6 kwi 2013

Uścisk dłoni prezesa..., czyli wreszcie wiosna!

Od lat kształcę (studentów i menedżerów) w zakresie strategii personalnej przedsiębiorstwa - a każdy nowy zespół, jaki prowadzę, dostarcza kolejnych przypadków, które można omawiać na zajęciach. Większość znanych z teorii narzędzi całkiem ładnie mi się sprawdza w zarządzaniu personelem, ale odkąd pełnię funkcję dziekana w uczelni publicznej, po raz pierwszy zmuszona jestem testować wyłącznie pozafinansowe narzędzia motywowania. Pozornie jest ich sporo, ale o większości można zapomnieć w takim urzędzie, jak dziekanat. Elastyczny czas pracy? Zapomnij. Budowanie statusu społecznego? Zapomnij. Rozwój zawodowy? Zapomnij. 

Po raz pierwszy w życiu zarządzam zespołem nie mając budżetu, a zarazem słysząc nieustannie o konieczności cięcia kosztów, do tego mając ograniczone spektrum dostępnych narzędzi motywowania... Od początku wiadomo było, że postawić można tylko na pochwały, sarkastycznie określane jako "uścisk dłoni prezesa" (można wstawić "dziekana", "rektora", "studenta" itp). W Polsce to niełatwe: nie chwalimy, nie lubimy chwalić, a wpajana nam od dziecka fałszywa skromność, z trudem pozwala przyjmować pochwały.

Tymczasem pochwały są fenomenalne, dają masę radości obu stronom (chwalącej i chwalonej), a kiedy są szczere i zasłużone - po prostu uskrzydlają. Zachęcałam Was do chwalenia moich pracowników przy każdej okazji, jaka się nadarzy. Nie dlatego, że nie widzę, iż w dziekanacie zdarzają się wpadki i błędy (sama popełniam średnio 4 na dobę). Po prostu dlatego, że jeśli akcentuje się to, co dobre, to wzrasta poczucie, że się wszystkiemu podoła i że warto się starać.

Szkoda, że wczorajszego dnia nie dało się sfilmować. Ujęcie pierwsze dotyczyłoby spotkania w ramach Programu Stypendialnego Rządu Rzeczypospolitej Polskiej im. Konstantego Kalinowskiego. Była na nim obecna Pani mgr Barbara Kraszewska (kierownik DSM) i jedna z pracownic (Pani mgr Beata Grześkiewicz). Wróciły rozpromienione i dumne, ponieważ obecni na spotkaniu studenci (przepytywani o studia, ocenę uczelni itd.) chwalili dziekanat i pracę asystentek toku. (Dziekan(k)om też coś skapnęło, bo podobno wspomniano także o blogu ;-)

Natychmiast poprosiłam o przekazanie wiadomości wszystkim pracownicom - i to byłby drugi kadr - uszczęśliwione twarze wszystkich Pań. Ponieważ były to godziny otwarcia dziekanatu - nie muszę dodawać, jak pozytywnie wpłynęły te wydarzenia na sposób mówienia "dzień dobry" kolejnym studentom podchodzącym do okienek.

Kolejne ujęcie to promienny uśmiech Pani mgr Anny Jurek - kiedy przekazałam jej pochwały od studenta (słuchacza moich wykładów, stąd zapewne okrężna droga przekazywania informacji). Mam nadzieję, że student sam też zjawi się w dziekanacie i osobiście powie kilka miłych słów - bo to niewiarygodna frajda: sprawiać komuś taką przyjemność! Dodam też, że jesienią rusza całkiem nowy system ocen pracowników administracyjnych Uczelni - wszystko, co wiemy (jako przełożeni) o naszych podwładnych, będzie miało wpływ na tę ocenę. Nie muszę chyba dodawać, że w kontekście pracy dziekanatu, szczególne znaczenie mają uwagi zgłaszane przez studentów.
 
Jest kilka Pań, które zbierają pochwały od dawna (również ode mnie - bo są niewiarygodnie pracowite i kreatywne). Ale ciepło mi się robi, kiedy słyszę (a słyszę coraz częściej), że nawet te Panie, na które nigdy nie zwracali uwagi studenci w swoich mailach - coraz częściej wymieniane są jako "pomocne", "uczynne", "niesłychanie kompetentne", "serdeczne" i ... "wcale nie straszne" (SIC!) - wszystkie cytaty  z Waszych e-maili.

Dorzucam do tego pochwały jakie zbiera (od miesięcy) mniej widoczna na blogu, ale doskonale znana studentom zagranicznym, Pani Dziekan Dorota Podedworna - Tarnowska. Wynikom jej pracy pewnie poświęcę odrębny wpis - ważne, że jej wysiłki zostały nagrodzone... listem pochwalnym od studentów. Jeśli wydaje się Wam, że to nic nie znaczy - to koniecznie proszę podjąć równoległe studia na psychologii ;-)

Ci sami  studenci (zagraniczni) niedawno wypełniali ankiety, oceniające wykłady i wykładowców IB. Wczoraj Pani Dziekan przekazała mi, że niekwestionowaną palmę pierwszeństwa, jako wyśmienity belfer i znawca przedmiotu, zdobył Pan dr Mariusz Próchniak (wiem, że czytuje tego bloga, więc: Mariuszu! Gratki, gratki, gratki!). Pismo do szefa Katedry wyślę zaraz w poniedziałek.

Wzorem MBA studenci zagraniczni rozważają też możliwość wprowadzenia listów gratulacyjnych dla najlepszych wykładowców. W poprzednim wpisie, poświęconym nowemu systemowi ankietowania zajęć, pojawił się wątek jakości dydaktyki. Stawiam złoto przeciwko orzechom, że gdyby przyjął się zwyczaj wystawiania listów gratulacyjnych, to niejeden wykładowca zasłużyłby sobie na niego i cenił sobie bardziej niż pochwały szefa Katedry.

Wiem, że kiedy ktoś po prostu porządnie pracuje, to wszyscy dookoła traktują to, jako oczywistą oczywistość. Pora zdać sobie sprawę, że to nie jest wcale oczywiste i że nie wszyscy ludzie się starają. Od czasu do czasu warto docenić wysiłki - a wtedy na pewno okaże się, że z zespołu całkiem przeciętnych pracowników (do jakich i siebie zaliczam) można wycisnąć nieprzeciętne rezultaty.
 
Nie żałujcie więc ciepłych słów, tym, którzy codziennie pracują dla Was, a nie dla dziekana, czy Rektora.

To był bardzo ciepły piątek - chyba jednak w tym roku będzie wiosna!



6 komentarzy:

  1. Faktycznie cieply to wpis. A ja bez sensu pojechalam w swiat szukac slonca. Bylo zostac w dziekanacie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No zaraz chyba wracasz, więc nadrobisz ;-) Przywieź słońce!

      Usuń
  2. Szanowna Pani Dziekan,
    Droga Magdo,

    Niezmiernie się cieszę!!! Jeśli Kierownik Katedry też zostanie poinformowany oddzielnym pismem, będzie mi bardzo miło :):):)

    Pozdrowienia!!!

    Mariusz Próchniak

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń