3 lis 2012

A nuż się uda, czyli kiedy nie działa automat

korekty z jednego okienka
Temat papierowych korekt pojawia się w internetowym świecie coraz rzadziej. Chyba dlatego, że minął już gorący okres do 19 października, a ponadto niemalże dwa tygodnie temu uspokajałyśmy Was, że w kwestii tej działa automat. To znaczy: aby wypisać się z przedmiotu wystarczy podać jego tytuł + sygnaturę. Aby dopisać się na przedmiot wystarczy to samo + podpis wykładowcy (oczywiście w obu przypadkach w określonym terminie). 

Ostatnie dni podpisywania Waszych korekt wskazały jednak, że niektórzy podchodzą do sprawy innowacyjnie. Innowator (ten Mertonowski) akceptuje społecznie uznane cele, jednak stara się je osiągnąć innymi niż zinstytucjonalizowane środkami. W przypadku deklaracji zależy mu na dopisaniu się do konkretnych zajęć, ale nie może zdobyć podpisu wykładowcy. Co w związku z tym robi?
  • wpisuje do korekty deklaracji przedmiot, na który się chce zapisać i dołącza do niej wydruk korespondencji mailowej z prowadzącym, na którym - czasami po kilkakrotnej wymianie listów - znajduje się sakramentalne "tak" czyli zgoda. W takich przypadkach jest i zgoda nasza, choć przekopanie się przez wydruki zajmuje trochę czasu.
  • wpisuje do korekty deklaracji przedmiot licząc, że nie zobaczymy braku podpisu wykładowcy. Wówczas, nawet jeżeli puste pole jest ukryte między innymi podpisami, zazwyczaj je jednak dostrzegamy. Stawiamy kreskę i dajemy zgodę tylko na to, na co zgodę wyrazili prowadzący. 
Strategia druga na "a nuż się uda" pozostawia Was w niepewności. Do czasu wpisania wszystkich korekt nie wiecie, czy się udało. Oby nie było potem płaczu, że przedmiotu nie ma w WD (ze względu na brak podpisu), a chodziliście na niego przez cały semestr, albo, że jest (mimo braku podpisu), bo Asystentka toku automatycznie, hurtem przepisała go z deklaracji. Każda z nich ma kilkaset papierowych korekt, więc dochodzenie swoich praw może być mocno utrudnione.

Jest jeszcze trzecia strategia - autodestrukcyjna (choć w typologii Mertona nazywałaby się wycofaniem - nie realizujemy celów, ani nie stosujemy się do uznanych społecznie środków). Dotyczy wypisywania się z przedmiotów obowiązkowych przez studentów I semestru. Mając na względzie Wasze dobro takiej opcji nie przyjmujemy. Skutkowałaby bowiem brakiem możliwości zaliczenia przedmiotów obowiązkowych, a tym samym nie zaliczeniem semestru (którego przecież powtarzać nie można!) i skreśleniem z listy studentów. Szczęśliwie w typologii Mertona ten typ jest najrzadszy, więc i w populacji studentów SGH nie powinno być inaczej.

3 komentarze:

  1. Czy dobrze pamiętam, że Merton to ten od dewiacji funkcjonalnych i normatywnych ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. A jak wygląda w Państwa opinii przypadek zmiany wykładowcy z przedmiotu podstawowego na I semestrze? Teoretycznie oznacza to wypisanie się z przedmiotu obowiązkowego i dopisanie się do innego wykładowcy parę linijek niżej. Czy uruchamia to procedury anty-autodestrukcyjne?

    OdpowiedzUsuń