2 mar 2014

Minął tydzień

fot. wikipedia
Pierwszy tydzień Sturm und Drang dobiega końca. Przez Dziekanat przetacza się tradycyjnie fala podań. Jedna z asystentek toku obsługujących studentów, którzy od kilku dni teoretycznie nie powinni być już naszymi studentami, naliczyła ponad 230 podań tylko o przedłużenie terminu złożenia pracy magisterskiej.

Każde takie podanie trzeba rozpatrzyć, a aby to zrobić określić czy student ma zaliczony semestr (tego nie da się określić, jeżeli student był na wymianie, albo jeżeli nie dotarł jeszcze jakiś protokół) i zrealizował program studiów (liczba i odpowiednia struktura ECTS), a następnie przedłużyć (albo i nie) o tyle, ile wynika z obowiązującego studenta regulaminu + naliczyć opłatę, która wynika z tabeli opłat danego studenta. Należy także zwrócić uwagę na datę – niektórzy studenci wyliczają, że przysługujący im miesiąc od wymaganego terminu złożenia pracy (21/02) przypada 31 marca (zastanawiam się, w jakim kalendarzu miesiąc ma 38 dni). Do asystentek toku należy nie tylko wyłapanie tych wszystkich szczegółów, ale także wydrukowanie podań a następnie wstukanie decyzji i wyliczenie opłaty. Do tego dochodzi część komunikacyjna, np. tłumaczenie, że opłata za przedłużenie pracy nie jest stopniowalna – nie da się zapłacić połowy stawki przedłużając termin złożenia o 15 dni. 

Sporo żmudnej pracy wiąże się również z podaniami o przedłużenie sesji. Trzeba znaleźć w harmonogramie sesji terminy egzaminów, rzucić okiem na protokół (bywa, że student do egzaminu podszedł a następnie przedłuża sesję na podstawie zwolnienia) i porównać z tym, co pisze student w podaniu i co do niego załącza (niektóre skany wymagają specjalistycznych umiejętności kryptologicznych). Jeden z ciekawszych przypadków to podanie o przedłużenie sesji pewnego studenta, który był na pogrzebie członka rodziny poza Warszawą i na tej podstawie wnioskował o przedłużenie terminu sesji z 4 przedmiotów, których egzaminy odbywały się przez prawie cały tydzień + 3 kolejnych, w których termin miał być ustalony indywidualnie. Inny przypadek z tej puli to wnioskowanie o przedłużenie sesji, bo terminy egzaminów poprawkowych były do indywidualnego ustalenia, co powinno stanowić już samo w sobie podstawę do przedłużenia sesji. Co bardziej przedsiębiorczy studenci starają się przedłużyć termin złożenia pracy magisterskiej traktując ją jako przedmiot – jak sama nazwa wskazuje jest to seminarium magisterskie a nawet ma przypisaną wartość punktów ECTS. Niestety, praca magisterska rządzi się innymi prawami, a ja mam kolejny powód do tego, aby uważać, co podpisuję… 

Na koniec podania o dopisywania i wypisywania – tu obowiązuje zasada braku litości. Do listy argumentów sporządzonej przez Dziekan(kę) Kachniewską mogę dorzucić m.in. grę w brydża, studia na innej uczelni (na której nie można sobie zmieniać zajęć ot tak), problemy techniczne (rozczulające, gdy student wnosi o wypisanie i dopisanie do tego samego przedmiotu, czyli de facto o zmianę wykładowcy), brak miejsc (no tak, od tego przecież są ręczne dopisywanki), nieumiejętność obsługi systemu (rozumiem, że na pozostałe X-1 przedmiotów zapisała studenta siła wyższa), etc. Kreatywność studencka nie zna granic. Moja cierpliwość również. Tylko systematycznie kończy mi się atrament w piórze. W ten sposób odmierzam czas spędzony w Dziekanacie..

2 komentarze:

  1. Tak sie zadumalem nad ta sklonnoscia roszczeniowych studentow do przedluzania terminow skladania pracy magisterskiej... zastanawiam sie jakie sa statystyki liczby podan np. o przedluzenie terminu zlozenia recenzji. Ach, no tak, przeciez dwutygodniowy termin jest instrukcyjny i nie bardzo ktokolwiek sie nim przejmuje. Przekroczenie terminu o dwa dni przez studenta to tragedia na miare Antygony. Jak to sie ma w zestawiebiu z faktem, zr na termin obrony czeka sie pol roku? Swego czasu myslalem, ze moje 4 miesiace to jakis ewenement. Niestety, z rozmow ze znajomymi dowiedzialem sie ze 'norma' jest rowniez 6 i wiecej ksiezycowych cykli. Czyli 'co wolno wojewodzie..."?

    Podobno uczelnia ponosi niebywale koszty z tytulu niezlozenia pracy w terminie - co jest uzsadnieniem dla kar pienieznych dla maruderow. Smiem watpic w ta prawde objawiona - choby dlatego ze wiele prac nie jest nawet czytana przez promotora ani recenzenta. Koszty ponoszone przez studenta z tytulu przedluzenia terminu rozstania z Alma Mater sa natomiast wymierne. Moze czas aby uczelnie dowiedzialy sie o tych kosztach tak jak studenci dowiaduja sie o 'kosztach' uczelni - dzieki kwotowym 'motywatorom'?

    Inna rzecz - jaka maja panstwo opinie o osobie ktora nie przychodzi na umowione spotkanie, a pozniej tlumaczy sie, ze na jej stronie internetowej zamiescila informacje, ze miala inne zajecia w tym czasie? Takie samo zdanie mam o SGH (a szczerze chcialbym miec inne o wlasnej Alma Mater), po tym jak na 4 dni przed wyteskniona obrona dowiedzialem sie ze odbedzie sie za miesiac. Samego faktu musialem sie domyslic, podobnie jak powodu przelozenia bo przeciez dziekanat ma tyle podan na glowie, ze nie ma czasunie poinformowac jak w glebokim powazaniu ma moj cenny (niestety tylko dla mnie) czas.

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeżeli poza stekiem złośliwości będzie Pan chciał się faktycznie czegoś dowiedzieć. To zapraszam na maila. Owszem mam dokładne statystyki nt. przedłużenia terminów złożenia pracy magisterskiej, zwłoki z wyznaczaniem terminu etc. Zgodnie z regulaminem WSZYSTKIE TERMINY OBRON WYZNACZANE SĄ W PRZEDZIALE MAX 3 MIES. od momentu złożenia pracy. Zmiany możliwe są tylko wtedy kiedy w wyznaczonym terminie nie ma studenta lub promotora (reszta Komisji może podlegać rotacji, więc nie stanowi to problemu). A co do czytania/nie czytania prac: w SGH student sam wybiera sobie promotora. Jeśli wybiera takiego, który prac nie czyta, to jego wola... Na studenckiej giełdzie te informacje są na wyciągnięcie ręki.
      Jeśli ma Pan jakieś jeszcze frustracje do wywalenia - to proszę raczej na FB zgodnie z zasadami naszej netykiety marudzenie, które nic nie wnosi... nic nie wnosi.

      Usuń