8 paź 2015

"Nie będę rozmawiać z prodziekanem..."

Tym razem z potrzeby chwili wpis dotyczący dyżurów (pro)dziekańskich. Każde za nas (dziekan i prodziekani) prowadzą co najmniej jeden dyżur w tygodniu, w czasie którego jesteśmy dostępni dla studentów. W zasadzie głównym powodem powoływania prodziekanów, jest konieczność odciążenia dziekana, bo nie potrzeba wielkiej wyobraźni, żeby ocenić szanse przyjęcia kilkuset studentów tygodniowo przez jedną osobę. 

Pro-dziekan - jak nazwa wskazuje - jest "za" dziekana, co oznacza, że jej/jego decyzje mają taką samą moc. W zasadzie nie istnieje nawet instytucja odwołania od decyzji prodziekana do dziekana, bo to mniej więcej tak, jakby student odwoływał się od mojej decyzji do mnie samej. Niemniej rozpatruję czasem takie "odwołania" bardziej po to, żeby sprawdzić, czy nie nastąpiła pomyłka, niż dlatego, żebym nie ufała kompetencjom osób, które sama dobrałam do współpracy.

Zaskakują mnie jednak przypadki studentów, którzy nie tylko uważają, że ich sprawy nie sposób załatwić "w okienku" (to bywa zrozumiałe, jeśli oczekiwania studenta są "pozaregulaminowe"), ale nawet nie chcą ich powierzyć prodziekanowi. Zapisy na dyżur dziekański wybiegają daleko w czasie (mam już nawet osoby gotowe pojawić się w II poł. listopada) i jeśli sprawa wydaje się Państwu pilna, sugeruję jednak pojawienie się na dyżurze któregoś z prodziekanów. Bywa, że pada odpowiedź "z prodziekanem to ja o tym nie będę rozmawiał". Pół biedy jeśli tajemnica dotyczy urlopu dziekańskiego w przyszłym semestrze i faktycznie może poczekać 2-3 tygodnie. Gorzej jeśli chodzi o zaniedbane aktualizacje learning agreement albo zaległe płatności i rosnące odsetki. Lepiej wtedy nie czekać kolejnych tygodni, tym bardziej, że prodziekani znakomicie znają się na swojej pracy, a od dwóch z nich w zasadzie ja uczyłam się pracy w pierwszym roku kadencji.

Jeśli zdarzy się (a przez ostatnie 3 lata zdarzyło się to może ze 3-4 razy), że prodziekan został zaskoczony wyjątkowo trudnym przypadkiem - to na pewno przed podjęciem decyzji skonsultuje się ze mną lub prawnikiem i sprawę wyjaśni, nie testując wątpliwych rozwiązań na studencie.

Pozostaje - poruszana już na blogu - kwestia spraw, z jakimi pojawiają się Państwo na dyżurach. Pytanie dlaczego nie odnotowano wpłaty na koncie, wystarczy zadać mailowo asystentce toku (sugeruję ponownie z cc do mnie) zamiast sterczeć w kolejce na dyżur po to, żeby usłyszeć od dziekana: "Muszę o to zapytać asystentkę toku".

Mało pomysłowe jest też przychodzenie z podaniem, które można wrzucić do skrzynki (nawet jeśli okienka są zamknięte). Niedawno jedna ze studentek usiłowała mnie przekonać, że woli stać w kolejce, ale od razu poznać odpowiedź. Niestety w większości przypadków na odpowiedź i tak przyjdzie poczekać, aż dziekan uzyska informacje od właściwej asystentki toku.

W ostatnią sobotę, kiedy zostałam po zajęciach, żeby odciążyć trochę w czasie dyżuru swojego prodziekana, przyjęłam 20 osób, z których tylko 1 powinna była ze swoją sprawą zgłosić się na dyżur. Na pytanie, które zadawałam wszystkim pozostałym: "Dlaczego nie wrzuci Pan(i) podania do skrzynki" padała odpowiedź "Do jakiej?" (i nie byli to studenci I semestru). No więc przypominam wpis sprzed lat - do tej :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz