27 paź 2013

Student na imprezie

Czasami lubię potańczyć, czy szerzej: poskakać. Realizuję to na różne sposoby – niekiedy na domówkach (tylko takich z mojej i wyższej kategorii wiekowej, a więc do muzyki starszej i raczej w parach), a czasami na dyskotece (od tej wiosny zwłaszcza w pewnym praskim klubie). Deklaracja ta nie miałaby racji bytu na tym blogu, gdyby nie wątek studencki. 

Wczoraj wybrałam się w malutkim składzie poskakać, ale wszystko jakoś nie szło – zaparkowałam daleko, miejsca aby usiąść w klubie nie było, a i muzyka jakaś nie ta. Brakowało jeszcze tylko tego, abym spotkała na parkiecie jakiegoś studenta. Mniej więcej po 23:00 stało się. Najpierw spostrzeżenie – widzę osobnika bardzo podobnego do mojego byłego studenta (mam go na FB, stąd i aktualne informacje o jego wyglądzie, a i na zajęciach nie dał się nie zauważyć). Tańczy w większej grupie ubrany w kilt, więc ewidentnie rzuca się w oczy. I on mnie zauważył. Zaraz cała grupa (około 10 osób) niby dyskretnie, choć ze względu na masowość spojrzenia w zasadzie nie, patrzy w moją stronę. Gra AC/DC. Grupa szaleje (i w międzyczasie zerka), a ja się usztywniam (i co tu dużo ukrywać – też pozerkuję). Wydaje mi się, że na sali aż roi się od moich studentów i wszyscy mi się ukradkiem przyglądają. 

Dodałam nieco dramaturgii, ale mimo wszystko takie spotkanie poza kontekstem uczelnianym, a konkretniej w kontekście imprezowym (a także np. basenowym, choć tego jeszcze szczęśliwie nie przerabiałam), może być nieco kłopotliwe, ale i ciekawe poznawczo. Tym razem zakończyło się dobrze – po kilku minutach wymiany zerknięć student (a w zasadzie absolwent) przyszedł się przywitać. Wymieniliśmy w muzycznym hałasie klika zdań. Zapytałam przezornie, ilu esgiehowców jest jeszcze na parkiecie. I w zasadzie tyle. Potem każdy skakał w swoim rewirze. Zerkać już nie było na co, bo ile można. 

Zaprzyjaźniona profesorka, która współskakała ze mną, stwierdziła, że ona pewnie zmyłaby się z klubu, gdyby spotkała tam swoich studentów (choć to tylko gdybanie – pracuje na malutkim wydziale, więc i prawdopodobieństwo jest znacznie mniejsze). Ale chyba wszystko zależy od studenta. Do następnego, Panie Macieju! ;)

4 komentarze:

  1. Nie wolno się zmywać, to fajne uczucie spotkać swego wykładowcę na imprezie. Mam nadzieję, że po kilku takich spotkaniach, uczucie usztywnienia zniknie u pani doktor :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zobaczymy, jeżeli dojdzie do dalszych spotkań ;)

      Usuń
  2. I z tego malutkiego wydziału tylko niewielu studentów jest skocznych ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o - czyli mamy tu również czytelników z malutkiego wydziału? pozdrawiam!

      Usuń