Złudzenie optyczne - "trójkąt" Kanizsy |
– takie określenie najpełniej oddaje wielość relacji między studentem, wykładowcą a (pro)dziekanem. Tylko o ile niejedna załoga statku często sama z siebie wypływała na niebezpieczne wody, ja nie wykazuję ze swojej strony żadnej inicjatywy, aby – jako trzeci element – pośredniczyć w relacji studenta z wykładowcą. Zazwyczaj zresztą niewiele mogę.
Nie mogę na przykład zmusić wykładowcy do przeprowadzenia egzaminu w terminie zerowym. Wiem, że niektórzy z Was będą studiować zagranicą, a semestr często rozpoczyna się zanim rozpocznie się u nas sesja. I wiem, że czasami pojawia się problem z terminem zerowym. Tymczasem według §37.5:
Egzaminator może przeprowadzić egzamin w tzw. terminie zerowym, tj. przed rozpoczęciem sesji egzaminacyjnej, podając studentom ustalone przez niego warunki uznania uzyskanej oceny w finalnym zaliczeniu przedmiotu.
Dziekanat nie ma tu nic do powiedzenia. Dziwi mnie zatem przerzucanie niekiedy na nas odpowiedzialności – gdy student przychodzi z informacją od prowadzącego (czasami nawet pisemną), że ten przeprowadzi egzamin w terminie zerowym, jeżeli dziekan mu a) zezwoli, b) nakaże. O ile w pierwszym wypadku mogę starać się poratować studenta pisząc, że nie widzę przeciwskazań, co mogę zrobić w sytuacji drugiej? Przecież tak samo mogę nakazać przeprowadzenie egzaminu, jak np. zmianę pogody.
Osobną kategorię sytuacji, wymagającą dodatkowo umiejętności dyplomatycznych i wywiadowczych stanowią rozpaczliwe niekiedy podania lub opowieści o brakującej ocenie (i to mimo abolicji). Powodowane są one najczęściej monitem wysyłanym z DSM do studenta, że ten jest zagrożony skreśleniem. Nigdy nie wiem, która strona zawiniła i dlaczego oceny nie ma w WD, jednak i bez tej wiedzy wchodzę w trójkąt. Zazwyczaj piszę do danego wykładowcy e-mail z prośbą o wyjaśnienie sytuacji studenta. Różnie się to kończy. Czasami nie doczekuję się odpowiedzi, jednak ocena w tajemniczy sposób nagle pojawia się w WD. Czasami wykładowca odpisuje i wyjaśnia sytuację, nie zawsze na korzyść studenta, bo ten np. przedłożył w ramach zaliczenia zaległy projekt, jednak zapomniał podejść do egzaminu. Ale bywa, że przyczyną leży gdzieś po środku (np. zawieruszony na linii dziekanat-wykładowca protokół - sprawę rozwiązałaby pewnie "wpływka").
Grunt, że wykładowcy w znakomitej większości reagują ze stoickim spokojem, choć mail w stylu: proszę o wyjaśnienie sytuacji studenta X z przedmiotu Y, gdyż grozi mu skreślenie z listy studentów, może wywołać u niektórych gęsią skórkę. Najważniejsze jest jednak to, że – jak dotąd – wszystkie sprawy z tej kategorii udało się wyjaśnić – w przeciwieństwie do legendy Trójkąta Bermudzkiego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz