5 lis 2012

A nauka poszła w las...

"nuklearny" banknot irański
- to najsmutniejsza konstatacja z dzisiejszego Kolegium Dziekańskiego. A było to tak: Dziekan(ka) Kachniewska zadała nam pytanie, czy planujemy w listopadzie udział w jakichś konferencjach. Najpierw zapadła cisza. Potem pojawiły się pojedyncze odpowiedzi. Każdorazowo traktowane z należytą atencją. Bo przecież udział w konferencji oznacza nie tylko wolny dzień (który można przeznaczyć na uczestnictwo), ale także - a może przede wszystkim - czas na to, aby przygotować referat.

Chyba nigdy nie miałam aż tak jałowego czasu naukowego w swoim akademickim życiu zawodowym, a pracuję równo dekadę. Od początku września wydusiłam z siebie kilka haseł encyklopedycznych, jeden referat (z danych zebranych w czasie "wakacji") i jeden artykuł popularnonaukowy. Byłam także na połowie jednej konferencji i brałam udział w jednej dyskusji panelowej (i 4x w Festiwalu Nauki, ale to było w błogim wrześniu). I to chyba tyle. W miarę na bieżąco jestem w stanie komentować wydarzenia w mediach, choć marna z tego pociecha, bo najczęściej wymaga to kilkunastominutowego researchu w sieci i już. Z trwogą patrzę w swój kalendarz i listę goniących mnie zobowiązań, zaciągniętych w czasach mojej dżahilijji (arab. niewiedza, dot. czasów przedmuzułmańskich) - niewiedzy, nieświadomości tego, jak może wyglądać brak czasu.

Stopniowo przepoczwarzam się w urzędnika. Pocieszam się, że to w imię naprawy świata wokół mnie, czyli celów wyższych i taki jest koszt alternatywny, ale jednak po max. 4 latach prodziekanowania trzeba będzie jakoś wrócić do świata nauki. Póki co nie jestem w stanie zmusić się do napisania poważniejszego tekstu (poniekąd blog jest próbą samousprawiedliwienia - że przecież jednak piszę), bo nie mam na to ani siły, ani ochoty (pochodna braku siły). Książki od początku miesiąca jedynie kartkowałam, bo przyszły jakieś wcześniej zamówione (w czasach dżahilijji), na które czekałam - ba - chciałam je przeczytać! 

Mam nadzieję, że wróci mi zapał przed rokiem 2016. A na razie powtarzam sobie, że to, co mogłam byłam zrobić naukowo - zrobiłam (w moim przypadku jest to uruchomienie procedury habilitacyjnej we wrześniu 2011 r.). Inna sprawa, że nie mam pojęcia, czy - gdy nadejdzie wyczekiwany termin kolokwium - będę w stanie wbić się ponownie w naukowe tryby i jakoś do niego przygotować...

PS: A na obrazku naukowa namiastka, czyli irański banknot z elementem nuklearnym, ozdobnikiem poetyckim i prztyczkiem w nos zachodnich sąsiadów.

12 komentarzy:

  1. a ja mam w domu banknoty 500 i 1000 riali, to ostatnie z Chomeinim albo Chameneim.

    OdpowiedzUsuń
  2. ^^ الخليج العربي

    Skrócenie snu o godzinę pomaga ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ależ Pani Prodziekan - nie chciałam Pani wpędzić w taki nastrój rezygnacji! Ale jest rada. Nie ma to jak zawalić się zobowiązaniami pochopnie podjętymi. Ja zgłosiłam się w marcu-kwietniu na kilka jesiennych konferencji i teraz nie ma zmiłuj :-) Zawsze możemy masowo poskreślać studentów i wrócić do spokojnej pracy naukowej ;-) Albo się jest ekonomistą albo ekonomem.
    A tak poważnie - moja ostatnia książka chyba faktycznie jest ostatnia... I pomyśleć, że kiedy ją pisałam, to myślałam, że jestem przemęczona!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie rezygnacji, a poświęcenia dla sprawy ;)
      a poważnie - ja mam na głowie 2 granty i też nie ma zmiłuj. A tak w ogóle to sama dzisiaj słyszałaś, że listopad ma być luźniejszy, o!

      Usuń
    2. A ja 6 minut temu podpisałam kolejny cyrograf na marcową konferencję. Może wtedy już nie będę dinem?

      Usuń
  4. Witam w klubie wypalonych naukowców. Jak powiedziałem swoich kochanym władzom, że wezmę urlop naukowy, żeby wreszcie poczytać spokojnie książki, a nie wypełniać 20 sylabusów, jeden gorszy od drugiego, to strach był tak wielki, jak w dniu kiedy zapytałem o środki finansowe na zapraszanie ekspertów na posiedzenia koła naukowego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O nie, ja się nie czuję wypalona. Po prostu na razie spalam się (nie: wypalam się póki co!) administracyjnie!

      Usuń
  5. Upominanie się o środki w jednostce naukowej?! Cóż za nietakt! Należy wziąć dwa dodatkowe etaty (najlepiej u konkurencji, żeby było możliwe najbardziej nieetycznie) i sobie zarobić :-)))))
    Nie jesteśmy wypalone - wręcz przeciwnie! Już tak się w nas ta wiedza kotłuje, że w końcu wybuchnie i rozsadzi cały Dziekanat ;-)

    OdpowiedzUsuń