2 paź 2012

1651

około 15 kg teczek
Tysiąc sześćset pięćdziesiąt jeden. Tyle teczek przeszło we wrześniu przez ręce Asystentek Toku w ramach przejmowania dokumentów nowych studentów z Biura Rekrutacji. Tysiąc sześćset pięćdziesiąt jeden, a każda taka sama jak poprzednia, i jak następna, i kolejna, i tak dalej.

W każdej teczce znajduje się: a) dyplom ukończenia studiów licencjackich, b) świadectwo dojrzałości, c) formularz osobowy, d) decyzja o przyjęciu na studia, e) zdjęcia, f) umowy i g) formularz wewnętrzny. Siedem dokumentów powtarzających się 1651 razy. Jedynym oderwaniem od tej monotonii są dodatkowe dwa dokumenty: h) test - jeżeli kandydat zdawał, oraz i) potwierdzenie opłaty - jeżeli są to studia niestacjonarne. Daje to razem 9 dokumentów na teczkę, czyli ponad 13 tys. dokumentów.

Każdą taką teczkę trzeba sprawdzić, czyli przejrzeć każdy pojedynczy dokument: a) czy istnieje, b) czy w przypadku świadectw są to odpisy czy ksero, a jeżeli ksero - to czy poświadczone notarialnie, c) czy ksero dowodu osobistego jest poświadczone za zgodność z oryginałem, d) czy nazwiska na wszystkich dokumentach są te same, e) czy wszędzie są podpisy, f) czy umowa jest właściwie wypełniona, g)... h)... z)...

Wprawnej osobie jedna teczka zajmuje około 5 minut pod warunkiem, że jest standardowa tzn. wszystko się w niej zgadza. Jeżeli czegoś nie ma - teczka jest cofana na osobny stosik i wraca do Biura Rekrutacji. Średnia 5 minut na 1651 teczek to ponad 137 godzin pracy (przy założeniu braku braków). Nad przyjmowaniem teczek przez tydzień pracowało 5 osób - każda ponad jedną dobę. Oczywiście do tego dochodziły inne obowiązki, które nawarstwiały się im bliżej było rozpoczęcia roku akademickiego.

Do przeglądania teczek potrzeba nie tylko cierpliwości, ale i siły. Przegląd odbywał się bowiem w osobnych salach. Teczki zatem były wynoszone w specjalnych plastikowych koszach (jak te na zdjęciu) z Biura Rekrutacji do sali, a następnie - po sprawdzeniu - przenoszone do Dziekanatu, chyba że ze względu na niekompletność wracały do Biura Rekrutacji. W każdym koszu mieści się około 100 teczek. Każdy waży około 5 kg. Łącznie tegoroczna rekrutacja ważyła ponad 80 kg.

Teczki to nie koniec. Trzeba jeszcze przedłużyć elektronicznie legitymacje studentom i nalepić hologramy na legitymacjach plastikowych (nalepki mają ponoć to do siebie, że przyklejają się do wszystkiego, a jak się przylepią nie w tym miejscu, to nie ma jak ich zerwać). Do tego 1651 imiennych wydruków potwierdzeń odbioru legitymacji + aktów ślubowania. I w zasadzie studenci mogą zacząć studiować...

Współpraca: mgr Irena Senator


12 komentarzy:

  1. Dodam tylko, że po tej horrendalnej pracy, Panie startują 1 października wykończone. Wy - w większości - jesteście świeżo po wakacjach. Dysonans jest oczywisty, więc odrobina empatii nie zaszkodzi z obu stron :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bez przesady, za to się pracownikom dziekanatu przecież płaci...

    OdpowiedzUsuń
  3. Panie Wacku (pisze Pan anonimowo, więc jakoś muszę Pana nazwać). Nigdzie w poście nie zauważyłam informacji, że paniom się nie płaci. Chodziło raczej o wskazanie, jakie mogą być przyczyny ich wyjątkowego zmęczenia na starcie. Przyjmując wackowy punkt widzenia, powinnam może zmienić swoje podejście do studentów, którzy zawalili semestr albo nie zdążyli z pracą mgr. I za każdym razem odmawiać zgody (regulamin daje mi takie prawo) twierdząc: przecież Pan(i) wiedział jakie są konsekwencje...
    Poza tym nie chodzi o Wasze współczucie, tylko o pokazanie dziekanatu od środka. A słowo "empatia" znajdzie Pan, Panie Wacku, w słowniku pod E. Podpowiem, że ma niewiele wspólnego ze współczuciem czy litością.
    Jeśli Pan Wacek jest w rzeczywistości Panią Czesią, to przepraszam. Takie są skutki atakowania w kominiarce ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Panie Wacku (pisze Pan anonimowo, więc jakoś muszę Pana nazwać). Nigdzie w poście nie zauważyłam informacji, że paniom się nie płaci. Chodziło raczej o wskazanie, jakie mogą być przyczyny ich wyjątkowego zmęczenia na starcie. Przyjmując wackowy punkt widzenia, powinnam może zmienić swoje podejście do studentów, którzy zawalili semestr albo nie zdążyli z pracą mgr. I za każdym razem odmawiać zgody (regulamin daje mi takie prawo) twierdząc: przecież Pan(i) wiedział jakie są konsekwencje...
    Poza tym nie chodzi o Wasze współczucie, tylko o pokazanie dziekanatu od środka. A słowo "empatia" znajdzie Pan, Panie Wacku, w słowniku pod E. Podpowiem, że ma niewiele wspólnego ze współczuciem czy litością.
    Jeśli Pan Wacek jest w rzeczywistości Panią Czesią, to przepraszam. Takie są skutki atakowania w kominiarce ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Czy tego sie nie da zrobic elektronicznie i odtickowywac kompletnosc pdf w profilach studentow? Wiecej drzew, mniej potrzebnych szaf, widac kto i kiedy potwierdzil kompletnosc, potencjalnie mniej roboczogodzin i bardziej wypoczete panie :)

    Mateusz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystkie Panie w Dziekanacie o tym marzą, ale to niezgodne z prawem. Nawet nie macie pojęcia, jaki mamy problem z archiwizacją dokumentów. Archiwum uczelniane odmawia przyjmowania teczek studentów po obronie, a my w Dziekancie musimy robić miejsce na nowe roczniki. Stąd nakaz dwustronnego drukowania pracy i tylko w jednym egzemplarzu (za moich czasów były dwa i to w twardej oprawie - teraz są tylko foliowane). I pomimo tych trudności mamy prawny obowiązek przechowywać papier...

      Usuń
  6. Myślę, że każdy pracownik nie lubiący swojej pracy mógłby napisać taką notkę.

    Sebastian Pilarczyk (Owłos)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy ja wiem - notkę akurat pisałam ja. Z teczkami miałam o tyle kontakt, że je fotografowałam i przechodzę koło nich przez korytarz (owszem, mam z nimi do czynienia, ale indywidualnie przy sprawach studentów). A ja swoją pracę póki co lubię.

      Usuń
  7. (via facebook) do Pań Katarzyna Górak-Sosnowska, Magdalena Kachniewska :
    Podczas wykładu z Ekonomii pracy u dr Beaty Chmielewiec pojawił się kolejny problem organizacyjny- otóż wykładowcy prowadzący wykłady w ramach Ekonomii pracy nie zostali w żaden sposób poinformowani o konieczności przyjęcia studentów "zostawionych na lodzie" z powodu usunięcia trzeciego wykładu. W związku z tym pojawia się problem z zapisami do i tak już przeludnionej grupy wykładowej u dr Chmielewiec- z uwagi na niemożność prowadzenia zajęć w takich warunkach Pani doktor proponuje inne rozwiązanie. Mianowicie, pytanie od całej grupy wykładowej oraz Pani doktor brzmi: czy realne jest utworzenie drugiej grupy wykładowej u Pani dr Chmielewiec i zapisanie do niej studentów wyrzuconych z trzeciego wykładu? Prosimy o komentarz w tej nagłej kwestii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byłoby super - ale zaskoczyła mnie ta informacja, ponieważ otrzymałam wcześniej info z Katedry, że nie ma kto zastąpić wykładowcy i stąd konieczność zamknięcia wykładu...
      Już załatwiamy tę sprawę - jak zwykle nieoceniona Dziekan Górak-Sosnowska była szybsza niż ja. Ale już jestem w domu, czyli w pracy ;-)

      Usuń
  8. Pani dr Chmielewiec jest z innej katedry. Pewnie stąd taki informacyjny dysonans.

    OdpowiedzUsuń