26 paź 2015

Podanie, którego nie było

Ponad trzy lata pracy w dziekanacie zahartowały mnie w zakresie tolerancji dla najdziwniejszych studenckich podań. Pojawiały się już podania do dziekana wydziału, do Katarzyny Kachniewskiej (ciekawe, co na to Dziekan(ka), że istniejemy w jednej osobie ;)), adresowane do asystentek toku, nadawane przez studentów piątego roku (studia magisterskie trwają, przypominam, regulaminowo dwa lata), etc. Widziałam ponadto podania, które miały ewidentne ślady czegoś innego niż papier i tusz/atrament, jak również podania, które musiałyby być bardzo długo niesione w najpewniej skrajnie niesprzyjających do tego warunkach. 

Dzisiaj okazało się, że to wszystko to nic. Na dyżur dziekański przybyła studentka z tekturową teczką, z której wyjęła kilka wyrwanych z zeszytu kartek w kratkę a4. Na każdej odręcznie było napisane słowo „podanie”, a poniżej kilkulinijkowa treść; były jeszcze podpisy wykładowców. I nic więcej. Sprawa, jak można się domyślić z zaprezentowanej zawartości, dotyczyła dopisania się do przedmiotów (że miesiąc po rozpoczęciu zajęć to rzecz inna). Studentka oznajmiła, że chce złożyć podanie. Zapytałam, gdzie ono jest? Ujrzałam wyraz zdziwienia na studenckiej twarzy – przecież te karteczki to podania! Wystarczy, abym się na nich podpisała i studentka zaniesie je do sekretarek. Wolałam nie dopytywać się, do których sekretarek – najpewniej nie do naszej, bo jest tylko jedna… Gdy studentka powiedziała, że jest na II roku studiów magisterskich i że podania to ona przecież pisać potrafi, moje zdziwienie sięgnęło zenitu. 

Na wszelki wypadek podaję z wizualizacją pobraną nomen omen z portalu dla bodaj gimnazjalistów...: na górze po lewej stronie należy podać dane nadawcy umożliwiające identyfikację i kontakt. Linijka niżej po prawej – miejsce i data (choć liczy się i tak data wpłynięcia). Dalej, po prawej, ale równane do lewej – adresat podania i poniżej jego treść. Na końcu przydałby się własnoręczny podpis wnioskującego (inaczej podanie jest nieważne). Szczytem szczęścia byłoby nawiązanie do odpowiednich przepisów prawa w treści wniosku, ale być może wymagam zbyt wiele, skoro niektórzy zakładają, że brak podania jest również podaniem…

24 paź 2015

Mała rzecz a cieszy

Co prawda baloniki pojawiły się wczoraj (tymczasowo) w pokoju dziekańskim z innego powodu, ale pasują i do tego wpisu. Jak dowiedzieliśmy się od prof. Michała Trockiego, w zakończonym właśnie konkursie PROJECT MASTER na najlepszą pracę z zakresu zarządzania projektami organizowanym przez International Project Management Association Polska nagrody uzyskały dwie prace wykonane w SGH: 
  • Wyróżnienie w kategorii najlepszej pracy magisterskiej uzyskała praca Moniki Dzikiewicz – absolwentki studiów magisterskich kierunku Zarządzanie pt. Porównanie różnic i kompatybilności metodyk SCRUM i PRINCE2 - rozważania na temat modelu hybrydowego wykonana pod opieką dr Emila Bukłahy z Katedry Zarządzania Projektami. 
  • I miejsce w kategorii najlepszej pracy podyplomowej uzyskała praca Bogdana Hemera – absolwenta Podyplomowych Studiów Zarządzania Projektami SGH pt. Metody wyboru i priorytetyzacji stosowane w zarządzaniu portfelem projektów wykonana pod opieką dr Pawła Wyrozębskiego z Katedry Zarządzania Projektami.
Pierwsza wymieniona praca jest magisterska, więc tym chętniej informujemy o sukcesie naszych studentów i pracowników. 

20 paź 2015

Nowe metry Dziekanatu

Od początku roku akademickiego Dziekanatowi przybyło sporo różnych metrów – niewątpliwie w metrach można mierzyć wysokość stosu podań (choć niektóre asystentki toku liczą je w ryzach, a za narzędzie pomiaru służy pokrywka od kartonu z ryzami), stosu prac magisterskich, a także studenckich kolejek zwłaszcza w pierwszych dniach funkcjonowania Dziekanatu. Mamy również przyrosty w zakresie metrów kwadratowych (głównie studenckich akt, które piętrzą się w szafach, choć na dobrą sprawę prace dyplomowe też można by mierzyć w ten sposób). 

W dniu dzisiejszym, czyli 20 października, przybyły nam jednak nowe metry, niewątpliwie sześcienne. Dzięki staraniom Pani Dziekan Kachniewskiej Dziekanat zyskał nowy pokój. Oto fragment biura Dziekanatu – dawne okienko nr 8 – obsługujące studentów studiujących na kierunkach prowadzonych w języku angielskim oraz studentów odbywających mobilność w ramach programu Erasmus+ (i pokrewnych) został przeniesiony do pokoju 56. Innymi słowy do pokoju 56 przeniosła się dr Magda Szybiak, a na jej miejscu w okienku nr 8 usiadła mgr Magdalena Tomaszewska. Oczywiście sprawy prowadzone przez obie Panie przeniosły się razem z nimi, a zatem w okienku nr 8 obsługiwani będą studenci studiów niestacjonarnych sobotnio-niedzielnych. 

W związku z tym, że pokój 56 zajmowany jest na razie przez jedną osobę (docelowo w niedługim czasie ma to ulec zmianie) w najbliższym czasie ulegną zmianie godziny przyjęć. Zachęcamy zatem do śledzenia informacji na stronie internetowej Dziekanatu. Prosimy również o przestrzeganie godzin dyżurów dla studentów, nowe warunki nie pozwalają bowiem na “zamknięcie okienka”.

Współpraca: dr Magda Szybiak

18 paź 2015

Poproszę o guzik...

Od czasu do czasu zdarza się coś, co sprawia, że nocki spędzone nad blogiem nabierają sensu, a moi koledzy w pracy, oburzający się, że Dziekanowi nie uchodzi znosić hejtu, muszą choć na chwilę odpuścić.

To prawda, że blog prowokuje studentów do bezproduktywnego wylewania żółci (choć to też ma sens, bo odciąża asystentki w dziekanacie ;-), ale ważniejsze jest dla nas to, że jeden student na stu wykorzysta blog lub fanpejdż na fejsie nieco bardziej produktywnie.

Może czasem jest wokół tego więcej emocji niż potrzeba, ale social media emocjami stoją - inaczej byłyby zwykłą telewizją. Szkoda, że czasem trzeba wywołać reakcję zbiorową, bo zwykła prośba o konsultacje wewnątrz uczelni zawodzi, ale jeśli tylko tak można osiągnąć cel, to widać taki los (tu nawiązuję chociażby do dyskusji nt. przeliczników średniej z okresu ostatniej edycji deklaracji na przedmioty, czy wcześniejszych problemów z oświadczeniami, które szczęśliwie pochłonął mrok historii).

Teraz zyskałam sojuszniczkę - Pani Marto, dziękowanie! - (a może nawet grupę sojuszników, bo sytuacja jest rozwojowa) w poszukiwaniu narzędzi wywierania wpływu na tempo prac informatycznych. Chodzi o niski (dotychczas) priorytet prac nad usprawnieniami WD, a konkretnie o postulowany przez studentkę "guzik", który pozwoliłby na wybór opcji "czesne w ratach" albo "czesne opłacane jednorazowo". Oszczędziłoby to wielu osobom składania wniosku, o którym była mowa tutaj, a który jest zawsze rozpatrywany pozytywnie.

Jak szaleć, to szaleć - skoro zapewne kolejny raz usłyszę, że mam zbyt wiele oczekiwań ;-), to poproszę jeszcze o "guzik" z prośbą o wystawienie faktury na pracodawcę. W czasie nielicznych zjazdów sb-nd studenci naprawdę mają co robić - stanie w kolejkach w DSM nie powinno stanowić pozycji nr 1 na ich liście priorytetów.

Od razu - skoro o żółwim tempie informatyzacji mowa - dorzucę dwie uwagi. 

1) Nie, nie zapomniałam o elektronicznym systemie podań. Prace zostały wstrzymane (poza nielicznymi podaniami, jakie zostały uruchomione 2 i 3 lata temu) ze względu na rychłe i wielce przeze mnie oczekiwane przejście z systemów SGH-owych na mitycznego USOS-a. Zapewne nie doczekam tej opcji jako dziekan, ale Państwo - owszem, mają taką szansę :-)

2) Tempo informatyzacji nie jest takie żółwie, jak się (także mi) wydaje. Rzecz w tym, że wieloletnie zaniedbania dotyczą nie tylko DSM i stąd czasem jestem karnie ustawiana w kolejce, a kiedy próbuję ponaglać, obrywam za niezrozumienie potrzeb innych ;-)

Dlatego Wasze głosy oddawane za pośrednictwem FB są bardzo ważne, bo z poziomu "zachcianka Pani Dziekan" przenosimy się na poziom "żądania niezadowolonych klientów". Nie wiem, czy poza mną kogoś to wzrusza, ale nie tracę nadziei...

16 paź 2015

Długo wyczekiwane Konwersatorium ekonomiczne!

Mamy dobrą informację dla studentów przezornych – dzięki zgodzie JM Rektora, nadzwyczajnym wysiłkom (pro)dziekanów DSM, w szczególności doświadczeniu i wiedzy merytorycznej dr. Próchniaka - równo za miesiąc rusza Konwersatorium ekonomiczne (KE), którego celem jest usystematyzowanie wiedzy z ekonomii przed przystąpieniem do obrony pracy magisterskiej. Wychodzimy w ten sposób już po raz drugi naprzeciw oczekiwaniom studentów – i tych, którzy są na IV semestrze i spostrzegli nagle, że nie do końca wierzą studenckim opracowaniom zagadnień na egzamin, jak i studentów, którzy studiują w SGH ukończywszy wcześniej kierunek nieekonomiczny. 

KE (sygn. 238870-0479) ma wymiar 30 godz. dydaktycznych i wartość 3 ECTS, prowadzone będzie przez zespół ekonomistów pod kierownictwem dr. M. Próchniaka. Sygnatura i ECTS oznaczają, że od tego semestru KE traktowane jest jako pełnoprawnie realizowany przedmiot kończący się egzaminem (na ocenę), co oznacza, że osoby, które nie zaliczą „KE”, nie uzyskają zaliczenia semestru (nie jest to zarazem równoznaczne z zaliczeniem 1/3 egzaminu magisterskiego!). Chodzi o to, aby uniknąć przypadkowych słuchaczy, którzy nie zamierzają wykorzystać dostarczanej wiedzy. 

I tu kolejna informacja – w semestrze zimowym 2015/16 w KE uczestniczyć może maksymalnie 50 osób ze względu na nadzwyczajny tryb uruchomienia przedmiotu i problem z dostępnością auli wykładowych. Z tego względu pierwszeństwo w zapisach mają studenci IV semestru studiów. Deklaracje mogą jednak składać także studenci I semestru SM, którzy ukończyli studia licencjackie poza SGH. W miarę dostępności miejsc rozważone będą kandydatury absolwentów przygotowujących się do obrony. Prawo udziału w zajęciach przysługuje studentom wszystkich trybów studiów. 

W obecnym semestrze zajęcia rozpoczną się w połowie listopada według następującego planu: 
  • 16 listopada 2015 r.: 17:10-19:45 (3 godz.); 
  • 19 listopada 2015 r.: 15:20-17:00 (2 godz.); 
  • 23 listopada 2015 r.: 17:10-19:45 (3 godz.); 
  • 26 listopada 2015 r.: 15:20-17:00 (2 godz.); 
  • 30 listopada 2015 r.: 17:10-18:50 (2 godz.); 
  • 3 grudnia 2015 r.: 15:20-17:00 (2 godz.); 
  • 7 grudnia 2015 r.: 17:10-18:50 (2 godz.); 
  • 10 grudnia 2015 r.: 15:20-17:00 (2 godz.); 
  • 14 grudnia 2015 r.: 17:10-20:40 (4 godz.); 
  • 21 grudnia 2015 r.: 17:10-20:40 (4 godz.); 
  • 4 stycznia 2016 r.: 17:10-18:50 (2 godz.); 
  • 7 stycznia 2016 r.: 15:20-17:00 (2 godz.). 

Z uwagi na późną rekrutację na zajęcia – w tym semestrze zapisy będą odbywać się ręcznie w Dziekanacie Studium Magisterskiego. Deklarację uczestnictwa w zajęciach można pobrać ze strony DSM i po wypełnieniu złożyć osobiście do 30 października br. Lista osób zakwalifikowanych na przedmiot zostanie wywieszona w gablocie przed DSM oraz na stronie www najpóźniej 9 listopada 2015 r.

15 paź 2015

Na raty

Tym razem krótki wpis nt. wniosków o rozłożenie płatności na raty (sprowokowany telefonem studentki, która dopytywała, jaką przyczynę podać, żeby na pewno uzyskać zgodę). 

Najczęściej takie wnioski dotyczą opłaty czesnego - co zrozumiałe, bo jednorazowo trzeba wyłożyć równowartość pensji, a niektórzy potrzebują przecież jeszcze jeść i mieszkać. Z tego względu 2 lata temu wprowadziliśmy istotne zmiany w tabeli opłat stanowiącej załącznik do umów, jakie studenci podpisują na początku swojej przygody z SGH. Jest tam zamieszczona informacja o wysokości poszczególnych rat, które dotyczą każdej osoby wyrażającej chęć takiej formy płatności.

Wniosek złożyć trzeba - bo w przeciwnym razie nie zgadnę, komu z Państwa zależy na rozłożeniu płatności, a kto woli zapłacić raz i mieć z głowy. Natomiast wniosek nie wymaga argumentacji, załączania PIT-ów, ani innych form śledztwa finansowego. Zakładam, że jeśli student woli płacić w ratach - to widać woli!

Nieco inaczej ma się kwestia spłat zadłużenia. Jeżeli ktoś z Państwa został skreślony z powodu zaległych płatności, to niezależnie od wysokości długu (a po naliczeniu odsetek bywają to spore sumy) nie ma co się ubiegać o wznowienie, dopóki go nie spłaci. Co nie znaczy, że wykluczone jest rozłożenie spłaty długu w czasie (i na raty) - jednak do czasu uiszczenia pełnej kwoty nie będzie możliwe podjęcie studiów ani też dopuszczenie do obrony (jeżeli tylko tego akordu zabrakło danej osobie).

8 paź 2015

"Nie będę rozmawiać z prodziekanem..."

Tym razem z potrzeby chwili wpis dotyczący dyżurów (pro)dziekańskich. Każde za nas (dziekan i prodziekani) prowadzą co najmniej jeden dyżur w tygodniu, w czasie którego jesteśmy dostępni dla studentów. W zasadzie głównym powodem powoływania prodziekanów, jest konieczność odciążenia dziekana, bo nie potrzeba wielkiej wyobraźni, żeby ocenić szanse przyjęcia kilkuset studentów tygodniowo przez jedną osobę. 

Pro-dziekan - jak nazwa wskazuje - jest "za" dziekana, co oznacza, że jej/jego decyzje mają taką samą moc. W zasadzie nie istnieje nawet instytucja odwołania od decyzji prodziekana do dziekana, bo to mniej więcej tak, jakby student odwoływał się od mojej decyzji do mnie samej. Niemniej rozpatruję czasem takie "odwołania" bardziej po to, żeby sprawdzić, czy nie nastąpiła pomyłka, niż dlatego, żebym nie ufała kompetencjom osób, które sama dobrałam do współpracy.

Zaskakują mnie jednak przypadki studentów, którzy nie tylko uważają, że ich sprawy nie sposób załatwić "w okienku" (to bywa zrozumiałe, jeśli oczekiwania studenta są "pozaregulaminowe"), ale nawet nie chcą ich powierzyć prodziekanowi. Zapisy na dyżur dziekański wybiegają daleko w czasie (mam już nawet osoby gotowe pojawić się w II poł. listopada) i jeśli sprawa wydaje się Państwu pilna, sugeruję jednak pojawienie się na dyżurze któregoś z prodziekanów. Bywa, że pada odpowiedź "z prodziekanem to ja o tym nie będę rozmawiał". Pół biedy jeśli tajemnica dotyczy urlopu dziekańskiego w przyszłym semestrze i faktycznie może poczekać 2-3 tygodnie. Gorzej jeśli chodzi o zaniedbane aktualizacje learning agreement albo zaległe płatności i rosnące odsetki. Lepiej wtedy nie czekać kolejnych tygodni, tym bardziej, że prodziekani znakomicie znają się na swojej pracy, a od dwóch z nich w zasadzie ja uczyłam się pracy w pierwszym roku kadencji.

Jeśli zdarzy się (a przez ostatnie 3 lata zdarzyło się to może ze 3-4 razy), że prodziekan został zaskoczony wyjątkowo trudnym przypadkiem - to na pewno przed podjęciem decyzji skonsultuje się ze mną lub prawnikiem i sprawę wyjaśni, nie testując wątpliwych rozwiązań na studencie.

Pozostaje - poruszana już na blogu - kwestia spraw, z jakimi pojawiają się Państwo na dyżurach. Pytanie dlaczego nie odnotowano wpłaty na koncie, wystarczy zadać mailowo asystentce toku (sugeruję ponownie z cc do mnie) zamiast sterczeć w kolejce na dyżur po to, żeby usłyszeć od dziekana: "Muszę o to zapytać asystentkę toku".

Mało pomysłowe jest też przychodzenie z podaniem, które można wrzucić do skrzynki (nawet jeśli okienka są zamknięte). Niedawno jedna ze studentek usiłowała mnie przekonać, że woli stać w kolejce, ale od razu poznać odpowiedź. Niestety w większości przypadków na odpowiedź i tak przyjdzie poczekać, aż dziekan uzyska informacje od właściwej asystentki toku.

W ostatnią sobotę, kiedy zostałam po zajęciach, żeby odciążyć trochę w czasie dyżuru swojego prodziekana, przyjęłam 20 osób, z których tylko 1 powinna była ze swoją sprawą zgłosić się na dyżur. Na pytanie, które zadawałam wszystkim pozostałym: "Dlaczego nie wrzuci Pan(i) podania do skrzynki" padała odpowiedź "Do jakiej?" (i nie byli to studenci I semestru). No więc przypominam wpis sprzed lat - do tej :-)

2 paź 2015

W kierunku urlopu

Kolejny zalew podań i kolejny przyczynek do wpisu. Łączę dwa tematy, bo i tak kolejka spraw, które wypadałoby tu poruszyć rośnie w zastraszającym tempie. Bezwzględnie proszę o czytanie regulaminu - to powstrzyma Państwa przed kolejnymi głupstwami, których dokonujecie na własną szkodę.

Najpierw urlopy. Zgodnie z regulaminem studentowi przysługuje nie więcej niż 2 semestry urlopu okolicznościowego, popularnie zwanego dziekanką. Jeżeli nie przekraczają Państwo tego limitu, to w zasadzie udzielam urlopu bez wnikania w szczegóły, chociaż niektórzy chętnie się nimi dzielą. Warunkiem ubiegania się o "dziekankę" jest ukończenie I semestru studiów, przy czym ukończenie oznacza pomyślne zaliczenie sesji (a nie zakończenie planowego okresu trwania semestru - co usiłują mi wmówić co bardziej asertywni studenci).

Generalnie problemem nie jest więc udzielenie urlopu - ale jego ponowne udzielenie. Jeżeli wykorzystane zostały (w jednym ciągu lub oddzielnie) 2 semestry, to kolejny raz nie można wnioskować o urlop okolicznościowy. I nie pomoże wtedy wyjaśnienie, że "wtedy to było na wyjazd do pracy i musiałem na rok", a teraz to "przygotowuję się do ciężkiego egzaminu na prawie" itd. Tak jak pisałam tutaj - dziekan pełni niewdzięczną role strażnika regulaminu, a absolutne wyjątki mogą liczyć na przychylność Rektora (konieczne jest wówczas odwołanie).

Nie udzielę też urlopu okolicznościowego osobie, która nie uregulowała kwestii opłat albo ma zaległe egzaminy. Niezwykle rzadko wydaję zgodę (ale nie jest to niemożliwe) na urlop okolicznościowy z prawem realizacji wskazanego przedmiotu (podejmując decyzję, zwykle biorę pod uwagę średnią skumulowaną).

Inaczej ma się kwestia urlopu zdrowotnego, o który można wystąpić z powodu przewlekłej choroby, długotrwałej rehabilitacji, przeciągającego się pobytu w szpitalu itd. Tu nie wystarczy z kolei opis objawów (a trafiały się takie podania), bo nie jestem lekarzem i nie stawiam diagnozy, ani nie potwierdzam, czy diagnoza samodzielnie postawiona przez studenta jest trafna, czy nie. Bezwzględnie wymagam zaświadczenia lekarskiego, ze wskazaniem postulowanego czasu urlopu zdrowotnego. I czuję się doprawdy zażenowana, kiedy po takiej informacji student i tak próbuje mi opisywać swoje problemy zdrowotne.

W przypadku urlopu zdrowotnego bywa, że po roku nadal niemożliwy jest powrót na studia i w tym przypadku można wnioskować o kolejny urlop zdrowotny (nawet jeśli będzie to łącznie więcej niż 2 semestry).

Niektórzy z Państwa proszą o urlop i zwolnienie z opłat - niepotrzebnie, bo w czasie urlopu nie ponoszą Państwo żadnych kosztów związanych ze studiami. Znowu - wystarczy przeczytać regulamin...

Ponieważ teraz sporo wpisów nasuwa się pod wpływem dyskusji z pierwszakami, to siłą rzeczy muszę poruszyć zagadnienie nr jeden - podania o zmianę kierunku i o II kierunek. W pierwszym przypadku wymagam zgodnie z regulaminem zaliczenia I semestru studiów. Nie pomoże płacz, że "w czasie rekrutacji mi się kliknęło". Jeżeli ktoś aplikował na dany kierunek, wskazując zarazem second best, to zakładam że robił to świadomie. Zmiana planów zawodowych jest jakimś argumentem i nawet mogę próbować uwierzyć, że nastapiła dokładnie między wrześniową rekrutacją a październikowymi zajęciami, ale nie zmienia to faktu, że przygotowania do rozpoczecia semestru mają określone tempo. A zapewniam, że nie chodzi o jedyncze podania - gdyby tak było nie bawiłabym sie w ten przydługi wpis.

Co do drugiej kwestii - Ustawa jasno gwarantuje studentom prawo do nieodpłatnego studiowania na II kierunku (i słusznie się Państwo na to powołują), ale nie nakazuje żadnej uczelni przyjmowania każdego studenta na II kierunek (a próbują mnie do tego przekonać co niektórzy). Tu zastosowanie mają regulacje wewnętrzne, a w SGH jasno wskazują one, że o II kierunek studiów ubiegać się można dopiero po zaliczeniu I semestru studiów.

Podań o II kierunek jest mnóstwo - ich liczba wzrasta na IV semestrze, kiedy studenci uciekają przed niemiłą perspektywą wejścia na nieprzyjazny rynek pracy (nie kryją Państwo tego powodu, a ja go całkiem rozumiem). Pierwszaki także wnioskują o II kierunek (tu chyba grają raczej ambicje albo zachowanie sobie dwóch furtek, gdyby jedna okazała się mało ciekawa). Studentów I semestru odsyłam za pół roku (czyli po pierwszej sesji), a starsze roczniki weryfikuję na okoliczność średniej skumulowanej i ostateczną decyzję uzależniam od jej wysokości (poziom minimalny to średnia 4.0). Dlatego proszę zacząć myśleć o II kierunku zawczasu...

Już teraz uprzedzam też, że mogą pojawić się kolejne ograniczenia w staraniach o II kierunek, ponieważ limit przyjęć na Uczelnię możemy przekroczyć tylko o 10 procent (powyżej pewnej liczby studentów nie otrzymamy dofinansowania studiów). Na to nakłada się zwyczajny problem z zapewnieniem miejsc w grupach studenckich (tegoroczny październik pokazał to z całą brutalnością). Na pewno konieczne jest wprowadzenie limitu czasowego: o ile wnioski o II kierunek rozpoczęty w październiku br. rozpatrywałam pozytywnie nawet 2 tygodnie przez rozpoczęciem zajęć, o tyle w kolejnych semestrach termin ten przesunę i wnioski będzie można składać najpóźniej miesiąc przed rozpoczęciem zajęć w kolejnym semestrze. To pozwoli nam przynajmniej mniej więcej określić zapotrzebowanie na miejsca w grupach.

Jutro pewnie dalsza porcja obserwacji i wniosków z Waszych podań...

Nieetyczny remont ślubu

Jest 6.00 rano i już nie warto kłaść się spać - więc jeszcze na szybko:
Proszę wszystkich Państwa o zapoznanie się z zasadami netykiety - tym razem kładę nacisk na zasady nr 4 i 5. Jeśli w jednej sprawie, od jednej osoby otrzymuję za każdym razem nową korespondencję, to przy dwusetnym mailu w ciągu dnia, jedyne co mogę zrobić, to napisać "nie mam bladego pojęcia o co Pani/Panu chodzi".

Jeśli mają Państwo kilka spraw, nie związanych ze sobą (skarga na nieobecność wykładowcy na zajęciach, wniosek o warunek i pytanie o rozłożenie czesnego na raty) - to proszę napisać 3 odrębne maile. Inaczej może się zdarzyć, że odpowiem na pierwsze pytanie z brzegu i uznam, że sprawa załatwiona.

I błagam - KRÓTKO!!!!!!!! Jeśli ktoś prosi o warunek z "Etyki biznesu" (swoją drogą - jak można było oblać taki przedmiot?????!), to wystarczy jedno zdanie. Remont mieszkania i ślub w sierpniu Państwa zdaniem mogą być na tyle ważne, żeby o nich szeroko się rozpisać, ale zgoda na warunek zależy od tego, czy był on wykorzystany wcześniej w czasie studiów, czy nie. Perypetie związane z brakiem dostępnej sali balowej nie mają żadnego wpływu na moją decyzję.

Dodam też, że wniosek i tak musi być złożony na piśmie z podpisem wnioskującego - więc tego typu maile nie mogą być podstawą rozpatrzenia sprawy.

Zdaję sobie sprawę, że dla każdego studenta jego problem jest wyjątkowy, niepowtarzalny, szczególnie ważny i zapadający w pamięć. Niestety z perspektywy mojej skrzynki mailowej (tylko dzisiaj w nocy ponad 600 maili) - jest to po prostu sterta powtarzających się zagadnień (w połowie źle adresowanych), które staram się przekierować do właściwej osoby lub komórki SGH, albo szybko odgruzować. 

Jeśli sama udzielam odpowiedzi (częściej niestety maile wymagają przekierowania o czym była już mowa), to pytanie wyrzucam potem do kosza i nie mogę przeszukiwać skrzynki po dwóch lub trzech dniach, żeby odtworzyć wątek. Jedyną szansą na to, że przypomnę sobie, o co chodziło, jest historia korespondencji załączana automatycznie, kiedy Państwo "odpowiadają".

Czy naprawdę tak elementarne kwestie wymagają odrębnego wykładu????

1 paź 2015

Ludzie listy piszą...


Kwestia kierowania różnorodnych wniosków pod różnorodne adresy była już kilkakrotnie przedmiotem wpisów na blogu, ale co roku (zapewne ma to związek z nowym naborem) mamy wysyp nowych, niezwykle kreatywnych procedur. Na przykład podanie złożone do informatyków o rozłożenie czesnego na raty. Albo podanie złożone w Dziale Zarządzania Nieruchomościami o przydział miejsca w akademiku. Podanie o uznanie praktyk złożone... wprost na portierni bez wskazania adresata (przyznam, że to mnie rozwaliło!).

Prace magisterskie, które muszą trafić do dziekana, potrafią Państwo podrzucać do Katedr z POLECENIEM, aby promotor dostarczył je osobiście. Podobnie wnioski o przedłużenie terminu złożenia pracy magisterskiej, albo o przedłużenie sesji. Biedni, litościwi promotorzy walczą o Was, jak lwy, a potem zaskoczeni oglądają wykaz korespondencji do studenta zawierający przypomnienia, ostrzeżenia o skreśleniu, skreślenie wreszcie, a potem ciąg maili z instrukcjami, "co student może", żeby sobie uratować skórę. Zawsze przykro mi, kiedy widzę minę promotora, który w bojowym nastroju przyszedł bronić swojego orła-sokoła, po czym dowiedział się, że sokół już miesiąc temu został poinformowany, że ma po prostu - zgodnie z sugestią asystentki toku - złożyć wniosek o wznowienie. Ale wolał wysłać do dziekanatu sędziwego profesora (tak nawiasem - promotorzy otrzymują z systemu informację o skreśleniu, więc płacą swoiste "gapowe" za nieczytanie korespondencji).

Pomysł, żeby złożyć podanie w innej jednostce niż dziekanat (portiernia, informatyk, katedra tego i owego) jest po prostu niebezpieczny - szczególnie jeśli Państwo nie zachowują kopii "wpłynęło". Jeśli pismo zaginie (a to wielce prawdopodobne), wniosek na pewno nie zostanie rozpatrzony. A czasem ważą się losy czesnego lub prawa do dalszych studiów.

Niektóre przekombinowane procedury próbuję jakoś usprawiedliwić: np. bieganie z podaniem do Rektora wprost do Rektora, wydaje się logiczne, choć wystarczyłoby minimum wyobraźni, żeby ustalić, że Rektor na pewno nie rozpatruje wniosków 13 tys. studentów bez uprzedniej konsultacji z właściwymi biurami. 

Pominięcie dziekanatu oznacza niepotrzebną zwłokę: pismo wyczekuje w biurze Rektorskim, aż JM znajdzie czas na jego przekierowanie do właściwego dziekana, potem dziekan je rozpatruje (jeśli to zakres jej/jego kompetencji) albo - jeśli decyzja należy wyłącznie do Rektora - odpowiednio opisane zwraca do biura rektorskiego. I lekko licząc mamy 3 tygodnie na procedurę, która mogła zająć 3 dni.

Zdumiewa też przekonanie studentów, że we wniosku do dziekana i rektora można przedstawić sprzeczne informacje, które nie zostaną zweryfikowane. Dlatego wielkimi literami przypominam, że REKTOR NIE ZNA NIKOGO Z WAS NA TYLE DOBRZE, ŻEBY PODJĄĆ DECYZJĘ BEZ OGLĄDU DOKUMENTACJI. Dotyczy to nawet tych studentów, którzy mają przyjemność uczestniczyć w jego wykładach. Dokumentacja jest przechowywana wyłącznie w dziekanacie (po zakończeniu studiów - w archiwum), co oznacza, że każda decyzja rektorska musi być skonsultowana z dziekanem.

Jaki sens ma w takim razie instytucja odwołania się od decyzji dziekana do Rektora? Ano taki, że dziekana ograniczają różnorodne regulacje ministerialne i wewnętrzne (sgh-owe). Tych centralnych nie przeskoczy nawet Rektor, ale Rektor (w odróżnieniu od dziekana) ma prawo zasugerować rozwiązanie pozaregulaminowe, które dziekan realizuje w trybie "polecenia służbowego" (ma pierwszeństwo przed zapisami regulaminu studiów). Dlatego na dyżurach zawsze informuję studentów wprost, co mogę, czego nie mogę i zaznaczam, że tam, gdzie kończą się moje kompetencje - warto próbować odwołania.

Po ostatnim dyżurze (a ściślej mówiąc odwołaniu, które po nim nastąpiło) muszę po raz kolejny dodać, że przedstawienie dziekanowi i rektorowi sprzecznych informacji, pogrąża studenta dokumentnie. W jednym z ostatnio rozpatrywanych przypadków Rektor gotów był wyrazić zgodę (konsekwentne stosowanie regulaminu byłoby w tym konkretnym przypadku nieludzkie). Student wpadł jednak na genialny pomysł przesłania dodatkowych (wyssanych z palca) informacji wprost na adres Rektora. Ciąg dalszy zapewne nastąpi...