24 gru 2012

Maślane życzenia i Sting świątecznego spokoju...

Rok temu, kiedy jeszcze miałam czas prowadzić bloga dla hotelarzy, pisałam o świątecznym szaleństwie kartkowym. Rok później mogę napisać ponownie:  "Obok mojego notebooka leży w tej chwili niezły kopczyk kartek świątecznych: niektóre przepiękne, na pewno niezwykle kosztowne, spersonalizowane, “odziane” w eleganckie koperty… Cieszą oko przez kilkanaście sekund, dopóki nie otworzę kolejnej przesyłki. A potem wypada, jak w “Dniu świra”, płakać nad ściętą brzozą i powalonym dębem." 

A jednak coś się zmieniło: zarówno adresat (teraz otrzymuję kartki jako dziekan), jak i nadawcy. Teraz dostaję kartki z innych uczelni i jednostek SGH, bo znajomi z branży turystycznej z okazji świąt lajkują umówiony wpis na FB i to jest nasza forma składania życzeń. 

Kiedy odczytuję otrzymane kartki przez mgnienie wyrzucam sobie, że nie odpowiem tym samym - ale nie odpowiem. Spędzę sporo czasu stukając w klawiaturę, lajkując Wasze wpisy z życzeniami na FB i na blogach - ale nie prześlę ani skrawka papieru. Kontynuuję swój protest przeciwko papierologii świątecznej. Tylko we Wrocławiu (to moje rodzinne miasto) życzeniowe szaleństwo pochłonęło w ub. roku 20 ton papieru.

Muszę jednak napisać o przesyłce, którą wyciągnęłam ze skrzynki pocztowej: papier po maśle z życzeniami... Mam zgodę sprawcy na opublikowanie dalszego ciągu ;-)

Sprawcę poznałam kilkanaście lat temu, pracując z dziećmi z osiedlowej świetlicy. Miał wówczas 8 lat. Kiedyś zrobiłam dzieciom pajdy chleba z masłem. Adaś stwierdził, że nigdy w życiu "nie przypuszczał, że margaryna może być taka pyszna". 

Kiedy bywał na korepetycjach, zawsze prosił o "tę margarynę, co latem". A tuż przed 6 grudnia poprosił Mikołaja o 10 kostek! Nauka nam szła do przodu, jak burza - jeśli Adaś ociągał się z pracą, wystarczyło powiedzieć, że kiedy zdobędzie wykształcenie, będzie jadał codziennie masło. Adaś dopytywał się, czy mogę mu to przysiąc - a ja przysięgałam i na dowód serwowałam chleb z masłem.

Ci z Was, którzy mieli okazję rozmawiać ze mną o pracy z młodzieżą z Targówka, wiedzą, że na 50 przypadków - 47 to moja klęska. Ale zawsze kiedy łapię doła - przywołuję te trzy perełki, wśród nich Adama. Studiuje jednocześnie na Politechnice Warszawskiej i UW. Pracuje. Wystąpił o stypendium w London School of Economics (trzymam kciuki!). 

Dorosły Adam nie jada masła, bo uważa, że jest niezdrowe :-) Ale co roku przed 6 grudnia przysyła na mój adres mailowy "list do mikołaja" z prośbą, żeby podarował "kostkę masła" na cel dobroczynny. "Kostka masła" to po prostu 5 zł. A obok mojego komputera leży teraz w postaci kartek świątecznych dobrych kilkanaście kostek masła....

Dziękuję za wszystkie Wasze życzenia. Szczególnie te, w których załączacie podziękowania za zmiany w DSM, za bloga, za odbudowanie relacji z wieloma komórkami Uczelni. Przekazuję Wasze słowa tym, którzy ze mną nad tymi zmianami pracują: prodziekanom (jeśli chodzi o bloga to w szczególności Dziekan Górak-Sosnowskiej), pracownikom Dziekanatu a także innym osobom w SGH, które mnie wspierają i bez których nie przetrwałabym tych trzech pierwszych miesięcy. Ja także życzę Wam wspaniałych świąt i szampańskiego sylwestra. Studentom pomyślnego skończenia nauki i odnalezienia możliwie najpiękniejszej drogi życia. Wykładowcom - satysfakcji i poczucia dumy z tego, co robią. A wszystkim -  śniegu pod nartami, słońca latem, parasola w deszczu i śmiechu do łez.

Muszą Wam wystarczyć życzenia na blogu i tłusty papier na zdjęciu zamiast wypasionej pocztówki. Na FB zamieszczę ten sam papier - zamiast życzeń, proszę lajkujcie jego zdjęcie. Niech Mark Zuckerber zapłaci za Wasze życzenia, a zaoszczędzone pieniądze wrzućcie do puszek Orkiestry, albo zachowajcie na przyszły rok na świąteczny koncert SGH.

Zmęczona pop-kolędami ściskam Was wszystkich gorąco i załączam wyciszonego Stinga z mojej ulubionej świątecznej płyty...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz