fot. gettimages via momlogic |
Globalnego Facebooka opanowała właśnie kolejna 'miejska legenda' o tym, że wystarczy publicznie ogłosić prywatność swoich danych i zasobów, aby FB nie mógł z nich korzystać. Wczoraj posypały się więc prawnicze wpisy u niektórych moich znajomych, a zaraz po nich komentarze innych wskazujące na to, że równie dobrze można ogłosić napad wojowników Jedi czy zaćmienie słońca.
Nie przypuszczałam wówczas, że podobna, uczelniana, urban legend wytworzy się na podstawie mojego przedwczorajszego wpisu. Miał on w każdym razie zupełnie inny cel, a wyszło, co wyszło. Przypomnijmy:
- 24.11 po południu (sobota) na forach studentów SGH pojawia się informacja o tym, że coś się stało z chomikiem SGH. Niedowiarkom podaję link do jednego z nich. Od tego czasu trwa na ten temat mniej lub bardziej ożywiona dyskusja.
- 25.11 wieczorem (godzinę można sprawdzić, niedziela) dyskusje te natchnęły mnie do popełnienia wpisu na dziekanatowym blogu.
- 26.11 też chyba wieczorem zauważam, że na grupach studenckich na FB podawany jest link do tego właśnie wpisu. Nie znam intencji podających osób, ale widzę, że statystyki wpisu skaczą do góry osiągając niemalże 700 odsłon.
- 27.11 rano - czytam nowe komentarze pod wpisem, w tym jeden wylewający wiadro... żalu na prowadzony przeze mnie przedmiot podstawowy oraz pytający, co złego było w SGHowym chomiku. Jako że z Autorem tego wpisu (sądząc po treści, formie i jego traumatycznych doświadczeniach) nie będę najpewniej w stanie nawiązać rzeczowej rozmowy, nie interesuję się specjalnie tym akurat zarzutem.
- 27.11 południe - zaczynają do mnie docierać głosy w różnych formach - czasami wyrazy zdziwienia, czasami niedowierzania, jakoby to Dziekanat SM miał związek ze zniknięciem SGHowego chomika. Dowodem rzeczowym w tej sprawie ma być cytat z mojego wpisu:
Pewne rodzaje łowów specjalnie mi nie przeszkadzają (co nie znaczy, że je pochwalam). Dotyczy to: tego, że moje slajdy znajdowały się na niedawno zlikwidowanym SGHowym Chomiku.
- Jeżeli 1) piszę, że coś mi specjalnie NIE przeszkadza, to czy podjęłabym przeciw temu działania?
- Jeżeli 2) i tak publikuję swoje slajdy na stronie Katedry, to jaki problem w Chomiku?
- Jeżeli 3) piszę o zlikwidowanym chomiku ponad dobę później niż pierwsze informacje na ten temat, to istnieje dosyć duże prawdopodobieństwo, że wiem o tym - podobnie jak studenci - z for internetowych, na których jeszcze jestem (na jednym ostatnio mnie zabanowano)
- A poza tym 4) Ja mam naprawdę codziennie masę istotniejszych spraw niż Chomik.
- 5) to nie należy do zakresu obowiązków dziekańskich itp. itd.
Pozostaje jednak również sfera urban legend, która mimo to zagnieździła się w niektórych umysłach i pewnie by tam pozostała, nawet gdybym zamieściła tu oświadczenie założycieli feralnego chomika. Choć to chyba już nie jest legenda miejska, ale raczej spiskowa teoria dziejów. A z nią problem zasadniczy jest taki, że nie da się jej nigdy obalić.
PS: I jak można mówić, że wiedza z Socjologii do niczego się nie przydaje.
PS: I jak można mówić, że wiedza z Socjologii do niczego się nie przydaje.
"Naciski, naciski - a przecieki?" :D
OdpowiedzUsuńPani Dziekan, proszę się nie martwić o tego bana. Mi się udało go dostać od organizacji do której regulaminowo należę! (SS) :D
Dostałeś go za pisanie inwektyw i wulgaryzmów na wallu profilu Facebook Samorządu, także nie ma się za bardzo czym chwalić.
OdpowiedzUsuńPani Dziekan, proszę się nie przejmować, ja już dawno stwierdziłem, że plotki powstają i mnożą się same i poza nami - zupełnie jak z tymi znikającymi skarpetkami w pralce.
Pozdrawiam!
WS
Inwektyw sobie nie przypominam, wulgaryzmy owszem były, ale w ściśle określonym celu. Uprzejme i merytoryczne pytanie zostało zignorowane (3 razy?), a wulgaryzmy zauważone i od razu na nie zareagowano. Dlaczego?
OdpowiedzUsuńAleż ja się nie przejmuję ani plotką (choć wolę bardziej szumne określenie urban legend ;)) ani banem - ot, miałam nowy temat na wpis
OdpowiedzUsuń(ale za wsparcie mentalnie dziękuję)