23 gru 2015

Trochę smutno, ale jednak świątecznie...

Święta niestety są dla ludzi szczęśliwych. Nigdy tak boleśnie tego nie odczuwałam, jak w ciągu kolejnych czterech lat w dziekanacie. Przez cały rok trafiają na mój dyżur różne niezwykle smutne przypadki. Ale dyżury przedświąteczne są najtrudniejsze. Przychodzą Państwo osobiście, czasem z rodzicami, czasem przychodzą sami rodzice... 

Społeczny przymus radowania się choinką i iluminacjami wyzwala czasem tak niewyobrażalny smutek, że jestem bezradna - mam do dyspozycji jedynie regulamin studiów. I może te resztki wrażliwości, w które większość moich współpracowników i podwładnych zazwyczaj wątpi ;-)

W regulaminie nie ma nic o nieludzkim smutku, o depresji, o bolesnym rozwodzie, utracie dziecka, zmarnowanej miłości ani innych przypadkach, które oswajają Państwo wchodząc w dorosły świat. Ale w regulaminie jest mowa o tym, że można przerwać studia i na nie wrócić, że nie ma takiego skreślenia, po którym nie da się wznowić studiów, że oblany egzamin można poprawiać, że warunek to nie koniec świata i że największe opłaty można powoli spłacić, rozłożyć na raty a w najtrudniejszych przypadkach, za zgodą Rektora, umorzyć.

Dwadzieścia pięć lat temu spadło mi niebo na głowę. Straciły sens studia, praca, wszystko... Zawaliłam cały semestr. Ktoś zdołał mnie namówić do walki. Po długiej rozmowie z ówczesnym dziekanem, lektorką, i 10 wykładowcami dostałam szansę, która wydała mi się absurdalna: 16 egzaminów w ciągu 3 tygodni bez prawa do poprawek. Ale cuda się zdarzają. 

Nawet przez myśl mi wówczas nie przeszło, że 25 lat później zrobię wszystkie stopnie naukowe i jako dziekan będę rozpatrywać równie dramatyczne przypadki. I że z rozpaczą będę patrzeć na ludzi, którzy w wieku dwudziestu paru lat mówią, że nic już ich w życiu nie czeka; na rodziców, którzy proszą, żebym przyjechała do nich do domu i wyciągnęła z łóżka dziecko, które w stanie depresji nie chce napisać jednozdaniowego wniosku o litość.

Dlatego nie składam Wam życzeń wesołych świąt - szczęśliwym to niepotrzebne, a nieszczęśliwych przybija. Życzę Wam wiary w cuda i wiary w ludzi. I przekonania, że to pogańskie święto przesilenia zawraca bieg spraw: skoro można uwiązać słońce na sznurku i sprawić, żeby zaczęło wracać na naszą półkulę, skoro można przetrwać najdłuższą noc w roku - to pewnie można też wylać morze łez i jednak stanąć na nogi. Nie zawsze trzeba walczyć - czasem najtrudniej jest przetrzymać. Życzę Wam nieustannej obecności tych, którzy pomogą przetrwać wszystko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz