17 mar 2014

Brakujące 4%

fot. homesolid.com

Powoli zbliżamy się do końca pierwszego miesiąca nowego semestru. Poraz zatem na krótką informację dotyczącą protokołów. W I terminie sesji do Dziekanatu powinno wpłynąć 1810 protokołów, w tym 1607 z zajęć innych niż lektorat. Do końca II terminu sesji brakowało ich mniej niż 140, w tym w połowie były to protokoły z lektoratów. Jest to sytuacja znacznie lepsza niż w ubiegłym roku, choć nadal chciałoby się, aby liczba protokołów niewypełnionych w systemie, albo niezłożonych w Dziekanacie była jeszcze mniejsza. 

W II terminie czekaliśmy już tylko na 972 protokoły, w tym bezskutecznie czekamy na około 70. Wielokrotnie pisałyśmy o tym, jak dużym problemem jest niezłożony protokół. Oznacza to zawieszenie studenta między semestrami. Nie wiadomo, czy zaliczył semestr, czy zrealizował program studiów (jeżeli był to jego ostatni semestr) – nie można zatem jego pracy kierować do recenzji, ani rozpatrywać jego podań w najbardziej naglących na początku semestru sprawach takich jak chociażby wpis warunkowy. Przypominam zarazem, że według Regulaminu (art. 44) to na studencie ciąży obowiązek upewnienia się, że ma wszystkie oceny. 

Przyjmowanie protokołów w tym semestrze spadło na nową sekretarkę, mgr Agatę Maciejewską, której w udziale przypadło sprawdzanie każdego protokołu z osobna a niekiedy dodatkowe atrakcje, takie jak składanie wydrukowanych protokołów z dopisanymi ręcznie ocenami, wydruk protokołu w wersji roboczej (bez zamknięcia w WD), a nawet upoważnianie (dodam, że bezskuteczne) do podpisywania protokołów w imieniu prowadzącego zajęcia. Praca w DSM wymaga niekiedy sporej asertywności.

3 komentarze:

  1. "Przypominam zarazem, że według Regulaminu (art. 44) to na studencie ciąży obowiązek upewnienia się, że ma wszystkie oceny."

    To jeden z małych koszmarków regulaminu. Obarczanie obowiązkiem (w rozumieniu wpisania wszystkich ocen w WD) jednostki, która nie jest w stanie tego fizycznie zrobić jest, delikatnie mówiąc, bardzo niemądre. Student jest tu pośrednikiem z zerową mocą sprawczą. Chyba już gdzieś o tym pisałem ;)

    To tak jakby ustalić podatnikowi obowiązek, aby upewnił się, że wszyscy jego sąsiedzi złożyli PITa w terminie.

    Ale cóż, ktoś za tym regulaminem głosował i uznał go za doskonały, a przynajmniej sensowny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przerzucanie obowiązku wpisania ocen na studenta jest trikiem, który tylko pozwala ukryć nieefektywność uczelni i brak możliwości zarządzania i wpływania na swoich pracowników.

    Nawet na tym blogu sporo narzeka się na nauczycieli, że np nie składają protokołów, nie pojawiają się na zajęciach. Ale to przecież poziomiem problemu jest poziom pracodawca-pracownik i to uczelnia powinna odpowiadać za swoich pracowników.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hurtem odpowiem na oba komentarze i ew. następne: na studencie leży obowiązek upewnienia się, że ma wpisane oceny - a nie uzupełnianie wpisów. Kto ma to zrobić zamiast studenta? Przecież nie mogę obarczyć dziekanów obowiązkiem weryfikowania 6 tysięcy studenckich kont.
      Na początku kadencji rozważałam sprawdzanie za pośrednictwem CI - niestety na przeszkodzie stanęła niesolidność studencka: np. dostaję informację o braku ocen z 8 przedmiotów. Zgłaszam problem wykładowcom, którzy twierdzą, że tego pana /tej pani nie widzieli na oczy, więc nie mogą wstawić oceny, bo niby za co. Zaczyna się korespondencja ze studentem (przy idealistycznym założeniu, że zagląda do skrzynki mailowej) i okazuje się, że student... zrezygnował z tych przedmiotów, tylko zapomniał to zgłosić w dziekanacie. Czyli angażuję informatyka, pracownika dziekanatu, wykładowców, których potencjalnie dotyczy sprawa (o sobie nie wspomnę) - po to, żeby dowiedzieć się, że niezwykle zajęty student nie miał czasu dokonać korekty... (pikanterii dodaje fakt, że podlega w związku z tym skreśleniu z tytułu niepodjęcia studiów).
      A co ze studentem, który nie zapisał się na przedmiot, chodził sobie na niego podszedł do egzaminu i nawet go zdał, ale nie widnieje w żadnym protokole - tu prosi się zdolność jasnowidzenia, której nie opanowałam.
      Mając dość ograniczony wybór - wybieram wariant mniej kosztowny: student sprawdza, czy ma wszystkie oceny na koncie, zgłasza w dziekanacie ew. ich brak, a ja na tej podstawie mogę skierować zapytanie do wykładowcy. Nie widzę w tym nic absurdalnego ani niewłaściwego.
      A teraz możecie narzekać dalej, ale z uwzględnieniem powyższych informacji ;-) Gdyby zamiast narzekania pojawiło się jakieś konstruktywne rozwiązanie, to byłoby to zgodne z zasadami netykiety.

      Usuń