale tu przynajmniej mogę wskazać jedynie słuszną drogę - rekrutacja w SGH :-) Kolejne "cudze dziecko" (na szczęście z innej uczelni a nawet innego miasta) prosi o interwencję w sprawie wykładowcy, który opuszcza zajęcia i nie przychodzi na konsultacje. Przykro mi, ale nie mam takich uprawnień, mogę tylko odesłać do Kierownika wskazanej Katedry, choć odsyłanie jest zawsze przykre i niezwykle urzędnicze.
No i pozostaje grupa "prawie moich dzieci": czyli kandydaci na studia magisterskie, którzy właśnie (może nawet w tej chwili) dowiadują się, czy zostali przyjęci w poczet naszych studentów, czy nie. To aktywni czytelnicy bloga, którzy czasem podejmują ostateczną decyzję o rekrutacji właśnie pod wpływem zamieszczanych tu wpisów. Koronny argument to "ludzka twarz dziekanatu". Ufff - to duża presja, tym bardziej, że fakt prowadzenia bloga wcale nie oznacza, że dziekan "jest fajny". Jeśli ktoś sobie grabi - to sobie nagrabi: zdarzają się (wcale nierzadko) negatywnie rozpatrzone podania, warunki, skreślenia z listy studentów, konsekwentne wymaganie terminowych płatności i wiele innych niemiłych rzeczy, które też stanowią część naszej pracy. Ten blog powstał po to, żeby ograniczyć liczbę takich przypadków - a nie jako sygnał, że teraz będzie więcej luzu!
Poza tym kandydaci lubią stosować mały szantażyk emocjonalny: zaczynają od pochwał bloga - a potem argumentują, że "w związku z tym na pewno im nie odmówię pomocy". Innymi słowy - w związku z tym, że pracuję więcej niż muszę, powinnam pracować jeszcze więcej... A razem ze mną Pani Dziekan Górak-Sosnowska, która także nierozważnie podjęła się tego szaleńczego wyzwania. Jak mawia Ferdek Kiepski: Tak być nie będzie! Dopóki nie mają Państwo statusu studenta SGH - po prostu niewiele możemy pomóc. Właściwy adres to Biuro Rekrutacji, którego odpowiedzialność skończy się już za kilka dni, kiedy Państwa "teczki" zostaną przeniesione z pokoju A do pokoju B (czyli do nas :-)
Moja propozycja jest jednak następująca - odpowiadam nadal na wszystkie maile i komentarze na FB, interweniuję jeśli tylko nie przekracza to granic dobrego smaku i pewnych ustalonych zasad - ale serdecznie proszę: zacznijcie zasypywać swoich dziekanów, kierowników Katedr i różnorodne Biura Rekrutacji prośbami o uruchomienie blogów. Gdyby to była norma - to byłoby normalniej :-)
No a druga prośba - to prośba o wzajemność: głosujcie na nas i polecajcie nadal w konkursie na Blog Roku 2012.
Głosowanie przez SMSy trwa już tylko do 31 stycznia (do godz. 12.00).
Wpisujemy w wiadomości:
Wpisujemy w wiadomości:
B00073
i wysyłamy na numer
7122
a potem lajkujemy ile się da na FB ;-)
24 sty 2013
Blog Roku – głosowanie: pełna mobilizacja!

Najpierw technikalia: aby oddać na nas głos należy wysłać SMS pod numer 7122 wpisując w wiadomość B00073. Z każdego numeru telefonu można głosować tylko raz na nasz blog – więc de facto prosimy Was o 1,23 zł brutto, bo tyle wynosi koszt SMSa. Dla mających opory przed zasilaniem budżetu organizatora konkursu
dodatkowa informacja: dochód z SMSów przeznaczony zostanie w całości na cel charytatywny.
A teraz tło ideologiczne, czyli dlaczego startujemy, choć o tym pisała już Dziekan(ka) Kachniewska. Fajnie byłoby zdobyć głosy, bo byłby to znak, że miło się Wam nasz blog czyta (że się przydaje wiemy – można głosować i z tego powodu!). Są to zatem pobudki psychologiczne, które ma chyba każdy bloger. Ale jest też coś więcej – przedstawiając się światu wychodzimy poza lokalny kontekst SGH. Pokazujemy rzecz, która jeszcze pół roku temu i nam wydawała się niemożliwa: że oto dziekanat uczelni może mieć swój blog…
Głosowanie przez SMSy trwa od dzisiaj (od godz. 15.00) do 31 stycznia (do godz. 12.00).
Wpisujemy w wiadomości:
Wpisujemy w wiadomości:
B00073
i wysyłamy na numer
7122
A teraz tło ideologiczne, czyli dlaczego startujemy, choć o tym pisała już Dziekan(ka) Kachniewska. Fajnie byłoby zdobyć głosy, bo byłby to znak, że miło się Wam nasz blog czyta (że się przydaje wiemy – można głosować i z tego powodu!). Są to zatem pobudki psychologiczne, które ma chyba każdy bloger. Ale jest też coś więcej – przedstawiając się światu wychodzimy poza lokalny kontekst SGH. Pokazujemy rzecz, która jeszcze pół roku temu i nam wydawała się niemożliwa: że oto dziekanat uczelni może mieć swój blog…
W naszej kategorii – blogi firmowe i profesjonalne (choć zważywszy na czas spędzony w i z DSM powinno to być "Ja i moje życie") – jest ponad 200 zgłoszeń. Do kolejnego etapu przechodzi 10. Jeżeli nie znajdziemy się w 5% zawsze możemy się ucieszyć liczbą oddanych głosów, którą ma być widoczna na stronie konkursu.
W razie co zadowolimy się samozwańczym tytułem „Najlepszego bloga SGH”, bo chyba żadna inna jednostka organizacyjna nie poszła w nasze ślady (kategorię „Najlepszy mem” pozostawiamy studenckim fansajtom ;)).
6 sty 2013
Startujemy w konkursie!
Zapewne już zauważyliście zmianę w boczku bloga? Jeśli nie - to proszę o krótki luk w prawo...
A co tam! Po chwili wahania uznałyśmy, że warto wziąć udział w konkursie na blog roku 2012. Zdajemy sobie sprawę, że nasz blog jest siermiężny, niedoinwestowany, skromny graficznie i pozbawiony wodotrysków. Co gorsza nie dotyczy spraw tajemnych, fascynujących ani pikantnych. A jego czytelnicy nie mają nawet takiego przywileju, żeby od ręki uzyskać pozytywne rozpatrzenie podania!
Ale nasz blog jest po brzegi wypełniony pasją (bo nie mam pojęcia co innego, u licha, mogłoby zmusić nas do takiej pracy i dyscypliny nienaukowej :-) I dla wielu osób - jeśli wierzyć Waszym mailom i komentarzom - stał się przełomem w relacjach z Dziekanatem. I oby tak zostało, nawet jak się Dziekan(ka) zmieni :-)
A co tam! Po chwili wahania uznałyśmy, że warto wziąć udział w konkursie na blog roku 2012. Zdajemy sobie sprawę, że nasz blog jest siermiężny, niedoinwestowany, skromny graficznie i pozbawiony wodotrysków. Co gorsza nie dotyczy spraw tajemnych, fascynujących ani pikantnych. A jego czytelnicy nie mają nawet takiego przywileju, żeby od ręki uzyskać pozytywne rozpatrzenie podania!
Ale nasz blog jest po brzegi wypełniony pasją (bo nie mam pojęcia co innego, u licha, mogłoby zmusić nas do takiej pracy i dyscypliny nienaukowej :-) I dla wielu osób - jeśli wierzyć Waszym mailom i komentarzom - stał się przełomem w relacjach z Dziekanatem. I oby tak zostało, nawet jak się Dziekan(ka) zmieni :-)
Informacje o konkursie znajdziecie np. tutaj, ze szczególnym uwzględnieniem zasad, zgodnie z którymi niesamowicie ważny jest etap drugi, czyli głosowanie. No i teraz ja, zagorzały wróg biedalajków i innych form proszalnictwa, nie mam innego wyjścia, jak prosić Was o liczne, szczere i zaangażowane głosowanie na nasz blog i wirusowe namawianie do głosowania kogo się tylko da. Liczę na studentów, na wykładowców, na naszego Rzecznika, na pracowników uczelnianej administracji - o Rektorze SGH nawet boję się wspomnieć, ale też liczę!
Terminy? 24.01.2013 o godzinie 12:00 zakończy się etap zgłaszania blogów. Natomiast o godzinie 15:00 rozpocznie się etap głosowania. Na pewno przypomnę o tym jeszcze na blogu i na naszym fansajcie.
Terminy? 24.01.2013 o godzinie 12:00 zakończy się etap zgłaszania blogów. Natomiast o godzinie 15:00 rozpocznie się etap głosowania. Na pewno przypomnę o tym jeszcze na blogu i na naszym fansajcie.
14 gru 2012
Pączkujemy!
![]() |
fot. malinowe obcasy |
W środowisku naukowym, zarówno lokalnym, jak i poza SGH, blog DSM wzbudza wiele emocji – najczęściej podziw (że nam się chce) i niedowierzanie (że robimy to same, z własnej woli i w czynie społecznym). Na ochach i achach kończy się zazwyczaj rozmowa. Dobre i to, bo daje nam poczucie wyjątkowości i nienaśladowalności. Ale najpewniej już wkrótce – bo od początku semestru letniego – pojawi się w Polsce drugi uczelniany blog. Przymierza się do niego Instytut Psychologii jednej z warszawskich uczelni.
Spotkanie z dyrekcją Instytutu było nie tyle okazją do autonarcyzmu, co raczej możliwością zobaczenia naszego ponad dwumiesięcznego dziecka z perspektywy zewnętrznej, bo nie związanej w żaden sposób z rzeczywistością SGH. Pierwsze skojarzenie było ciekawe: o ile studentowi SGH skrót DSM jednoznacznie kojarzy się z Dziekanatem Studium Magisterskiego, o tyle psychologowi – z Diagnostic and Statistical Manual of Mental Disordes, czyli klasyfikacją zaburzeń psychiatrycznych.
Prowadzeniu bloga zdaje się towarzyszyć ogrom pracy i planowania strategicznego. Jedno z zadanych mi pytań dotyczyło bowiem tego, w jaki sposób wynajdujemy tematy i czy opracowujemy harmonogram wpisów. Jak bardzo by to prozaicznie nie brzmiało, tematy znajdują się same. I – jak dotąd – nie ma zagrożenia, że się wyczerpią. Wszak cały czas coś się dzieje! A jeżeliby dobrze rozplanować (i mieć dodatkowe noce na pisanie), starczyłoby ich na co najmniej blogi.
Kto monitoruje zamieszczane przez nas treści? Hm, kilkudziesięciu czytelników znamy imiennie, pozostali są wśród ponad 1,2 tys. fanów DSM. Ale w zasadzie działamy autonomicznie (autor trzeci też). Faktycznie, przez pierwsze kilkanaście dni zdarzało mi się zostawiać Dziekan(ce) Kachniewskiej niektóre wpisy przed publikacją do wglądu, gdy nie byłam pewna, czy mogę zamieścić na przykład jej zdjęcie ze ściereczką podczas szorowania nowego biurka, ale to było do połowy października. Teraz konsultujemy się sporadycznie. Nie kontrolujemy ani nie moderujemy również komentarzy pod wpisami. Dwa i pół miesiąca pokazało, że nie ma po co.
Dyrekcja Instytutu podeszła do naszego pomysłu z zainteresowaniem, ale i z rezerwą, bo jednak prowadzenie bloga to nie lada wyzwanie czasowe i koncepcyjne, zwłaszcza że miałby to być pierwszy głębszy kontakt z mediami społecznościowymi. Jednak (to wiem już z rozmowy telefonicznej po) do inicjatywy zapaliły się instytutowe stażystki, widząc w blogu szansę na dotarcie do studentów; i to znacznie większą niż najładniejsza nawet gablota (choć pamiętajmy, że to od gabloty się u nas zaczęło!).
Życzymy powodzenia Psychologom! Jeżeli faktycznie powstanie w lutym blog, to będziemy już nie tylko matkami (bloga naszego), ale i babciami, a przynajmniej chrzestnymi ;)
10 gru 2012
Dziekanka i antydziekan
Zabawy językoznawcze osiągnęły punkt kulminacyjny. O zdanie w sprawie wyższości dziekany nad dziekanką (bądź odwrotnie) zapytałam prof. dr hab. Jerzego Bralczyka, wiceprzewodniczącego Rady Języka Polskiego. Z naszej blogowej perspektywy istotne wydaje się również to, że prof. Bralczyk jest również blogerem (choć prowadzi wideoblog, a nie taki zwyczajny jak nasz).
Jak na razie ukuty przez Dziekan(kę) Kachniewską neologizm nie ma szans na szersze przyjęcie się w polszczyźnie (mimo argumentacji genderowej i zgodnie ze wcześniejszą linią obrony językoznawców), nawet jeżeli zadomowiło się w części DSM. Według prof. Bralczyka,
„Dziekanka” brzmi niepoważnie, przy tym kojarzy się z pewnym miejscem w Warszawie. U nas mówiło się wprawdzie „dziekanica”, ale trudno to doradzać, bo zdecydowanie pejoratywne. Oczywiście najlepsze to "Pani Dziekan" i tyle. W społeczności akademickiej naruszanie tradycji jest szczególnie ryzykowne...
Znacznie bardziej niż dywagacje nad dziekaną i dziekanką zainteresowało prof. Bralczyka to, czy – skoro mamy w dziekanacie prodziekanów – nie znalazłby się także antydziekan. Może i do tego etapu kiedyś dojdziemy.
PS: Ciekawe, że niektórzy wykładowcy określani są jako prostudenccy, za to chyba słowo „antystudencki” nie funkcjonuje (?).
PPS: W rozważaniach nad przedrostkami pro- i anty- interesująca jest „teza”. Z dodatkami znaczy bowiem nie odwrotność, ale coś zupełnie różnego (proteza vs. antyteza).
21 lis 2012
Do szewca po bułki?
Mój Tata mawiał, że do szewca się chodzi po buty, a do piekarza po bułki. Dzisiejszy dyżur (jak i kilka poprzednich) utwierdził mnie w przekonaniu, że niektórzy studenci chcieliby kupować buty u piekarza. Tylko dzisiaj przybył do mnie student, który chciał omówić ze mną sprawę, rozpatrzoną już przez moją Szefową. Znalazł się także taki, który wierzył, że jestem w stanie zrobić "coś" z decyzją Prorektora. I do tego kilku, których sprawy można było rozpatrzeć na poziomie okienka...
Wspominana na łamach niniejszego bloga p. Katarzyna Zając stworzyła diagram procesu decyzyjnego, który lada dzień zawiśnie na jednej z wewnętrznych ścian dziekanatu. Na łamach bloga wykorzystam go i trochę rozbuduję - werbalnie, rzecz jasna, bo graficznie nie ma jak. A więc: jeżeli mają Państwo jakąś sprawę:
- Proszę sprawdzić, czy rozwiązania nie ma w jednym z ogólnodostępnych miejsc informacji. A jest ich kilka: a) wielokrotnie przytaczany tu Regulamin, ale także b) FAQ i inne zasoby strony DSM, c) ten blog, a dla bardziej dociekliwych - uchwały Senatu i zarządzenia Rektora (by wymienić tylko dwie zakładki działu Dokumenty).
- Jeżeli nie znajdą Państwo rozwiązania, proszę udać się do swojego Asystenta toku, czyli do okienka. Panie najlepiej znają Was i Wasze sprawy. Często zresztą korzystamy z ich wiedzy chociażby po to, aby ustalić historię danego studenta.
- Jeżeli to nie zadziała, zapraszamy na dyżur prodziekański - staramy się na nich rozwiązywać nietypowe przypadki (choć niemal każdy student uważa, że jego przypadek jest szczególny - nawet te z kategorii 1 i 2). Każdy z nas zajmuje się określoną kategorią studentów. Polecam to zwłaszcza uwadze studentom wyjeżdżającym albo powracającym z wymiany - te sprawy najlepiej omawiać z Dziekan Podedworną-Tarnowską.
- Jeżeli nam się nie uda, można się zwrócić do Dziekanki, zapisując się wcześniej na dyżur. Dziekan Kachniewska rozpatruje ponadto przypadki krytyczne, czyli takie, w których my nie mamy (na szczęście!) mocy sprawczej, w tym skreślenia i wznowienia. Jeżeli ktoś się takiego doigrał - najlepiej ominąć pkt 3.
- Kolejny krok to podanie do Prorektora ds. dydaktyki i studentów. Można je złożyć w przypadku odwołania od decyzji z pkt 4, albo w sprawach finansowych. Uwaga - Dziekanat nie ma żadnych kompetencji, jeżeli chodzi o sprawy finansowe. Stąd podania o anulowanie opłaty, rozłożenie na raty czesnego etc., są automatycznie przekazywane zgodnie z właściwością. Tym niemniej podania te należy składać u nas.
- Ostatni krok, jaki mogą Państwo wykonać na Uczelni, jeżeli nie zgadzają się Państwo z decyzją z pkt 5., to odwołanie się do Jego Magnificencji Rektora SGH.
A co dalej? Dalej zostaje już chyba tylko Sąd. Oczywiście równie dobrze można się po prostu pogodzić z negatywną decyzją i nie przekraczać punktu 6 (a nawet 1-5!). Ale może być też tak, że sprawa zostanie załatwiona po myśli studenta. Statystycznie rzecz ujmując, często tak się właśnie dzieje.
9 lis 2012
Maglowanie (pro)dziekan(ek)
W zasadzie nie było to ani w DSM, ani w Maglu, ani nawet w kuchni (co sugeruje tytuł Maglowego artykułu), ale w nowym klubie Jajko. Około 15 tys. odsłon temu spotkałyśmy się tam we cztery - dwie redaktorki i dwie (pro)dziekan(ki) i przy kawie z szarlotką porozmawiałyśmy o pierwszych wrażeniach po objęciu stanowisk, zmianach i pomysłach na dalsze usprawnienia funkcjonowania dziekanatu.
Innymi słowy zapraszamy do lektury nowego "Magla", a zwłaszcza stron 10-11, które w całości zajęłyśmy. Jest (znowu) trochę o założeniach i koncepcji, ale tym razem bardziej na luzie niż w Gazecie SGH. Jest także o bieżących wówczas sprawach, które teraz znajdują się w październikowym archiwum wpisów, takich jak protokołowa akcja abolicyjna, czy tajemnica 5 godzin, gdy okienka są zamknięte. Mówimy także o coraz większym wsparciu naszych wolontariuszy, zarówno doktorantów, jak i studentów. Opowiadamy o tym, co już się za ich sprawą dzieje, czyli o obsłudze bazy wiedzy podczepionej pod adres dsm.zgloszenie@gmail.com, na który nadal można pisać, a także o Autorze Trzecim. Opowiadamy i o tym, co - mamy nadzieję - dziać się będzie, czyli nowej stronie DSM (tej oficjalnej) i systemie identyfikacji wizualnej bloga i fanpage.
Dodajmy, że blog DSM pojawia się także wzmiankowo na stronie 666 "Magla", na której to Redaktor Nieodpowiedzialny zarzeka się, że w tym numerze nie piszemy [...] o blogujących władzach Dziekanatu Studium Magisterskiego... No cóż, taka chyba konwencja działu "Do góry nogami" ;-)
W przyszłym numerze ciąg dalszy "DSM od kuchni", czyli naszego tasiemcowego wywiadu przeprowadzonego przez p. Ewę Świątecką i p. Urszulę Stelmach. Już teraz zapraszamy do lektury!
31 paź 2012
Blog DSM w "Gazecie SGH"
Dwa dni temu ukazał się październikowy numer "Gazety SGH" a w nim w aż czterech miejscach wzmianki o blogu DSM. No dobrze, przyznaję, że połowa to nasza sprawka.
Pierwsza wzmianka to wspólny artykuł Dziekan(ki) Kachniewskiej i mój (DSM zaprasza na drugą stronę okienka, s. 24 i 29) opisujący działanie bloga przez pryzmat pierwszego tygodnia. Sporo jest zatem o powodach założenia bloga, o obawach i nadziejach, a także o bieżących kwestiach, które ówcześnie spędzały nam sen z oczu.
Druga wzmianka pojawiła się nieco wcześniej w ramach cyklu "Z dziekańskiego biurka" (s. 18). Dziekan(ka) Kachniewska opisuje sprawy bieżące związane z funkcjonowaniem Dziekanatu, czyli jak ze stratega została strażakiem (w zasadzie skoro pierwsze cztery litery są takie same, chyba jednemu nie tak daleko do drugiego). Tam również jest słowo o blogu. Ba, nawet jestem wymieniona ja jako osoba gotowa podjąć ryzyko (od tej strony siebie nie znałam, ale praca administracyjna daje i takie możliwości).
Pozostałe dwie wzmianki pochodzą od redakcji. Pierwsza zachęca do naszego bloga już na okładce. Druga znalazła się we wstępniaku Barbary Minkiewicz i Jacka Wójcika:
Zwracamy uwagę na rewolucyjny - w SGH - pomysł Dziekan Magdaleny Kachniewskiej wykorzystania mediów społecznościowych do komunikacji Dziekanatu M ze studentami i do rozwiązywania bieżących problemów.
Przytoczyłam, bo wzmianka jest sympatyczna, ale niedługo może przejść do historii. Coraz częściej dobiegają nas bowiem coraz konkretniejsze głosy, że inne uczelnie / dziekanaty / instytuty zastanawiają się nad założeniem bloga. Innymi słowy rewolucja może się upowszechnić, a wówczas przestanie być rewolucyjna.
29 paź 2012
Okolicznościowa garść statystyk
Minął miesiąc, odkąd prowadzimy bloga Dziekanatu DSM. Przez ten czas opublikowałyśmy 58 wpisów, a Wy odwiedziliście nas ponad 33 tysiące razy. Pierwsza miesięcznica to chyba dobry czas na podsumowania. Merytoryczne jak na razie zostawiam, poniżej zamieszczam natomiast garść statystyk - wszak jednym z celów założenia bloga była transparentność.
Na blogu najbardziej interesują Was kwestie praktyczne, zwłaszcza prawnicze z domieszką informatycznych. Widać to w statystykach popularności poszczególnych wpisów. Liderem pierwszego miesiąca działania bloga okazał się post "Oświadczenia: z polskiego na nasze", który przeczytaliście 2318 razy. Miejsce drugie zajęły Wieści późne, ale dobre - 1219 odsłon i Szybki networking - 859 odsłon. W pierwszej piątce znalazły się również: ponownie Oświadczenia (tym razem "dla opornych"; 709) oraz wpis I nikt nas nie powiadomił :-( (538). Warto dodać, że posty o oświadczeniach były najczęściej przez Was (i Dziekan Kachniewską) komentowane - odpowiednio 132 i 48 razy.
Pierwszy wpis nie dotyczący spraw regulaminowych i prawniczych znalazł się na miejscu siódmym (Pani Magda i Pani Kasia, 482 odsłon), nieznacznie wyprzedzając Zimny prysznic? - 2 odsłony mniej).
Stosunkowo często czytaliście także o nas, czyli o autorkach bloga. Strona Dziekan(ki) Kachniewskiej została wyświetlona 603 razy, a moja - jeden raz mniej - jak na prodziekana przystało.
Jeżeli chodzi o adresy URL z odwołaniami, przybywacie na nasze blog przede wszystkim za sprawą Facebooka (4640 wejść), choć istotnym źródłem ruchu sieciowego jest także strona DSM w serwisie SGH (1724). Drugorzędne znaczenie w generowaniu ruchu na naszym blogu mają grupy na FB ponad 200 wejść) i forum Samorządu Studentów (około 100). Jeżeli chodzi o witryny z odwołaniami, niekwestionowanym liderem jest ponownie Facebook (9198 wejść), następnie strona SGH (1123 wejść) i Google (435 wejść).
Słowa klucze nie generują nam jak dotąd zbyt wielu wejść, co najpewniej wynika z lokalnego charakteru naszego bloga. Najczęstszym wpisem w wyszukiwarkę było "tak dla dsm" (jakie to miłe i afirmujące!) - 62 razy, albo "tak dla dsm" + blogspot - 22 razy. Niekiedy na bloga trafiacie wpisując do wyszukiwarki nasze nazwiska. Nomen omen pięć osób trafiło do nas wpisując słowo "paragraf"...
Słowo o lokalizacjach - zdecydowana większość naszych czytelników pochodzi z Polski (ponad 30 tys. wejść), aczkolwiek mamy także zadeklarowanych fanów (albo roboty) w USA (ok. 900 wejść), UK (ok. 400 wejść) oraz Niemczech i Francji (ok. 200 wejść). I informacja branżowa - wśród przeglądarek dominuje Firefox (37%) i Chrome (36%) deklasując IE (10%). W zakresie systemów operacyjnych liderem pozostaje Windows (84%).
Pierwszy wpis nie dotyczący spraw regulaminowych i prawniczych znalazł się na miejscu siódmym (Pani Magda i Pani Kasia, 482 odsłon), nieznacznie wyprzedzając Zimny prysznic? - 2 odsłony mniej).
Stosunkowo często czytaliście także o nas, czyli o autorkach bloga. Strona Dziekan(ki) Kachniewskiej została wyświetlona 603 razy, a moja - jeden raz mniej - jak na prodziekana przystało.
Jeżeli chodzi o adresy URL z odwołaniami, przybywacie na nasze blog przede wszystkim za sprawą Facebooka (4640 wejść), choć istotnym źródłem ruchu sieciowego jest także strona DSM w serwisie SGH (1724). Drugorzędne znaczenie w generowaniu ruchu na naszym blogu mają grupy na FB ponad 200 wejść) i forum Samorządu Studentów (około 100). Jeżeli chodzi o witryny z odwołaniami, niekwestionowanym liderem jest ponownie Facebook (9198 wejść), następnie strona SGH (1123 wejść) i Google (435 wejść).
Słowa klucze nie generują nam jak dotąd zbyt wielu wejść, co najpewniej wynika z lokalnego charakteru naszego bloga. Najczęstszym wpisem w wyszukiwarkę było "tak dla dsm" (jakie to miłe i afirmujące!) - 62 razy, albo "tak dla dsm" + blogspot - 22 razy. Niekiedy na bloga trafiacie wpisując do wyszukiwarki nasze nazwiska. Nomen omen pięć osób trafiło do nas wpisując słowo "paragraf"...
Słowo o lokalizacjach - zdecydowana większość naszych czytelników pochodzi z Polski (ponad 30 tys. wejść), aczkolwiek mamy także zadeklarowanych fanów (albo roboty) w USA (ok. 900 wejść), UK (ok. 400 wejść) oraz Niemczech i Francji (ok. 200 wejść). I informacja branżowa - wśród przeglądarek dominuje Firefox (37%) i Chrome (36%) deklasując IE (10%). W zakresie systemów operacyjnych liderem pozostaje Windows (84%).
28 paź 2012
sgh.waw.pl
Przypominam Państwu o konieczności zweryfikowania swoich haseł do poczty w domenie sgh.waw.pl. Jest to jedyny kanał komunikacji, którym jestem w stanie (a raczej byłabym, gdyby studenci korzystali z tej poczty) docierać z informacją do wszystkich studentów. Konto w domenie sgh.waw.pl jest powiązane z Waszym kontem w WD oraz kontem w systemie ALBS ("album studenta") i tylko tą drogą mogę wysyłać pilne informacje, które nie powinny zalegać zahibernowane w aktualnościach, do ktorych niewielu z Was zagląda.
Kompletnie nie przekonały mnie żadne protesty - w większości
niepoważne. Protestować przeciwko jedynemu systemowi informowania może
tylko ktoś, kto zaproponuje lepszy system (oraz za niego zapłaci) albo
ktoś, komu po prostu nie zależy na otrzymywaniu informacji. Osoby, które
nie weryfikują swoich kont a dodatkowo zniechęcają innych - strzelają
sobie w stopę. Z tego co widzę, sporo komunikatów już trafiło w przestrzeń międzyplanetarną albo inną czarną dziurę - w tym niezwykle ważna dla Was informacja o obowiązku złożenia oświadczeń (przypominam został 1 dzień!). Blog jest fajnym miejscem do ploteczek albo edukowania z zakresu regulaminu, ale na pewno nie można go traktować jak poważnego kanału informacyjnego (w tej chwili mamy ok. 850 czytelników - czyli niewiele jak na ponad 5400 studentów).
W najbliższym czasie czeka nas w DSM wysyłka sporej liczby informacji - w tym odnoszących się do nowego systemu deklaracji semestralnych (wraz z instrukcją). Proszę pocztą pantoflową przekazać tym, którzy nie czytują bloga ani aktualności, żeby sprawdzili aktualność haseł, bo nie będą wiedzieli czym tegoroczny system będzie się różnił od poprzednich.
Proszę też wybaczyć, że nie będę się odnosiła do żadnych komentarzy pod tym postem - w przeciwieństwie do pozostałych informacji, ta nie pozostawia miejsca na dyskusję. Jeśli znajdzie się pomysłodawca innego rozwiązania informacyjnego dla SGH - proszę skierować propozycję do JM Rektora SGH.
Ponawiam też prośbę o weryfikację danych w WD oraz ich aktualizowanie (np. w przypadku zmiany nazwiska, zmiany adresu itp.). Co jakiś czas drukujemy błędnie wypisane dyplomy, a Państwo ponoszą ich koszt. Zdarza się też, że powiadomienie o uruchomieniu procedury skreślenia, zostaje wysłane pod nieaktualny adres i student nie może podjąć kroków, żeby się uchronić przed skreśleniem (czasami wystarczy proste podanie!).
Drugorzędne znaczenie ma według mnie zapis w regulaminie (§ 11) oraz fakt, że ja osobiście nie odpowiadam na zapytania z adresów innych niż sgh.waw.pl. Podstawową przyczyną zastosowania się do mojej prośby, powinien być Wasz instynkt samozachowawczy :-)
do @usłyszenia@ na sgh.waw.pl ;-)
19 paź 2012
"Biedalajkom" mówimy nie!
Otrzymałam właśnie propozycję od kilku studentów, że pomogą zebrać kilkaset nowych lajków w tym tygodniu. Sympatyczna oferta, ale...
...absolutnie nieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee!
Oczywiście notujemy, co jakiś czas na FB, że liczba lajków przekroczyła 100, 300, a teraz już nawet 800! Jest to miłe... dopóki jest naturalne. Social media działają na zasadzie wirusowej - klikacie "I like it" jeśli coś Was zainteresuje albo okaże się przydatne. Mam nadzieję, że ten blog spełnia obydwa kryteria. Ale sens tego bloga utrzyma się tylko tak długo, jak długo informacje będą trafiały do zainteresowanych i będą przez nich czytane. Pozyskiwanie "biedalajków" (lajknij mi proszę, bo muszę wygrać konkurs, pliz) do niczego nam nie jest potrzebne, ponieważ pozyskani w ten sposób "fani" rzadko bywają czytelnikami.
Tymczasem kluczowym dla nas kryterium oceny wartości bloga jest liczba odsłon (licznik widać po prawej stronie wpisów) - im więcej czytacie, tym szerszy zasięg ma zamieszczana tu informacja, tym skuteczniej docieramy do Was z wiadomościami, których nie chce Wam się wyszukiwać w aktualnościach (rozumiem to - znalezienie czegoś na www Dziekanatu nie jest łatwe - ale pracujemy nad nawigacją w ramach skąpych narzędzi). Jeśli chcecie nam pomóc to "lajkujcie" i udostępniajcie (także na Twitterze) konkretne posty, które wydają się Wam ważne - może dotrą w ten sposób do Waszych kolegów lub koleżanek, które o blogu jeszcze nie wiedzą.
Tak dla DSM! Nie dla biedalajków!
Blog i nieblog DSM w radiu Wnet
To miała być zwykła audycja radiowa poświęcona (niezwykłemu ;-)) blogowi Dziekanatu Studium Magisterskiego. Wczoraj ranną porą Dziekan Kachniewska, tuż przed wyjazdem na konferencję, wybrała się do radia Wnet. W ciągu 19 minut czasu antenowego realizatorom udało się pomieścić wypowiedzi dwóch zupełnie odmiennych gości na trzy pozornie odległe tematy.
Punktem wyjścia był blog DSM i rola, jaką zaczął pełnić na naszej Uczelni. Co prawda władze dziekańskie nie są jeszcze codziennie witane oklaskami, jak zakładał redaktor prowadzący, ale chyba nie jest źle, o czym świadczy przekroczony przedwczoraj pułap 20 tys. odsłon i ponad 230 komentarzy (a także 800+ fanów na FB). Dziekan Kachniewska opowiadała jednak nie tylko o blogu, ale i o Katedrze Turystyki, w której również pracuje. Jest to zatem okazja do poznania Pani Dziekan z innej, tym razem naukowej, strony. W części drugiej podróżnik i reporter Jacek Pałkiewicz kontynuował wątek turystyczny w kontekście nowej książki.
Całą audycję można wysłuchać na stronie Radia Wnet (część 6)
Subskrybuj:
Posty (Atom)