4 paź 2014

Fotoblog z pierwszego tygodnia

Przyznaję, do fotowpisu zainspirował mnie jeden z komentarzy na fanpejdżu DSM o sałatce. Nie zamierzam się rozwodzić nad tym, jak ciężko i często po godzinach pracują Asystentki toku na początku roku akademickiego, zresztą nie tylko one - Zastępcę Kierownika DSM widziałam niczym widmo w piątek wieczorem tuż przed swoim wykładem o 19:00 w ramach Festiwalu Nauki (o gorących liniach i łączach internetowych w weekendy nie wspomnę - choć poniekąd właśnie to zrobiłam). Nie zamierzam także wypowiadać się na temat nowych obowiązków, czy to podwojonej liczby studentów sobotnio-niedzielnych (z tego powodu dzisiaj do DSM przybywają posiłki - trzy osoby  nie są w stanie wydać legitymacji tysiącu studentów, znaczy są, ale w nocy gmach Szkoły jest zamknięty), czy to kwestii windykacji, gdyż opisała je już na łamach najnowszej "Gazety SGH" Dziekan(ka) Kachniewska. Zapraszam po prostu do wirtualnej wycieczki po Dziekanacie w czasie Sturm und Drang:

Po prawej znajduje się stół, który służy nam zazwyczaj do kolegiów dziekańskich. To, co na nim się znajduje to "urobek" z max. dwóch dni, bo w zasadzie Dziekan(ka) Kachniewska pojawia się w Dziekanacie codziennie. Urobek dotyczy wyłącznie tych spraw, których nie możemy rozpatrzeć my - prodziekani. Te duże plastikowe pojemniki zawierają umowy, które Dziekan(ka) sukcesywnie podpisuje w liczbie kilku tysięcy (liczba studentów x2 egzemplarze x2 wzory umów). 

A tak wygląda sterta również jednodniowa podań od dwóch (przyznaję) asystentek toku. Tym razem mam pewność, że jest ona jednodniowa, bo w Dziekanacie jesteśmy codziennie i często w liczbie większej niż jeden prodziekan. Podania dotyczą wszelkich standardowych kwestii, czyli rozbicia opłat na raty (niestacjonarni), przedłużenia sesji (wówczas z dołączonym zwolnieniem, sprawdzeniem ręcznym dat zwolnienia z datami egzaminu, ewentualnie dołączoną informacją o kolizji), o wpis warunkowy lub powtarzanie semestru (te akurat są proste w obsłudze, choć niekiedy nie wiemy, czy faktycznie student zasługuje na warunek, bo nie mamy protokołów z ocenami), o przesunięcie rozpoczęcia lektoratu z języka obcego, a także te skazane na brak zgody, czyli o dopisywania/wypisywania z zajęć, przesunięcie terminu złożenia pracy magisterskiej etc.


Szczególnie dużo pracy związane jest ze studentami I semestru. Powyżej widać teksty ze ślubowaniem i wspomniane umowy, które magazynujemy we wszystkich możliwych pojemnikach. Na zdjęciach może nie wyglądają przytłaczająco, ale proszę sobie wyobrazić ręczne układanie ich w kolejności alfabetycznej - inaczej kolejka po odbiór legitymacji byłaby jeszcze dłuższa i bardziej nieznośna.

Na koniec efekt wielokrotnych monitów Dziekan(ki) Kachniewskiej dotyczących terminu składania prac dyplomowych. To prace, które w drugiej połowie września złożono u jednej z asystentek toku. Oczywiście praca to jedno, a sprawdzenie wszystkich dodatkowych dokumentów to osobna historia, nieraz wielokrotnie powtarzana, bo a to brakuje jednego zdjęcia, a to adnotacji promotora na pracy... Teraz trzeba te prace skierować do recenzji, a następnie do obrony. Niewątpliwym plusem dodatnim jest to, że wielu studentom udało się na czas skończyć prace.

Póki co dyżury dziekańskie jeszcze nie sięgnęły zenitu - trwają tylko pół raza dłużej niż planowo - ale pewnie i to niedługo się zmieni. Przyznaję zatem uczciwie, że czasami faktycznie mam czas na rzeczoną sałatkę. No, ale to ja.

6 komentarzy:

  1. Nie rozumiem, czy tą skromna kupką dokumentów chce pani zrobić wrażenie na studentach sgh którzy na co dzień w pracy obsługują dużo większą ilość papierologii, a nadgodziny nie ograniczają się do kilku dni raz na kilka miesięcy? Do tego jednocześnie ciągną nierzadko dzienne studia z całkiem niezłymi średnimi. Pozdrawiamy z prawdziwego życia, wiemy ze niełatwo jest się przestawić kiedy przez większość czasu jest się pępkiem świata :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozostaje mi tylko Panu/Pani/Państwu/inne pogratulować!

      Usuń
    2. Dołożę gratulacje od siebie dla odważnego dyskutowania pod przykrywką nicka.

      Usuń
  2. Skoro jest to internetowy blog, to dlaczego komentowanie "pod przykrywką" nick'a ma być uwłaczające?

    OdpowiedzUsuń
  3. Wydaje mi się, że na naszych esgiehowych korposzczurach taka ilość pracy rzeczywiście nie może robić wrażenia :)
    Moja narzeczona zarzuca mi, że pracując na uczelni jestem na wakacjach. Oczywiście nie mogę porównywać moich obowiązków (jestem tylko koordynatorem jednego przedmiotu, mimo że na ponad 1000 osób) z obowiązkami władz dziekańskich. Mimo wszystko wydaje mi sie, że praca na uczelni pozbawiona jest tylu stresów, deadlinów, presji i tylu nadgodzin. Co naturalnie jest duzym jej plusem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Panie Adamie, to akurat co na obrazkach dotyczy żmudnej, codziennej i w dużej mierze ilościowej pracy. Zapewniam, że sporo naszych nadgodzin nie dotyczy tego, że trzeba komuś przedłużyć sesję, albo posiedzieć dłużej na dyżurze.
      Tak, też pamiętam błogie czasy, gdy byłam pracownikiem naukowym nieadministracyjnym (i równolegle pracowałam w sektorze prywatnym). Ale absolutnie nie narzekam na tu i teraz

      Usuń