1 paź 2012

Dzieci gorszego Boga...

...to w moim odczuciu studenci niestacjonarni (popołudniowi i sobotnio-niedzielni). Ich sytuacja na uczelni jest nie do pozazdroszczenia. Wykładowcy zniechęceni niskim pensum - jeśli odwołują wykłady - to najczęściej na zaocznych. Ci nieliczni prowadzący wykłady, którzy ich nie odwołali, nierzadko ustalają terminy konsultacji w ciągu tygodnia i w środku dnia pracy - nawet wtedy, gdy umawiają się z magistrantem, o którym świetnie wiedzą, że nie zawsze może wyrwać się z pracy. Studenci niestacjonarni narzekają też na niedostępność Dziekanatu. Jeden dyżur popołudniowy w tygodniu i jeden sobotni to niewiele, tym bardziej, że przychodzą na niego często studenci stacjonarni.

Jeśli chodzi o dziekanat - wprowadzimy od tego semestru dwa dyżury popołudniowe (jak się uda to już od najbliższego tygodnia) - proszę obserwować bloga i aktualności. Co do kwestii odwoływania wykładów i konsultacji w nieżyciowych godzinach - ciągle liczę na Prorektora ds Dydaktyki i Studentów: proszę go zarówno o zdyscyplinowanie wykładowców, jak i korzystne przeliczniki pensum realizowanego w wkndy. Kropla drąży skałę...

W zmiękczaniu skały ponownie chciałabym uzyskać pomoc Samorządu Studentów. To jest dla mnie ważne także i z tego powodu, że "dzieci gorszego Boga" z racji nietypowych dni i godzin studiowania praktycznie nie mają kontaktu z Samorządem i nie starają się korzystać z jego pomocy. A przecież Samorząd ma stronę www i jest obecny na FB - warto może tą drogą wpływać na to, jakie warunki studiowania oferuje SGH?

Przydałaby mi się znajomość skali problemu. Dlatego poproszę studentów popołudniowych i sobotnio-niedzielnych o umieszczaniu w trybie komentarzy do tego postu informacji o niespodziewanie odwołanych wykładach (chociaż były w informatorze) i o problemach z kontaktami z wykładowcami (nieżyciowe terminy konsultacji lub egzaminów).

Wiem też o Waszych problemach z realizacją sesji (w ciągu każdego zjazdu jest kilka lub kilkanaście egzaminów, częste kolizje terminów i inne przypadłości). Niestety w tym przypadku głównym problemem jest wybór, jakiego dokonaliście na wstępie studiów: dwa tygodnie sesji na studiach stacjonarnych to 14 dni, na studiach niestacjonarnych - zaledwie 4...

9 komentarzy:

  1. "dwa tygodnie sesji na studiach stacjonarnych to 14 dni, na studiach niestacjonarnych - zaledwie 4..."
    A to jakaś nowość. Na zaocznym licencjacie zawsze miałem egzaminy w sesji w dni powszednie po 17.10.

    Co do odwoływania zajęć na zaocznych, nie doświadczałem tego w ogóle.

    Rzeczywiście jest problem z konsultacjami profesorów, odbywającymi się w niefajnych dla nas godzinach. Na szczęście, wykładowców można łapać w soboty i niedziele po zajęciach i jeszcze nie zdarzyło mi się, aby wykładowca powiedział: "nie mam czasu teraz z Tobą gadać".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I na mgr też się tym ratujemy, ale wielu studentów narzeka i na takie rozwiązanie (niektórzy o 17.00 kończą pracę a dojazd na uczelnię w porze korków zajmuje więcej niż 10 min.). Ja bez problemu przyjmowałam na egzaminie spóźnione osoby (znacznie więcej spóźnione niż tradycyjny kwadrans akademicki) - i mogę mieć tylko nadzieję, że większość wykładowców okaże nieco empatii.
      Co do odwoływania zajęć - może miał Pan tyle szczęścia? Bo z tego co wiem DSL ma te same problemy - już w tym semestrze odwołano kilka wykładów a zapewne na tym nie koniec. Natomiast faktem jest, że zarządzanie programem studiów na poziomie licencjackim (tak dla dziekanatu, jak dla studentów) jest o tyle łatwiejsze, że do dyspozycji jest 6 semestrów a nie 4.
      Wykładowcy faktycznie dają się "łapać" w soboty i niedziele - rzecz w tym, że prowadzenie pracy magisterskiej z łapanki to kompletny absurd. Ratować się można korespondencją - dlatego zawsze zachęcam studentów, żeby upewnili się na początku semestru (dokonując wyboru promotora), czy opiekun będzie gotów podjąć się mailowego prowadzenia pracy. Zazwyczaj się godzą :-)

      Usuń
  2. Dobrze, że Ktoś rozumie studentów zaocznych. Pewien czas temu chciałam załatwić sprawę w Dziekanacie - podbicie legitymacji studenckiej uprawniającej przecież do wielu zniżek. Niestety, Pani obsługującej moje okienko nie było tego dnia (była chyba chora), więc chciałam załatwić sprawę w okienki dla stacjonarnych. Grzecznie zapytałam się Pani z okienka dla stacjonarnych czy mogłaby mi przykleić tą naklejeczke, ponieważ moje okienko jest nieczynne, a też nie mam zbytnio czasu kolejny raz przyjeżdżać na uczelnie, bo pracuje. Po czym usłyszałam, że nikt mnie nie zmuszał do tego, żebym pracowała, żebym czekała na dzień w którym "moja pani z okienka" wyzdrowieje.... Chyba niestety nie trafiłam na dobry humor pani z okienka dla stacjonarnych :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Problem w tym, że od zrozumienia do zrobienia czegoś konkretnego jest daleka droga. Mam tylko jeden głos w Senacie. Dziekan Morawski - drugi. Potrzebny jest solidny lobbying (co najmniej kontakt z Samorządem, który dysponuje trzecim głosem :-).
      Co do humorków - każdy je miewa, ale nie można tym tłumaczyć kiepskiej obsługi. Nie proszę o nazwiska, bo chodzi o system a nie o piętnowanie konkretnej Pani, ale proszę zgłaszać - choćby przez bloga - podobne przypadki. Zajmę się tą sprawą :-)

      Usuń
  3. A co z opłatą za studia przez sobotnio niedzielnych? W umowie (czy też załączniku) zapisane jest, że należy wnieść opłatę za studia do dnia rozpoczęcia zajęć. Dzienni owszem zajęcia rozpoczynają 1.10. Natomiast zaoczni - 13.10, a odsetki naliczane już od 1.10. Owszem to nie jest duża kwota, ale myślę że nie o pieniądze tutaj chodzi tylko o dwie różne interpretacje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ma Pani rację, że ważna jest interpretacja. Obecny regulamin zawiera wiele podobnie fatalnych sformułowań. Muszę Was jednak zmartwić - po rozmowie z prawnikiem ustaliłam, że za dzień rozpoczęcia zajęć uważa się początek roku akademickiego - czyli pierwsze rozpoczęcie pierwszych zajęć. Innymi słowy: jeśli ktoś jest na sobotnio-niedzielnych, podyplomowych czy innych studiach i pierwszy wykład ma w innym dniu - np. miesiąc później, to i tak za początek zajęć powinien przyjąć pierwszy dzień pierwszych zajęć (w tym roku - 2 października, bo 1 października była niedziela). W przeciwnym razie studenci, którzy zaczynają bloki wykładowe dopiero w listopadzie (a są tacy) byliby w korzystniejszej sytuacji niż Ci, którzy są skazani na 1 października...

      Usuń
    2. Dziękuję za odpowiedź. Ze względu na możliwie różną interpretację powinno w regulaminie znaleźć się zdanie, że należy wpłacić do dnia rozpoczęcia roku akademickiego, a takowy rozpoczął się 1 października w poniedziałek ;)
      Mam jeszcze drugą kwestię - godziny otwarcia dziekanatu. Rozumiem, że wybór studiów zaocznych to nasz własny wybór, ale mimo wszystko szkoła powinna wyjść jakoś w stronę studenta. Mam już za sobą dwie uczelnie i w obu dla zaocznych dziekanat był otwarty w soboty podczas zjazdów. Oczywiście dyżur Pań był ograniczony, ale był. Więc jakoś da się to załatwić. Tutaj student, który jest spoza Warszawy, przyjeżdża na zjazd powiedzmy tylko na weekend jest zmuszony zostać do poniedziałku albo przyjechać jeszcze raz specjalnie. Popołudniowe godziny w piątek dla takich osób byłyby sporym ułatwieniem. Wiem, że nie wszystko da się zrobić od razu i nie wszystko jakbyśmy tego chcieli, ale wszystko zmierza ku dobremu i naprawdę chylę czoła za ten wspaniały blog! :)

      Usuń
    3. W obu sprawach się zgadzam. Co do regulaminu - trudno w to uwierzyć, ale poprawka każdego słowa wymaga zaangażowania Senatu. Chcemy najpierw zebrać wszystkie uwagi i zmienić regulamin możliwie szybko.
      Co do drugiej sprawy - muszę zwrócić się z tej sprawie do Rektora. Problem znam - nie Pani jedna zwraca na niego uwagę i wiem, że jest to dla Państwa olbrzymi kłopot.

      Usuń
  4. Dołączam się do pytania osoby powyżej. Również zrozumiałam, że w przypadku studentów sobotnio-niedzielnych jest możliwość wpłaty do 13.10

    OdpowiedzUsuń