Ducha mojej korespondencji z wykładowcami najlepiej opisuje sformułowanie totalna frustracja. Na pierwszy ogień wrzucę problem żałosnych przeliczników za godziny realizowane w wkndy oraz za zajęcia prowadzone w języku angielskim.
Z jakiego powodu mielibyśmy zostawiać rodziny i pędzić do Szkoły w wknd, skoro można te godziny "tłuc" w tygodniu? Po co zmagać się z własnymi ograniczeniami językowymi, skoro można ograniczyć się do wykładów prowadzonych po polsku? Rzecz nie byłaby tak bolesna, gdyby nie poczucie niesprawiedliwości, związane z tym, że są lepsi i gorsi. Dlaczego przelicznik za godziny wykładowe w języku angielskim w ramach Programu CEMS wynosi 2,5 a dla pozostałych zajęć anglojęzycznych (np. dla IB czy F&A) tylko 1,5. Czy angielski na CEMS jest bardziej angielski?
Do tego dorzućmy wątek kursów i kursiątek zgłaszanych na równi z wykładami akademickimi. Jak można z równą powagą (i wynagrodzeniem godzinowym) traktować warsztaty, prowadzone w kameralnych grupkach, z wykładami akademickimi, wymagającymi przeprowadzenia egzaminów nawet w kilkusetosobowych grupach? I jak można dać 3 ECTS studentowi, który realizuje zabawny warsztat - i dokładnie tyle samo temu, który wkuwa do potężnego egzaminu...
(Dodam, że jako trener biznesu prowadzę sporo zajęć dla praktyków i doceniam znaczenie warsztatów. Doceniam też fakt, że studenci SGH mogą w nich uczestniczyć przed podjęciem pracy zawodowej. Ale, na Boga!, ileż wody trzeba wylać na 30-godzinnych zajęciach w SGH, skoro prowadzone z praktykami zajmują max 2-3 dni robocze?)
Znaną mi (i podzielaną) frustrację wykładowców potęguje fakt, że nie mam wielkiego wpływu na zatwierdzony w Szkole system przeliczników. Tymczasem oczekiwania wobec mnie są przeogromne. Także ze strony studentów sobotnio-niedzielnych, wybierających z bardzo ograniczonej oferty, którzy płacą spore czesne za obiecane im warunki studiowania.
Zwracanie uwagi na ten problem (pro)rektorowi na nic się zdaje, bo zasady rozliczenia z wykonania pensum uchwala Senat - a to jest cielsko niespieszne... Zamiast tego zwracam więc uwagę Siostrom i Braciom po fachu, że znakomita większość Senatu to przedstawiciele poszczególnych kolegiów. Jeśli chcą mieć Państwo wpływ na to, co dzieje się w SGH, to proszę serdecznie, żeby każdy e-mail rzucony mi w twarz, kierować także do Dziekana swojego kolegium. Tak jak Państwo żądają ode mnie "żeby coś z tym wreszcie zrobić" - warto podobne żądanie wystosować do swoich przedstawicieli w Senacie. Po to przecież zostali wybrani.
PS: Pojawiają się stale pytania - tak wykładowców, jak i studentów zainteresowanych indywidualnym trybem realizacji zajęć - o obowiązujące w tym zakresie przeliczniki. Polecam Państwa uwadze pkt. 9 "Zasad rozliczania z pensum dydaktycznego".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz