1 paź 2015

Ludzie listy piszą...


Kwestia kierowania różnorodnych wniosków pod różnorodne adresy była już kilkakrotnie przedmiotem wpisów na blogu, ale co roku (zapewne ma to związek z nowym naborem) mamy wysyp nowych, niezwykle kreatywnych procedur. Na przykład podanie złożone do informatyków o rozłożenie czesnego na raty. Albo podanie złożone w Dziale Zarządzania Nieruchomościami o przydział miejsca w akademiku. Podanie o uznanie praktyk złożone... wprost na portierni bez wskazania adresata (przyznam, że to mnie rozwaliło!).

Prace magisterskie, które muszą trafić do dziekana, potrafią Państwo podrzucać do Katedr z POLECENIEM, aby promotor dostarczył je osobiście. Podobnie wnioski o przedłużenie terminu złożenia pracy magisterskiej, albo o przedłużenie sesji. Biedni, litościwi promotorzy walczą o Was, jak lwy, a potem zaskoczeni oglądają wykaz korespondencji do studenta zawierający przypomnienia, ostrzeżenia o skreśleniu, skreślenie wreszcie, a potem ciąg maili z instrukcjami, "co student może", żeby sobie uratować skórę. Zawsze przykro mi, kiedy widzę minę promotora, który w bojowym nastroju przyszedł bronić swojego orła-sokoła, po czym dowiedział się, że sokół już miesiąc temu został poinformowany, że ma po prostu - zgodnie z sugestią asystentki toku - złożyć wniosek o wznowienie. Ale wolał wysłać do dziekanatu sędziwego profesora (tak nawiasem - promotorzy otrzymują z systemu informację o skreśleniu, więc płacą swoiste "gapowe" za nieczytanie korespondencji).

Pomysł, żeby złożyć podanie w innej jednostce niż dziekanat (portiernia, informatyk, katedra tego i owego) jest po prostu niebezpieczny - szczególnie jeśli Państwo nie zachowują kopii "wpłynęło". Jeśli pismo zaginie (a to wielce prawdopodobne), wniosek na pewno nie zostanie rozpatrzony. A czasem ważą się losy czesnego lub prawa do dalszych studiów.

Niektóre przekombinowane procedury próbuję jakoś usprawiedliwić: np. bieganie z podaniem do Rektora wprost do Rektora, wydaje się logiczne, choć wystarczyłoby minimum wyobraźni, żeby ustalić, że Rektor na pewno nie rozpatruje wniosków 13 tys. studentów bez uprzedniej konsultacji z właściwymi biurami. 

Pominięcie dziekanatu oznacza niepotrzebną zwłokę: pismo wyczekuje w biurze Rektorskim, aż JM znajdzie czas na jego przekierowanie do właściwego dziekana, potem dziekan je rozpatruje (jeśli to zakres jej/jego kompetencji) albo - jeśli decyzja należy wyłącznie do Rektora - odpowiednio opisane zwraca do biura rektorskiego. I lekko licząc mamy 3 tygodnie na procedurę, która mogła zająć 3 dni.

Zdumiewa też przekonanie studentów, że we wniosku do dziekana i rektora można przedstawić sprzeczne informacje, które nie zostaną zweryfikowane. Dlatego wielkimi literami przypominam, że REKTOR NIE ZNA NIKOGO Z WAS NA TYLE DOBRZE, ŻEBY PODJĄĆ DECYZJĘ BEZ OGLĄDU DOKUMENTACJI. Dotyczy to nawet tych studentów, którzy mają przyjemność uczestniczyć w jego wykładach. Dokumentacja jest przechowywana wyłącznie w dziekanacie (po zakończeniu studiów - w archiwum), co oznacza, że każda decyzja rektorska musi być skonsultowana z dziekanem.

Jaki sens ma w takim razie instytucja odwołania się od decyzji dziekana do Rektora? Ano taki, że dziekana ograniczają różnorodne regulacje ministerialne i wewnętrzne (sgh-owe). Tych centralnych nie przeskoczy nawet Rektor, ale Rektor (w odróżnieniu od dziekana) ma prawo zasugerować rozwiązanie pozaregulaminowe, które dziekan realizuje w trybie "polecenia służbowego" (ma pierwszeństwo przed zapisami regulaminu studiów). Dlatego na dyżurach zawsze informuję studentów wprost, co mogę, czego nie mogę i zaznaczam, że tam, gdzie kończą się moje kompetencje - warto próbować odwołania.

Po ostatnim dyżurze (a ściślej mówiąc odwołaniu, które po nim nastąpiło) muszę po raz kolejny dodać, że przedstawienie dziekanowi i rektorowi sprzecznych informacji, pogrąża studenta dokumentnie. W jednym z ostatnio rozpatrywanych przypadków Rektor gotów był wyrazić zgodę (konsekwentne stosowanie regulaminu byłoby w tym konkretnym przypadku nieludzkie). Student wpadł jednak na genialny pomysł przesłania dodatkowych (wyssanych z palca) informacji wprost na adres Rektora. Ciąg dalszy zapewne nastąpi...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz