30 wrz 2012

Profesor jako wykwalifikowany goniec

Absurdy, z jakimi na co dzień borykamy się w DSM, uderzają także w wykładowców. Będziemy o nich sporo pisać, bo czasem opadają nam ręce nogi i inne podstarzałe części ciała (to nie dotyczy Pań pro :-) Z niektórymi sprawami kompletnie nie wiemy, jak sobie poradzić. Może profesorowie coś doradzą?

Pisze jedna z moich koleżanek na FB (profesor Małgosiu - dziękuję), że oto wykładowcy wzywani są po odbiór pracy do recenzji. Jeden z profesorów wprost zarzuca, że czas pracy gońca jest u nas cenniejszy niż czas pracy profesora...

Jak to wygląda z drugiej strony okienka? Wykładowcy otrzymują na maila, automatem z WD, informację, że praca gotowa do recenzji czeka w DSM. Czeka, bo nie mamy na etacie gońca, a dziewczyny w dziekanacie - wbrew powszechnej opinii - rzadko kiedy mają czas zjeść śniadanie, więc tym bardziej nie mogą obiegać kampusu z naręczami prac (we wrześniu musiałyby dźwigać nawet po kilka kilogramów papieru przy każdym spacerku od budynku G po M).

W obliczu takich ograniczeń kapitałowo-ludzkich najlepszym rozwiązaniem wydaje się wysłanie informacji do wykładowcy, który przecież nie musi sam specjalnie pędzić do dziekanatu. Sekretarka załatwiając inne sprawy w budynku G może przecież podejść i wziąć tę jedną czy dwie prace - bo tyle mniej więcej przypada ich na katedrę. Na osłodę chętnie poczęstuję ją kawą lub czekoladką, choć to wykładowcy powinni dbać o dobre relacje z personelem administracyjnym swoich katedr ;-) 

Oczywiście bardziej eleganckie byłoby zapewne rozsyłanie informacji do Katedr a nie do samych profesorów. Problem w tym, że połowa jednostek SGH nie posiada adresu instytucjonalnego dla poczty e-mail albo posiada go... ale nikt tej poczty nie sprawdza. Rektor Szapiro podjął już działania w celu usprawnienia obiegu dokumentów - ale zanim doczekamy się efektów musimy poprzestać na rozwiązaniu proponowanym przez DSM... lub przedstawić lepsze :-)

2 komentarze: