26 sty 2016

O dwóch takich, co jechali do Bangkoku

To był stosunkowo beztroski roboczy dzień, jak to bywa w czasie sesji (o ile nie sprawdza się egzaminów). Czas na to, aby złapać oddech jako wykładowca i zająć się wyłącznie sprawami dziekanatowymi, których – poza skrajnymi przypadkami niemożliwymi (np. wypisanie z zajęć, które już się skończyły) – w zasadzie nie wykraczają poza przeciętność. 

Najpewniej nic by tej ciszy i spokoju nie zmąciło, gdyby nie jedna z asystentek toku, która wybiegła po mnie niemalże na korytarz, bo oto dwóch studentów ma nie lada problem. Studenci wyjeżdżają na wymianę na semestr do Bangkoku. W niedzielę odlatuje ich samolot, mają już wykupiony nie tylko lot, ale i akademik, zorganizowane różne sprawy tam na miejscu w Tajlandii. Jedyny drobny problem polega na tym, że nie mają zaliczenia z jednego egzaminu w SGH. Wykładowcy nie zgodzili się na wcześniejsze przystąpienie do sesji. A wiadomo – brak zaliczonego egzaminu = warunek lub powtarzanie semestru = brak możliwości wyjazdu. Pikanterii dodaje fakt, że ów spokojny beztroski dzień był piątkiem. Niedziela wypadała więc za kilkadziesiąt godzin. 

Studenci mocno się denerwują i patrząc na mnie jak na potencjalne zbawienie. Zdali sobie sprawę, że przez zaniechanie (o czym za moment) mogą zapłacić nie tylko brakiem przygody życia, ale i finansowo. Można powiedzieć, że to nie ich wina – przecież już w grudniu (nie wnikałam, czy tuż przed świętami, a może w przerwie międzyświątecznej) zainteresowali się tym, czy wykładowca zorganizuje im wcześniejszy egzamin. Już w połowie minionego tygodnia (czyli trzy dni wcześniej) pojawili się w Dziekanacie z pytaniem, co dalej, skoro egzaminu ewidentnie nie będzie… 

O ile nie kręci Państwa tego typu ryzyko (a jeżeli kręci – radzę pograć w ruletkę, czy poskakać z bungee), radzę dołożyć wszelkich starań, aby je zminimalizować. A można to zrobić bardzo łatwo – po prostu wcześniej zainteresować się swoimi sprawami w SGH. Jeżeli wiedzą Państwo, kiedy rozpoczyna się semestr na uczelni zagranicznej (a nie jest to przecież tajemnica), można zapytać wykładowców już na pierwszych zajęciach, czy zgodzą się na przeprowadzenie wcześniejszego egzaminu. Informacja wcześniejsza na pewno ma większe szanse, niż taka z grudnia (ja również zapytana nagle o taki egzamin nie przeprowadziłabym go, a i pewnie zdenerwowała; zapytana w październiku wzdycham – bo żadna to przyjemność – ale organizuję). Jeżeli by się nie udało – można by zawsze zgłosić się do nas – może nam udałoby się przekonać prowadzącego, a jeżeli nie, można by jeszcze wówczas kombinować zmianę lub wypisanie z przedmiotu. W piątek popołudniu nie ma już specjalnie żadnych ruchów. Co najwyżej ruchy zmierzające do weekendu... A historię specjalnie zostawiam niedokończoną.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz