około 15 kg teczek |
Tysiąc sześćset pięćdziesiąt jeden. Tyle teczek przeszło we wrześniu przez ręce Asystentek Toku w ramach przejmowania dokumentów nowych studentów z Biura Rekrutacji. Tysiąc sześćset pięćdziesiąt jeden, a każda taka sama jak poprzednia, i jak następna, i kolejna, i tak dalej.
W każdej teczce znajduje się: a) dyplom ukończenia studiów licencjackich, b) świadectwo dojrzałości, c) formularz osobowy, d) decyzja o przyjęciu na studia, e) zdjęcia, f) umowy i g) formularz wewnętrzny. Siedem dokumentów powtarzających się 1651 razy. Jedynym oderwaniem od tej monotonii są dodatkowe dwa dokumenty: h) test - jeżeli kandydat zdawał, oraz i) potwierdzenie opłaty - jeżeli są to studia niestacjonarne. Daje to razem 9 dokumentów na teczkę, czyli ponad 13 tys. dokumentów.
Każdą taką teczkę trzeba sprawdzić, czyli przejrzeć każdy pojedynczy dokument: a) czy istnieje, b) czy w przypadku świadectw są to odpisy czy ksero, a jeżeli ksero - to czy poświadczone notarialnie, c) czy ksero dowodu osobistego jest poświadczone za zgodność z oryginałem, d) czy nazwiska na wszystkich dokumentach są te same, e) czy wszędzie są podpisy, f) czy umowa jest właściwie wypełniona, g)... h)... z)...
Wprawnej osobie jedna teczka zajmuje około 5 minut pod warunkiem, że jest standardowa tzn. wszystko się w niej zgadza. Jeżeli czegoś nie ma - teczka jest cofana na osobny stosik i wraca do Biura Rekrutacji. Średnia 5 minut na 1651 teczek to ponad 137 godzin pracy (przy założeniu braku braków). Nad przyjmowaniem teczek przez tydzień pracowało 5 osób - każda ponad jedną dobę. Oczywiście do tego dochodziły inne obowiązki, które nawarstwiały się im bliżej było rozpoczęcia roku akademickiego.
Do przeglądania teczek potrzeba nie tylko cierpliwości, ale i siły. Przegląd odbywał się bowiem w osobnych salach. Teczki zatem były wynoszone w specjalnych plastikowych koszach (jak te na zdjęciu) z Biura Rekrutacji do sali, a następnie - po sprawdzeniu - przenoszone do Dziekanatu, chyba że ze względu na niekompletność wracały do Biura Rekrutacji. W każdym koszu mieści się około 100 teczek. Każdy waży około 5 kg. Łącznie tegoroczna rekrutacja ważyła ponad 80 kg.
Teczki to nie koniec. Trzeba jeszcze przedłużyć elektronicznie legitymacje studentom i nalepić hologramy na legitymacjach plastikowych (nalepki mają ponoć to do siebie, że przyklejają się do wszystkiego, a jak się przylepią nie w tym miejscu, to nie ma jak ich zerwać). Do tego 1651 imiennych wydruków potwierdzeń odbioru legitymacji + aktów ślubowania. I w zasadzie studenci mogą zacząć studiować...
Współpraca: mgr Irena Senator
Dodam tylko, że po tej horrendalnej pracy, Panie startują 1 października wykończone. Wy - w większości - jesteście świeżo po wakacjach. Dysonans jest oczywisty, więc odrobina empatii nie zaszkodzi z obu stron :-)
OdpowiedzUsuńBez przesady, za to się pracownikom dziekanatu przecież płaci...
OdpowiedzUsuńPanie Wacku (pisze Pan anonimowo, więc jakoś muszę Pana nazwać). Nigdzie w poście nie zauważyłam informacji, że paniom się nie płaci. Chodziło raczej o wskazanie, jakie mogą być przyczyny ich wyjątkowego zmęczenia na starcie. Przyjmując wackowy punkt widzenia, powinnam może zmienić swoje podejście do studentów, którzy zawalili semestr albo nie zdążyli z pracą mgr. I za każdym razem odmawiać zgody (regulamin daje mi takie prawo) twierdząc: przecież Pan(i) wiedział jakie są konsekwencje...
OdpowiedzUsuńPoza tym nie chodzi o Wasze współczucie, tylko o pokazanie dziekanatu od środka. A słowo "empatia" znajdzie Pan, Panie Wacku, w słowniku pod E. Podpowiem, że ma niewiele wspólnego ze współczuciem czy litością.
Jeśli Pan Wacek jest w rzeczywistości Panią Czesią, to przepraszam. Takie są skutki atakowania w kominiarce ;-)
Panie Wacku (pisze Pan anonimowo, więc jakoś muszę Pana nazwać). Nigdzie w poście nie zauważyłam informacji, że paniom się nie płaci. Chodziło raczej o wskazanie, jakie mogą być przyczyny ich wyjątkowego zmęczenia na starcie. Przyjmując wackowy punkt widzenia, powinnam może zmienić swoje podejście do studentów, którzy zawalili semestr albo nie zdążyli z pracą mgr. I za każdym razem odmawiać zgody (regulamin daje mi takie prawo) twierdząc: przecież Pan(i) wiedział jakie są konsekwencje...
OdpowiedzUsuńPoza tym nie chodzi o Wasze współczucie, tylko o pokazanie dziekanatu od środka. A słowo "empatia" znajdzie Pan, Panie Wacku, w słowniku pod E. Podpowiem, że ma niewiele wspólnego ze współczuciem czy litością.
Jeśli Pan Wacek jest w rzeczywistości Panią Czesią, to przepraszam. Takie są skutki atakowania w kominiarce ;-)
Czy tego sie nie da zrobic elektronicznie i odtickowywac kompletnosc pdf w profilach studentow? Wiecej drzew, mniej potrzebnych szaf, widac kto i kiedy potwierdzil kompletnosc, potencjalnie mniej roboczogodzin i bardziej wypoczete panie :)
OdpowiedzUsuńMateusz
Wszystkie Panie w Dziekanacie o tym marzą, ale to niezgodne z prawem. Nawet nie macie pojęcia, jaki mamy problem z archiwizacją dokumentów. Archiwum uczelniane odmawia przyjmowania teczek studentów po obronie, a my w Dziekancie musimy robić miejsce na nowe roczniki. Stąd nakaz dwustronnego drukowania pracy i tylko w jednym egzemplarzu (za moich czasów były dwa i to w twardej oprawie - teraz są tylko foliowane). I pomimo tych trudności mamy prawny obowiązek przechowywać papier...
UsuńMyślę, że każdy pracownik nie lubiący swojej pracy mógłby napisać taką notkę.
OdpowiedzUsuńSebastian Pilarczyk (Owłos)
Czy ja wiem - notkę akurat pisałam ja. Z teczkami miałam o tyle kontakt, że je fotografowałam i przechodzę koło nich przez korytarz (owszem, mam z nimi do czynienia, ale indywidualnie przy sprawach studentów). A ja swoją pracę póki co lubię.
Usuń(via facebook) do Pań Katarzyna Górak-Sosnowska, Magdalena Kachniewska :
OdpowiedzUsuńPodczas wykładu z Ekonomii pracy u dr Beaty Chmielewiec pojawił się kolejny problem organizacyjny- otóż wykładowcy prowadzący wykłady w ramach Ekonomii pracy nie zostali w żaden sposób poinformowani o konieczności przyjęcia studentów "zostawionych na lodzie" z powodu usunięcia trzeciego wykładu. W związku z tym pojawia się problem z zapisami do i tak już przeludnionej grupy wykładowej u dr Chmielewiec- z uwagi na niemożność prowadzenia zajęć w takich warunkach Pani doktor proponuje inne rozwiązanie. Mianowicie, pytanie od całej grupy wykładowej oraz Pani doktor brzmi: czy realne jest utworzenie drugiej grupy wykładowej u Pani dr Chmielewiec i zapisanie do niej studentów wyrzuconych z trzeciego wykładu? Prosimy o komentarz w tej nagłej kwestii.
odpowiedź via FB :)
UsuńByłoby super - ale zaskoczyła mnie ta informacja, ponieważ otrzymałam wcześniej info z Katedry, że nie ma kto zastąpić wykładowcy i stąd konieczność zamknięcia wykładu...
UsuńJuż załatwiamy tę sprawę - jak zwykle nieoceniona Dziekan Górak-Sosnowska była szybsza niż ja. Ale już jestem w domu, czyli w pracy ;-)
Pani dr Chmielewiec jest z innej katedry. Pewnie stąd taki informacyjny dysonans.
OdpowiedzUsuń