14 paź 2013

Wieści z dyżuru

praca domowa od dwóch asystentek toku
Dzisiaj ponoć czekały do mnie 104 osoby na dyżur. Wierzyć mi się nie chce, że tyle przyjęłam, choć kilku studentów wyrażało podczas dyżuru współczucie, że mam „taką cierpliwość”. Może nie tyle cierpliwość, co racjonalność – jeżeli dzisiaj nie odsiedzę swoich 3 godzin (zamiast 1), to petenci pojawią się ponownie u mnie lub innego prodziekana. Oczywiście mogę założyć, że zakończenie dyżuru w regulaminowym czasie zniechęci niektórych studentów i przyjdą ci, którzy naprawdę muszą, ale dzisiaj chyba tylko 3 osoby czekały bez sensu – tj. w sprawach, które mogły swobodnie załatwić w okienku (np. przedłużenie sesji), albo i tak u mnie nie załatwią (np. wznowienie). Ale do rzeczy: 

Na początek garść informacji praktycznych ogólnych. Przychodząc na dyżur proszę: 
  1. Podpisać podanie. Napisanie swojego imienia i nazwiska w edytorze tekstu nie jest równoznaczne z podpisem. 
  2. Wiedzieć, kto jest Państwa Asystentem toku (tu rozczulił mnie student, który zapytany o to, wyjął IPhone’a i chciał mi pokazać zdjęcie – nie wiem, czy nazwiska, czy samej Asystentki toku – tłumacząc, że ma problemy z zapamiętywaniem nazwisk) 
A teraz smaczki szczegółowe: 
  1. Proszę nie brać mnie na litość. Przyszedł dzisiaj student w prośbą o przepisanie bez zgody wykładowców. Tłumaczył mi przez kilka minut, że powinnam jednak jego podanie rozpatrzyć pozytywnie, ponieważ stał w kolejce przez 2 godziny. Szczerze mówiąc moje dotychczasowe dyżury to 3+ godziny, które spędzam znacznie bardziej intensywnie niż tylko stojąc. Argumentacja zatem mnie nie rusza. Zwłaszcza, że to student nie dopełnił formalności. 
  2. Proszę nie tłumaczyć, że wykładowca napisze na podaniu zgodę, jeżeli będzie zgoda Dziekana. O tyle jej nie będzie najpierw, że podanie ma swoją drogą do pokonania: najpierw tworzy je student. Potem idzie po podpis do wykładowcy. Potem idzie po zgodę Dziekana. Podanie, które zostanie do Dziekanatu złożone nie może już go opuścić. Innymi słowy niemożliwe jest, że wydam zgodę na coś a następnie oddam oryginał studentowi. Teoretycznie bowiem student może podanie zatrzymać a następnie powiedzieć, że Dziekanat nie wywiązał się ze swojej decyzji. A zatem – jeżeli coś finalnie ląduje w Dziekanacie nie może potem z niego wybyć. Najpierw zgoda wykładowcy – potem nasza
  3. Palma pierwszeństwa należy się jednak studentce, która przyszła na dyżur z tabelką w podaniu. Pustą. Tabelka zawierała jedynie nazwy kolumn: przedmiot, nazwisko wykładowcy, sygnatura, podpis… Studentka prosiła o mój podpis, a wykładowców i przedmioty to ona sobie potem uzupełni. Czułam się prawie jak gdybym wystawiała weksel in blanco (i oczywiście go nie wystawiłam). 
Dyżur zakończył się po 18:00 na korytarzu, gdzie przyjęłam ostatnie podanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz