Źródło: motdemot.pl |
Środa tradycyjnie jest niełatwym dniem na uczelni. Wykładowcy kpią sobie, że to jedyny dzień pracy między wkndami. Trudno się z tym nie zgodzić: poza posiedzeniami Senatu, kolegiami rektorskimi, radami naukowymi i zebraniami katedr, wielu pracowników stara się umieścić w środy zajęcia i konsultacje. Nie jest więc dla mnie zaskoczeniem, że co tydzień mam sporo zapytań o możliwość ustalenia spotkania na ten właśnie dzień. Staram się sprostać tym oczekiwaniom - ale jeśli tylko istnieje taka możliwość, to serdecznie proszę Kolegów i Koleżanki o przerwanie wkndu i zaglądanie do mnie w poniedziałek lub piątek ;-)
Ponieważ wczoraj była środa - odbyłam 11 spotkań z wykładowcami, którzy "kategorycznie odmawiają prowadzenia zajęć w semestrze letnim, a już w szczególności w soboty i niedziele" (to cytat z jednego z podań, ale wątek ten stanowi leitmotif wielu podań i e-maili). Niektórzy po pierwszym "mocnym wejściu" podsuwali jednak pomysły rozwiązania problemu. W innych przypadkach nie udało się rozwiązać "kwadratury koła", ale przynajmniej znam problem zawczasu i nie dowiaduję się dopiero od studentów, że nie odbywają się zajęcia, na które zostali zapisani.
Długo rozmawiałam też wczoraj z przedstawicielami władz Samorządu Studentów: Przewodniczącym Michałem Lubasiem i Przew. Komisji Jakości Bernardem Maciulewiczem. To było ważne spotkanie, bo uważam (i zamierzam mocno o to zabiegać), że Samorząd powinien stanowić główny kanał komunikacji między studentami i władzami akademickimi. Wiele spraw, o które zabiegam u Prorektora ds Dydaktyki, znajdowałoby szybszy i korzystniejszy dla studentów finał, gdybym miała silne poparcie studentów (np. sprawa opłat za II kierunek, liczba darmowych ECTS dla studentów sb-nd itd.). Różnych spraw pojawiło się mnóstwo: od sytuacji studentów sb-nd, poprzez codzienne uciążliwości funkcjonowania społeczności studenckiej, po jakość studiowania w SGH.
W tej ostatniej kwestii moje pytania i propozycje odzwierciedlały zawartość e-maili, jakie otrzymuję prawie każdego dnia od studentów. Często pytacie w nich, dlaczego Wasze opinie (ankiety) nt. wykładów nie mają żadnego przełożenia na ich jakość. Myślę, że powody są dwa. Po pierwsze skala zwrotu tych ankiet jest nikła (ok. 5%). Po drugie: konstrukcja tych ankiet moim zdaniem nie odpowiada tym elementom oceny, które są ważne z perspektywy studenta/słuchacza.
Ponieważ jestem związana z branżą turystyczną i uważam, że jedyny sensowny system ocen i tym samym wsparcia w procesie podejmowania decyzji, to porządne forum, wzorowane może trochę na TripAdvisor, na którym pojawią się Wasze opinie, dostępne wszystkim studentom, zawierające oceny i opisy w podziale na różne kategorie (merytoryczne aspekty wykładu, umiejętności dydaktyczne, atrakcyjność stosowanych narzędzi, zasady zaliczenia, dostępność materiałów wspomagających wykład i dostępność samego wykładowcy, w tym punktualność, terminy konsultacji, częstotliwość przeglądania skrzynki e-mail etc.).
Oczywiście kategorie można zdefiniować różnorodnie, ale "na szybko" ten zestaw wydaje mi się dość pomocny. Ja poddałabym ocenie także terminowość składania protokołów, tempo sprawdzania prac zaliczeniowych/dyplomowych itp. Ten ostatni wątek przypomina mi o prośbach absolwentów (oni także czytują naszego bloga), którzy podnoszą problem współpracy z promotorami. Gdyby Samorząd pokusił się o utworzenie rozbudowanego systemu ocen nauczycieli akademickich, ważnym wątkiem powinna być ocena współpracy z promotorami. O tym, że jest to trapiący Was problem, przekonałam się już wielokrotnie (kiedyś nawet pisałam na ten temat na blogu dla studentów).
Przedstawiciele Samorządu zapewniali mnie, że prace nad takim forum są już bardzo zaawansowane - uważam, że to ważna informacja także dla samych wykładowców. W każdym razie Ci bardziej ambitni docenią forum, jako narzędzie doskonalenia własnej oferty i relacji ze studentami. Jak tylko forum będzie gotowe - dam znać także w ramach naszego bloga.
Mniej optymistycznie zabrzmiała ocena Zielonej Linii (link po prawej na boczku bloga) - podobno narzędzie to nie cieszy się jeszcze tak dużym wzięciem studentów, jak bym sobie życzyła. Piszę "sobie", bo dopóki nie korzystacie z Zielonej Linii - korzystacie z mojej skrzynki (rekord to 214 maili w ciągu jednego wkndu!). Samorząd zamierza podjąć działania popularyzujące korzystanie z ZL - a ja zamierzam ich w tym wspomagać, bo inaczej zginę zawalona e-pocztą. I co mi napiszą na nagrobku? Odeszła na wieczny dyżur w dziekanacie? Brrr... Wolę jednak wieczną wachtę na DM.
Dziękuję Panu Michałowi i Panu Bernardowi za spotkanie i niech Moc będzie z Wami :-)
Na końcu powinno być chyba z Panem Michałem, a nie Maćkiem.
OdpowiedzUsuńNo jasne! Już poprawiłam a Pana Michała bardzo przepraszam :-)
UsuńSzanowna Pani Dziekan,
OdpowiedzUsuńniestety nie mogę się całkowicie zgodzić z przedstawionym przez Panią postulatem.
Przyglądając się faktom należy zauważyć, że w istocie studentom doskwiera brak źródeł skąd mogą czerpać wiedzę i poznawać subiektywne opinie na temat zarówno przedmiotów prowadzonych w SGH, jak również nauczycieli akademickich, którzy przedmioty te wykładają. Miejscami takimi dawniej (gdy zaczynałem studia) było przede wszystkim forum "esgieha", liczne grona tematyczne w portalu Grono.net oraz stworzony bardzo, bardzo dawno temu portal "Proferencje". Zostały albo one zamknięte albo też umarły śmiercią naturalną w wyniku postępującej dominacji Facebooka, gdzie co prawda studenckie grupy istnieją, ale brak w nich możliwości posegregowania i kategoryzacji wątków.
Zatem zgadzam się, że miejsce takie jest potrzebne, szczególnie ze względu na elastyczność w wyborze przedmiotów i wykładowców. Samorządowi Studentów życzę powodzenia w przeprowadzeniu takiego projektu.
Napisałem jednak na początku tego komentarza, że nie zgadzam się z Pani postulatem. Nie zgadzam się dlatego, bo w opinii Pani dziekan portal taki byłby odpowiedzią na anachroniczny i w gruncie rzeczy nieefektywny proces ankietyzacji na Uczelni. I tu, mam wrażenie, rozmijamy się co do meritum.
Pomijam już fakt, że obowiązek ankietyzacji wynika z Art. 132 par. 3 ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym, § 101 punkt 3 Statutu SGH. Nie bez znaczenia są prace na procesem ankietyzacji jako narzędzia zapewniania polityki jakości prowadzone przez PSRP, ORSE w SGH czy też prof. Doroszewicza.
Portal z opiniami nie może być "zamiast" ankiet. Może ewentualnie funkcjonować "obok". Jeśli zawierzymy się tylko i wyłącznie takiemu rozwiązaniu to w efekcie dostaniemy to, co na Uczelni ponoć nielubiane - jeszcze bardziej spotęgowany "dumping dydaktyczny". Jakiekolwiek kryteria nie byłyby przedstawiane w takim portalu to wyniki tego rodzaju "ankiety" są wiążące tylko i wyłącznie dla studentów w procesie wyboru przez nich prowadzących. A jeśli słaby wykładowca zgłosi się do prowadzenia zajęć, a u tego wybitnego zabraknie miejsc - to i tak do tego gorszego pewna pula studentów trafi i na nic się zdadzą "opinie". Bo nie ma to żadnego realnego przełożenia na jakość w SGH.
Ja wierzę w ankiety studenckie. Nie te w obecnej formie (z ich konstrukcją, pytaniami) i nie z taką skalą zwrotu. Co do ostatniego - sprawnie przeprowadzona akcja promocyjna Samorządu dwa lata temu dała spodziewane efekty zwiększonej frekwencji przy wypełnianiu ankiet warto zatem to powtórzyć.
Natomiast co do konstrukcji samych ankiet - rodzaju pytań, momentu wypełnienia, miejsca wypełnienia (ostatnie zajęcia/internet) - to pole do popisu dla małej, lecz prężnej grupy roboczej łączącej władze rektorskie, dziekańskie (również kolegiów) i studenckie. Wierzę, że uda się wypracować dobre rozwiązanie.
Ale pozostaje najważniejsza kwestia. Ankiety nigdy, ale to przenigdy nie będą wypełniane licznie i rzetelnie jeśli student nie zobaczy choćby najmniejszych efektów tychże ankiet. A tak się do tej pory nie działo. Choćbyśmy obsmarowali najgorszego wykładowcę chronicznie nieprzygotowanego do zajęć - widzimy, że przez kolejne 4 semestry nadal prowadzi te same zajęcia (bo nie ma alternatywy, bo przedmiot obowiązkowy).
I to właśnie od Pani Dziekan, której rolą jest, jak wierzę, bycie również przełożoną wykładowców, zależy bardzo wiele. Wyniki dobrej ankiety to doskonałe narzędzie, źródło i pretekst do zarządzania personelem dydaktycznym całego studium. Tylko od Pani Dziekan i wypracowanych procedur zależy czy wykorzysta je Pani do motywacji wykładowców, przesunięć, pomocy w doskonaleniu wykładowców czy w końcu odsuwania od prowadzenia zajęć osób, które się do tego po prostu nie nadają.
Łączę wyrazy szacunku.
Bardzo ładniej Pan to ujął - o roli bycia przełożoną. Proszę poczytać chociażby o akcjach poszukiwawczych prowadzących, pogoniach za protokołami, czy chociażby wczytać się w drugi akapit w tym poście...
UsuńNo cóż - niestety myli się Pan Panie Tymonie: przełożonymi wykładowców są Dziekani poszczególnych Kolegiów a nie Dziekani Studiów. Stąd zresztą absurdalny postulat zapewnienia obsady zajęć przez Dziekana Studium, który nie ma pracowników naukowo dydaktycznych a jedynie administracyjnych :)
UsuńA co do ankiet - nigdzie ich nie zanegowałam! Wręcz przeciwnie - forum, którego powstanie postuluję powinno oferować dokładnie takie narzędzie - ale publicznie dostępne tak do wypełnienia, jak i przeczytania. A przede wszystkim zaprojektowane przez studentów pod kątem wiedzy, jakiej oczekują o wykładowcach i zajęciach.
Ankiety funkcjonujące obecnie w SGH zrecenzowane zostały już na początku roku akademickiego - czekamy na reakcję Rektora w tej sprawie.
Odrębna sprawa to system zachęt, który skłaniałby studentów do ich wypełnienia. Czy to nie smutne, że dzielą się opiniami na FB a nie chcą wypełniać ankiet sgh-owskich? Zamiast na to pomstować - trzeba stworzyć forum, które odpowiada studentom a nie "uczelni".
System ankiet musi być ponadto tak skonstruowany, żeby ich analiza dawała studentowi jasną odpowiedź, czy i dlaczego warto iść na seminarium/wykład do Pana X czy Pani Y, czy lepiej ich unikać.
A co do wymienionych przez Pana forów - zamieszczane tam opinie nie mają charakteru ankiety (nie są w żaden sposób wystandaryzowane), co utrudnia porównanie ocen. Poza tym toną w powodzi innych tematów. Dlatego zamierają te dyskusje.
Dumping dydaktyczny to mit. Nie miałam nigdy problemu ze studentami, którzy chodzą na moje wykłady ani seminaria magisterskie - czasem wypominają mi, że u innych wykładowców "już dawno mieliby 5 a ja żałuję im czwórki", ale na dziesiątki magistrantów - zrezygnowało może dwóch lub trzech. Oczywiście zawsze znajdą się tacy, którzy zechcą bezboleśnie przejść przez studia - ale blokowanie idei forum wymiany opinii nie ograniczy tego zjawiska.
System uczelniany może sobie działać lepiej lub gorzej - ale świat dyskusji i opinii przenosi się do sfery mediów społecznościowych, gdzie młodzi ludzie czują się swobodniej i bezpieczniej, ja się do tego dostosowuję i nie zamierzam z tym walczyć. Blog dziekanatu ma się nieźle w googlach i na pewno lepiej niż gdyby powstał na platformie sgh :-P
Nie zgodzę się, że dumping dydaktyczny to mit.
UsuńNie dziwne, że akurat Pani nie ma z tym problemów - z pięciu prowadzonych przed Panią przedmiotów tylko w jednym wypadku jest dostępna alternatywa (Strategia personalna przedsiębiorstwa). Tutaj się mogę mylić, bo nie mam szczególnej pamięci do harmonogramów na przestrzeni ostatnich paru lat, ale faworytem studentów w tej dziedzinie był i jest dr Rostkowski (notabene, jeden z moich ulubionych wykładowców :) ) Jeśli student jest zainteresowany jakimś innym przedmiotem przez Panią prowadzonym, to wyboru nie ma.
Seminaria dyplomowe to trochę inna para kaloszy. Tutaj pierwszym kryterium jest zazwyczaj znajomość tematu, na który chce się pisać pracę, dopiero w drugiej kolejności stoi kryterium "łatwo/trudno", a i to nie zawsze. Zapewne w czasie tej kadencji ilość dyplomantów spadnie, bo pomyślą "Dziekan/Dziekana nie będą mieli dla mnie czasu - mają inne ważniejsze zajęcia". Chyba słusznie.
Studenci zawsze pytają na forach/w rozmowach/gdziekolwiek o wykładowców, u których najłatwiej zaliczyć. Rzadkie wyjątki potwierdzają regułę. Dużo łatwiej zobaczyć to na wynikach wyborów przedmiotów obowiązkowych (najlepiej wziąć FiR do analizy, bo grupa największa i tam, gdzie wybór jest realny) - nie pamiętam sytuacji, by mniej wymagający wykładowca dostał mniej głosów od bardziej wymagającego. Oczywiście, łatwość zaliczenia nie wyklucza wartości zajęć (może je nawet potwierdzać!), ale trend jest jasny i widoczny.
No tak wyszło na to, że moje przedmioty są wybierane bo nie ma wyjścia :-) Proszę jednak zauważyć, że żaden z nich nie jest obowiązkowy :-P a tematyka dość odległa od typowych kierunków sgh-owskich. Poza tym ja akurat czytam wnikliwie ankiety i opinie na forach - i jestem spokojna o powody wyboru moich przedmiotów :-) (przy okazji bardzo dziękuję za wszystkie listy, jakie kierują do mnie studenci po zakończeniu wykładów - na te maile ZAWSZE odpowiadam)
UsuńA co do seminariów - niestety odkąd zostałam dziekanem nagle wzrosło zainteresowanie ponad miarę i to ja muszę odmawiać studentom. Z przykrością, ale poprowadzenie 15 czy 20 prac rocznie uważam za fikcję - nawet bez obowiązków dziekańskich. A mam jeszcze doktorantów...
Pani Dziekan,
OdpowiedzUsuńtylko z uwagą techniczno-leksykalną. Czy mogłaby Pani Dziekan stosować "Samorząd" w miejsce "SS"? Skrót nie kojarzy się najlepiej i nie najlepiej się go czyta. Staramy się go unikać w jakichkolwiek materiałach Samorządu.
Pozdrawiam!
Zastosuję się Panie Marku :-) Sama nie znoszę tego skrótu, ale jak się tworzy dziesiątki stron tekstu każdego dnia, to każde dodatkowe kliknięcie w klawisze zaczyna być udręką :-)
UsuńMówisz-masz ;-)
UsuńDziękuję :)
Usuń